Kolejny biwak w górach.
Kolejny biwak w górach.
Przyszły upały, więc zamiast pakować się na wędrówkę, zaszyłem się w domu, odsypiając i odpoczywając...
Przed wakacjami, to ja za wodą, za morzem tęsknie, góry przestają mnie ciągnąć. No bo kto normalny łazi na słońcu, gdy temperatura przekracza 30 stopni?
Pierwotne plany wypadają. Trochę kuszą Gorce, powyżej tysiąca powinno być chłodniej, ale wpierw trzeba się wdrapać - po wewnętrznej walce odpuszczam i to.
Jednak we wtorek rano, stwierdzam, że co będę się w bloku kisił. Pierwsze poty mnie dopadają przy pakowaniu, a wcześniej przy sprawdzaniu prognoz, radarów burzowych...przy szukaniu celu. W końcu po 15tej ruszam, nie ma sensu wcześnie bo oprócz upału, do 18tej mogą występować burze.
Auto parkuję, obok domu, pytając właściciela (akurat był na placu) czy można tu gdzieś zaparkować, przy pętli autobusowej, dostaję zgodę, więc ruszam szlakiem na halę Radziechowską.
Mijając kolejne stacje drogi krzyżowej biegnącej na Matyskę, dochodzę w końcu do miejsca, w którym w zeszłym roku robiłem nocne zdjęcia z widokiem na Beskid Żywiecki:
i dziś, pod wieczór:
Jest dość przyjemnie, choć parno, więc już tu jestem cały mokry. Mijam kilka domów w przysiółku, by na samym końcu przy zejściu w las, minąć panią prowadzącą małe stadko owiec. Mijam również miejsce, w którym w sierpniu straciłem całkiem ochotę na dalszą wędrówkę. W domu się śmiałem, że mogłem pobić szybkość wycofu, przy pakowaniu plecaka; ale jednak nie dziś...
Przed ostrym podejściem w lesie, stoi sobie taka chatka:
Jest furtka do środka, w środku ławki i stół, obok miejsce na ognisko i do tego jest drabinka na stryszek.
Po jakimś czasie wychodzę na grzbiet, wychodzę z lasu, coś w końcu widać, zanim znów wejdę w kolejny las:
Skrzyczne po chwili zasłania chmura, więc ruszam dalej, zostawiając za sobą widok na Kotlinę Żywiecką, gdzie wychodzi słońce. Wkraczam w dziki las, po ścieżce widać, że rzadko ktoś tędy chodzi. Pojawia się też mgła, robi się coraz ciszej, tylko czasem słychać ptasi śpiew, bądź odgłos łopoczących skrzydeł, ptaków które płoszę...
Jest coraz mroczniej, chmury zaczynają pochłaniać światło przez co drzewa wyglądają dość upiornie:
Pojawiają się też łany traw, borówek, a to oznacza, że chyba wychodzę nad las.
Miałem nadzieję, że mimo prognoz, które pokazywały całkowite zachmurzenie, mgły, będzie coś widać. Chyba jednak, wśród wilgoci (ślad po niej będzie na niektórych zdjęciach) będę musiał rozłożyć namiot i iść spać. Na szczęście w pewnym momencie mgła zaczyna rzednąć i wyłania się szałas:
więc po krótkiej chwili mogę zrzucić plecak i rozejrzeć się po okolicy. Jestem u celu - na hali Radziechowskiej, miejsce które chciałem poznać od jakiegoś czasu. Jakie wrażenia?
Niesamowite!
Łany traw, pośród nich pojedyncze świerki, do tego chmura, która powoli przepływa przez halę. W ciszy... Nikogo nie ma...nikogo? Słyszę krakanie i na kikucie odnajduję parę kruków:
Kolejne miejsce, które mnie zauroczyło, pięknie tu...
Na polanach tych dawniej wypasano tu owce, w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przyjeżdżali tu górale z Podhala je wypasać, pozostał jeden szałas. Dziś jest już zniszczony (choć szałas baców spłonął na początku stulecia), i o tym wiedziałem, ale nie spodziewałem się takiej ilości śmieci, to można by po sobie zabrać...oczywiście królują puste flaszki...
zdjęcia z poranka...z plusów, jest apteczka.
