Tobi z "Jurkiem na Szlaku" na Baraniej Górze
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Tobi z "Jurkiem na Szlaku" na Baraniej Górze
Jest taka inicjatywa na FB, nazywa się "Jurek na szlaku". https://www.facebook.com/jureknaszlaku
Jurek to pies, górski gwiazdor. Jeździ często w góry i gromadzi po kilkadziesiąt osób za każdym razem. Zaproszenie na wyjazdy jest otwarte. Trzeba się pojawić o określonej godzinie w umówionym miejscu. Postanowiłem z ciekawości wziąć udział w jednej takiej imprezie.
Celem wyjazdu był Beskid Ślaski, trasa z Matyski na Baranią Górę.
PROLOG
Zbiórka miała być o 9:00, ale że poranek zapowiadał się piękny pojechałem wcześniej do Radziechowych, zaparkowałem w dole i udałem się w kierunku Matyski pieszo. Poranek faktycznie był cudowny. Jak w letni piękny dzień.
Powitał nas pan Cap z żoną.
I gromadką dzieci.
Bliżej szczytu powitały nas krowy.
Jedna była wielce zainteresowana Tobim. Z wzajemnością zresztą.
Doszło nawet do kontaktu fizycznego
W zasadzie ta krowa okazała się być młodym bykiem.
Przemiłe zwierza zamieszkują tamte tereny!
Zdobyliśmy Matyskę od tyłu.
Zakładałem, że spotkam tam Jurkowiczów, którzy tak jak ja przyjechali trochę wcześniej, ale nie było nikogo. Jezus jeszcze drzemał spokojnie.
Ale wcześniej go wymęczyli nieźle. Na Matysce byłem już kilka razy, ale ekspresja tej drogi krzyżowej wciąż wywołuje u mnie emocje.
Poniżej widok na parking, gdzie pojawiają się samochody. W tle widok na górki po których będziemy chodzić. Z lewej Glinne i bezszlakowy grzbiet schodzący w dół - mam go w planach.
CZĘŚĆ WŁAŚCIWA
Podchodzimy do grupy. Na parking wciąż zajeżdżają nowe auta wypełniając go szczelnie. Słychać wesoły gwar. Ludzie się witają. Psy szczekają. Nikogo nie znam, zamieniam parę słów z losowymi osobami. Dowiaduję się, że na tym wyjeździe wyjątkowo nie będzie Jurka i jego Pani, która to wszystko organizuje. No cóż, trudno
Tobi nie musi konkurować z Jurkiem Już na fotce rozpoczynającej ląduje w centralnym miejscu. Jest jedynym psem bez smyczy. A potem ruszamy.
Warunki są cudne, świeża zieleń. Początkowo grupa rusza z kopyta tempem dusiołkowym, ale bardzo szybko pojawiają się postoje i tempo spokojne.
Jedni się znają, parę osób przyznaje się, że są pierwszy raz. Grupa się rozciąga. Atmosfera luźna.
Na Tobiego żebrajacego o jedzenie są same pozytywne reakcje. Podobno Jurek też żebra
Zbliżamy się do Hali Radziechowskiej. Tam dłuższy postój.
Jeden z 4 psów poza Tobim. Wygląda strasznie w wielkim kagańcu. Nawiązuję z nim znajomość. Okazuje się bardzo przyjazny. Kaganiec ma bo czasem "podszczypuje", gdyż chce się bawić. Cały czas trzymany na krótkiej smyczy bo obskakuje, gdyż chce się bawić. Wygląda na nieszczęśliwego, że nie może nawiązać żadnego kontaktu. Nie ma wyrobionych podstawowych zachowań interakcji z obcymi ludźmi, ani psami. Jest ze schroniska, miał trudne dzieciństwo. Mam bardzo mieszane uczucia, gdyż obawiam się, że jak będzie tak izolowany, to za jakiś czas stanie się naprawdę groźną bestią. Z drugiej strony moja wiedza o psach jest czysto amatorska, po prostu całe życie miałem z nimi do czynienia. Nie mam żadnego prawa innych pouczać i oceniać.
Ruszamy dalej.
Barania coraz bliżej.
Śnieg!
Pytam dziewczyny obok, czy ma raczki. Okazuje się że nie ma. Wyjęła z plecaka przed wycieczką. Nieodpowiedzialna!
Długa posiadówka szczytowa.
Chwilowo znalazłem się w ogniu krytyki. Męczę pieska nie wynosząc go na wieżę na rękach. Boi się, że spadnie i cierpią mu łapki na metalowych kratkach. Ale jeszcze większa krytyka jest jak się okazuje, że nie mam dla niego miseczki z wodą. Jedna dziewczyna opróżnia pudełko z jedzeniem, nalewa mineralnej gazowanej i... Tobi wącha i nie jest zainteresowany. Woli z kałuży
Wracamy. Grupa integruje się coraz bardziej. Okazuje się, że jest ktoś kogo znam - Lech, kolega Pudla, który kiedyś był na tym samym zlocie co ja.
