Lans na Kasprowym
Lans na Kasprowym
Cześć i czołem !
Dwa dni wolnego po dyżurze, to jakby psa ze smyczy spuścił, tyle że dyżur był ciężki i pies lekko zgłuszony
Poniedziałek siedziałem w domu robiąc obiad i lekkie porządki … Ale na wtorek ekipa była już dogadana!
Skład trzy osobowy, Dawid i ja ruszamy jak zwykle z pod mostu granicznego, droga znana i przejeżdżana niejednokrotnie, ale tym razem okrutnie mglista, a jak dzieje się coś złego, to widomo że to wina Tuska
Jakoś docieramy na moje ulubione miejsce parkingowe w Kuźnicach, czyli Kemping pod Krokwią, dalej lecimy na Spotkanie z Sebą który już czekał przy busikach, tam z wielkim bólem, ale jednak decydujemy się na skorzystanie z usług "busa" i jedziemy wprost pod kolejkę na Kasprowy.
Trafiamy w Tatry świeżo po podwyżkach cen za wstęp do TPN-u, było to zrobione specjalnie, gdyż zostali uprzedzeni o naszym przyjeździe, oczywiście przez Tuska Płacimy myto i lecimy niebieskim w Stronę Hali Gąsienicowej, Seba narzuca mocne tępo o poranku, żeby nie było wstydu próbujemy dorównać, przynajmniej ja
I tak szliśmy przez las, czas mijał jak zwykle na rozmowach i robieniu zdjęć, na Boczaniu Seba orientuje się że zgubił rękawiczkę, pytamy gościa który akurat przechodził, czy czasem nie widział zguby ? Widział Więc na ochotnika lecę w dół z nadzieją odnalezienia zguby, po drodze pytam napotkanych turystów, czy widzieli może rękawiczkę, lecz na próżno moje poszukiwania, bo rękawiczki nie było
Chyba pan zrobił nas w chuja, bo zszedłem do granicy lasu i nie znalazłem rękawiczki!
Na Turbaczu dekielek od obiektywu, teraz rękawiczka, co będzie dalej … To chyba klątwa Tuska
Tak gdzieś pod Karczmiskiem wchodzimy w pierwsze promienie słoneczne, które wspierały nas przez dłuższą część dnia, doprowadzając w pewnym momencie do konkretnego roznegliżowania, a grzało solidnie
W schronisku Kupujemy kawę i szarlotkę, w środku wszystko nowe i błyszczące, widać dawno nie byłem za szybką wszystko wygląda apetycznie, tylko ceny psują smak zasiadamy przy stole, w brew ogólnemu zakazowi, przy naszej było można siedzieć, ciekawe
Przejście graniczne we mgle
Łapanie wschodu po drodze
W lesie światło robi miłą atmosferę
I do przodu z uśmiechem na twarzy !
Kto by nie lubił tego widoku ...
Niektórzy są ponad przeciętnie wysocy
Uwielbiam Kościelec
Trwa nauka zimowego chodzenia ...
Takich trzech co poszli na lans
Każdy zna ten smak
Miło tak było posiedzieć między ludźmi, zobaczyć że życie jednak może wyglądać normalnie. Ruszyliśmy dalej, plan przewidywał wejście na Liliowe i stamtąd przez Beskid przejście na Kasprowy, plan został lekko zmieniony, ale zrealizowany
Mordercze podejście wzdłuż nartostrady, wyciskało z nas pot, zmuszając do krótkich przerw co kawałek.
Były też przyjemności na tym odcinku, wypadki! Idąc pod górę, mówię że nic się nie dzieje żednych wywrotek, ani kolizji ... nuda panie nuda, ale szybko się okazało że narciarze mogą być fajni, szczególnie ci którzy potrafią się wyj.bać
Byliśmy też pod wrażeniem maluszków, które uczyły się zjeżdżając po stromyn stoku, jadąc gęsiego z rękami przed sobą, jeden z nich solidnie wywinął orła (nic mu nie było, bo się sam pozbierał )
Na Beskidzie Kolejny popas w towarzystwie dziwnego Ukraińca, później wizyta na Kasprowym, przeciskając się przez tłumek ludzi w adidaskach, zeszliśmy kawałek dalej na szlak zielony i już zupełnie inny świat … Znowu byliśmy we trójkę w górskim boju
Z tej wycieczki zapamiętałem sporo humoru i trochę wygłupów, były też wyścigi śnieżnych kulek i ogólnie wielki fan
Do Kuźnic schodziliśmy w ostatnich promieniach słońca, gdzie znów z wielkim bólem, ale jednak korzystamy z busa i zjeżdżamy z powrotem do ronda imienia JP II.