Zanim się rozbiję, to oglądam jak chmury przetaczają się przez okolicę.
Oj jest co oglądać, teraz nie żałuję, że udało mi się zmobilizować! Biorę się za oglądanie przedstawienia, z początku chmury zasłania niebo, na szczęście po chwili wiatr rozwiewa je i słońce wychodzi, by pokolorować okolicę.
Koniec słów, kilka zdjęć:
Rozbijam namiot, walcząc z chmarami much. Niedaleko jest źródło, więc idę je odnaleźć, bo choć wodę mam, to fajnie byłoby się lekko odświeżyć.
Ziemia tu jest jak gąbka, miękka, wilgotna, rośnie tu min całkiem sporo wełnianki:
Odświeżony wracam pod namiot, strząsam z dłoni kleszcza i odpalam drona by pooglądać okolicę z góry. Źródło, z lewej, choć w sumie są dwa, widać po prawej nieckę z wodą:
Zachodzące słońce:
Czyżby to pierwsze widmo brockenu?
Czas na kolację i powoli szykowanie się do snu, oglądając kończący się dzień...
Noc mija spokojnie, oczywiście nie mogę usnąć, budzi mnie wpierw szczekanie psów, zapewne ktoś wraca szlakiem, a później latający helikopter gdzieś nad Żywcem. Usypiam, by obudził mnie budzik chwilę po czwartej. Wystawiam głowę z namiotu - mgła. Kładę się i zanim mi się zdrzemnie, jeszcze raz rzut sprawdzam czy się coś zmieniło - nic, dalej wokół mgła.
Budzę się chwilę przed siódmą, wystawiam łeb za tropik a tu...piękny dzień. Przespałem ten moment gdy dzień zwyciężył zamglenie...trudno.
Niemniej niżej jeszcze doliny słońca nie mają:
Widoków to dziś za dalekich nie będzie, czuć już od rana, że to będzie upalny dzień. Niemniej coś tam widać. Na przykład Romankę, zza której wystaje Pilsko, choć ledwo widoczne (na zdjęciu powyżej), ale za to Babią Górę dobrze widać:
Na południu widać na samym krańcu Małą Fatrę, ponad granicznym pasmem Beskidu Żywieckiego:
W drugą stronę, nad lasem wystaje wieża na Baraniej Górze:
Ostatnim razem zaraz po pobudce zwijałem się do domu, dziś na spokojnie robię sobie śniadanie, podczas którego podziwiam wstający dzień, oraz odganiam myśli o szybkim powrocie, a dzięki temu wyschnie też namiot.
bez pośpiechu...
Studiuje mapę, myśląc gdzie by tu się jeszcze przejść. Następnie zaczynam się pakować, zabierając ze sobą wszystkie swoje śmieci. Szybki rzut na mój ekwipunek:
i czas zacząć się wspinać. Pod lasem rzut okiem za siebie, fajowa ta miejscówka:
i rozpoczynam wędrówkę ku Magurce Radziechowskiej. Po drodze mijam jedynego spotkanego turystę (drugiego widziałem, gdy jadłem śniadanie). Idzie się przyjemnie młodnikiem. W końcu mijam odbicie szlaku zielonego, ku Ostremu, więc wiem, że za chwilę stanę na szczycie. Oto i on, mało wybitny.
Ale widokowy. Na Baranią Górę:
Na Magurkę Wiślańską, widać nad wychodnią skalną szlak:
W Wikipedii piszą, że w 2015roku całe stoki tej góry były wylesione, więc aktualizacja na rok 2022gi - góra zaczyna zarastać odnawiającym się lasem. Zresztą popatrzcie na grzbiet ciągnący się od Baraniej Góry ku Skrzycznemu, cały jest zielony!
Powyżej widać Zielony Kopiec, oraz bardzo znaną, Malinowska Skałę. To pod nią planowałem dziś dojść, by wrócić żółtym szlakiem w dolinę. Ruszam więc, nie ma co marudzić, ale powoli zaczynam odczuwać rosnącą temperaturę. Przede mną, miejsce, do którego tak na prawdę mnie dziś ciągło. To wychodnia skalna:
i z bliska:
Pierwotnie myślałem też, aby może drugą noc spędzić na kolejnej hali:
czyli hali Baraniej, nawet widać jakiś namiot obok bacówki. Myślałem nad dojściem na obiad czy to na Skrzyczne, czy na Cieńków, ale na popołudnie zapowiadają burze, a upał już się daje we znaki. Więc siadam na skale i zjadając drugie śniadanie, popijając sporą ilością wody, oglądam okolicę i zaczynam dumać...
Murońka
typowy widok okolic Baraniej z paru ostatnich lat...
wieża na Baraniej Górze, widać pierwszych turystów
dżungla...beskidzka
Dumam i podejmuję decyzję. Odwrót. Mam za mało wody, plecak za ciężki, ramiona wbijają mi się w klatę powodując ból, więc nie ma sensu w samo południe pchać się dalej pod słońcem. Wracam ku odbiciu zielonego szlaku i to nim schodzę. Plusem tej decyzji jest to, że nie będę musiał z Ostrego wspinać się do Twardorzeczki, oraz cień, jaki panuje w lesie przy zejściu:
Za Murońką, pod widoczną niżej polaną odbić do Doliny Twardorzeczki, mając nadzieję na zmoczenie ciała zimną wodą.
Droga jest, ale kawałek dalej, za polaną na której wśród drzew stoją dwie chałupy. Zaczynam nią schodzić.
Po jakimś czasie wiem, że do potoku nie dojdę, wyjdę do wsi. Na chaszczowanie nie mam sił, ani chęci. W końcu jestem uratowany! Wieś! Kościół...
Tia, czeka mnie jeszcze z 3 kilometry. Idąc asfaltem, bez grama cienia. Gdy widzę sklep, to czuję się drugi raz uratowany! Kupuję butelkę wody, zimnego radlera i loda. O tak wyglądałem jak usiadłem pod sklepem na ziemi, zrzuciłem buty:
Wykończony na maksa!!! A Marcin nie chcę po mnie przyjechać, uratować mnie... 😂
Mija ponad pół godziny zanim odżywam. I jeszcze chwila na to, by się zmusić do założenia butów, a potem ciężkiego woła na plecy...na szczęście dość szybko asfalt się kończy i ostatnie podejście między wioskami podchodzę fajną drogą, z odrobiną cienia.
Fajny widok na Beskid Mały za Kotliną Żuwiecką:
Po czym znów zaczyna się asfalt, ale nim już schodzę do auta, a gdy je widzę...uffff wiem, że to koniec!
A nie. Na sam koniec jadę nad Sołę, by się wykąpać, płosząc wpierw Zaskrońca, a następnie jakąś panią, która po moim odejściu rozkłada koc nad rzeką...całe szczęście, że golizną nie zaświeciłem, bo była afera, patrząc jak babka z daleka mnie obserwuje 😂 a miałem wielką ochotę na to!
Koniec świetnej wycieczki, drugiego biwaku, z niesamowitym widokiem z wieczoru jakie mi pozostaną w głowie...
6km i 500m podejścia na wieczór, 11km plus 212metrów podejść i ponad 700 zejścia z drugiego dnia.
I opalenizna na kolarza
i jeszcze jakby komuś było mało zdjęć:
wieczór
zejście
Przed wakacjami, to ja za wodą, za morzem tęsknie, góry przestają mnie ciągnąć. No bo kto normalny łazi na słońcu, gdy temperatura przekracza 30 stopni?
Pierwotne plany wypadają. Trochę kuszą Gorce, powyżej tysiąca powinno być chłodniej, ale wpierw trzeba się wdrapać - po wewnętrznej walce odpuszczam i to.
Jednak we wtorek rano, stwierdzam, że co będę się w bloku kisił. Pierwsze poty mnie dopadają przy pakowaniu, a wcześniej przy sprawdzaniu prognoz, radarów burzowych...przy szukaniu celu. W końcu po 15tej ruszam, nie ma sensu wcześnie bo oprócz upału, do 18tej mogą występować burze.
Auto parkuję, obok domu, pytając właściciela (akurat był na placu) czy można tu gdzieś zaparkować, przy pętli autobusowej, dostaję zgodę, więc ruszam szlakiem na halę Radziechowską.
Mijając kolejne stacje drogi krzyżowej biegnącej na Matyskę, dochodzę w końcu do miejsca, w którym w zeszłym roku robiłem nocne zdjęcia z widokiem na Beskid Żywiecki:
i dziś, pod wieczór:
Jest dość przyjemnie, choć parno, więc już tu jestem cały mokry. Mijam kilka domów w przysiółku, by na samym końcu przy zejściu w las, minąć panią prowadzącą małe stadko owiec. Mijam również miejsce, w którym w sierpniu straciłem całkiem ochotę na dalszą wędrówkę. W domu się śmiałem, że mogłem pobić szybkość wycofu, przy pakowaniu plecaka; ale jednak nie dziś...
Przed ostrym podejściem w lesie, stoi sobie taka chatka:
Jest furtka do środka, w środku ławki i stół, obok miejsce na ognisko i do tego jest drabinka na stryszek.
Po jakimś czasie wychodzę na grzbiet, wychodzę z lasu, coś w końcu widać, zanim znów wejdę w kolejny las:
Skrzyczne po chwili zasłania chmura, więc ruszam dalej, zostawiając za sobą widok na Kotlinę Żywiecką, gdzie wychodzi słońce. Wkraczam w dziki las, po ścieżce widać, że rzadko ktoś tędy chodzi. Pojawia się też mgła, robi się coraz ciszej, tylko czasem słychać ptasi śpiew, bądź odgłos łopoczących skrzydeł, ptaków które płoszę...
Jest coraz mroczniej, chmury zaczynają pochłaniać światło przez co drzewa wyglądają dość upiornie:
Pojawiają się też łany traw, borówek, a to oznacza, że chyba wychodzę nad las.
Miałem nadzieję, że mimo prognoz, które pokazywały całkowite zachmurzenie, mgły, będzie coś widać. Chyba jednak, wśród wilgoci (ślad po niej będzie na niektórych zdjęciach) będę musiał rozłożyć namiot i iść spać. Na szczęście w pewnym momencie mgła zaczyna rzednąć i wyłania się szałas:
więc po krótkiej chwili mogę zrzucić plecak i rozejrzeć się po okolicy. Jestem u celu - na hali Radziechowskiej, miejsce które chciałem poznać od jakiegoś czasu. Jakie wrażenia?
Niesamowite!
Łany traw, pośród nich pojedyncze świerki, do tego chmura, która powoli przepływa przez halę. W ciszy... Nikogo nie ma...nikogo? Słyszę krakanie i na kikucie odnajduję parę kruków:
Kolejne miejsce, które mnie zauroczyło, pięknie tu...
Na polanach tych dawniej wypasano tu owce, w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przyjeżdżali tu górale z Podhala je wypasać, pozostał jeden szałas. Dziś jest już zniszczony (choć szałas baców spłonął na początku stulecia), i o tym wiedziałem, ale nie spodziewałem się takiej ilości śmieci, to można by po sobie zabrać...oczywiście królują puste flaszki...
zdjęcia z poranka...z plusów, jest apteczka.
Zanim się rozbiję, to oglądam jak chmury przetaczają się przez okolicę.
Oj jest co oglądać, teraz nie żałuję, że udało mi się zmobilizować! Biorę się za oglądanie przedstawienia, z początku chmury zasłania niebo, na szczęście po chwili wiatr rozwiewa je i słońce wychodzi, by pokolorować okolicę.
Koniec słów, kilka zdjęć:
Rozbijam namiot, walcząc z chmarami much. Niedaleko jest źródło, więc idę je odnaleźć, bo choć wodę mam, to fajnie byłoby się lekko odświeżyć.
Ziemia tu jest jak gąbka, miękka, wilgotna, rośnie tu min całkiem sporo wełnianki:
Odświeżony wracam pod namiot, strząsam z dłoni kleszcza i odpalam drona by pooglądać okolicę z góry. Źródło, z lewej, choć w sumie są dwa, widać po prawej nieckę z wodą:
Zachodzące słońce:
Czyżby to pierwsze widmo brockenu?
Czas na kolację i powoli szykowanie się do snu, oglądając kończący się dzień...
