Spacery Jurajskie. I nie tylko. Te w pobliżu domu...
Żona naśladowała
Adrianie, to Pentax DA 16-50 f2,8 - odpowiednik wcześniej używanej (jeszcze ją mam i kiedyś muszę zrobić test porównawczy między nimi) mojej Sigmy 17-50 f2,8. Kupiłem używany, szkło P jest uszczelnione, więc raczej ono zostanie, kosztem S, zresztą pierwsze wrażenie jest pozytywne. Do tego ostatnie dwie wycieczki są obrabiane na nowym sprzęcie (komp + PS - oba nówki kupione, laptop ma fajną matrycę, monitor też jest dużo lepszy niż wcześniejszy zestaw).
Co do zdjęć, to na taką pogodę, to...zdjęcia ok, ale prawda jest taka, że światła nie było (ale nowe szkło trzeba było sprawdzić ).
Adrianie, to Pentax DA 16-50 f2,8 - odpowiednik wcześniej używanej (jeszcze ją mam i kiedyś muszę zrobić test porównawczy między nimi) mojej Sigmy 17-50 f2,8. Kupiłem używany, szkło P jest uszczelnione, więc raczej ono zostanie, kosztem S, zresztą pierwsze wrażenie jest pozytywne. Do tego ostatnie dwie wycieczki są obrabiane na nowym sprzęcie (komp + PS - oba nówki kupione, laptop ma fajną matrycę, monitor też jest dużo lepszy niż wcześniejszy zestaw).
Co do zdjęć, to na taką pogodę, to...zdjęcia ok, ale prawda jest taka, że światła nie było (ale nowe szkło trzeba było sprawdzić ).
ceper pisze:Jak załatwia się sponsoring
Wypinasz zada i poganie lecą sami.
Laynn, nowy obiektyw nawet nawet, ale ciekaw jestem, jak sobie radzi w bardziej pagórkowatym terenie.
ps a cos drona nie widać....
Ostatnio zmieniony 2021-01-27, 21:07 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Dziś, w końcu mogliśmy skorzystać z pięknej pogody.
Tradycyjnie pod koniec lutego, ja już zimy mam dość i z dużą radością wyczekuje oznak wiosny. I takie dwie oznaki dziś były, jedna, temperatura połączona ze słońcem, oraz śpiew ptaków za oknem. Hurraaa! (Choć to była w ostatnich latach całkiem fajna zima, to niestety spędziłem najlepszy czas w łóżku...).
Więc planujemy z rana gdzieś skoczyć. Problem się pojawia u mnie. "Cukier" mi urósł i kurna, źle się czuję, cały czas ponad 300. Kurde, po obiedzie, mimo to ruszyliśmy (okazało się zapchane nowe wkłucie, stąd insulina była bardzo w małych ilościach podawana).
Pytam się gdzie jedziemy? Góry?
Na spojrzenie żony, pytam ponownie - Jura? Jura. Ale gdzie? Przy obiedzie, przypominam sobie, jedną z wycieczek, gdy pojechałem na skałki, a na miejscu okazało się, że bateria w aparacie była rozładowana...ale po drodze poznałem fajne miejsca - więc dziś je odwiedzimy.
Mijamy mile pofałdowane pola, gdzie córa woła (szok!!!) szybciej. Przyśpieszam, choć droga wąska na jedno auto, a przed wzniesieniem nie widać, czy coś z naprzeciwka nie jedzie. Nie jechało.
Pierwszy przystanek robimy przy drewnianym kościele:
Kościół w Paczółtowicach powstał między 1515rokiem, a 1520 (różne wersje podają różne daty). Oczywiście w późniejszych latach był odnawiany. Piękny, nie to co dzisiejsze świątynie...
Dzwonnica współczesna, ale jeden z dzwonów, dzwon Maria, pochodzi z 1535roku.
Obok na murze ( XVII w.) znajdują się nagrobki i epitafia:
a w tle budynek szkoły mający 120lat!
Kościół jednonawowy. Drzwi otwarte, więc zaglądamy do środka. Wnętrza...piękne i sporo tu wiekowych obrazów, również ołtarz, barokowe organy...co jeszcze, można odczytać ze strony parafii, bądź wikipedii (są rozbieżności co do lat budowy kościoła), oczywiście przez kratę:
Można kupić sobie pamiątkę, korzystamy, ja kupuję magnes na lodówkę z widokiem kościoła, żona coś tam innego, córa chcę babci jakieś broszury kupić...płatność...do skrzynki. Ceny podane:
Ruszamy dalej. Dojeżdżamy pod kolejny kościół. Również drewniany, w Racławicach, gdzie zostawiamy auto pod Wiejskim Domem Kultury i idziemy zwiedzać:
Kościół też wiekowy, bo z roku 1511go. Niestety zamknięty kratami, więc tylko go obchodzimy, schodzimy do studni, a następnie oglądamy kilka zdjęć, które znajdują się obok WDK.
Jest tam kilka rycin, wspominających o przejściu tędy Piłsudskiego w 1914roku.
Kolejna atrakcja, jest zaraz obok. Podjeżdżamy pod cmentarz i tu zostawiamy auto, ruszając między kałużami, po błotnistej drodze ku skale Powroźnikowej:
Udaje się nam zdobyć ją wschodnią ścianą, oczywiście nie posiłkujemy się tlenem - to nie pro fe sjo na lne .
Tu siodło i szczyt północy w tle:
Oraz południowa skała:
Zdobywca:
Nie tylko Pieniny mają swój symbol:
I kilka widoków ze skały, na pola:
Jakieś inne skałki niedaleko:
Oraz na koniec...film z skałą w roli głównej:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=PBj8iEzKxI4&ab_channel=MsApacz[/youtube]
Kończymy (nie dojechawszy do jeszcze jednej atrakcji), przy całkiem fajnym zachodzie:
Aaa. Zapomniałem:
Tradycyjnie pod koniec lutego, ja już zimy mam dość i z dużą radością wyczekuje oznak wiosny. I takie dwie oznaki dziś były, jedna, temperatura połączona ze słońcem, oraz śpiew ptaków za oknem. Hurraaa! (Choć to była w ostatnich latach całkiem fajna zima, to niestety spędziłem najlepszy czas w łóżku...).
Więc planujemy z rana gdzieś skoczyć. Problem się pojawia u mnie. "Cukier" mi urósł i kurna, źle się czuję, cały czas ponad 300. Kurde, po obiedzie, mimo to ruszyliśmy (okazało się zapchane nowe wkłucie, stąd insulina była bardzo w małych ilościach podawana).
Pytam się gdzie jedziemy? Góry?
Na spojrzenie żony, pytam ponownie - Jura? Jura. Ale gdzie? Przy obiedzie, przypominam sobie, jedną z wycieczek, gdy pojechałem na skałki, a na miejscu okazało się, że bateria w aparacie była rozładowana...ale po drodze poznałem fajne miejsca - więc dziś je odwiedzimy.
Mijamy mile pofałdowane pola, gdzie córa woła (szok!!!) szybciej. Przyśpieszam, choć droga wąska na jedno auto, a przed wzniesieniem nie widać, czy coś z naprzeciwka nie jedzie. Nie jechało.
Pierwszy przystanek robimy przy drewnianym kościele:
Kościół w Paczółtowicach powstał między 1515rokiem, a 1520 (różne wersje podają różne daty). Oczywiście w późniejszych latach był odnawiany. Piękny, nie to co dzisiejsze świątynie...
Dzwonnica współczesna, ale jeden z dzwonów, dzwon Maria, pochodzi z 1535roku.
Obok na murze ( XVII w.) znajdują się nagrobki i epitafia:
a w tle budynek szkoły mający 120lat!
Kościół jednonawowy. Drzwi otwarte, więc zaglądamy do środka. Wnętrza...piękne i sporo tu wiekowych obrazów, również ołtarz, barokowe organy...co jeszcze, można odczytać ze strony parafii, bądź wikipedii (są rozbieżności co do lat budowy kościoła), oczywiście przez kratę:
Można kupić sobie pamiątkę, korzystamy, ja kupuję magnes na lodówkę z widokiem kościoła, żona coś tam innego, córa chcę babci jakieś broszury kupić...płatność...do skrzynki. Ceny podane:
Ruszamy dalej. Dojeżdżamy pod kolejny kościół. Również drewniany, w Racławicach, gdzie zostawiamy auto pod Wiejskim Domem Kultury i idziemy zwiedzać:
Kościół też wiekowy, bo z roku 1511go. Niestety zamknięty kratami, więc tylko go obchodzimy, schodzimy do studni, a następnie oglądamy kilka zdjęć, które znajdują się obok WDK.
Jest tam kilka rycin, wspominających o przejściu tędy Piłsudskiego w 1914roku.
Kolejna atrakcja, jest zaraz obok. Podjeżdżamy pod cmentarz i tu zostawiamy auto, ruszając między kałużami, po błotnistej drodze ku skale Powroźnikowej:
Udaje się nam zdobyć ją wschodnią ścianą, oczywiście nie posiłkujemy się tlenem - to nie pro fe sjo na lne .
Tu siodło i szczyt północy w tle:
Oraz południowa skała:
Zdobywca:
Nie tylko Pieniny mają swój symbol:
I kilka widoków ze skały, na pola:
Jakieś inne skałki niedaleko:
Oraz na koniec...film z skałą w roli głównej:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=PBj8iEzKxI4&ab_channel=MsApacz[/youtube]
Kończymy (nie dojechawszy do jeszcze jednej atrakcji), przy całkiem fajnym zachodzie:
Aaa. Zapomniałem:
Ostatnio zmieniony 2021-02-20, 23:01 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Powroźnikowa Skała fajna jest.
