Zima na Skrzycznem ma się dobrze ...
Zima na Skrzycznem ma się dobrze ...
Dobry.
Czychając na kolejne okienko pogodowe, trafią się możliwość wspólnego wyjścia z Sebą, taki admin/twa/sks mini zlot 🤣
Sebastian Beskid Śląski liznął tylko po brzegach, a wiadomo że tort jest najsmaczniejszy w środku, dla tego ruszamy w sam "środek" tortu, znaczy się Beskidu 😉
Zjeżdżamy się o 7.00 w Szczyrku.
Posiadając dwa pojazdy, jeden zostawiamy w Szczyrku przy kościele Piotra i Pawła, a drugim wyjeżdżamy na Salmopol, na dzień dobry zostajemy poproszeni o przestawienie auta na inny parking, żeby przyjeżdżający narciarze mieli miejsce ...
Z Przełęczy ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Malinowskiej Skały.
Początkowo mgła robi swoje, czyli chowa wszystko co fajne w bieli 😔 dochodzimy do odejścia w stronę jaskini, brak widoków ? No trudno, idziemy do jaskini, dojście mocno zasypane, ale widać wejście, z jaskini bije ciepłe powietrze, skutecznie utrudniając zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia w zasięgu wylotu i środku.
Zaglądamy do środka i szybko wychodzimy na górę.
Mgła jakby trochę odpuszczała, żaby po chwili znowu wszystko przykryć bielą.
I tak na przemian, lekkie przebłyski i mgła, przebłyski i mgła ...
Docieramy na Malinowską Skałą, pustki wokoło, jedynie pod Skałą chowała się czwórka fanów jazdy na jabłuszkach 😉
Znalezione w telefonie, to dokładam
My to jednak mamy farta na pogodę, wychodząc na grzbiet, pogoda robi się jak na zawołanie, przewalają się chmury i mgły, robiąc spektakl specjalnie dla nas 😁
Trwa to może z 10 minut i kończy tak samo szybko, jak zaczęło.
Siadamy pod Skałą, robiąc krótką przerwę na posiłek i coś ciepłego do picia, podziwiamy panoramę, pokazuje Sebastianowi słynny Kościelec i jego balkon, grzbiet Magurki z najfajniejszą Skałą po środku i oczywiście Górę pełną tragedii ludzkich - Grojec.
Okolice w zimowej aurze według mnie nie oferują tego, co jest latem, czy w innych porach roku, nie widać ścieżki wyjącej się wśród choinek, raz w górę, raz w dół, nie ma skałek wystających ze zboczy i soczystej zieleni, która bije po oczach, jak to Seba trafnie zauważył, klimat taki bardziej Sudecki 😜
Idziemy obracając się co chwila za siebie, licząc że wiatr urządzi kolejny spektakl, ale na próżno zaglądać, mgła nie odpuszczała do samego końca.
Trochę lepiej było w stronę Żywieckiego - Rysianka, Romanka i Babia prezentowały się całkiem ładnie przy tej pogodzie 😉
Słonko na chwilkę zajrzało
Raz zawierucha i mgła, a za chwilę słoneczko
Co artysta miał na myśli ?
Poświęcenie podczas robienia zdjęć!
Mówiłem że idzie wiosna !
Dochodząc do Małego Skrzycznego, wróciliśmy do żywych, tam ruch zdecydowanie większy, chociaż tylko przy wyciągu i dalej dopiero przy następnym, więc piesze wędrówki mają się dobrze 😀
Od drugiego wyciągu, tego przy szałasie, który graniczy z płotem trasy narciarskiej jest już zdecydowanie gęściej, pieszy czuję się obco między ludźmi na deskach, co nam nie przeszkadza w ogóle w robieniu zdjęć i podziwianiu widoków.
Podchodzimy na szczyt Skrzycznego, żeby nie było, że nie zaliczone 😉 i ruszamy do schroniska z nadzieją na coś do jedzenia, niestety kolejka taka, że nie wiadomo gdzie początek, a gdzie koniec, więc sobie darujemy.
Seba załatwia miejscówkę przy stole i możemy na chwilę odsapnąć i dać odpocząć nogą.
Chociaż harmider jest taki, że trudno zrozumieć, co kto mówi 😉
Poszliśmy jeszcze nie balkon widokowy, Seba szedł w raczkach, jest odpowiedzialny, mnie chyba ukradli ? A może nie chciało mi się ich wyciągać, nie ważne 😜
Trzeba zacząć schodzić, nie kombinujemy tylko od razu wbijamy na nartostradę i tak już sobie prawie do samego końca idziemy wśród szusujących narciarzy.
W złym stanie technicznym są nartostrady, w ogóle nie przygotowane pod turystów pieszych, ciągle się zapadaliśmy i nogi się rozjeżdżały co chwilę, ja nie wiem, tak byc nie może, coś z tym trzeba zrobić ... 😝
W całej tej historii, jest jeszcze wątek pospieszający, bo w trakcie wycieczki wyszło, że mam wizytę u lekarza na 16.45, więc jakieś małe ciśnienie było.
Gość prawdopodobnie jarał blanta
Uczcie się odpowiedzialności !
Wszystko udało się na styk, zeszliśmy do Szczyrku, zdążyłem tyko kupić kawałek kiełbasy i bułkę, którą zjadłem w samochodzie w drodze powrotnej. Sebastian rzucił mnie na Salmopol, a ja czym prędzej jechałem do Cieszyna.
Wpadłem do domu, przebrałem się, wziąłem wyniki i na styk wpadłem do przychodni, udało się.
Seba w tym czasie zajadał się pysznościami w knajpie
Wycieczka udana, pogoda dopisała, Seba zadowolony, ja zadowolony, i tak ma być 😀
I taka to była wycieczka.
Czychając na kolejne okienko pogodowe, trafią się możliwość wspólnego wyjścia z Sebą, taki admin/twa/sks mini zlot 🤣
Sebastian Beskid Śląski liznął tylko po brzegach, a wiadomo że tort jest najsmaczniejszy w środku, dla tego ruszamy w sam "środek" tortu, znaczy się Beskidu 😉
Zjeżdżamy się o 7.00 w Szczyrku.
Posiadając dwa pojazdy, jeden zostawiamy w Szczyrku przy kościele Piotra i Pawła, a drugim wyjeżdżamy na Salmopol, na dzień dobry zostajemy poproszeni o przestawienie auta na inny parking, żeby przyjeżdżający narciarze mieli miejsce ...
Z Przełęczy ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Malinowskiej Skały.
Początkowo mgła robi swoje, czyli chowa wszystko co fajne w bieli 😔 dochodzimy do odejścia w stronę jaskini, brak widoków ? No trudno, idziemy do jaskini, dojście mocno zasypane, ale widać wejście, z jaskini bije ciepłe powietrze, skutecznie utrudniając zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia w zasięgu wylotu i środku.
Zaglądamy do środka i szybko wychodzimy na górę.
Mgła jakby trochę odpuszczała, żaby po chwili znowu wszystko przykryć bielą.
I tak na przemian, lekkie przebłyski i mgła, przebłyski i mgła ...
Docieramy na Malinowską Skałą, pustki wokoło, jedynie pod Skałą chowała się czwórka fanów jazdy na jabłuszkach 😉
Znalezione w telefonie, to dokładam
My to jednak mamy farta na pogodę, wychodząc na grzbiet, pogoda robi się jak na zawołanie, przewalają się chmury i mgły, robiąc spektakl specjalnie dla nas 😁
Trwa to może z 10 minut i kończy tak samo szybko, jak zaczęło.
Siadamy pod Skałą, robiąc krótką przerwę na posiłek i coś ciepłego do picia, podziwiamy panoramę, pokazuje Sebastianowi słynny Kościelec i jego balkon, grzbiet Magurki z najfajniejszą Skałą po środku i oczywiście Górę pełną tragedii ludzkich - Grojec.
Okolice w zimowej aurze według mnie nie oferują tego, co jest latem, czy w innych porach roku, nie widać ścieżki wyjącej się wśród choinek, raz w górę, raz w dół, nie ma skałek wystających ze zboczy i soczystej zieleni, która bije po oczach, jak to Seba trafnie zauważył, klimat taki bardziej Sudecki 😜
Idziemy obracając się co chwila za siebie, licząc że wiatr urządzi kolejny spektakl, ale na próżno zaglądać, mgła nie odpuszczała do samego końca.
Trochę lepiej było w stronę Żywieckiego - Rysianka, Romanka i Babia prezentowały się całkiem ładnie przy tej pogodzie 😉
Słonko na chwilkę zajrzało
Raz zawierucha i mgła, a za chwilę słoneczko
Co artysta miał na myśli ?
Poświęcenie podczas robienia zdjęć!
Mówiłem że idzie wiosna !
Dochodząc do Małego Skrzycznego, wróciliśmy do żywych, tam ruch zdecydowanie większy, chociaż tylko przy wyciągu i dalej dopiero przy następnym, więc piesze wędrówki mają się dobrze 😀
Od drugiego wyciągu, tego przy szałasie, który graniczy z płotem trasy narciarskiej jest już zdecydowanie gęściej, pieszy czuję się obco między ludźmi na deskach, co nam nie przeszkadza w ogóle w robieniu zdjęć i podziwianiu widoków.
Podchodzimy na szczyt Skrzycznego, żeby nie było, że nie zaliczone 😉 i ruszamy do schroniska z nadzieją na coś do jedzenia, niestety kolejka taka, że nie wiadomo gdzie początek, a gdzie koniec, więc sobie darujemy.
Seba załatwia miejscówkę przy stole i możemy na chwilę odsapnąć i dać odpocząć nogą.
Chociaż harmider jest taki, że trudno zrozumieć, co kto mówi 😉
Poszliśmy jeszcze nie balkon widokowy, Seba szedł w raczkach, jest odpowiedzialny, mnie chyba ukradli ? A może nie chciało mi się ich wyciągać, nie ważne 😜
Trzeba zacząć schodzić, nie kombinujemy tylko od razu wbijamy na nartostradę i tak już sobie prawie do samego końca idziemy wśród szusujących narciarzy.
W złym stanie technicznym są nartostrady, w ogóle nie przygotowane pod turystów pieszych, ciągle się zapadaliśmy i nogi się rozjeżdżały co chwilę, ja nie wiem, tak byc nie może, coś z tym trzeba zrobić ... 😝
W całej tej historii, jest jeszcze wątek pospieszający, bo w trakcie wycieczki wyszło, że mam wizytę u lekarza na 16.45, więc jakieś małe ciśnienie było.
Gość prawdopodobnie jarał blanta
Uczcie się odpowiedzialności !
Wszystko udało się na styk, zeszliśmy do Szczyrku, zdążyłem tyko kupić kawałek kiełbasy i bułkę, którą zjadłem w samochodzie w drodze powrotnej. Sebastian rzucił mnie na Salmopol, a ja czym prędzej jechałem do Cieszyna.
Wpadłem do domu, przebrałem się, wziąłem wyniki i na styk wpadłem do przychodni, udało się.
Seba w tym czasie zajadał się pysznościami w knajpie
Wycieczka udana, pogoda dopisała, Seba zadowolony, ja zadowolony, i tak ma być 😀
I taka to była wycieczka.
Ostatnio zmieniony 2022-02-14, 14:47 przez Adrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Moja relacja będzie trochę później, ale podsumuję w kilku zdaniach:
Beskid Śląski faktycznie znam pobieżnie, na Skrzycznem byłem ostatnio w 1984 roku, więc ta wycieczka to dla mnie spore odświeżenie tematu. Ale wycieczka i okolice mi się podobały, choć czasami faktycznie było niewiele widać. Pewnie tam jeszcze wrócę. Odcinek między Malinowską Skałą a Małym Skrzycznem bardzo przypominał mi Karkonosze, podobny zimowy potencjał krajobrazowy, jak właśnie tam.
Warunki pogodowe były dynamiczne, działo się.
Kościelec z góry bardzo niepozorny, z dołu chyba jest groźniejszy, zwłaszcza przy chaszczowaniu bez szlaku.
Po obiedzie w karczmie na Salmopolu wdupiłem się w megakorek w Szczyrku, po pięciu minutach stania w zasadzie w miejscu zawróciłem i pojechałem przez Wisłę.
Beskid Śląski faktycznie znam pobieżnie, na Skrzycznem byłem ostatnio w 1984 roku, więc ta wycieczka to dla mnie spore odświeżenie tematu. Ale wycieczka i okolice mi się podobały, choć czasami faktycznie było niewiele widać. Pewnie tam jeszcze wrócę. Odcinek między Malinowską Skałą a Małym Skrzycznem bardzo przypominał mi Karkonosze, podobny zimowy potencjał krajobrazowy, jak właśnie tam.
Warunki pogodowe były dynamiczne, działo się.
Kościelec z góry bardzo niepozorny, z dołu chyba jest groźniejszy, zwłaszcza przy chaszczowaniu bez szlaku.
Po obiedzie w karczmie na Salmopolu wdupiłem się w megakorek w Szczyrku, po pięciu minutach stania w zasadzie w miejscu zawróciłem i pojechałem przez Wisłę.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Szok i niedowierzanie - śnieg!!!
Tego chyba nikt się nie spodziewał.
Na jutro mam przygotowane 'letnie' spodnie.
Tego chyba nikt się nie spodziewał.
Na jutro mam przygotowane 'letnie' spodnie.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Na jutro mam przygotowane 'letnie' spodnie.
różowe?
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
No to jakie decyzje teraz zapadną na forum? zawsze spotkanie adminów na szlaku oznacza bana.
No dobrze, jaja se robie, żarty stroję.
Uważam, że ten kawałek zimą, się obecnie najsłabiej prezentuje, w porównaniu do innych pór roku. Sam mam porównanie (poznałem wtedy sokoła - jedna rękawiczka), vs moje wrześniowe rodzinne wędrowanie jesienią, plus też kiedyś o Malinowską jesienią zahaczałem. Dużo lepiej się ten teren w zieleni, bądź kolorach jesieni prezentuje.
No dobrze, jaja se robie, żarty stroję.
Uważam, że ten kawałek zimą, się obecnie najsłabiej prezentuje, w porównaniu do innych pór roku. Sam mam porównanie (poznałem wtedy sokoła - jedna rękawiczka), vs moje wrześniowe rodzinne wędrowanie jesienią, plus też kiedyś o Malinowską jesienią zahaczałem. Dużo lepiej się ten teren w zieleni, bądź kolorach jesieni prezentuje.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 106 gości