Noc mija spokojnie, oczywiście nie mogę usnąć, budzi mnie wpierw szczekanie psów, zapewne ktoś wraca szlakiem, a później latający helikopter gdzieś nad Żywcem. Usypiam, by obudził mnie budzik chwilę po czwartej. Wystawiam głowę z namiotu - mgła. Kładę się i zanim mi się zdrzemnie, jeszcze raz rzut sprawdzam czy się coś zmieniło - nic, dalej wokół mgła.
Budzę się chwilę przed siódmą, wystawiam łeb za tropik a tu...piękny dzień. Przespałem ten moment gdy dzień zwyciężył zamglenie...trudno.
Niemniej niżej jeszcze doliny słońca nie mają:
Widoków to dziś za dalekich nie będzie, czuć już od rana, że to będzie upalny dzień. Niemniej coś tam widać. Na przykład Romankę, zza której wystaje Pilsko, choć ledwo widoczne (na zdjęciu powyżej), ale za to Babią Górę dobrze widać:
Na południu widać na samym krańcu Małą Fatrę, ponad granicznym pasmem Beskidu Żywieckiego:
W drugą stronę, nad lasem wystaje wieża na Baraniej Górze:
Ostatnim razem zaraz po pobudce zwijałem się do domu, dziś na spokojnie robię sobie śniadanie, podczas którego podziwiam wstający dzień, oraz odganiam myśli o szybkim powrocie, a dzięki temu wyschnie też namiot.
bez pośpiechu...
Studiuje mapę, myśląc gdzie by tu się jeszcze przejść. Następnie zaczynam się pakować, zabierając ze sobą wszystkie swoje śmieci. Szybki rzut na mój ekwipunek:
i czas zacząć się wspinać. Pod lasem rzut okiem za siebie, fajowa ta miejscówka:
i rozpoczynam wędrówkę ku Magurce Radziechowskiej. Po drodze mijam jedynego spotkanego turystę (drugiego widziałem, gdy jadłem śniadanie). Idzie się przyjemnie młodnikiem. W końcu mijam odbicie szlaku zielonego, ku Ostremu, więc wiem, że za chwilę stanę na szczycie. Oto i on, mało wybitny.
Ale widokowy. Na Baranią Górę:
Na Magurkę Wiślańską, widać nad wychodnią skalną szlak:
W Wikipedii piszą, że w 2015roku całe stoki tej góry były wylesione, więc aktualizacja na rok 2022gi - góra zaczyna zarastać odnawiającym się lasem. Zresztą popatrzcie na grzbiet ciągnący się od Baraniej Góry ku Skrzycznemu, cały jest zielony!
Powyżej widać Zielony Kopiec, oraz bardzo znaną, Malinowska Skałę. To pod nią planowałem dziś dojść, by wrócić żółtym szlakiem w dolinę. Ruszam więc, nie ma co marudzić, ale powoli zaczynam odczuwać rosnącą temperaturę. Przede mną, miejsce, do którego tak na prawdę mnie dziś ciągło. To wychodnia skalna:
i z bliska:
Pierwotnie myślałem też, aby może drugą noc spędzić na kolejnej hali:
czyli hali Baraniej, nawet widać jakiś namiot obok bacówki. Myślałem nad dojściem na obiad czy to na Skrzyczne, czy na Cieńków, ale na popołudnie zapowiadają burze, a upał już się daje we znaki. Więc siadam na skale i zjadając drugie śniadanie, popijając sporą ilością wody, oglądam okolicę i zaczynam dumać...
Murońka
typowy widok okolic Baraniej z paru ostatnich lat...
wieża na Baraniej Górze, widać pierwszych turystów
dżungla...beskidzka
Dumam i podejmuję decyzję. Odwrót. Mam za mało wody, plecak za ciężki, ramiona wbijają mi się w klatę powodując ból, więc nie ma sensu w samo południe pchać się dalej pod słońcem. Wracam ku odbiciu zielonego szlaku i to nim schodzę. Plusem tej decyzji jest to, że nie będę musiał z Ostrego wspinać się do Twardorzeczki, oraz cień, jaki panuje w lesie przy zejściu:
Za Murońką, pod widoczną niżej polaną odbić do Doliny Twardorzeczki, mając nadzieję na zmoczenie ciała zimną wodą.
Droga jest, ale kawałek dalej, za polaną na której wśród drzew stoją dwie chałupy. Zaczynam nią schodzić.
Po jakimś czasie wiem, że do potoku nie dojdę, wyjdę do wsi. Na chaszczowanie nie mam sił, ani chęci. W końcu jestem uratowany! Wieś! Kościół...
Tia, czeka mnie jeszcze z 3 kilometry. Idąc asfaltem, bez grama cienia. Gdy widzę sklep, to czuję się drugi raz uratowany! Kupuję butelkę wody, zimnego radlera i loda. O tak wyglądałem jak usiadłem pod sklepem na ziemi, zrzuciłem buty:
Wykończony na maksa!!! A Marcin nie chcę po mnie przyjechać, uratować mnie... 😂
Mija ponad pół godziny zanim odżywam. I jeszcze chwila na to, by się zmusić do założenia butów, a potem ciężkiego woła na plecy...na szczęście dość szybko asfalt się kończy i ostatnie podejście między wioskami podchodzę fajną drogą, z odrobiną cienia.
Fajny widok na Beskid Mały za Kotliną Żuwiecką:
Po czym znów zaczyna się asfalt, ale nim już schodzę do auta, a gdy je widzę...uffff wiem, że to koniec!
A nie. Na sam koniec jadę nad Sołę, by się wykąpać, płosząc wpierw Zaskrońca, a następnie jakąś panią, która po moim odejściu rozkłada koc nad rzeką...całe szczęście, że golizną nie zaświeciłem, bo była afera, patrząc jak babka z daleka mnie obserwuje 😂 a miałem wielką ochotę na to!
Koniec świetnej wycieczki, drugiego biwaku, z niesamowitym widokiem z wieczoru jakie mi pozostaną w głowie...
6km i 500m podejścia na wieczór, 11km plus 212metrów podejść i ponad 700 zejścia z drugiego dnia.
I opalenizna na kolarza
i jeszcze jakby komuś było mało zdjęć:
wieczór
zejście
Ostatnio zmieniony 2022-06-30, 14:08 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Piękne warunki Ci się trafiły, zazdroszczę biwaku ...
Hala Radziechowska i dalej w stronę Baraniej, czy Skrzycznego to świetnie miejsca i chyba nie chcę żeby zarosły, bo staną się nieciekawe
Szlak na Cieńków też fajny i warto się nim przejść ...
Chodzenie w takim upale z ciężkim plecakiem nie należy do miłych i przyjemnych, sprawdziliśmy to parę razy w upalne lata i też zmieniliśmy plany któregoś lata na Bieszczadach
Goły na brzegu rzeki ... Pamiętam takie spady po zlocie motocyklowym, kiedy siedzieliśmy z bratem nad brzegiem Popradu z ciężkim kacem i butelką gorącego Ballantainsa
Hala Radziechowska i dalej w stronę Baraniej, czy Skrzycznego to świetnie miejsca i chyba nie chcę żeby zarosły, bo staną się nieciekawe
Szlak na Cieńków też fajny i warto się nim przejść ...
Chodzenie w takim upale z ciężkim plecakiem nie należy do miłych i przyjemnych, sprawdziliśmy to parę razy w upalne lata i też zmieniliśmy plany któregoś lata na Bieszczadach
Goły na brzegu rzeki ... Pamiętam takie spady po zlocie motocyklowym, kiedy siedzieliśmy z bratem nad brzegiem Popradu z ciężkim kacem i butelką gorącego Ballantainsa
Ostatnio zmieniony 2022-06-30, 14:56 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Adrian pisze:Hala Radziechowska i dalej w stronę Baraniej, czy Skrzycznego to świetnie miejsca i chyba nie chcę żeby zarosły
Dokładnie, ale wiesz, przyroda sobie poradzi.
Zresztą już widać różnicę o te kilka lat.
Adrian pisze:Szlak na Cieńków też fajny
Znam, potwierdzam.
