Dwa tygodnie pełnego słońca to raczej rzadkość.
Pora roku nienajlepsza, ale trzeba korzystać póki ładnie.
Padło na Orawę, może tam będą krokusy
Zaczynam w Zubrzycy.
Mimo temperatur dochodzących do 20 stopni, śnieg w górach ma się dobrze.
Najpierw przechodzę bezszlakowo do Lipnicy małej, aby dojść do zielonego szlaku idącego grzbietem.
W lesie zima.
Zrobiłem dzisiaj chyba ze 100 zdjęć Babiej.
Monumentalnie się prezentuje.
Grzbiet jest łagodny i tylko lekko pagórkowaty. Przewyższenia w sam raz dla emerytów
Ćwiczenia.
Wyszedł i zadowolony. Bo wie, że go zniosą
Jest ładnie, choć idzie się ciężko.
Dzisiaj Babia w roli głównej modelki.
W południowej części grzbietu wyłaniają się Tatry. Niestety prawie w ogóle niewidoczne.
Ale Babia widoczna
Powrót zaplanowany bezszlakowym grzbietem między Zubrzycą a Lipnicą.
Wielkie przestrzenie, już mi się podoba.
Jak zawsze widoki lepsze poza szlakiem. To już zaczyna być regułą.
Szkoda, że kiepska przejrzystość, bo kadry niezłe.
Trzeba będzie wrócić, jak będzie żyleta.
Ćwiczymy ponownie.
Na tym grzbiecie jest mniej śniegu.
Oddalam się od Tatr, ale pod koniec dnia przejrzystość jakby ciut lepsza.
Za to zachód szykuje się jakiś dziwny. Światło mocno rozproszone.
Kolejna krokusowa wycieczka bez krokusów.
Chociaż po powrocie okazało się, że były w okolicy, tylko akurat nie tam gdzie byłem ja
Ale nic to. I tak było fajnie