12 XI 2021 Czantoria czyli z cyklu JA TU BYŁEM.
12 XI 2021 Czantoria czyli z cyklu JA TU BYŁEM.
Kto z Was nie był na Czantorii ręka w górę.Nie widzę, tak myślałem.Na Czantorii jestem już N-ty raz,było to miejsce od którego po baaaaardzo długiej przerwie spowodowanej nadmiarem obowiązków rodzinnych związanych z wychowaniem potomstwa w postaci mojej córy Karoliny.Na szczyt w większości wypadków dostawałem się kolejką, lecz nie tym razem,pierwsze wejscie piesze dokonałem z moim najlepszym towarzyszem górskich szlaków z niezyjącym już NINIKIEM.Ranek tradycyjnie wita mnie zimnem i wszech ogarniającą Beskidy mgłą.
Z każdym pokonanym metrem stoku pogoda poprawia się.
Po drodze widać na drzewach znaki bytności tzw,TURYSTÓW i ich idiotyczną działanośc która przejawia się zostawianiem kretyńskich napisów na drzewach,
Często spoglądam za siebie,widocznośc kiepska.
Lecz częściej spoglądam na pierwszy etap mojej wspomnieniowej wycieczki STOKŁOSICĘ.
Wreszcie Stokłosica, kilku minutowy odpoczynek przy stacji kolejki na podziwianie widoków.
Wreszcie na szczycie, ludzi nie powiem nawet nie tak dużo jak na przedłuzony weekend.
Tu odpoczynek też nie trwa długo, zmierzam do Chaty pod Czantorią.Tam niewiele lepiej,ludziów jak mrówków .
Mijam szlakowskaz i Kolibę u Roberta.
I idę ku Małej Czantorii.
Po drodze witam się z tymi co idą z naprzeciwka,nawiązuję krótkie rozmowy ,głównie z starszymi wiekowo turystami.Wiadomo ze swoimi rówiesnikami łatwiej się dogadać.Kolejny odpoczynek przed zejściem do Dzięgielowa.
Uwielbiam te stare wiejskie chaty.Smutne to że opuszczone niszczeją.
Z boku widzę Cisownicę ,spoglądam i za siebie .
Po drodze mijam samotne gospodarstwo które nie wiem czemu kojarzy mi się z cyklem filmów rodem z Podlasia.
Zdjęcia zabudowań nie robiłem, podejrzliwe czworonożne cerbery obszczekują mnie zza płotu.Wreszcie dochodzę do opłotków Dzięgielowa,samotna formacja skalna i słyszę co raz głośniejszy hałas który z czymś mi się kojarzy.
Bingo już wiem, ten dźwięk ostatni raz słyszałem 11 lat temu i 800 metrów pod ziemią.To dźwięk pracującego tasmociągu i maszyn kruszących.
Przypominam sobie że już gdzieś słyszałem i czytałem o kamieniołomie w tym rejonie.Firma wydobywajaca kamień jest z moich stron.Hałas jest wszechobecny i słyszalny w odległości ponad 2 km.Nie chciałbym w takich warunkach mieszkać.Przygnębia także szarość pyłu który jest obecny w okolicy i pokrywa wszystko co rośnie.Nie wchodzę do byłego schroniska Pod Tułem, byłem tam dwa razy.Raz gdy jeszcze byl to obiekt PTTK i gdy już został zwykłą tancbudą.Niedaleko przystanku widnieje Zamek w Dzięgielowie renesansowy dwór obronny lub inaczej zamek rycerski który jest obiektem hotelarskim.Z przystanku Dzięgielów-Zamek decyduję się dojść do następnego Dzięgielów-szkoła z powodu ponad półgodzinnego oczekiwania na busa oraz bacznie obserwacji lokalsa który usadowił się na tymże przystanku na przeciwko otwartego sklepiku .Coż woń którą roztacza zniechęciłaby chyba nawet najbardziej zakatarzonego człowieka.Bus do Cieszyna o dziwo jest punktualnie.W Cieszynie mam nawet czas na odwiedziny w Piracie.KONIEC.
Z każdym pokonanym metrem stoku pogoda poprawia się.
Po drodze widać na drzewach znaki bytności tzw,TURYSTÓW i ich idiotyczną działanośc która przejawia się zostawianiem kretyńskich napisów na drzewach,
Często spoglądam za siebie,widocznośc kiepska.
Lecz częściej spoglądam na pierwszy etap mojej wspomnieniowej wycieczki STOKŁOSICĘ.
Wreszcie Stokłosica, kilku minutowy odpoczynek przy stacji kolejki na podziwianie widoków.
Wreszcie na szczycie, ludzi nie powiem nawet nie tak dużo jak na przedłuzony weekend.
Tu odpoczynek też nie trwa długo, zmierzam do Chaty pod Czantorią.Tam niewiele lepiej,ludziów jak mrówków .
Mijam szlakowskaz i Kolibę u Roberta.
I idę ku Małej Czantorii.
Po drodze witam się z tymi co idą z naprzeciwka,nawiązuję krótkie rozmowy ,głównie z starszymi wiekowo turystami.Wiadomo ze swoimi rówiesnikami łatwiej się dogadać.Kolejny odpoczynek przed zejściem do Dzięgielowa.
Uwielbiam te stare wiejskie chaty.Smutne to że opuszczone niszczeją.
Z boku widzę Cisownicę ,spoglądam i za siebie .
Po drodze mijam samotne gospodarstwo które nie wiem czemu kojarzy mi się z cyklem filmów rodem z Podlasia.
Zdjęcia zabudowań nie robiłem, podejrzliwe czworonożne cerbery obszczekują mnie zza płotu.Wreszcie dochodzę do opłotków Dzięgielowa,samotna formacja skalna i słyszę co raz głośniejszy hałas który z czymś mi się kojarzy.
Bingo już wiem, ten dźwięk ostatni raz słyszałem 11 lat temu i 800 metrów pod ziemią.To dźwięk pracującego tasmociągu i maszyn kruszących.
Przypominam sobie że już gdzieś słyszałem i czytałem o kamieniołomie w tym rejonie.Firma wydobywajaca kamień jest z moich stron.Hałas jest wszechobecny i słyszalny w odległości ponad 2 km.Nie chciałbym w takich warunkach mieszkać.Przygnębia także szarość pyłu który jest obecny w okolicy i pokrywa wszystko co rośnie.Nie wchodzę do byłego schroniska Pod Tułem, byłem tam dwa razy.Raz gdy jeszcze byl to obiekt PTTK i gdy już został zwykłą tancbudą.Niedaleko przystanku widnieje Zamek w Dzięgielowie renesansowy dwór obronny lub inaczej zamek rycerski który jest obiektem hotelarskim.Z przystanku Dzięgielów-Zamek decyduję się dojść do następnego Dzięgielów-szkoła z powodu ponad półgodzinnego oczekiwania na busa oraz bacznie obserwacji lokalsa który usadowił się na tymże przystanku na przeciwko otwartego sklepiku .Coż woń którą roztacza zniechęciłaby chyba nawet najbardziej zakatarzonego człowieka.Bus do Cieszyna o dziwo jest punktualnie.W Cieszynie mam nawet czas na odwiedziny w Piracie.KONIEC.
To podwójnie żałuję,zbyt zamyslony byłem nad marnością tego świata. A tak po prawdzie mijałem się ze sporą grupą wycieczkową zbyt głośną jak na mój gust. Będę pamiętać o tym następną razą.Adrian pisze:Mirek pisze:Żałuje tylko że schodząc do Dzięgielowa ominąłem wejście na ściezkę spacerową prowadzącą wojskowego pomnika-tablicy .
Niedawno odnowili.
- TripSeeker
- Posty: 118
- Rejestracja: 2021-05-14, 13:02
Szczerze mówiąc sam nie wiem co gorsze? Wejście czy zejście czerwonym?Chyba jednak zejście.Piotrek pisze:a szczyt w większości wypadków dostawałem się kolejką,
Powiem Ci, że jak zazwyczaj unikam kolejek - bo mi kasy szkoda - to w zeszłym roku stwierdziłem, że pierdzielę znów podchodzić czerwonym i wyjechałem
Part 2. Ponieważ moja obecna wycieczka odbyła się częściowo po tym samym (a przynajmniej z jednym) miejscu to nie zakładałem nowego tematu w relacjach.Głównym celem był sprawdzenie przydatności w terenie pewnego gadżetu którym los mnie uszczęsliwił a który okazał sie połowicznie przydatnym na górskich szlakach.Dobra idziem.Wysiadam w Ustroniu i zmierzam żółtym szlakiem w kierunku do Koliby Roberta.Póki co gadżet prowadzi mnie dobrze.Tu wkraczam w krainę drzew, kamieni i żółto-czarnych bestii.
Na owe czarno-żółte (lub odwrotnie) trzeba uważać, plączą się pod nogami co raz.
Gadżet co chwilę upomina mnie bym zawrócił i dalej kontynuował podróż ogólnie znanymy drogami.Udaję żem głuchy i idę dalej.
Gadzet zrezygnował z namawiania mnie bym zawrócił i przekonuje mnie w milczeniu bym pokonał 500 metrową skarpę w drodze do drogi.A Koliba Roberta czyli cel mój co raz bliżej.Z daleka słyszę chóralne śpiewy, pomyślałem że jak usłysze GÓRAAAALU CZY CI NIE ŻAL to mnie rozkuuu,,i.Dużo się nie pomyliłem jak się niedługo okaże.Gadzet strzelił focha i zamilkł, ja strzeliłem też i gadżeta wyłączyłem bo co chwile wołal JEŚĆ.W kolibie trwa impreza integracyjna Pracowników (chyba) Lasów Państwowych .
W kolibie bracia Golcowie głośno namawiają by DO MILÓWKI WRÓĆ, widać czas Góóóóralu ---------- skończył się.Posilam się herbatka bo po prawdzie pogoda nie ma zła ale też dupy nie urywa.
Chciałbym gadzeta nakarmić też ale nie ma jak, obrazonym głosem informuje mnie że DOTARŁEŚ DO CELU i sam się wyłączył.Za plecami Chata pod Czantorią,nie zaglądam tam bo prawie wszystkie ławki w środku i na zewnatrz okupuje ( na które to mam uczulenie) szkolna wycieczka.
Tam ubieram bluzę z długim rękawem którą przezornie zabrałem i po chwili ruszam w kierunku Nydka.Szlakiem tym kieeeeeeeeeedyś deptałem ale szczerze mówiąc nie pamiętam szczegułów.
Drzewa umierają stojąc.
Nydek co raz bliżej, to raptem 4,5 km.
Tu kolejny raz kropi deszcz ale mnie tych parę kropel nie wystraszy.Obracam się się i widzę gdzie byłem.
Kolejne osiedle tzw, CHALUP , duzo ich.
Przed Nydkiem widzę szlakowskaz ,kieruje mnie do kamienia upamiętniającego ks,Jerzego Trzanowskiego. https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Trzanowski
I cel końcowy co raz bliżej, krótki odpoczynek przy kolejnym wodopoju,reszta kawy z termosu znika.
I to byłby już koniec,dochodzę do celu.Mówią że Nydek to najbardziej zaknajpione miejsce w okolicy, mozliwe.
I to już koniec, dziekuję za uwage.
Na owe czarno-żółte (lub odwrotnie) trzeba uważać, plączą się pod nogami co raz.
Gadżet co chwilę upomina mnie bym zawrócił i dalej kontynuował podróż ogólnie znanymy drogami.Udaję żem głuchy i idę dalej.
Gadzet zrezygnował z namawiania mnie bym zawrócił i przekonuje mnie w milczeniu bym pokonał 500 metrową skarpę w drodze do drogi.A Koliba Roberta czyli cel mój co raz bliżej.Z daleka słyszę chóralne śpiewy, pomyślałem że jak usłysze GÓRAAAALU CZY CI NIE ŻAL to mnie rozkuuu,,i.Dużo się nie pomyliłem jak się niedługo okaże.Gadzet strzelił focha i zamilkł, ja strzeliłem też i gadżeta wyłączyłem bo co chwile wołal JEŚĆ.W kolibie trwa impreza integracyjna Pracowników (chyba) Lasów Państwowych .
W kolibie bracia Golcowie głośno namawiają by DO MILÓWKI WRÓĆ, widać czas Góóóóralu ---------- skończył się.Posilam się herbatka bo po prawdzie pogoda nie ma zła ale też dupy nie urywa.
Chciałbym gadzeta nakarmić też ale nie ma jak, obrazonym głosem informuje mnie że DOTARŁEŚ DO CELU i sam się wyłączył.Za plecami Chata pod Czantorią,nie zaglądam tam bo prawie wszystkie ławki w środku i na zewnatrz okupuje ( na które to mam uczulenie) szkolna wycieczka.
Tam ubieram bluzę z długim rękawem którą przezornie zabrałem i po chwili ruszam w kierunku Nydka.Szlakiem tym kieeeeeeeeeedyś deptałem ale szczerze mówiąc nie pamiętam szczegułów.
Drzewa umierają stojąc.
Nydek co raz bliżej, to raptem 4,5 km.
Tu kolejny raz kropi deszcz ale mnie tych parę kropel nie wystraszy.Obracam się się i widzę gdzie byłem.
Kolejne osiedle tzw, CHALUP , duzo ich.
Przed Nydkiem widzę szlakowskaz ,kieruje mnie do kamienia upamiętniającego ks,Jerzego Trzanowskiego. https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Trzanowski
I cel końcowy co raz bliżej, krótki odpoczynek przy kolejnym wodopoju,reszta kawy z termosu znika.
I to byłby już koniec,dochodzę do celu.Mówią że Nydek to najbardziej zaknajpione miejsce w okolicy, mozliwe.
I to już koniec, dziekuję za uwage.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 60 gości