Adrian pisze:Chodzenie w takim upale z ciężkim plecakiem nie należy do miłych i przyjemnych
Szczególnie jak się bierze za dużo bambetli
Adrian pisze:Goły na brzegu rzeki
Za blisko mostu było, więc nie odważyłbym się
marekw pisze:korzystałem z wiatek a z braku to spałem obok ogniska(namiotu to mi się nie chciało targać
U nas w DG mamy takie "jeziora" Pogorię i za młodu, w liceum pod koniec maja robiliśmy ognisko na tak zwanej Starej Pogorii, impreza się trochę przedłużyła i zostaliśmy na noc. Mimo ogniska trochę zmarzłem, ale ja jestem zmarzluch. Choć tu teraz to w nocy się pociłem, śpiwór mam na niższe temperatury.
Co do biwaku, mam pomysł na wrzesień, bo brakuje mi ognicha, samemu po prostu mi się nie chce rozpalać go, może na Lachów G.? Takie spotkanie? Choć to luźny pomysł...na początku września by trzeba się zgadać...
Z namiocikiem, samemu, na luzie - kapitalna sprawa .
A tak mi przyszło na myśl, że jak już kimasz w górach to mógłbyś sobie aparat ustawić, żeby nocne niebo rejestrował. I przy okazji może by coś fajnego wyszło przez nockę
A tak mi przyszło na myśl, że jak już kimasz w górach to mógłbyś sobie aparat ustawić, żeby nocne niebo rejestrował. I przy okazji może by coś fajnego wyszło przez nockę
Ostatnio zmieniony 2022-06-30, 21:21 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
marekw pisze:Po Lachów G. jest fajny domek a na hali szałas.
Chciałbym je zobaczyć na swoje oczy, a właśnie te dwa miejsca, u mnie w ostateczności walczyły, gdzie mam jechać
Piotrek pisze: przy okazji może by coś fajnego wyszło przez nockę
Np jakiegoś stwora co zagląda do namiotu? może lepiej nie
a na serio, to aparat mam do tego celu idealny (mam wbudowany gps i funkcję astrotracket czyli, że śledzi on gwiazdy, tak w skrócie), ale umiejętności jeszcze nie teges a tu była w nocy mgła (nie pisałem, ale wychodziłem z namiotu po północy na siku), nic bym nie dostrzegł.
Ostatnio zmieniony 2022-06-30, 22:08 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Widzę, że się rozbiwakowałeś
Kolejna fajna, choć krótka wycieczka... Hala Radziechowska spodobała mi się w zeszłym roku, choć nie miałem za dużo czasu by podziwiać jej uroki bo pociąg gonił Gorąco, parno, mglisto... ale ta pogoda też ma czasem urok... To zdjęcie mi się podoba najbardziej
no i oczywiście widmo brockenu, mega!
Lachów Groń jestem za! Ładne miejsce
Kolejna fajna, choć krótka wycieczka... Hala Radziechowska spodobała mi się w zeszłym roku, choć nie miałem za dużo czasu by podziwiać jej uroki bo pociąg gonił Gorąco, parno, mglisto... ale ta pogoda też ma czasem urok... To zdjęcie mi się podoba najbardziej
no i oczywiście widmo brockenu, mega!
laynn pisze:Co do biwaku, mam pomysł na wrzesień, bo brakuje mi ognicha, samemu po prostu mi się nie chce rozpalać go, może na Lachów G.? Takie spotkanie? Choć to luźny pomysł...na początku września by trzeba się zgadać...
Lachów Groń jestem za! Ładne miejsce
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
opawski1, dzięki
Ogólnie ze zdjęć nie jestem do końca zadowolony. Obiektyw z mgiełką, co powodowało dodatkowe bliki, a do tego, ja nie potrafię dobrze wywołać zdjęć z mgłą. Jednak to zdjęcie wskazane przez Ciebie, najbardziej oddaje, mimo jego wad, jak tam było...a wieczór był super...
Szkoda, że byłem sam...
Ogólnie ze zdjęć nie jestem do końca zadowolony. Obiektyw z mgiełką, co powodowało dodatkowe bliki, a do tego, ja nie potrafię dobrze wywołać zdjęć z mgłą. Jednak to zdjęcie wskazane przez Ciebie, najbardziej oddaje, mimo jego wad, jak tam było...a wieczór był super...
Szkoda, że byłem sam...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 53 gości