Jak to w 2020 roku było

Podsumowania sezonu czy jakiegoś okresu aktywności górskiej i nie tylko.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Jak to w 2020 roku było

Postautor: Wiolcia » 2021-01-26, 20:46

W tym dość specyficznym 2020 roku udało się spędzić na wycieczkach, dojazdach, przyjazdach, czyli na wszystkim, co choć trochę liznęło podróży, ponad 100 dni (pierwsze liczenie dało ich równo 106). Część wyjazdów nie doszła do skutku, część zamieniła się w inne, coś nie wypaliło, coś się udało, słowem: całkiem przyzwoity to był rok, zważywszy na covidowe szaleństwo. A może z czasem moje wymagania spadają i cieszę się z prostszych rzeczy i nawet bliskich wyjazdów? Pewnie chęć na dalekie eksploracje kiedyś wróci, na razie, póki sytuacja podróżnicza jest niestabilna, zadowalam się tym, co mam. A wokół jest sporo do zobaczenia!
Było więc tak:


STYCZEŃ

Nowy rok zaczyna się dobrze. Już 2 stycznia ląduję w górach, na samotnej wycieczce, która miała być nijaka, a okazała się jedną z lepszych pod względem widoczności. Po raz pierwszy odwiedzam wieżę na Szyndzielni i to jest zdecydowanie dzień na dalekie obserwacje – widać nawet Sudety!

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/szyndzielni ... kamienicy/

Dzień później towarzyszy mi małżonek. Robimy klasyczną pętlę z Soblówki, na obie Rycerzowe. Mała Rycerzowa świetnie prezentuje się w bieli i choć na drzewach wiele jej nie zostało, jest całkiem przyjemnie. Mimo dość ostrego wiatru.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/mala-rycerz ... -soblowka/

Trzech Króli spędzamy w trójkę – razem z koleżanką ze studiów i jej mężem odwiedzamy Rysiankę i Lipowską. Choć słońca zabrakło, ciekawe światło i dość dobra przejrzystość czynią tę wycieczkę ciekawą.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/rysianka-z- ... a-boracza/

Dłuższy wyjazd fundują mi ferie. Po raz drugi odwiedzam Maroko i choć w zasadzie depczę po swoich śladach sprzed lat, ekipa i ludzie na miejscu czynią ten wyjazd wyjątkowym. Z nimi pojadę wszędzie!
Powrót jest symptomatyczny, choć jeszcze wtedy nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Po raz pierwszy połowa grupy wraca do Polski z przeziębieniem. I z tym przeziębieniem ląduję od razu w Sudetach, w biegówkowych Jakuszycach. Przez 4 dni kręcimy się po Górach Izerskich, po polskiej i czeskiej stronie (Jizerka, Smedava). Wtedy jeszcze nie zdaję sobie sprawy, że będą to moje jedyne wyjazdy do Czech w tym roku.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/sniezne-kot ... ska-bouda/

Ostatni sudecki dzień spędzamy w górach, na grani Karkonoszy, zdobywając Śnieżne Kotły. Śniegu jest mało, ale morze mgieł nad Czechami (to w nim siedzieliśmy przez ostatnie dni, przemierzając biegówkowe szlaki) robi wrażenie. Pętla przez czeskie schroniska, naturalnie się narzucająca, teraz byłaby problemem…


LUTY

Przebiegane w Jakuszycach przeziębienie wraca po krótkim czasie, już w domu. Do dziś nie wiem, co to za dziadostwo było i czy to było to, o czym mówią teraz wszyscy. W lutym i marcu człowiek jeszcze nie zdawał sobie sprawy z wielu rzeczy. Doktor zresztą też, lecząc mnie na zatoki (w życiu nie miałam z tym problemów!). Choróbsko eliminuje mnie z większej aktywności lutowej, poza spokojnym spacerkiem po okolicy. Dopiero koło połowy miesiąca kończymy sezon biegówkowy na Magurce. Zakup nart offtrackowych okazał się dobrym pomysłem i przejeżdżam spokojnie wszelkie górki, na których wcześniej notorycznie lądowałam na tyłku. Nawet Golgotę udaje się pokonać.

MARZEC

W marcu wiemy już więcej. Media trąbią o pozostaniu w domu, ale nam się już chce wiosennego spaceru. Trzeba jechać gdzieś, gdzie nie ma wielu ludzi. Miejscówka, którą proponuję, okazuje się najgłupszym wyborem, jakiego mogliśmy dokonać. To, że kiedyś w tygodniu były tu pustki, nie znaczy, że teraz nie ma tłumów. Na parkingu w Jaworzu Nałężu nie ma prawie gdzie stanąć, ale przerzedza się nieco, gdy ruszamy w stronę Błatniej. Na wąskiej ścieżce zastanawiam się, czy każdy patrzy na każdego jak na potencjalnego nosiciela wirusa. Jak tu się mijać? Nie zarażą? Paranoja.
Potem jest już równia pochyła. Zdalne nauczanie, zamykanie lasów, zamknięcie w domu. Od marca do kwietnia uskuteczniam więc wycieczki rowerowe po okolicy „w poszukiwaniu drożdży”. To nic, że sklep jest w zupełnie inną stronę. Jak mnie zatrzymają, może nie będą czepiać się topografii?


KWIECIEŃ

Wielkanoc, dość późna w tym roku, kusiła wyjazdem na południe Słowacji. Tam będzie już wiosennie! Zamknęli Słowację, zamknęli nas. Nigdzie nie pojechaliśmy.
Pamiętam, jakie piorunujące wrażenie zrobił na mnie znak o zamknięciu granicy w Zwardoniu, który mijaliśmy w Bielsku. Teraz człowiek już się przyzwyczaił, ale wtedy pewne rzeczy były nie do pojęcia. Za bardzo przywykliśmy się do normalności, która miała przecież wiecznie trwać…

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/chrobacza-l ... o-lipnika/

Gdy tylko możemy wyjść z domów, roweruję na Chrobaczą Łąkę. Pierwszy legalny wyjazd, po pracy, w buffie na twarzy, a człowiek cieszy się jak dziecko! Niżej widać już przebłyski wiosny. Może będzie wreszcie normalnie?
Pod koniec kwietnia ruszamy w nieznane, przechodząc przez Pasmo Pewelskie z Jeleśni. Bardzo przyjemne okolice, piękna wiosna, trochę markotna pogoda.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/pasmo-pewel ... a-hucisko/

Poza tym kwiecień spędzam rowerowo, jeżdżąc po mojej okolicy.

MAJ

W majówkę, tradycyjnie, miała być Słowacja. Nie w tym roku jednak, bo z wiadomych względów nie dało się tam pojechać. Mimo kiepskich prognoz ruszyliśmy zatem na południe. Wybór szlaku wokół Jeziora Czorsztyńskiego okazał się strzałem w dziesiątkę – piękna trasa na majową wiosnę.

Obrazek
http://www.kuzniapodrozy.pl/wokol-jezio ... luszkowce/

Drugi dzień, już pochmurny, przeznaczyliśmy na Spisz.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/wokol-jezio ... luszkowce/

W ogóle tegoroczny maj okazał się być bardzo rowerowy. Zamiast ruszać z buta w góry, braliśmy je na dwóch kółkach. Udaje się wjechać na Magurę Cięcińską, zachwycić pięknym szlakiem z Rabki do Niedźwiedzia i objeździć Pieninki Skrzydlańskie.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/gora-chabow ... -jasionow/

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/pieninki-sk ... ra-majowo/

Poza górami zwiedzamy… ogrody. W tych japońskich w naszej okolicy pięknie kwitną azalie, zatem pamiętajcie o ogrodach! I tam potrafi być przyjemnie.

CZERWIEC

Czerwiec zaczynamy czosnkiem niedźwiedzim, którego niezmierzone połacie porastają szczyt góry Tuł. Szlak cisownicki pokonywany na rowerze to nieco karkołomny plan, ale zjazd wynagradza wcześniejsze niedogodności, stromizny i błota. Potem jest krótka wycieczka na Potrójną (pierwszy raz widzę z niej Tatry) i główne czerwcowe danie: kilkudniowy wyjazd w Beskid Niski. W większości rowerowo, trochę pieszo. Oderne, Przysłop, Nieznajowa, Czertyżne, Wysowa, Cieklinka i jeszcze parę miejsc, a wszystko w wiosennej zieleni. Jest spanie w pięknych miejscach, piwko na kwiecistej łące, przestrzeń, przestrzeń i jeszcze raz przestrzeń. I to wszystko, co sprawia, że Beskid Niski to moje ukochane góry.

Obrazek

http://www.kuzniapodrozy.pl/magura-mala ... m-z-uscia/

Pod koniec czerwca fundujemy sobie krótki spacer do Chaty na Groniu oraz rowerowy szlak wokół Bielska. Choć nieco ponad 50 kilometrów trasy nie wygląda jakoś imponująco, szlak jest dość wymagający, a objeżdżając dzielnice położone przy górach, zapewnia niespodziewane atrakcje w postaci całkiem niezłych podjazdów. Uprzedzam, jakby ktoś kiedyś się wybierał na rekreacyjną przejażdżkę.
I tak dobrnęliśmy do wakacji. O nich i dalszym ciągu – w następnej części.
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9902
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2021-01-26, 20:57

Półmetek z piękną zielenią lata, zaraz robi się milej widząc takie barwy ...
Tych Izerskich zimą trochę zazdroszczę, bo jesteśmy zauroczeni tymi terenami i zimą może być różnie ciekawie co latem :) w tym roku, znowu latem sprawdzimy.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2021-01-26, 22:00

Do dziś nie wiem, co to za dziadostwo było i czy to było to, o czym mówią teraz wszyscy.


Tak samo zastanawiam sie co to bylo to co mnie dorwalo w grudniu 2019 i ostatecznie przeszlo kolo konca lutego. Jeszcze nigdy nie bylam zaziebiona 3 miesiace! Zeżarłam 3 antybiotyki i zaden na dlugo nie pomogl... Anginopodobne symptomy wskazywalyby na mononukleoze (ponoc popularna pamiatka z przedszkola) acz spanie na polsiedząco aby sie nie dusic w nocy -sugerowaloby nieco inaczej ;)

Teraz człowiek już się przyzwyczaił, ale wtedy pewne rzeczy były nie do pojęcia.


Dla mnie to nadal nie jest do pojecia co sie odpierdziela. Wciaz mam wrazenie ze to jakis zly sen z ktorego sie w koncu obudze... I bede z rana opowiadac toperzowi, a on powie "czegos ty sie nażarla ze masz takie korby???"

Za bardzo przywykliśmy się do normalności, która miała przecież wiecznie trwać…


Ladnie stwierdzenie gdzies slyszalam, ze wspolczesni ludzie juz "uwierzyli w koniec historii"

Tych Izerskich zimą trochę zazdroszczę, bo jesteśmy zauroczeni tymi terenami i zimą może być różnie ciekawie co latem :) w tym roku, znowu latem sprawdzimy.


Wybor miedzy latem a zimą w Izerskich sprowadza sie do tego czy wolisz aby cie rozjezdzaly rowery czy narciarze :lol
Ostatnio zmieniony 2021-01-26, 22:01 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
laynn

Postautor: laynn » 2021-01-26, 22:23

Nieźle, choć na zdjęciu przedstawiającym Spisz jest bunkier znad Węgierskiej (chyba) ;)
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6231
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2021-01-26, 22:44

106 dni, nieźle. Ja jestem ciekaw tego Maroka, a nie ma z niego żadnej relacji.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2021-01-27, 06:58

100 dni w covidowym okresie, co to nigdy nie było wiadomo co zamkną tym razem - las, a może szlaki, a może patrzenie w niebo :-) to imponujący wynik.
Zawsze mi się Twoje relacje (tu czy na stronie) kojarzą z zarąbistą pogodą :)
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2021-01-27, 07:00

buba pisze:
Do dziś nie wiem, co to za dziadostwo było i czy to było to, o czym mówią teraz wszyscy.


Tak samo zastanawiam sie co to bylo to co mnie dorwalo w grudniu 2019 i ostatecznie przeszlo kolo konca lutego. Jeszcze nigdy nie bylam zaziebiona 3 miesiace! Zeżarłam 3 antybiotyki i zaden na dlugo nie pomogl... Anginopodobne symptomy wskazywalyby na mononukleoze (ponoc popularna pamiatka z przedszkola) acz spanie na polsiedząco aby sie nie dusic w nocy -sugerowaloby nieco inaczej ;)

Pewnie teraz się już nie dowiesz, bo chyba za późno na badania. Ale też słyszałam, że już w 2019 roku sporo osób chorowało. Tylko wtedy mieściło się to w jakiejś "normie".

buba pisze:
Teraz człowiek już się przyzwyczaił, ale wtedy pewne rzeczy były nie do pojęcia.


Dla mnie to nadal nie jest do pojecia co sie odpierdziela. Wciaz mam wrazenie ze to jakis zly sen z ktorego sie w koncu obudze... I bede z rana opowiadac toperzowi, a on powie "czegos ty sie nażarla ze masz takie korby???"

Kwestia akceptacji to co innego. Piszę, że mnie już pewne rzeczy nie zaskakują. Granice różnych państw to się zamykają, to otwierają, to znów zamykają -nawet już tego nie śledzę, bo wszystko może szybko się zmienić.


buba pisze:
Tych Izerskich zimą trochę zazdroszczę, bo jesteśmy zauroczeni tymi terenami i zimą może być różnie ciekawie co latem :) w tym roku, znowu latem sprawdzimy.


Wybor miedzy latem a zimą w Izerskich sprowadza sie do tego czy wolisz aby cie rozjezdzaly rowery czy narciarze :lol

No właśnie, jakbym miała jechać w Izery latem, to pewnie na rower, bo góry wydają się do tego idealne! A zimą narty! Pięknie!
No ale widzę wieczny konflikt między różnymi użytkownikami szlaków/ dróg. Teraz czytam dyskusje o innych biegówkowych trasach, gdzie chodzą ludzie, powodując różne niebezpieczne sytuacje. Szkoda, że w Polsce nie możemy się dogadać, co jest dla kogo. A jeśli jest to przestrzeń wspólna do uprawiania różnych sportów, żeby jakoś ją z szacunkiem współdzielić.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2021-01-27, 07:26

Adrian pisze:Półmetek z piękną zielenią lata, zaraz robi się milej widząc takie barwy ...
Tych Izerskich zimą trochę zazdroszczę, bo jesteśmy zauroczeni tymi terenami i zimą może być różnie ciekawie co latem :) w tym roku, znowu latem sprawdzimy.

Ja jestem zauroczona zimą. W tym roku biegówki nie wypaliły z wiadomych względów, choć stały się już taką małą tradycją. Ale może jeszcze się uda??
Izerskie latem słabo pamiętam - byłam tam tylko raz, na studiach. Potem ciągle zimą.

laynn pisze:Nieźle, choć na zdjęciu przedstawiającym Spisz jest bunkier znad Węgierskiej (chyba) ;)

Celowo, by rozbić monotonię tekstu zdjęciem, których potem jest więcej. Ale fotografia jest nad opisem tej wycieczki, więc można się połapać. A fort rzeczywiście w tamtych okolicach - na Bukowinie.

Sebastian pisze:106 dni, nieźle. Ja jestem ciekaw tego Maroka, a nie ma z niego żadnej relacji.

Nie ma, jak z wielu wyjazdów. Miałam kiedyś opisane kilka dni z tego wcześniejszego wyjazdu, sprzed paru lat, ale nie przeniosłam na nową stronę. Został tylko opis wycieczki na Jebel Toubkal: http://www.kuzniapodrozy.pl/maroko-imlil-jebel-toubkal/ (pierwszy dzień), http://www.kuzniapodrozy.pl/jebel-toubkal-maroko/ (drugi dzień). Nawet ostatnio patrzyłam, czy tego zaległego Maroka nie wrzucić, ale póki co nie ma. Ale Pudel się tam wybiera, więc jak już dotrze, to na pewno napisze.

Piotrek pisze:100 dni w covidowym okresie, co to nigdy nie było wiadomo co zamkną tym razem - las, a może szlaki, a może patrzenie w niebo :-) to imponujący wynik.
Zawsze mi się Twoje relacje (tu czy na stronie) kojarzą z zarąbistą pogodą :)

Bo jak zapowiadają beznadziejną, to nie jeżdżę w góry. W domu też czasem fajnie posiedzieć. No chyba że jestem na dłuższym wyjeździe, to wtedy pogody nie wybieram i chodzę nawet wtedy, gdy jest kicha. Tak było ostatnio - szarości, śnieg, zero widoków - i krótkie wycieczki.
laynn

Postautor: laynn » 2021-01-27, 14:17

Wiolu, pisz i Ty. Pamiętam tą Twoją wcześniejszą relację i...pisz.
A na pewno zdjęcia wrzuć.
Awatar użytkownika
ceper
Posty: 8598
Rejestracja: 2014-01-02, 11:33

Postautor: ceper » 2021-01-27, 15:48

Dzięki laynn za czujność - przeniosłem do wątku "2017 by gar". - pomyłka oczywista, bo w dwóch wątkach miałeś ostatni wpis. Na telefonie kliknąłem "nie tego co trza" laynna i pisałem. ;)
Wiem, że chciałbyś być pulpecikiem. :P
Ostatnio zmieniony 2021-01-27, 16:30 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
laynn

Postautor: laynn » 2021-01-27, 16:16

Oj Sławciu, Sławciu, pulpeciku, pomyliłeś wątek :lol
laynn

Postautor: laynn » 2021-01-27, 17:02

Ptysiu, nie będę Ci odbierał słodyczy :)
włodarz
Posty: 2767
Rejestracja: 2014-05-13, 17:38
Lokalizacja: Góry Sowie

Postautor: włodarz » 2021-01-27, 18:15

Trzeba jechać gdzieś, gdzie nie ma wielu ludzi. Miejscówka, którą proponuję, okazuje się najgłupszym wyborem, jakiego mogliśmy dokonać. To, że kiedyś w tygodniu były tu pustki, nie znaczy, że teraz nie ma tłumów. Na parkingu w Jaworzu Nałężu nie ma prawie gdzie stanąć, ale przerzedza się nieco, gdy ruszamy w stronę Błatniej. Na wąskiej ścieżce zastanawiam się, czy każdy patrzy na każdego jak na potencjalnego nosiciela wirusa. Jak tu się mijać? Nie zarażą? Paranoja.


Miałem dokładnie taką samą sytuację. Wybraliśmy górkę, na którą nikt nie chodzi i okazało się, że ludzi tam było jak na Śnieżce (no prawie). I też wszyscy mijali się w takiej odległości, że szok.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2021-01-27, 19:05

ceper pisze:Dzięki laynn za czujność - przeniosłem do wątku "2017 by gar". - pomyłka oczywista, bo w dwóch wątkach miałeś ostatni wpis. Na telefonie kliknąłem "nie tego co trza" laynna i pisałem. ;)
Wiem, że chciałbyś być pulpecikiem. :P


laynn pisze:Oj Sławciu, Sławciu, pulpeciku, pomyliłeś wątek :lol


laynn pisze:Ptysiu, nie będę Ci odbierał słodyczy :)

Ale sobie, chłopcy, słodzicie...

włodarz pisze:
Trzeba jechać gdzieś, gdzie nie ma wielu ludzi. Miejscówka, którą proponuję, okazuje się najgłupszym wyborem, jakiego mogliśmy dokonać. To, że kiedyś w tygodniu były tu pustki, nie znaczy, że teraz nie ma tłumów. Na parkingu w Jaworzu Nałężu nie ma prawie gdzie stanąć, ale przerzedza się nieco, gdy ruszamy w stronę Błatniej. Na wąskiej ścieżce zastanawiam się, czy każdy patrzy na każdego jak na potencjalnego nosiciela wirusa. Jak tu się mijać? Nie zarażą? Paranoja.


Miałem dokładnie taką samą sytuację. Wybraliśmy górkę, na którą nikt nie chodzi i okazało się, że ludzi tam było jak na Śnieżce (no prawie). I też wszyscy mijali się w takiej odległości, że szok.

No właśnie, to, że teraz wszędzie są tłumy, nie dziwi, gdy inne rozrywki "pozamykane". Ale wtedy? Czyżby ludzie już czuli, jak to się skończy i chcieli wykorzystać ostatnie chwile normalności?
laynn

Postautor: laynn » 2021-01-27, 20:18

Ale wtedy w marketach limity były, kina i teatry odwoływały spektakle, zresztą niektóre osoby, na forum pisały, że odczucia były katastroficzne, więc stąd może każdy w teren jeździł.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości