Ostatnio męczyłem Łopiennikiem ludzi na quizie, taki niby zwykły szczyt, a tak jakoś mi się przypodobał. Gdybym miał więcej czasu z pewnością bym wbił do bazy namiotowej.
Fajne jest takie odkrywanie miejsc, gdzie ciężko spotkać drugą duszę. Gdy ja zacząłem swoją przygodę od gór słonnych i potem różnych części Bieszczad to z uśmiechem na twarzy mijałem każdą osobę
Świetne zdjęcia.
Odkrywanie bieszczadzkich białych plam.
Pudelek pisze:Przetrwała murowana cerkiew świętej Męczennicy Paraskewii z XVIII lub XIX wieku.
Bardzo ciekawe miejsce. Uwielbiam takie mury.
Pudelek pisze:znalazłem się w Wetlinie, gdzie od razu pomaszerowałem do ośrodka PTTK
Raz w życiu byłem w Bieszczadach, 4 dni. I spaliśmy w jednym miejscu. Tym właśnie Same pozytywne wspomnienia. Zwłaszcza krwawa wycieczka dziewczyn z Jasienicy
Po okrutnym wieczorze powitalnym ( rozpoczętym w autobusie godzinę jazdy od Żywca ) poszliśmy na 36 kilometrową wycieczkę. Wróciliśmy.
Ile Ci zostało jeszcze "białych plam" w Bieszczadach ?
Co do działalności "pomnikowej" to mamy takie samo zdanie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Adrian pisze:Liczyliście schody ? Ja liczyłem tylko nie pamiętam, na Tarnicę też liczyłem
tym razem nie Mi generalnie te schody nie przeszkadzają (choć mogłyby być lepiej wyprofilowane), bo po opadach deszczu nie raz się przydały
Adrian pisze: każda 100 to był jeden patyczek.
ale w dupę, czy co?
Adrian pisze:Widełki mi sie kojarzą z Pszczelinami, tyle pamiętam jak ustalałem trasę, ale to było już parę lat temu ...
bo tak się one nazywają na mapach, ale okazuje się, że Widełki i Pszczeliny to części innych miejscowości
laynn pisze:Spróbuj odwiedzić chatkę pod Obnogą. Tzn miejsce po niej.
a jest tam coś ciekawego?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Coldman pisze:Fajne jest takie odkrywanie miejsc, gdzie ciężko spotkać drugą duszę. Gdy ja zacząłem swoją przygodę od gór słonnych i potem różnych części Bieszczad to z uśmiechem na twarzy mijałem każdą osobę
teraz to się człowiek cieszy, jak nikogo nie spotka
Coldman pisze:Świetne zdjęcia.
pogoda ku nim dopisała, choć jak się zrobiła ta mgiełka to zdjęcia od razu zaczęły wydawać się takie przytłumione...
Dobromił pisze:Ile Ci zostało jeszcze "białych plam" w Bieszczadach ?
Smerek był, ale w następnym odcinku go zmażę. A potem, hmmm. Już nic bliskiego albo szczególnie atrakcyjnego. Tereny nad Sanem, te chyba będę musiał obskoczyć z własnym autem, bo logistycznie to masakra. Pasmo Graniczne na zachód od Rabiej Skały - nuda. Chryszczata i okolice, Otryt (o ile zaliczymy go do Bieszczadów). Dwernik Kamień i jeszcze kilka punktów. Słowem - trzeba się będzie mocno nakombinować aby to poskładać do kupy, ale ja nie jestem jak niektórzy, że nie wracają do tych miejsc co je już odwiedzili, więc nie grozi mi brak wyjazdów w Bieszczady
Ostatnio zmieniony 2021-08-26, 11:40 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Mój wyjazd w Bieszczady mógłbym porównać do porządnego obiadu: najpierw przystawki (Łopiennik i Łopienka), następnie danie główne (Bukowe Berdo i Tarnica), a na końcu oczywiście deser. W tym przypadku będzie to Smerek. Tak się złożyło, że na nim jeszcze nie byłem, bo zawsze z przełęczy Orłowicza kierowałem się albo na Chatkę Puchatka, albo do Zatwarnicy. Opinie, czy jest to samodzielna połonina czy też przedłużenie Połoniny Wetlińskiej, są podzielone. Wbrew pozorom dla mnie ma to znaczenie, gdyż w tym pierwszym przypadku Smerek byłby moją ostatnią polską bieszczadzką połoniną do odwiedzenia .
Smerek jest najłatwiej dostępnym wysokim szczytem z Wetliny, więc nie musimy się spieszyć z wyjściem. Nie ma też jednak sensu czekać na jakieś późniejsze godziny, bo na popołudnie i wieczór zapowiadają opady. Na razie jednak pogoda dopisuje, łąki nad Starym Siołem zachęcają do wędrówki.
Hnatowe Berdo.
W lesie oczywiście trzeba zapłacić haracz za obcowanie z przyrodą. Obserwujmy motyla, który zapragnął skorzystać z bufetu .
Ruch turystyczny jest dzisiaj dość spory, co nie dziwi. Na szczęście bywają momenty całkowitego spokoju.
Po wyjściu na otwartą przestrzeń czuć wiatr, wzmagający się z każdym metrem podejścia.
Na przełęczy Orłowicza wieje już bardzo mocno. Wiatr będzie nam towarzyszył aż na sam szczyt. Zatrzymujemy się tylko na chwilę, aby podziwiać widoki.
Odcinek z przełęczy na Smerek pokonuje się bardzo przyjemnie. Mijamy trochę schodzących ludzi, grupy osób gramolą się także do góry, ale ponieważ większość poszła w kierunku ś.p. Chatki Puchatka, więc nie zadeptujemy się. A z tyłu piękne wygląda masyw Wetlińskiej.
Przybywa chmur, a Smerek prezentuje się niczym grzbiet smoka.
Gdzieś tam ciągnie się Zatwarnica.
Wetlina.
Wiatr jeszcze się zwiększa, momentami ciężko ustać. Ale jest pięknie, non stop odwracam się za siebie.
Zza Wetlińskiej wyłonił się pagór Caryńskiej.
Smerek posiada dwa szczyty - wyższy, oficjalnie niedostępny, i niższy, na który dochodzi szlak. I jest krzyż, bez krzyża góra się nie liczy. A pod krzyżem kłębi się sporo osób, obsiedli skałki i ławeczki.
Udaje nam się wcisnąć w jakiś wolny kawałek. Obok nas siedzi grupa kilku dojrzałych facetów z Lublina, z którymi wdajemy się w pogawędkę. Opowiadają jak w Kalnicy zamiast wejść na szlak, to ruszyli inną ścieżką, bo myśleli, że to właściwa droga. Zorientowali się bardzo późno i powrót do oznaczeń zajął im półtorej godziny! Zastanawiam się jak to w ogóle możliwe, nikomu wcześniej nie podpadło, iż nie ma znaczków na drzewach? Jeden z rozmówców, dobrze zbudowany, świecący opaloną klatą, ciągle powtarza, że lubi "extreme", więc może to jego sprawka... Przy okazji rozmowy częstuje nas bimbrem wyrabianym przez jego kumpla na rozmaite imprezy - bardzo zacny trunek!
Po niecałej godzinie obcy turyści zaczęli się zbierać i zostaliśmy sami.
Krzyż to następca wcześniejszej konstrukcji z 1976 roku. Tamta była samowolą budowlaną, jej elementy wniesiono potajemnie w nocy. Oczywiście takie działanie jest opisane na tabliczce jako powód do dumy. Powodem, aby zeszpecić kolejny szczyt, było 600-lecie łacińskiej archidiecezji przemyskiej, a więc wydarzenie milowe dla historii Polski... Obecny krzyż ustawiono już legalnie (kto śmiałby się temu sprzeciwić w województwie podkarpackim), tym razem pretekstem było stulecie odzyskania niepodległości.
Wyższy wierzchołek Smereka. Te nowe tabliczki i pasy ograniczające są paskudne!
Początkowo planowaliśmy zejść do przełęczy Orłowicza i czarnym szlakiem udać się bacówki w Jaworcu, ale ostatecznie wybieramy krótszą wersję, to znaczy schodzenie do Kalnicy. Początkowy odcinek do granicy lasu jest nieustannie bardzo fajny.
Mały skalny kopczyk.
W stronę Smereka podąża trochę osób, lecz czuć, że główny strumień turystyczny już zaczął wysychać, bo minęła czternasta.
Na wypłaszczeniu mijamy nieduże gołoborze oraz kolonię szczawiu alpejskiego.
Ostatnie spojrzenie na Smerek, kolejną wymazaną bieszczadzką "białą plamę" z mojej kolekcji. Nota bene w lipcu tego roku Smerek wraz z Połoniną Wetlińską (i kilka innych obszarów Bieszczadzkiego PN) został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO jako część "Pradawnych i pierwotnych lasów bukowych Karpat i innych regionów Europy". To teraz można spodziewać się dwóch rzeczy: jeszcze większego napływu turystów oraz zwiększenia zakresu wycinek, oczywiście w ramach ochrony unikatowej przyrody.
Przed nami las. Przejście właściwie bez historii, jedyne dwa miejsca które zapamiętałem, to deszczochron oraz tablice parku narodowego z litanią zakazów. Co ciekawe, punkt poboru haraczu był zamknięty.
Na asfalcie skręcamy w prawo i znowu w prawo - do sklepu w Kalnicy. Reklamy zapraszają do Jaworca. W ubiegłym roku bardzo mi się tam podobało, ale słyszałem wieści, że od tego czasu nastąpiły tam zmiany niekoniecznie na lepsze: wokół bacówki powstaje już prawie wesołe miasteczko z mini-golfem, a cenę 60 złotych za nocleg w warunkach schroniskowych (i śniadanie za okazyjne 25 złotych) uważam za grubo przesadzoną. Sprawdza się to, co prorokowałem: pandemia stała się pretekstem do podwyższenia cen na stałe i będzie się rżnęło z kasy turystów nawet w miejscach, które reklamują się jako "mało komercyjne".
Kalnicki sklep z nieco zafuczałym sprzedawcą to sympatyczne miejsce. Na spokojnie wypijamy piwo z małych browarów, a towarzyszy nam pies wyszkolony w przybijaniu "piątki" .
Rok temu solidnie mnie tu zlało, tym razem także nadchodzą ciężkie chmury, a w pewnym momencie jednocześnie pada deszcz i świeci słońce. Niestety, tęcza się nie pokazała, może się bała?
Powrót do Wetliny musiał nastąpić stopem i nie było z nim najmniejszego problemu: ledwo weszliśmy na szosę wojewódzką i już zatrzymało się auto. Szybciej i punktualniej niż jakakolwiek zorganizowana komunikacja publiczna!
Na Smereku zakończył się etap górski. Co prawda miałem do dyspozycji jeszcze niemal całą sobotę (autobus powrotny odjeżdżał dopiero wieczorem), ale i pogoda była niepewna i dopadł nas leń, więc ten dzień przeznaczyliśmy na kręcenie się po Wetlinie. Zresztą czułem się turystycznie spełniony, wszelkie plany zostały zrealizowane!
Jeśli w przyszłym roku będę chciał wymazać jakąś swoją "bieszczadzką plamę", to czeka mnie większe wyzwanie logistyczne .
Smerek jest najłatwiej dostępnym wysokim szczytem z Wetliny, więc nie musimy się spieszyć z wyjściem. Nie ma też jednak sensu czekać na jakieś późniejsze godziny, bo na popołudnie i wieczór zapowiadają opady. Na razie jednak pogoda dopisuje, łąki nad Starym Siołem zachęcają do wędrówki.
Hnatowe Berdo.
W lesie oczywiście trzeba zapłacić haracz za obcowanie z przyrodą. Obserwujmy motyla, który zapragnął skorzystać z bufetu .
Ruch turystyczny jest dzisiaj dość spory, co nie dziwi. Na szczęście bywają momenty całkowitego spokoju.
Po wyjściu na otwartą przestrzeń czuć wiatr, wzmagający się z każdym metrem podejścia.
Na przełęczy Orłowicza wieje już bardzo mocno. Wiatr będzie nam towarzyszył aż na sam szczyt. Zatrzymujemy się tylko na chwilę, aby podziwiać widoki.
Odcinek z przełęczy na Smerek pokonuje się bardzo przyjemnie. Mijamy trochę schodzących ludzi, grupy osób gramolą się także do góry, ale ponieważ większość poszła w kierunku ś.p. Chatki Puchatka, więc nie zadeptujemy się. A z tyłu piękne wygląda masyw Wetlińskiej.
Przybywa chmur, a Smerek prezentuje się niczym grzbiet smoka.
Gdzieś tam ciągnie się Zatwarnica.
Wetlina.
Wiatr jeszcze się zwiększa, momentami ciężko ustać. Ale jest pięknie, non stop odwracam się za siebie.
Zza Wetlińskiej wyłonił się pagór Caryńskiej.
Smerek posiada dwa szczyty - wyższy, oficjalnie niedostępny, i niższy, na który dochodzi szlak. I jest krzyż, bez krzyża góra się nie liczy. A pod krzyżem kłębi się sporo osób, obsiedli skałki i ławeczki.
Udaje nam się wcisnąć w jakiś wolny kawałek. Obok nas siedzi grupa kilku dojrzałych facetów z Lublina, z którymi wdajemy się w pogawędkę. Opowiadają jak w Kalnicy zamiast wejść na szlak, to ruszyli inną ścieżką, bo myśleli, że to właściwa droga. Zorientowali się bardzo późno i powrót do oznaczeń zajął im półtorej godziny! Zastanawiam się jak to w ogóle możliwe, nikomu wcześniej nie podpadło, iż nie ma znaczków na drzewach? Jeden z rozmówców, dobrze zbudowany, świecący opaloną klatą, ciągle powtarza, że lubi "extreme", więc może to jego sprawka... Przy okazji rozmowy częstuje nas bimbrem wyrabianym przez jego kumpla na rozmaite imprezy - bardzo zacny trunek!
Po niecałej godzinie obcy turyści zaczęli się zbierać i zostaliśmy sami.
Krzyż to następca wcześniejszej konstrukcji z 1976 roku. Tamta była samowolą budowlaną, jej elementy wniesiono potajemnie w nocy. Oczywiście takie działanie jest opisane na tabliczce jako powód do dumy. Powodem, aby zeszpecić kolejny szczyt, było 600-lecie łacińskiej archidiecezji przemyskiej, a więc wydarzenie milowe dla historii Polski... Obecny krzyż ustawiono już legalnie (kto śmiałby się temu sprzeciwić w województwie podkarpackim), tym razem pretekstem było stulecie odzyskania niepodległości.
Wyższy wierzchołek Smereka. Te nowe tabliczki i pasy ograniczające są paskudne!
Początkowo planowaliśmy zejść do przełęczy Orłowicza i czarnym szlakiem udać się bacówki w Jaworcu, ale ostatecznie wybieramy krótszą wersję, to znaczy schodzenie do Kalnicy. Początkowy odcinek do granicy lasu jest nieustannie bardzo fajny.
Mały skalny kopczyk.
W stronę Smereka podąża trochę osób, lecz czuć, że główny strumień turystyczny już zaczął wysychać, bo minęła czternasta.
Na wypłaszczeniu mijamy nieduże gołoborze oraz kolonię szczawiu alpejskiego.
Ostatnie spojrzenie na Smerek, kolejną wymazaną bieszczadzką "białą plamę" z mojej kolekcji. Nota bene w lipcu tego roku Smerek wraz z Połoniną Wetlińską (i kilka innych obszarów Bieszczadzkiego PN) został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO jako część "Pradawnych i pierwotnych lasów bukowych Karpat i innych regionów Europy". To teraz można spodziewać się dwóch rzeczy: jeszcze większego napływu turystów oraz zwiększenia zakresu wycinek, oczywiście w ramach ochrony unikatowej przyrody.
Przed nami las. Przejście właściwie bez historii, jedyne dwa miejsca które zapamiętałem, to deszczochron oraz tablice parku narodowego z litanią zakazów. Co ciekawe, punkt poboru haraczu był zamknięty.
Na asfalcie skręcamy w prawo i znowu w prawo - do sklepu w Kalnicy. Reklamy zapraszają do Jaworca. W ubiegłym roku bardzo mi się tam podobało, ale słyszałem wieści, że od tego czasu nastąpiły tam zmiany niekoniecznie na lepsze: wokół bacówki powstaje już prawie wesołe miasteczko z mini-golfem, a cenę 60 złotych za nocleg w warunkach schroniskowych (i śniadanie za okazyjne 25 złotych) uważam za grubo przesadzoną. Sprawdza się to, co prorokowałem: pandemia stała się pretekstem do podwyższenia cen na stałe i będzie się rżnęło z kasy turystów nawet w miejscach, które reklamują się jako "mało komercyjne".
Kalnicki sklep z nieco zafuczałym sprzedawcą to sympatyczne miejsce. Na spokojnie wypijamy piwo z małych browarów, a towarzyszy nam pies wyszkolony w przybijaniu "piątki" .
Rok temu solidnie mnie tu zlało, tym razem także nadchodzą ciężkie chmury, a w pewnym momencie jednocześnie pada deszcz i świeci słońce. Niestety, tęcza się nie pokazała, może się bała?
Powrót do Wetliny musiał nastąpić stopem i nie było z nim najmniejszego problemu: ledwo weszliśmy na szosę wojewódzką i już zatrzymało się auto. Szybciej i punktualniej niż jakakolwiek zorganizowana komunikacja publiczna!
Na Smereku zakończył się etap górski. Co prawda miałem do dyspozycji jeszcze niemal całą sobotę (autobus powrotny odjeżdżał dopiero wieczorem), ale i pogoda była niepewna i dopadł nas leń, więc ten dzień przeznaczyliśmy na kręcenie się po Wetlinie. Zresztą czułem się turystycznie spełniony, wszelkie plany zostały zrealizowane!
Jeśli w przyszłym roku będę chciał wymazać jakąś swoją "bieszczadzką plamę", to czeka mnie większe wyzwanie logistyczne .
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze: (kto śmiałby się temu sprzeciwić w województwie podkarpackim)
Pewien czas temu "nieznani sprawcy" postawili krzyż na Rysach. TPN ( a Zakopane jest świętsze od papieża ! ; tego papieża ) zniósł krzyż na dół. Postawa godna pochwalenia.
Czy gwintowaliście napój z trzynożnym misiem ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Smerek to jeden ze szczytów na który wbiegłem i zbiegłem, był jako bonus kiedy szliśmy z Połoniny, a żal mi było żeby nie wejść i zobaczyć, więc dziewczyny zostały na przełęczy a ja szybciutko biegiem na górę
Pięknie pokazane te twoje białe plamy ...
A zdjęcia z pod sklepu dla mnie są czymś świetnym, mają taki luzacki, swojski klimat, kojarzą mi się właśnie z tobą i Bubą
Pięknie pokazane te twoje białe plamy ...
A zdjęcia z pod sklepu dla mnie są czymś świetnym, mają taki luzacki, swojski klimat, kojarzą mi się właśnie z tobą i Bubą
Ostatnio zmieniony 2021-09-02, 14:01 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Dobromił pisze:Pewien czas temu "nieznani sprawcy"
tutaj sprawcy są znani i chwaleni
Dobromił pisze:Czy gwintowaliście napój z trzynożnym misiem ?
nie przyznaję bez bicia, że nie jestem wielkim fanem tego trunku
Adrian pisze:A zdjęcia z pod sklepu dla mnie są czymś świetnym, mają taki luzacki, swojski klimat,
w końcu nie samymi szczytami żyje w Bieszczadach człowiek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Bardzo fajna relacja.
Też mam tam dużo białych plam, ale raczej w dolinach (wyżej już prawie wszędzie byłem i więcej nie potrzebuję, te wszystkie płotki, schodki, tabliczki... plus syf i śmieci na niektórych szlakach).
Tereny byłych wsi, osad, zarośnięte cmentarze - ciągnie mnie do tych miejsc i historii z nimi związanych. Zazwyczaj pusto, cicho, drzewa owocowe w środku lasu... Może jeszcze tej jesieni.
Też mam tam dużo białych plam, ale raczej w dolinach (wyżej już prawie wszędzie byłem i więcej nie potrzebuję, te wszystkie płotki, schodki, tabliczki... plus syf i śmieci na niektórych szlakach).
Tereny byłych wsi, osad, zarośnięte cmentarze - ciągnie mnie do tych miejsc i historii z nimi związanych. Zazwyczaj pusto, cicho, drzewa owocowe w środku lasu... Może jeszcze tej jesieni.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 110 gości