Bacówka na Hali Baraniej.
Czas trochę pogwiazdorzyć. Podobno Jurek by tu nie wskoczył
Zdobywanie skałek też wzbudza uznanie.
Ostatni dłuższy postój w drodze powrotnej na Hali Radziechowskiej. Cudna pogoda!
Tobi dostał kiełbaskę z ogniska i grzecznie czeka, aż rozdrobniona wystygnie. Znowu zdziwienie, że mnie tak słucha, pytania jak udało mi się go tak wytresować. Zdradzam sekret: w przypadku nieposłuszeństwa oddam go do schroniska
Ileż on na tej wycieczce zjadł!!!
Ruszamy na ostatni odcinek zejścia.
EPILOG
Odłączam się od grupy.
Godzina jeszcze młoda, dzień piękny. Pora na zakończenie we własnym stylu. Idę na Glinne czerwonym szlakiem.
Następnie schodzę bezszlakowym grzbietem do Przybędzy.
Nie ma tu nikogo, jestem sam, w grupie jest fajnie, ale samemu również, zupełnie inaczej odbiera się okoliczności przyrody.
Tobi również zadowolony. Ludzie pytali się mnie ile on potrafi przejść. Przecież nie wiem. Na pewno więcej niż ja
Romantycznie.
Na koniec ponownie wychodzę na Matyskę, tym razem od strony Przybędzy.
Nigdy nie byłem tu o tej porze. Inne światło.
Łąkami schodzę do auta.
Idealnie wykorzystałem dzień.
Fajnie też było poznać nowych ludzi. Trzeba jeszcze się kiedyś wybrać i zapoznać tego sławnego Jurka i jego ładną panią
Jurek to pies, górski gwiazdor. Jeździ często w góry i gromadzi po kilkadziesiąt osób za każdym razem. Zaproszenie na wyjazdy jest otwarte. Trzeba się pojawić o określonej godzinie w umówionym miejscu. Postanowiłem z ciekawości wziąć udział w jednej takiej imprezie.
Celem wyjazdu był Beskid Ślaski, trasa z Matyski na Baranią Górę.
PROLOG
Zbiórka miała być o 9:00, ale że poranek zapowiadał się piękny pojechałem wcześniej do Radziechowych, zaparkowałem w dole i udałem się w kierunku Matyski pieszo. Poranek faktycznie był cudowny. Jak w letni piękny dzień.
Powitał nas pan Cap z żoną.
I gromadką dzieci.
Bliżej szczytu powitały nas krowy.
Jedna była wielce zainteresowana Tobim. Z wzajemnością zresztą.
Doszło nawet do kontaktu fizycznego
W zasadzie ta krowa okazała się być młodym bykiem.
Przemiłe zwierza zamieszkują tamte tereny!
Zdobyliśmy Matyskę od tyłu.
Zakładałem, że spotkam tam Jurkowiczów, którzy tak jak ja przyjechali trochę wcześniej, ale nie było nikogo. Jezus jeszcze drzemał spokojnie.
Ale wcześniej go wymęczyli nieźle. Na Matysce byłem już kilka razy, ale ekspresja tej drogi krzyżowej wciąż wywołuje u mnie emocje.
Poniżej widok na parking, gdzie pojawiają się samochody. W tle widok na górki po których będziemy chodzić. Z lewej Glinne i bezszlakowy grzbiet schodzący w dół - mam go w planach.
CZĘŚĆ WŁAŚCIWA
Podchodzimy do grupy. Na parking wciąż zajeżdżają nowe auta wypełniając go szczelnie. Słychać wesoły gwar. Ludzie się witają. Psy szczekają. Nikogo nie znam, zamieniam parę słów z losowymi osobami. Dowiaduję się, że na tym wyjeździe wyjątkowo nie będzie Jurka i jego Pani, która to wszystko organizuje. No cóż, trudno
Tobi nie musi konkurować z Jurkiem Już na fotce rozpoczynającej ląduje w centralnym miejscu. Jest jedynym psem bez smyczy. A potem ruszamy.
Warunki są cudne, świeża zieleń. Początkowo grupa rusza z kopyta tempem dusiołkowym, ale bardzo szybko pojawiają się postoje i tempo spokojne.
Jedni się znają, parę osób przyznaje się, że są pierwszy raz. Grupa się rozciąga. Atmosfera luźna.
Na Tobiego żebrajacego o jedzenie są same pozytywne reakcje. Podobno Jurek też żebra
Zbliżamy się do Hali Radziechowskiej. Tam dłuższy postój.