Kolejny raz żegnamy się z Sebastianem i ruszamy każdy w swoją stronę.
Hen daleko, chyba jakieś ćwiczenia albo nauka
Niektórym było bardzo ciepło ...
Nasza Golgota Kasprowa
Śniegu naj.bane po szyję ;P
Jakaś "Świnia"
Góra pełna lansu z Królową w tle
Szczytujemy
Jakiś nie do końca opierzony gość ...
Chyba usłyszał co mówiłem, bo krzywo się patrzy
Nas trzech i "Świnia"
Dawid nie chciał iść, leżał i płakał, że nie pójdzie
Ulubiona góra Izy, też ładna !
Królowa jest tylko jedna ...
Kawałek dalej błoga cisza i pustkowie
Ciiiii, bo śpi
Idziemy uchachani
Ostatnia prosta w ostatnich promieniach słońca
I taka to była Wycieczka .
Dwa dni wolnego po dyżurze, to jakby psa ze smyczy spuścił, tyle że dyżur był ciężki i pies lekko zgłuszony
Poniedziałek siedziałem w domu robiąc obiad i lekkie porządki … Ale na wtorek ekipa była już dogadana!
Skład trzy osobowy, Dawid i ja ruszamy jak zwykle z pod mostu granicznego, droga znana i przejeżdżana niejednokrotnie, ale tym razem okrutnie mglista, a jak dzieje się coś złego, to widomo że to wina Tuska
Jakoś docieramy na moje ulubione miejsce parkingowe w Kuźnicach, czyli Kemping pod Krokwią, dalej lecimy na Spotkanie z Sebą który już czekał przy busikach, tam z wielkim bólem, ale jednak decydujemy się na skorzystanie z usług "busa" i jedziemy wprost pod kolejkę na Kasprowy.
Trafiamy w Tatry świeżo po podwyżkach cen za wstęp do TPN-u, było to zrobione specjalnie, gdyż zostali uprzedzeni o naszym przyjeździe, oczywiście przez Tuska Płacimy myto i lecimy niebieskim w Stronę Hali Gąsienicowej, Seba narzuca mocne tępo o poranku, żeby nie było wstydu próbujemy dorównać, przynajmniej ja
I tak szliśmy przez las, czas mijał jak zwykle na rozmowach i robieniu zdjęć, na Boczaniu Seba orientuje się że zgubił rękawiczkę, pytamy gościa który akurat przechodził, czy czasem nie widział zguby ? Widział Więc na ochotnika lecę w dół z nadzieją odnalezienia zguby, po drodze pytam napotkanych turystów, czy widzieli może rękawiczkę, lecz na próżno moje poszukiwania, bo rękawiczki nie było
Chyba pan zrobił nas w chuja, bo zszedłem do granicy lasu i nie znalazłem rękawiczki!
Na Turbaczu dekielek od obiektywu, teraz rękawiczka, co będzie dalej … To chyba klątwa Tuska
Tak gdzieś pod Karczmiskiem wchodzimy w pierwsze promienie słoneczne, które wspierały nas przez dłuższą część dnia, doprowadzając w pewnym momencie do konkretnego roznegliżowania, a grzało solidnie
W schronisku Kupujemy kawę i szarlotkę, w środku wszystko nowe i błyszczące, widać dawno nie byłem za szybką wszystko wygląda apetycznie, tylko ceny psują smak zasiadamy przy stole, w brew ogólnemu zakazowi, przy naszej było można siedzieć, ciekawe
Przejście graniczne we mgle
Łapanie wschodu po drodze
W lesie światło robi miłą atmosferę
I do przodu z uśmiechem na twarzy !
Kto by nie lubił tego widoku ...
Niektórzy są ponad przeciętnie wysocy
Uwielbiam Kościelec
Trwa nauka zimowego chodzenia ...
Takich trzech co poszli na lans
Każdy zna ten smak
Miło tak było posiedzieć między ludźmi, zobaczyć że życie jednak może wyglądać normalnie. Ruszyliśmy dalej, plan przewidywał wejście na Liliowe i stamtąd przez Beskid przejście na Kasprowy, plan został lekko zmieniony, ale zrealizowany
Mordercze podejście wzdłuż nartostrady, wyciskało z nas pot, zmuszając do krótkich przerw co kawałek.
Były też przyjemności na tym odcinku, wypadki! Idąc pod górę, mówię że nic się nie dzieje żednych wywrotek, ani kolizji ... nuda panie nuda, ale szybko się okazało że narciarze mogą być fajni, szczególnie ci którzy potrafią się wyj.bać
Byliśmy też pod wrażeniem maluszków, które uczyły się zjeżdżając po stromyn stoku, jadąc gęsiego z rękami przed sobą, jeden z nich solidnie wywinął orła (nic mu nie było, bo się sam pozbierał )
Na Beskidzie Kolejny popas w towarzystwie dziwnego Ukraińca, później wizyta na Kasprowym, przeciskając się przez tłumek ludzi w adidaskach, zeszliśmy kawałek dalej na szlak zielony i już zupełnie inny świat … Znowu byliśmy we trójkę w górskim boju
Z tej wycieczki zapamiętałem sporo humoru i trochę wygłupów, były też wyścigi śnieżnych kulek i ogólnie wielki fan
Do Kuźnic schodziliśmy w ostatnich promieniach słońca, gdzie znów z wielkim bólem, ale jednak korzystamy z busa i zjeżdżamy z powrotem do ronda imienia JP II.
Kolejny raz żegnamy się z Sebastianem i ruszamy każdy w swoją stronę.
Hen daleko, chyba jakieś ćwiczenia albo nauka
Niektórym było bardzo ciepło ...
Nasza Golgota Kasprowa
Śniegu naj.bane po szyję ;P
Jakaś "Świnia"
Góra pełna lansu z Królową w tle
Szczytujemy
Jakiś nie do końca opierzony gość ...
Chyba usłyszał co mówiłem, bo krzywo się patrzy
Nas trzech i "Świnia"
Dawid nie chciał iść, leżał i płakał, że nie pójdzie
Ulubiona góra Izy, też ładna !
Królowa jest tylko jedna ...
Kawałek dalej błoga cisza i pustkowie
Ciiiii, bo śpi
Idziemy uchachani
Ostatnia prosta w ostatnich promieniach słońca
I taka to była Wycieczka .
Relacja nr 2:
Wtorek. Umawiamy się z Adrianem i Dawidem na Kasprowy Wierch. Ma być ładnie. Oni jadą z Cieszyna, ja z Krakowa, mamy się spotkać o 7 rano na parkingu przy rondzie w Kuźnicach, ale po drodze jest Rdzawka:
i Klikuszowa:
więc przyjeżdżam trochę później (ale raptem 10 minut).
Idziemy do busa, który za 4 zł podwiezie nas na krótkim odcinku do Kuźnic. Jesteśmy jedynymi nienarciarzami w tym busie.
W Kuźnicach biało. Przy bramce TPN zakładam raczki. Bilet kosztuje 7 zł, podrożało. Jakiś Pan na hasło "do Betlejemki" wchodzi za free (zupełnie jak w "Rejsie" - służbowo, na statek). Warto zapamiętać to hasło, byle go nie użyć np. w Kirach.
Podejście na Boczań oblodzone. Raczki się przydają. Po drodze jest taki prześwit z widokiem na Kalatówki i Giewont, ale wydaje mi się, że z każdym rokiem jest coraz mniejszy.
Wychodzimy z lasu. Jest ciepło, bardzo ciepło. Zakładam czapkę z daszkiem. Na Nosalu i Kopieńcach nie ma śniegu, inwersja gdzieś zniknęło, bezchmurne niebo, szczerze powiedziawszy czuję lekkie rozczarowanie. Nuda. Ale idziemy. W międzyczasie gubię cienką rękawiczkę, na szczęście jest tak ciepło, że nie jest potrzebna.
Widoki ze Skupniów Upłazu:
Na chwilę wchodzimy do chłodnego cienia (słońce chowa się na Wielką Królową Kopę) i jesteśmy na Przełęczy Między Kopami.
Za przełęczą zdecydowanie lepsze warunki, zima na całego, kosówka przykryta śniegiem, dużo lepiej niż do przełęczy. Już mi się podoba, choć niebo nudno-błękitne, hehe.
Idziemy do schroniska.
Nie wolno siadać przy stołach na zewnątrz, chuj wie czemu.
Idziemy na Kasprowy. Adrian zastanawiał się, czy iść zielonym szlakiem na Liliowe i na Beskid, ja zaproponowałem pójść wzdłuż trasy narciarskiej, wydawało mi się to ciekawsze.
Przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego Adrian ze zbolałą, wściekłą miną zakłada raczki, których nie lubi.
Idziemy pod górę. Słońce mocno grzeje, śnieg się zaczyna topić po drodze. Rozbieramy się coraz bardziej, ja idę pod górę w samej koszulce z krótkim rękawem i z podwiniętymi nogawkami spodni. Morsować się nie da, dziś na nikim nie zrobiłoby to wrażenia.
Warunki narciarskie fenomenalne.
Na szczęście wyżej śnieg jest bardziej zmrożony.
Pod Kasprowym wieje i jest zdecydowanie chłodniej. Ubieram się we wszystko co mam, w tym ciepłe rękawiczki (cienką mam tylko jedną). Ludzi tradycyjnie dużo, im bliżej kolejki i baru, tym więcej.
Idziemy na Beskid. Twarda skorupa z wywianego śniegu, ślisko. Adrian dzielnie sobie radzi bez wkurzających raczków.
Na Beskidzie:
Schodzimy. Adrian resztkami rozsądku zakłada raczki. Dzięki temu żyje i ma się dobrze.
Idziemy na wierzchołek Kasprowego Wierchu. To jest naprawdę świetne miejsce widokowe i bardzo je lubię, tylko gdyby kolejkę zamknęli...
Nad powyższym zdjęciem może popracuję, żeby powklejać mgły w dole, o co mnie podejrzewał Sokół na początku mojej bytności na forum.
Schodzimy zielonym szlakiem przez Myślenickie Turnie.
Pozdrowienia
Nowa pozycja fotograficzna: przygarbo-przykuc jednonożny.
z górki na pazurki
Gang Olsena
Zdjęcia robione trzema obiektywami, ogniskowe od 10 do 300 mm, kilka składanych panoram tam, gdzie nawet 10mm to było za mało. Opisów zdjęć brak, ale chyba wszystko jest jasne.
Ósma wycieczka tej zimy zrobiona i to chyba na tyle.
Wtorek. Umawiamy się z Adrianem i Dawidem na Kasprowy Wierch. Ma być ładnie. Oni jadą z Cieszyna, ja z Krakowa, mamy się spotkać o 7 rano na parkingu przy rondzie w Kuźnicach, ale po drodze jest Rdzawka:
i Klikuszowa:
więc przyjeżdżam trochę później (ale raptem 10 minut).
Idziemy do busa, który za 4 zł podwiezie nas na krótkim odcinku do Kuźnic. Jesteśmy jedynymi nienarciarzami w tym busie.
W Kuźnicach biało. Przy bramce TPN zakładam raczki. Bilet kosztuje 7 zł, podrożało. Jakiś Pan na hasło "do Betlejemki" wchodzi za free (zupełnie jak w "Rejsie" - służbowo, na statek). Warto zapamiętać to hasło, byle go nie użyć np. w Kirach.
Podejście na Boczań oblodzone. Raczki się przydają. Po drodze jest taki prześwit z widokiem na Kalatówki i Giewont, ale wydaje mi się, że z każdym rokiem jest coraz mniejszy.
Wychodzimy z lasu. Jest ciepło, bardzo ciepło. Zakładam czapkę z daszkiem. Na Nosalu i Kopieńcach nie ma śniegu, inwersja gdzieś zniknęło, bezchmurne niebo, szczerze powiedziawszy czuję lekkie rozczarowanie. Nuda. Ale idziemy. W międzyczasie gubię cienką rękawiczkę, na szczęście jest tak ciepło, że nie jest potrzebna.
Widoki ze Skupniów Upłazu:
Na chwilę wchodzimy do chłodnego cienia (słońce chowa się na Wielką Królową Kopę) i jesteśmy na Przełęczy Między Kopami.
Za przełęczą zdecydowanie lepsze warunki, zima na całego, kosówka przykryta śniegiem, dużo lepiej niż do przełęczy. Już mi się podoba, choć niebo nudno-błękitne, hehe.
Idziemy do schroniska.
Nie wolno siadać przy stołach na zewnątrz, chuj wie czemu.
Idziemy na Kasprowy. Adrian zastanawiał się, czy iść zielonym szlakiem na Liliowe i na Beskid, ja zaproponowałem pójść wzdłuż trasy narciarskiej, wydawało mi się to ciekawsze.
Przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego Adrian ze zbolałą, wściekłą miną zakłada raczki, których nie lubi.
Idziemy pod górę. Słońce mocno grzeje, śnieg się zaczyna topić po drodze. Rozbieramy się coraz bardziej, ja idę pod górę w samej koszulce z krótkim rękawem i z podwiniętymi nogawkami spodni. Morsować się nie da, dziś na nikim nie zrobiłoby to wrażenia.
Warunki narciarskie fenomenalne.
Na szczęście wyżej śnieg jest bardziej zmrożony.
Pod Kasprowym wieje i jest zdecydowanie chłodniej. Ubieram się we wszystko co mam, w tym ciepłe rękawiczki (cienką mam tylko jedną). Ludzi tradycyjnie dużo, im bliżej kolejki i baru, tym więcej.
Idziemy na Beskid. Twarda skorupa z wywianego śniegu, ślisko. Adrian dzielnie sobie radzi bez wkurzających raczków.
Na Beskidzie:
Schodzimy. Adrian resztkami rozsądku zakłada raczki. Dzięki temu żyje i ma się dobrze.
Idziemy na wierzchołek Kasprowego Wierchu. To jest naprawdę świetne miejsce widokowe i bardzo je lubię, tylko gdyby kolejkę zamknęli...
Nad powyższym zdjęciem może popracuję, żeby powklejać mgły w dole, o co mnie podejrzewał Sokół na początku mojej bytności na forum.
Schodzimy zielonym szlakiem przez Myślenickie Turnie.
Pozdrowienia
Nowa pozycja fotograficzna: przygarbo-przykuc jednonożny.
z górki na pazurki
Gang Olsena
Zdjęcia robione trzema obiektywami, ogniskowe od 10 do 300 mm, kilka składanych panoram tam, gdzie nawet 10mm to było za mało. Opisów zdjęć brak, ale chyba wszystko jest jasne.
Ósma wycieczka tej zimy zrobiona i to chyba na tyle.
Jak można taki lans wstawiać! Wstydźcie się. Raki gdzie?Od Zakopać, od busa powinny być założone. Nie wstyd wam tak narażać Toprowców? I jeszcze czekanów nie było. Noż rwa mać!
Ad 2. Jak wrażenia z UWA?
Ps. Beskid przeszedłem od Liliowej P. nie wiedząc co to są raki. W grudniu. Na lodzie. Że nie zjechaliśmy, to nie wiem jakim cudem. A zejście zielonym, popołudniu...do dziś pamiętam ten stres przy wykopywaniu butami stopni w tym betonie.
Ad 2. Jak wrażenia z UWA?
Ps. Beskid przeszedłem od Liliowej P. nie wiedząc co to są raki. W grudniu. Na lodzie. Że nie zjechaliśmy, to nie wiem jakim cudem. A zejście zielonym, popołudniu...do dziś pamiętam ten stres przy wykopywaniu butami stopni w tym betonie.
Klimat był bardzo letni, ale tylko w dolnej części, bo na górze wiał lodowaty wiatr.
Właśnie nie zabrałem czekana, zapomniałem o tym, jaki to lans bez czekana i do tego raczki zamiast raków, wiem że to było skrajnie nieodpowiedzialne, a niestety kilka razy trzaba było zakładać to badziewie na nogi.
Poprawimy się
Właśnie nie zabrałem czekana, zapomniałem o tym, jaki to lans bez czekana i do tego raczki zamiast raków, wiem że to było skrajnie nieodpowiedzialne, a niestety kilka razy trzaba było zakładać to badziewie na nogi.
Poprawimy się
Ostatnio zmieniony 2021-03-05, 05:41 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Idealne warunki do morsowania - jak mogliście tego nie wykorzystać!
No to teraz Adrian masz już większe doświadczenie górskie ode mnie. Nigdy nie byłem w Tatrach podczas kalendarzowej zimy. Ale zmartwię Cię - zima kończy się w lutym!
No to teraz Adrian masz już większe doświadczenie górskie ode mnie. Nigdy nie byłem w Tatrach podczas kalendarzowej zimy. Ale zmartwię Cię - zima kończy się w lutym!
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
laynn pisze:Jak wrażenia z UWA?
Ps. Beskid przeszedłem od Liliowej P. nie wiedząc co to są raki. W grudniu. Na lodzie. Że nie zjechaliśmy, to nie wiem jakim cudem. A zejście zielonym, popołudniu...do dziś pamiętam ten stres przy wykopywaniu butami stopni w tym betonie.
1. UWA już na drugiej wycieczce (debiut miał na Turbaczu). Wrażenia znakomite, zdjęcia ostre jak żyleta, Adrian mi zazdrości słoneczek (18-105 bym takich ładnych nie zrobił). Kadrowanie jest nowym doświadczeniem, wygląda to inaczej niż na standardowym szerokim kącie, ale otwiera sporo nowych możliwości. Staram się korzystać z nich jak mogę. Trzeba bardzo uważać na trzymanie aparatu w poziomie, bo czasem przy minimalnych wychyleniach w górę czy dół pionowe linie w aparacie (np. drzewa) "walą się", choć na Kasprowym ten problem był mało istotny. Bardzo fajnie wychodzą zdjęcia postaci na takim szerokim tle, tylko muszą być one w miarę w środku kadru, bo boki kadru są mocno zniekształcone. Na pewno składam teraz mniej panoram, choć są takie miejsca, gdzie nawet 10mm jest za mało i tam bez składania się nie obeszło, poza tym ten obiektyw ma odwzorowanie rektalinearne (proste linie pozostają proste kosztem dużych zniekształceń na brzegach), natomiast panoramy dają odwzorowanie bliższe "rybiemu oku", jedno i drugie ma swoją specyfikę. Nie robiłem tym obiektywem jeszcze żadnych zdjęć w Krakowie, ale chyba też się sprawdzi, czego dowodem jest zdjęcie schroniska w Murowańcu, zrobione właśnie UWA.
2. My z Renatą byliśmy na Kasprowym i Beskidzie zimą 2014 bez raków, raczków ani czekana i co gorsza, wyjechaliśmy i zjechaliśmy kolejką. Ale było fajnie, mimo że na Beskid ledwo wyszliśmy. Potem poszliśmy na kawę i opalanie na tarasie Kalatówek. Miło spędzony ceperski dzień w Tatrach.
sprocket73 pisze:Idealne warunki do morsowania - jak mogliście tego nie wykorzystać!
No to teraz Adrian masz już większe doświadczenie górskie ode mnie. Nigdy nie byłem w Tatrach podczas kalendarzowej zimy. Ale zmartwię Cię - zima kończy się w lutym!
Na morsowanie było za ciepło, nikt by się za nami nie obejrzał, jaka to przyjemność? Ale za to zima wróciła, sypie śnieg.
Ostatnio zmieniony 2021-03-05, 08:25 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
Adrian pisze:Heh, moja też ósma, dobry początek roku
Wstydźcie się !
sprocket73 pisze:Ale zmartwię Cię - zima kończy się w lutym!
I słusznie !
Ja 28 lutego byłem 9 raz w tym roku w górach, czwarty raz w Tatrach.
Podsumowując - zima ze śniegiem może się już gwałtownie oddalić.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości