Taka zamiana, Gorce za Tatry ...
Taka zamiana, Gorce za Tatry ...
Sie macie ludzie!
Wyjazd że będzie, to było pewne przynajmniej od tygodnia, ale tego gdzie wylądujemy się nie spodziewałem, bo właściwie do ostatniej chwili miały być Tatry, a konkretniej Trzydniowiański.
Pogoda jaka była, to wszyscy widzieli, zrobiła się lawinowa 3 i jakoś tak niepewnie, media społecznościowe donosiły o warunkach panujących w Tatrach, niekorzystnych warunkach ...
Seba pisze że zmiana planów! Jednak jedziemy w Gorce, na Turbacz. Hmmm, no to jedziemy na Turbacz! Byłem tam tylko raz w lecie, podczas trzydniowego rodzinnego tripu z namiotem i do tej pory miło wspominamy tą wizytę.
To że Gorce były dobrym wyborem, przekonałem się już po wyjściu z lasu na pierwszą polankę, skąd ukazał się przepiękny widok na "morze" balonów latających nad Tatrami, a same Tatry przez cały dzień skrupulatnie ukrywały się za mgłami i chmurami, więc Gorce były zdecydowanie dobrym wyborem i do tego bezpiecznym 😁
Ruszyliśmy zielonym szlakiem z Nowego Targu (Kowaniec) w stronę Turbacza, początek trochę się nam nie udał, ale czujny Góral z siekierą, nakierował nas na dobre tory 😉
Wokół nas piękna zima z promieniami słońca i dużą ilością śniegu, trudno się opanować przed użyciem aparatu.
Ten szlak to istne osiedle domków wypoczynkowych, które są rozsiane po obu stronach szlaku, tworząc fajny górski klimat chat zasypanych śniegiem.
Tempo raczej mocno spacerowe, przy takich warunkach to nawet wskazane, żeby się nacieszyć widokami i naładować promieniami słonecznymi 😄
Pod i w schronisku masa ludzi, ale nie jest tak źle żeby zrezygnować z zakupu jakiejś ciepłej przekąski i tak jak Buba okupowaliśmy hasiok, robiąc sobie z niego "nasz" mały bufet 😉
[/URL
Po odpoczynku ruszamy w stronę Hali Długiej, gdzie robimy kolejny odpoczynek, połączony z mini sesją foto 😉 Wygrzewaliśmy się w słońcu, piliśmy herbatę i cieszyliśmy się chwilą ...
Wracamy trochę zmienionym wariantem, bo odbijamy na szlak żółty, który prowadzi przez Miejski Wierch i Piwusówke, do miejsca w którym zaczynaliśmy naszą trasę.
I tak Renia, Seba i ja zakończyliśmy ten słoneczny zimowy dzień.
Rano w drodze udało się ustrzelić wschód
A wracając udało się jeszcze złapać zachód słońca 😁
I taka to była wycieczka.
Wyjazd że będzie, to było pewne przynajmniej od tygodnia, ale tego gdzie wylądujemy się nie spodziewałem, bo właściwie do ostatniej chwili miały być Tatry, a konkretniej Trzydniowiański.
Pogoda jaka była, to wszyscy widzieli, zrobiła się lawinowa 3 i jakoś tak niepewnie, media społecznościowe donosiły o warunkach panujących w Tatrach, niekorzystnych warunkach ...
Seba pisze że zmiana planów! Jednak jedziemy w Gorce, na Turbacz. Hmmm, no to jedziemy na Turbacz! Byłem tam tylko raz w lecie, podczas trzydniowego rodzinnego tripu z namiotem i do tej pory miło wspominamy tą wizytę.
To że Gorce były dobrym wyborem, przekonałem się już po wyjściu z lasu na pierwszą polankę, skąd ukazał się przepiękny widok na "morze" balonów latających nad Tatrami, a same Tatry przez cały dzień skrupulatnie ukrywały się za mgłami i chmurami, więc Gorce były zdecydowanie dobrym wyborem i do tego bezpiecznym 😁
Ruszyliśmy zielonym szlakiem z Nowego Targu (Kowaniec) w stronę Turbacza, początek trochę się nam nie udał, ale czujny Góral z siekierą, nakierował nas na dobre tory 😉
Wokół nas piękna zima z promieniami słońca i dużą ilością śniegu, trudno się opanować przed użyciem aparatu.
Ten szlak to istne osiedle domków wypoczynkowych, które są rozsiane po obu stronach szlaku, tworząc fajny górski klimat chat zasypanych śniegiem.
Tempo raczej mocno spacerowe, przy takich warunkach to nawet wskazane, żeby się nacieszyć widokami i naładować promieniami słonecznymi 😄
Pod i w schronisku masa ludzi, ale nie jest tak źle żeby zrezygnować z zakupu jakiejś ciepłej przekąski i tak jak Buba okupowaliśmy hasiok, robiąc sobie z niego "nasz" mały bufet 😉
[/URL
Po odpoczynku ruszamy w stronę Hali Długiej, gdzie robimy kolejny odpoczynek, połączony z mini sesją foto 😉 Wygrzewaliśmy się w słońcu, piliśmy herbatę i cieszyliśmy się chwilą ...
Wracamy trochę zmienionym wariantem, bo odbijamy na szlak żółty, który prowadzi przez Miejski Wierch i Piwusówke, do miejsca w którym zaczynaliśmy naszą trasę.
I tak Renia, Seba i ja zakończyliśmy ten słoneczny zimowy dzień.
Rano w drodze udało się ustrzelić wschód
A wracając udało się jeszcze złapać zachód słońca 😁
I taka to była wycieczka.
Ostatnio zmieniony 2021-02-21, 12:20 przez Adrian, łącznie zmieniany 3 razy.
Jak pisał Adrian, miał być Trzydniowański, ale informacje o warunkach w Tatrach skłoniły mnie do zmiany planów. Jechała z nami Renata, a że już kiedyś obiecałem jej, że pojedziemy zimą na Turbacz, to plan B wydawał się oczywisty - wyjście tak często zachwalanym przeze mnie widokowym zielonym szlakiem z Kowańca, Adrian zaproponował zejście żółtym szlakiem przez Miejski Wierch, wg mnie średnio ciekawym, ale niech będzie. Za to robimy pętlę. Ja szlak na Turbacz z Kowańca mam schodzony chyba prawie tak samo jak Neska, przeglądałem dzień wcześniej swoje zdjęcia z dwóch lutowych wyjść (w 2018 i 2019) - była petarda, teraz przynajmniej nie będę opóźniał tempa z uwagi na fotografowanie, bo mam z tego szlaku super fotki. Poza tym jedziemy dość późno - umawiamy się na parkingu pod Długą Polaną o 7.30 (Renata prosiła), więc raczej wschodu słońca na szlaku nie będzie. Za to będzie miłe towarzystwo.
Rano pogoda taka sobie, widoki średnie, za to jest klimat pochmurnego poranka. Nad Tatrami się kotłuje, w stronę Pienin nic nie widać, za to mamy prawdziwy zlot baloniarzy.
Ja zabieram na tę wycieczkę świeżo zakupiony obiektyw Nikkor 10-20 do przetestowania. Czytałem, że takie bardzo szerokie obiektywy dają zupełnie inne wrażenia z kadrowania i pozwalają za robienie zdjęć trochę z innej perspektywy. Cytując Wojtka Kurtykę "w górach każdy obiektyw jest za wąski", zobaczymy jak nowy nabytek da radę.
W Kowańcu rano ciepło, zupełnie inaczej niż podczas ostatnich zimowych wycieczek. Na początku mglisto.
Z czasem wychodzi słońce, które jednakże aż do Turbacza będzie się pojawiać i znikać.
My z Adrianem fotografujemy Nikonami, Renata swoją komórką. Nikon - Samsung 2:1.
Renata (wreszcie) pozwala upublicznić swój wizerunek, na razie tylko na GBG.
Z łańcuszka polan Brożki - Sralówki - Bukowina Waksmundzka zdjęcia zimowego pejzażu i kłębowiska nad Tatrami.
Na Sralówkach pierwszy postój, Adrian zdejmuje wkurzające go raczki, ja gubię dekielek od obiektywu 18-105 i całą wycieczką muszę sobie jakoś radzić bez niego.
Docieramy do krzyżówki z niebieskim szlakiem z Łopusznej. Ja się przekonuję, że nowy obiektyw to był super zakup.
Na krzyżówce z żółtym szlakiem.
Adrian opowiada Izie, jak jest fantastycznie i jaka szkoda, że z nami nie pojechała.
Docieramy pod schronisko.
Ćwilin
Mogielica
W schronisku obowiązek chodzenia w maseczkach, jedzenie tylko na wynos itp. duperele. Ludzi dużo, nikt się tym nie przejmuje, zajęte wszystkie ławy w przedsionku, zajęte schody, zajęte parapety na jadalni.
Zamawiamy frytki i spożywamy na jadalni na śmietniku. Tam było wolne.
W pewnym momencie wchodzi do jadalni dwóch policjantów w pełnym rynsztunku, prawie jak brygada antyterrorystyczna, tylko tarcz im brakowało. Na szczęście większość turystów ich ignoruje, tylko kilka osób zmywa się z jadalni, Adrian zakłada bafa i to tyle. Wszyscy spożywają dalej. My po posiłku idziemy odpocząć pod palmami.
Na Podhalu się kotłuje, znad chmur wystają tylko wierzchołki Tatr.
Za to pod schroniskiem plaża.
Tata robi nam foto z kamery internetowej.
Idziemy na Halę Długą. W porównaniu z zielonym szlakiem ścieżka wygląda na słabo przetartą, ale jest ok.
Hala Długa
Na Hali Długiej jak zawsze pusto, pojedynczy turyści.
Nasz selfik
Czoło Turbacza
Siadamy na ławeczce, jemy, pijemy kawę i herbatkę. Ponieważ Tatr prawie nie widać, to fotografujemy też siebie. Adrian ustawia statyw.
potęga bokehehe
w prawym okularze ja, w lewym Renata
Ślady.
Wracamy pod schronisko.
I schodzimy żółtym szlakiem.
Tatry
O tej porze prawdziwe pielgrzymki ciągną, zupełnie jak w Śląskim.
na krzyżówce szlaków
kapliczka papieska
prowadzący grzbietem szlak narciarski z Obidowej, którym ostatnio podążała Wiolcia
Z drzew kapie woda, śnieg się topi w słońcu. Adrian próbuje łapać leśne klimaty, próbuję i ja.
Ostatni widok na Tatry, potem schodzimy do wsi, na drodze czarny asfalt, znak kończącej się zimy, choć podobno ma jeszcze przyjść ochłodzenie.
I taka to była wycieczka.
Rano pogoda taka sobie, widoki średnie, za to jest klimat pochmurnego poranka. Nad Tatrami się kotłuje, w stronę Pienin nic nie widać, za to mamy prawdziwy zlot baloniarzy.
Ja zabieram na tę wycieczkę świeżo zakupiony obiektyw Nikkor 10-20 do przetestowania. Czytałem, że takie bardzo szerokie obiektywy dają zupełnie inne wrażenia z kadrowania i pozwalają za robienie zdjęć trochę z innej perspektywy. Cytując Wojtka Kurtykę "w górach każdy obiektyw jest za wąski", zobaczymy jak nowy nabytek da radę.
W Kowańcu rano ciepło, zupełnie inaczej niż podczas ostatnich zimowych wycieczek. Na początku mglisto.
Z czasem wychodzi słońce, które jednakże aż do Turbacza będzie się pojawiać i znikać.
My z Adrianem fotografujemy Nikonami, Renata swoją komórką. Nikon - Samsung 2:1.
Renata (wreszcie) pozwala upublicznić swój wizerunek, na razie tylko na GBG.
Z łańcuszka polan Brożki - Sralówki - Bukowina Waksmundzka zdjęcia zimowego pejzażu i kłębowiska nad Tatrami.
Na Sralówkach pierwszy postój, Adrian zdejmuje wkurzające go raczki, ja gubię dekielek od obiektywu 18-105 i całą wycieczką muszę sobie jakoś radzić bez niego.
Docieramy do krzyżówki z niebieskim szlakiem z Łopusznej. Ja się przekonuję, że nowy obiektyw to był super zakup.
Na krzyżówce z żółtym szlakiem.
Adrian opowiada Izie, jak jest fantastycznie i jaka szkoda, że z nami nie pojechała.
Docieramy pod schronisko.
Ćwilin
Mogielica
W schronisku obowiązek chodzenia w maseczkach, jedzenie tylko na wynos itp. duperele. Ludzi dużo, nikt się tym nie przejmuje, zajęte wszystkie ławy w przedsionku, zajęte schody, zajęte parapety na jadalni.
Zamawiamy frytki i spożywamy na jadalni na śmietniku. Tam było wolne.
W pewnym momencie wchodzi do jadalni dwóch policjantów w pełnym rynsztunku, prawie jak brygada antyterrorystyczna, tylko tarcz im brakowało. Na szczęście większość turystów ich ignoruje, tylko kilka osób zmywa się z jadalni, Adrian zakłada bafa i to tyle. Wszyscy spożywają dalej. My po posiłku idziemy odpocząć pod palmami.
Na Podhalu się kotłuje, znad chmur wystają tylko wierzchołki Tatr.
Za to pod schroniskiem plaża.
Tata robi nam foto z kamery internetowej.
Idziemy na Halę Długą. W porównaniu z zielonym szlakiem ścieżka wygląda na słabo przetartą, ale jest ok.
Hala Długa
Na Hali Długiej jak zawsze pusto, pojedynczy turyści.
Nasz selfik
Czoło Turbacza
Siadamy na ławeczce, jemy, pijemy kawę i herbatkę. Ponieważ Tatr prawie nie widać, to fotografujemy też siebie. Adrian ustawia statyw.
potęga bokehehe
w prawym okularze ja, w lewym Renata
Ślady.
Wracamy pod schronisko.
I schodzimy żółtym szlakiem.
Tatry
O tej porze prawdziwe pielgrzymki ciągną, zupełnie jak w Śląskim.
na krzyżówce szlaków
kapliczka papieska
prowadzący grzbietem szlak narciarski z Obidowej, którym ostatnio podążała Wiolcia
Z drzew kapie woda, śnieg się topi w słońcu. Adrian próbuje łapać leśne klimaty, próbuję i ja.
Ostatni widok na Tatry, potem schodzimy do wsi, na drodze czarny asfalt, znak kończącej się zimy, choć podobno ma jeszcze przyjść ochłodzenie.
I taka to była wycieczka.
Ostatnio zmieniony 2021-02-21, 15:31 przez Sebastian, łącznie zmieniany 2 razy.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Warun cudny. Wyżej zima jeszcze się dobrze miała wczoraj, bo dzisiaj chyba już znacznie gorzej. Śnieg znika w oczach.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
laynn pisze:Widzę, że szerokie szkło z N ma dużą przewagę nad S.
A ja ostatnio dostałem opierdziel, za upublicznianie wizerunku mojej żony na forum choć po prawdzie sam się do tego przyznałem
Ps. Ciekawe, jak będzie za tydzień z zimą w górach. Ja dziś znów Jurajsko spędziłem popołudnie, tym razem bez latania.
1. Ja wcześniej zapytałem o zgodę
2. Szkła na N rządzą
3. Ja bym się gdzieś przejechał w tygodniu w góry, tylko nie mam pomysłu gdzie, chyba w te Tatry pojadę, co robić. W górach takie ocieplenie, że hej, choć podobno mają jeszcze przyjść mrozy.
Wiktorze...
Ten ultrazoom to była klęska. SX30.
Wcześniej miałem zgrabny kompakcik na C. Powershot 610.
Dawał radę, jak na ówczesne czasy.
Miałem nawet swoje portfolio...na jednym z portali.
Takie tam
Potem się rzuciłem na tego ultrazooma. Ale to była porażka. Nie ostrzył. Przekombinowywał kolory. Kasza była wszędzie, w dodatku gryczana.
Na koniec mi spadł na Fatrze. Nie mam chyba żadnego dobrego zdjęcia na nim, a miałem go - chyba cztery lata?
A dałem za niego 1800 zł, miałem wtedy kupić lustro...
Może bym się czegoś nauczył, zamiast męczyć.
I tak normalnie to pewnie wziąłbym coś z "C", tylko tak sie zniechęciłem, że wziąłem "N".
Ten ultrazoom to była klęska. SX30.
Wcześniej miałem zgrabny kompakcik na C. Powershot 610.
Dawał radę, jak na ówczesne czasy.
Miałem nawet swoje portfolio...na jednym z portali.
Takie tam
Potem się rzuciłem na tego ultrazooma. Ale to była porażka. Nie ostrzył. Przekombinowywał kolory. Kasza była wszędzie, w dodatku gryczana.
Na koniec mi spadł na Fatrze. Nie mam chyba żadnego dobrego zdjęcia na nim, a miałem go - chyba cztery lata?
A dałem za niego 1800 zł, miałem wtedy kupić lustro...
Może bym się czegoś nauczył, zamiast męczyć.
I tak normalnie to pewnie wziąłbym coś z "C", tylko tak sie zniechęciłem, że wziąłem "N".
Ostatnio zmieniony 2021-02-21, 19:19 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 141 gości