Jeden z 4 psów poza Tobim. Wygląda strasznie w wielkim kagańcu. Nawiązuję z nim znajomość. Okazuje się bardzo przyjazny. Kaganiec ma bo czasem "podszczypuje", gdyż chce się bawić. Cały czas trzymany na krótkiej smyczy bo obskakuje, gdyż chce się bawić. Wygląda na nieszczęśliwego, że nie może nawiązać żadnego kontaktu. Nie ma wyrobionych podstawowych zachowań interakcji z obcymi ludźmi, ani psami. Jest ze schroniska, miał trudne dzieciństwo. Mam bardzo mieszane uczucia, gdyż obawiam się, że jak będzie tak izolowany, to za jakiś czas stanie się naprawdę groźną bestią. Z drugiej strony moja wiedza o psach jest czysto amatorska, po prostu całe życie miałem z nimi do czynienia. Nie mam żadnego prawa innych pouczać i oceniać.
Ruszamy dalej.
Barania coraz bliżej.
Śnieg!
Pytam dziewczyny obok, czy ma raczki. Okazuje się że nie ma. Wyjęła z plecaka przed wycieczką. Nieodpowiedzialna!
Długa posiadówka szczytowa.
Chwilowo znalazłem się w ogniu krytyki. Męczę pieska nie wynosząc go na wieżę na rękach. Boi się, że spadnie i cierpią mu łapki na metalowych kratkach. Ale jeszcze większa krytyka jest jak się okazuje, że nie mam dla niego miseczki z wodą. Jedna dziewczyna opróżnia pudełko z jedzeniem, nalewa mineralnej gazowanej i... Tobi wącha i nie jest zainteresowany. Woli z kałuży
Wracamy. Grupa integruje się coraz bardziej. Okazuje się, że jest ktoś kogo znam - Lech, kolega Pudla, który kiedyś był na tym samym zlocie co ja.
Bacówka na Hali Baraniej.
Czas trochę pogwiazdorzyć. Podobno Jurek by tu nie wskoczył
Zdobywanie skałek też wzbudza uznanie.
Ostatni dłuższy postój w drodze powrotnej na Hali Radziechowskiej. Cudna pogoda!
Tobi dostał kiełbaskę z ogniska i grzecznie czeka, aż rozdrobniona wystygnie. Znowu zdziwienie, że mnie tak słucha, pytania jak udało mi się go tak wytresować. Zdradzam sekret: w przypadku nieposłuszeństwa oddam go do schroniska
Ileż on na tej wycieczce zjadł!!!
Ruszamy na ostatni odcinek zejścia.
EPILOG
Odłączam się od grupy.
Godzina jeszcze młoda, dzień piękny. Pora na zakończenie we własnym stylu. Idę na Glinne czerwonym szlakiem.
Następnie schodzę bezszlakowym grzbietem do Przybędzy.
Nie ma tu nikogo, jestem sam, w grupie jest fajnie, ale samemu również, zupełnie inaczej odbiera się okoliczności przyrody.
Tobi również zadowolony. Ludzie pytali się mnie ile on potrafi przejść. Przecież nie wiem. Na pewno więcej niż ja
Romantycznie.
Na koniec ponownie wychodzę na Matyskę, tym razem od strony Przybędzy.
Nigdy nie byłem tu o tej porze. Inne światło.
Łąkami schodzę do auta.
Idealnie wykorzystałem dzień.
Fajnie też było poznać nowych ludzi. Trzeba jeszcze się kiedyś wybrać i zapoznać tego sławnego Jurka i jego ładną panią
Ostatnio zmieniony 2022-05-16, 10:09 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
-
- Posty: 323
- Rejestracja: 2020-05-04, 09:59
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
tym samolotem ze zdjęcia latacie? wygląda trochę jak wrak Tupolewa...
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
-
- Posty: 323
- Rejestracja: 2020-05-04, 09:59
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Oczywiście masz rację.Wiolcia pisze:Więc może, jak pies jest niewychowany, to lepiej, że ma kaganiec.
Natomiast zabrany w tłum i tak krótko trzymany pies się męczy, utrwala złe nawyki. Nie ma z tego przyjemności ani pies ani właściciel, a inni ludzie zaczynają bać się psów jako nieobliczalnych groźnych bestii.
Chodziło o to, żeby spróbować czegoś nowego związanego z góramiwłodarz pisze:Czy tu na pewno o Jurka chodziło
Ostatnio zmieniony 2022-05-16, 20:51 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Wycieczka z Jurkiem bez Jurka. W sumie szkoda. Jak możesz iść w góry z psem w taką pogodę i nie dać mu wody? To skandal. Skandalem jest też to, że tam był jeszcze śnieg w połowie maja. Trzeba gdzieś zgłosić te dwie sprawy.
Zdjęcia oczywiście fajne, nawet nie są za jasne.
Czy to, że relacja jest w osobnym wątku, to powiew lepszego?
Zdjęcia oczywiście fajne, nawet nie są za jasne.
Czy to, że relacja jest w osobnym wątku, to powiew lepszego?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 45 gości