Jak tam kiedyś byliśmy to na samą górę wyjechał gościu terenówką. Taką szpanerską, odpicowaną, czerwoną.
Jak tam kiedyś byliśmy to na samą górę wyjechał gościu terenówką. Taką szpanerską, odpicowaną, czerwoną.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Wczoraj zabraliśmy babcie z nami na spacer. Wpierw zdobywamy zamek:
Zamek Pilcza.
Następnie schodzimy, błotnisto-wodnistą ścieżką. Postanawiamy zrobić kółko wokół zamku i wrócić do auta.
Nad nami:
Mijamy widoczne w lesie skały, jedna z nich się zwie Kalafiorem, ale tego odpuszczamy, nas z córą bardziej interesują skałki bezimienne:
Następnie schodzimy do mamy i babci, a te zamierzają podejść jeszcze na skałki widoczne po drugiej stronie doliny Wiodącej. Więc idziemy.
Włazimy do dwóch wejść do Jaskini Zegar, jednym dochodzę do małej hali, jednak nie zabrałem czołówki więc próbuje zrobić zdjęcie i wracam.
Niemniej córa prawie do końca za mną weszła
Potem podchodzimy pod skałki, młoda tak się za jaskiniami zawzięła, że jak zobaczyła, że jacyś ludzie zaczęli wchodzić między skały, to poszła za nimi.
No a potem do auta.
Pola:
i na koniec zdjęcie pozachodu
Oczywiście było i to:
a potem powrót w kierunku zachodu patrząc na to łososiowe niebo...
Zamek Pilcza.
Następnie schodzimy, błotnisto-wodnistą ścieżką. Postanawiamy zrobić kółko wokół zamku i wrócić do auta.
Nad nami:
Mijamy widoczne w lesie skały, jedna z nich się zwie Kalafiorem, ale tego odpuszczamy, nas z córą bardziej interesują skałki bezimienne:
Następnie schodzimy do mamy i babci, a te zamierzają podejść jeszcze na skałki widoczne po drugiej stronie doliny Wiodącej. Więc idziemy.
Włazimy do dwóch wejść do Jaskini Zegar, jednym dochodzę do małej hali, jednak nie zabrałem czołówki więc próbuje zrobić zdjęcie i wracam.
Niemniej córa prawie do końca za mną weszła
Potem podchodzimy pod skałki, młoda tak się za jaskiniami zawzięła, że jak zobaczyła, że jacyś ludzie zaczęli wchodzić między skały, to poszła za nimi.
No a potem do auta.
Pola:
i na koniec zdjęcie pozachodu
Oczywiście było i to:
a potem powrót w kierunku zachodu patrząc na to łososiowe niebo...
Ostatnio zmieniony 2021-02-22, 07:59 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Na dziś zapowiedziałem rodzinie, że jedziemy pochodzić po lasach, skałach, poszukać jaskiń, ewentualnie zamków.
Parkujemy obok magistrali, mijając wcześniej zatkane miejsca parkingowe pod atrakcjami. My się przedzieramy dziurawą drogą, więc stoi tylko kilka aut. Kurtki lądują przy plecaku i wchodzimy w sosnowy las. Taki, który uwielbiam.
Dość szybko w lesie widać skałę. Córa w aucie jakaś markotna, śpiąca, nagle wyrywa do przodu
To ona nas prowadzi. A my słyszymy, "Idziecie???"
Powoli widać wiosnę. Jest jeszcze sporo brązów, ale pąki się zaczynają pojawiać
Kwitnie też mech:
Komentarz żony, "Patrz dziecko co ojciec robi" a on leży na ziemi
Tak na prawdę wiele nie przejdziemy, bo każda skała musi być obejrzana, często i zdobyta.
Psy się szkoli, a dzieci...same włażą
Idziemy ku kolejnej grupie skał:
Póki co mamy jeszcze piękne słońce.
Ja zaczynam rozumieć ogniskową 135
A to zdjęcie, które na trybie automatycznym zrobiła córa. Oczywiście ja jej podtrzymywałem aparat, ale to ona skadrowała zdjęcie i nacisnęła spust migawki:
Zdjęcie do konkursu w przedszkolu.
Powoli w okolicy, gdzie kilka lat temu robiliśmy sobie herbatę, słońce zaczyna przegrywać z chmurami.
Na skałach rośnie sporo przylaszczek:
Wracamy do auta, jesteśmy głodni, a z racji suchej ściółki nie chcemy piec tu kiełbas, więc spod Skałek Kroczyckich podjeżdżamy nad zalew Dzibice i tam robimy naszego jednorazowego grilla. Trochę latam dronem, ale tak wieje, że zza wody, lecąc pod wiatr, ledwo wracam do naszej wiatki. Jest buro. Robię nawet panoramę, ale jako, że jest średnia, nie będę jej publikował. Po napełnieniu brzuchów, jedziemy ku kolejnemu miejscu (oczywiście resztki grilla bieremy ze sobą, wyrzucamy go pod blokiem do śmietnika). Pod Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury znajdujemy ostatnie miejsce parkingowe i ruszamy. Jednak nie do jaskini Głębokiej, a na skałki na południe od niej. Wchodzimy w mroczny las...
...i mijamy skałę zwaną Turnią Motocyklistów, pod którą jest ogłoszenie z numerami działek do sprzedania. Kawałek dalej mijamy dziwną konstrukcję...
...i dochodzimy do jaskini Żabiej.
Studnia o głębokości 11metrów. No cóż, zabrane czołówki się nie przydadzą, bo nie zjedziemy do niej
Mijamy wspinaczy na Bibliotece, za którą spotykamy fajnie zarośniętą skałkę:
Kawałek drogi dalej odnajdujemy kolejną jaskinię:
Jaskinia Sulmowa.
I wracamy do auta.
Planowaliśmy jeszcze zwiedzić rynek Włodowic, ale zmęczenie, usypiająca córa (która pod domem twierdziła, że nie spała ), powoduje, że wracamy do domu, kupując sobie w piekarni po ciachu na niedzielę.
Parkujemy obok magistrali, mijając wcześniej zatkane miejsca parkingowe pod atrakcjami. My się przedzieramy dziurawą drogą, więc stoi tylko kilka aut. Kurtki lądują przy plecaku i wchodzimy w sosnowy las. Taki, który uwielbiam.
Dość szybko w lesie widać skałę. Córa w aucie jakaś markotna, śpiąca, nagle wyrywa do przodu
To ona nas prowadzi. A my słyszymy, "Idziecie???"
Powoli widać wiosnę. Jest jeszcze sporo brązów, ale pąki się zaczynają pojawiać
Kwitnie też mech:
Komentarz żony, "Patrz dziecko co ojciec robi" a on leży na ziemi
Tak na prawdę wiele nie przejdziemy, bo każda skała musi być obejrzana, często i zdobyta.
Psy się szkoli, a dzieci...same włażą
Idziemy ku kolejnej grupie skał:
Póki co mamy jeszcze piękne słońce.
Ja zaczynam rozumieć ogniskową 135
A to zdjęcie, które na trybie automatycznym zrobiła córa. Oczywiście ja jej podtrzymywałem aparat, ale to ona skadrowała zdjęcie i nacisnęła spust migawki:
Zdjęcie do konkursu w przedszkolu.
Powoli w okolicy, gdzie kilka lat temu robiliśmy sobie herbatę, słońce zaczyna przegrywać z chmurami.
Na skałach rośnie sporo przylaszczek:
Wracamy do auta, jesteśmy głodni, a z racji suchej ściółki nie chcemy piec tu kiełbas, więc spod Skałek Kroczyckich podjeżdżamy nad zalew Dzibice i tam robimy naszego jednorazowego grilla. Trochę latam dronem, ale tak wieje, że zza wody, lecąc pod wiatr, ledwo wracam do naszej wiatki. Jest buro. Robię nawet panoramę, ale jako, że jest średnia, nie będę jej publikował. Po napełnieniu brzuchów, jedziemy ku kolejnemu miejscu (oczywiście resztki grilla bieremy ze sobą, wyrzucamy go pod blokiem do śmietnika). Pod Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury znajdujemy ostatnie miejsce parkingowe i ruszamy. Jednak nie do jaskini Głębokiej, a na skałki na południe od niej. Wchodzimy w mroczny las...
...i mijamy skałę zwaną Turnią Motocyklistów, pod którą jest ogłoszenie z numerami działek do sprzedania. Kawałek dalej mijamy dziwną konstrukcję...
...i dochodzimy do jaskini Żabiej.
Studnia o głębokości 11metrów. No cóż, zabrane czołówki się nie przydadzą, bo nie zjedziemy do niej
Mijamy wspinaczy na Bibliotece, za którą spotykamy fajnie zarośniętą skałkę:
Kawałek drogi dalej odnajdujemy kolejną jaskinię:
Jaskinia Sulmowa.
I wracamy do auta.
Planowaliśmy jeszcze zwiedzić rynek Włodowic, ale zmęczenie, usypiająca córa (która pod domem twierdziła, że nie spała ), powoduje, że wracamy do domu, kupując sobie w piekarni po ciachu na niedzielę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości