O tym, jak nas zwiało z Tarnicy
O tym, jak nas zwiało z Tarnicy
Październik w Bieszczadach. Miesiąc, w którym turyści lgną tu niczym muchy do miodu zwabieni perspektywą złotej polskiej jesieni, która piękne góry, jakimi są z pewnością Bieszczady, zmienia w coś niezwykle fascynującego.
Postanowiliśmy i my w tym roku ulec magii jesiennych Bieszczadach i wspólnie z Renatą wybraliśmy się w październiku na tydzień w te góry.
Zastanawiająco dużo naszych znajomych słysząc „Bieszczady” pytało: to nad Solinę? Kochani, zalew nad Soliną ma tyle wspólnego z Bieszczadami, to wycieczka na Gubałówkę z tatrzańskimi wędrówkami, to znaczy małe coś na rzeczy jest, ale nie do końca.
Na naszą kwaterę wybraliśmy sympatyczny domek z kilkoma pokojami do wynajęcia zlokalizowany na samym zachodnim skraju Wetliny, blisko żółtego szlaku prowadzącego na Przełęcz Orłowicza. Przyjechaliśmy tu w sobotę. Cztery godziny jazdy samochodem z Krakowa minęły w miarę szybko, mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze.
Jadąc do Wetliny zgarnęliśmy po drodze schodzącego ze Smereka turystę, trochę nam poopowiadał o tłumach na Połoninie Wetlińskiej i „przeciskaniu się na ścieżce”. Jak to z tymi tłumami na Wetlińskiej bywa, dowiecie się z drugiej relacji, na razie bierzemy w niedzielę na warsztat najdłuższą z planowanych przez nas tras bieszczadzkich, czyli pętlę z Wołosatego na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec.
W Bieszczadach jesteśmy pierwszy raz w życiu, ale po tym co widzieliśmy, na pewno nie ostatni. Ponieważ jest to nasz bieszczadzki debiut, w planie są same klasyki, na niszowe góry i bezszlakowe chaszczowanie przyjdzie pora w następnych wyjazdach.
Prognoza pogody mówi, że w niedzielę ma być piękny, słoneczny dzień, tylko z samego rana ma się dość mocno zachmurzyć. Mimo to wyjeżdżamy wcześnie, bo trasa jest długa, a też nie wiemy jak będzie z parkingiem w Wołosatem, trzeba zakładać, że w niedzielę będzie dużo turystów i parking szybko się zapełni.
Na parkingu rano pustki. Kto rano wstaje… Pogoda na razie nie jest zachęcająca, ale potem przecież ma być ładnie. Rozpoczynamy wędrówkę planowaną pętlą.
pierwszy widok na Tarnicę
Po pierwszym odcinku z widokami na Tarnicę i okoliczne góry szlak znika w bieszczadzkim lesie. Pierwsze spotkanie z barierkami chroniącymi pobocza ścieżki przed zadeptaniem. Później częstym widokiem będą podobne ogrodzenia. Spotkałem się z takimi rok temu pod Śnieżką w Karkonoszach.
Nad głowami raczej ciemnawo i pochmurno. Idziemy dalej w nadziei na poprawę pogody.
Tuż przed ostatecznym wyjściem nad las wchodzimy na polanę widokową. Widok z niej na stronę południową źle wróży, widać że tam całkiem konkretnie leje. Dodam tylko, że ufni w prognozę pogody nie wzięliśmy ze sobą kurtek przeciwdeszczowych. Hazardowne to było.
Beskydec, Czeremcha, Beskid Wołosacki
Za tą polaną po niewielkim zadrzewionym odcinku las się kończy i przed nami otwarta przestrzeń aż do Przełęczy Bukowskiej, a tu zaczyna padać, a dodatkowo wieje jak diabli. Chowamy się w lesie, który na jakiś czas nas ochroni przed deszczem (przypominam o braku odzieży nieprzemakalnej). Ja chcę przeczekać złą pogodę, Renatę nosi do przodu. Czekamy. Na szczęście moja druga połówka ma w plecaku dwa arkusze metalizowanej folii, którą się owijają biegacze po zawodach. Zawsze to coś. Owijam się szczelnie, utykam jakoś rogi folii po kieszeniach i pod pupą, żeby przeczekać deszcz we względnej suchości. Siedzimy pod drzewem i widzimy jak deszcz i wiatr szaleją na zboczach Szerokiego Wierchu i nie chcą przestać. Część turystów idzie dalej, kilku czeka podobnie jak my korzystając z tej osłony, jaką teraz daje las. Siedzimy tam chyba godzinę. W międzyczasie deszcz ustępuje, wiatr trochę maleje, idziemy. Wychodzimy ponad las, przed nami otwarta bieszczadzka przestrzeń i Tarnica. W resztkach deszczu idziemy pod górę.
szlak na Tarnicę
Beskydec i pasmo Studnicy na Słowacji
Cały czas bardzo mocno wieje. Na Tarnicy nie ma wiele ludzi, pora jest jeszcze wczesna, a poza tym nikt się tam na długo nie zatrzymuje. Coś tam na szybko jemy, pijemy gorącą herbatę z termosu, ja robię kilka pamiątkowych zdjęć i schodzimy na dół. Na Przełęczy Pod Tarnicą postanowimy, co robić dalej.
wierzchołek Tarnicy
Szeroki Wierch, w oddali Połonina Caryńska i Wetlińska
Kopa Bukowska i Halicz
W trakcie krótkiego zejścia z Tarnicy pogoda się zaczyna poprawiać, zwłaszcza nad Kopą Bukowską pojawia się błękit nieba. Mówię do Renaty, żeby schodziła na przełęcz, ja szybko podlecę na Tarnicę jeszcze raz, bo warunki się poprawiają. Biegusiem pod krzyż, powtarzam ujęcia. Chmury tańczą pod bieszczadzkimi szczytami, niebanalnie jest.
Kopa Bukowska i Halicz
Szeroki Wierch
Kińczyk Bukowski, Pikuj, Pliszka
Ukochana czeka na przełęczy wraz z całkiem sporą grupką niezdecydowanych osób. Nieliczni turyści decydują się na dalszy marsz w stronę Krzemienia, część ludzi schodzi na dół do Wołosatego. Cały czas bardzo mocno wieje. Mówię, podejdźmy trochę na Szeroki Wierch, to jest parę minut, a potem zobaczymy co dalej.
Przełęcz Pod Tarnicą
Krzemień
zejście z Tarnicy
Szeroki Wierch
Nie dajemy rady wyjść, Renatę spycha ze ścieżki. Wracamy do Wołosatego.
Tarnica znad przełęczy
I tu w tej konkretnej sytuacji przydają się tam bardzo wyszydzane i irytujące schody na szlaku na Tarnicę. Gdyby ich nie było, to pewnie nie raz zaliczylibyśmy glebę na tym śliskim błotku, a tak stopnie zapewniają jakieś poczucie bezpieczeństwa w zejściu przy trudnych warunkach.
Beskid Wołosacki, Stinka
Beskid Wołosacki, Chresty
Tarnica
Beskid Wołosacki
W miarę schodzenia do Wołosatego pogoda się faktycznie poprawia, tzn. zachmurzenie znika. Cały czas mocno wieje, widać to po chmurach przesuwających się na niebie jak w przyspieszonym filmie. Wieje bardzo mocno nawet w lesie tuż nad Wołosatem, tam gdzie rano była cisza.
Wielka i Mała Rawka
Idziemy wzdłuż drogi i widzimy dwa rzędy aut zaparkowane wzdłuż. Pytamy się parkingowego, czy one tak mogą stać, bo w sumie jest zakaz. Odpowiada, że lubi tu wpaść policja i wystawić mandaty tym autom, więc on parkować na poboczu nie radzi. Opłata parkingowa wynosi 18 zł, mandat pewnie trochę więcej, kilka lat temu zapłaciłem za parkowanie na Krowiarkach na poboczu 100 zł i jeden punkt karny.
Z parkingu wracamy autem do Wetliny.
Pierwsza wycieczka w Bieszczady odbyta. Czy nieudana? Trochę tak, trochę nie, bo ten deszcz i wiatr zmuszające nas do skrócenia trasy nie były przyjemne, ale z drugiej strony liznęliśmy piękny fragment Bieszczad, a i wspomnienia z takiej wycieczki pozostaną niebanalne. Po południu tak mocno wiało, że pomimo słonecznej pogody pewnie i tak nie dalibyśmy rady pójść na Halicz oraz Rozsypaniec. Po odfiltrowaniu niekorzystnych warunków muszę powiedzieć, że Bieszczady mnie zauroczyły, to fascynujące góry, przynajmniej sądząc po tym fragmencie, który zobaczyliśmy.
A późnym popołudniem, jak w Wetlinie robi się piękna i słoneczna pogoda, idziemy na krótki spacer ponad wetliński Manhattan, czyli osiedle domów jednorodzinnych skupione wokół drogi, którą prowadzi żółty szlak na Przełęcz Orłowicza pod Smerekiem. Zażywamy popołudniowego słońca i cieszymy się pięknymi bieszczadzkimi widokami.
Połonina Wetlińska od Smereka po Hnatowe Berdo
Dział
Hnatowe Berdo
c.d.n.
Piszesz: "mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze". No właśnie, no właśnie, to jest to...
A co do Bieszczadów - pogoda bardzo, hmm, dynamiczna... W sumie najbardziej podoba mi się zdjęcie z popołudnia. To:
Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie... O schodach też niewiele powiem. Pamiętam, jak było kiedyś i chyba mam spaczone podejście.
Za to na Wetlińskiej nie jest aż tak źle. Ludzi sporo, ale da się przeżyć.
Ciekawam kolejnych dni.
A co do Bieszczadów - pogoda bardzo, hmm, dynamiczna... W sumie najbardziej podoba mi się zdjęcie z popołudnia. To:
Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie... O schodach też niewiele powiem. Pamiętam, jak było kiedyś i chyba mam spaczone podejście.
Za to na Wetlińskiej nie jest aż tak źle. Ludzi sporo, ale da się przeżyć.
Ciekawam kolejnych dni.
Wiolcia pisze:Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie... O schodach też niewiele powiem. Pamiętam, jak było kiedyś i chyba mam spaczone podejście.
Za to na Wetlińskiej nie jest aż tak źle. Ludzi sporo, ale da się przeżyć.
Ciekawam kolejnych dni.
Manhattan to nie jest moje określenie, takie tablice widniały w Wetlinie przy drodze.
Schody mi spasowały w tych specyficznych warunkach, pewnie gdyby było sucho, to miałbym opinię podobną do twojej.
A na Wetlińskiej to wiesz, kto rano wstaje...
Ostatnio zmieniony 2020-12-16, 21:59 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
Ależ się nie mogłem doczekać, Twej relacji.
Co do Niskiego, to Wiolcia już napisała, więc się powtarzać nie będę (czemu tam tylko tak daleko [--> na jedniodnwki]), czekam na relację za rok
Co do wycieczki, zdjęć. Przypomniałeś mi z czym mi się te góry kojarzą. Z wilgocią i zimnem, pierwsza moja wizyta około roku 90, właśnie taka była...
No i moim zdaniem (ale nie bierz tego do siebie), to Twoje jedne z lepszych zdjęć, te z przebłyskami słońca, z jego walką z chmurami.
Czekam niecierpliwie na cd.
Co do Niskiego, to Wiolcia już napisała, więc się powtarzać nie będę (czemu tam tylko tak daleko [--> na jedniodnwki]), czekam na relację za rok
Co do wycieczki, zdjęć. Przypomniałeś mi z czym mi się te góry kojarzą. Z wilgocią i zimnem, pierwsza moja wizyta około roku 90, właśnie taka była...
No i moim zdaniem (ale nie bierz tego do siebie), to Twoje jedne z lepszych zdjęć, te z przebłyskami słońca, z jego walką z chmurami.
Czekam niecierpliwie na cd.
Piotrek pisze:A o knajpe pytam, bo sentymentalne wspomnienia z niej mam
Jakbyś jej nie pamiętał to by było ok
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze.
To nie kusilo zeby odpuscic Bieszczady i zostac tam?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ona była w okolicy centrum, po prawej stronie jadąc w górę wsi ale jeszcze przez głównym przystankiem PKS. Budynek duży, piętrowy i w nim była knajpa. Miała taki całkiem normalny, prosty wystrój, drewniane stoliki i działała przez lata.
Mgliste wspomnienia, bo to daaawno temu było. Teraz przejechałem googlami przez wieś i możliwe, że to Zajazd pod Połoniną , a przynajmniej to jedyny budynek, który mi się skojarzył.
Mgliste wspomnienia, bo to daaawno temu było. Teraz przejechałem googlami przez wieś i możliwe, że to Zajazd pod Połoniną , a przynajmniej to jedyny budynek, który mi się skojarzył.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 120 gości