W pewien czerwcowy wieczór podjęłam decyzję, że w tym roku powinnam w końcu wrócić w Tatry. Nie wiedziałam czy plan się powiedzie, ale powoli dążyłam do wyznaczonego przez siebie celu. Zamówiłam pokój, zaklepałam urlop, kupiłam bilety na pociąg. Mijały dni i wszystko wskazywało na to, że jednak się uda. Jedyne co spędzało mi sen z powiek, to pogoda. Nadszedł wyczekiwany dzień i tak 28 lipca razem z 5-letnim synem wsiedliśmy do pociągu jadącego do Zakopanego. (Okazało się, że oboje cierpimy na chorobę lokomocyjną, ale bez przygód dotarliśmy na miejsce.)
DZIEŃ PIERWSZY
Pierwszego dnia postanowiłam pokazać synowi Dolinę Kościeliską. Wiktor dzielnie szedł do schroniska na obiecaną szarlotkę. Okazało się, że w planie miał jeszcze frytki.
Po dość długim odpoczynku postanowiłam, że spróbujemy dojść jeszcze do Stawu Smreczyńskiego.
Zostało nam tylko zejście i dojście do Kir.
DZIEŃ DRUGI
Przed wyjazdem zaplanowałam, że pójdziemy na Rusinową Polanę. Szlak prosty, w miarę krótki, a jakże widokowy. Nie zerwaliśmy się skoro świt. Bo też moim celem było zachęcenie syna do chodzenia po górach. I tak drugiego dnia pobytu po leniwym śniadaniu wsiedliśmy do busa i udaliśmy się do Wierch Porońca, by tam rozpocząć swoją wędrówkę. Tego dnia było upalnie.
Tempo może nie było ekspresowe, ale doszliśmy. Może zajęło nam to 10-20 minut dłużej niż na szlakowskazie. Po obowiązkowej sesji zdjęciowej prawie godzinę leżeliśmy, podziwialiśmy widoki, wygłupialiśmy się, jedliśmy i piliśmy.
Wracać mieliśmy tą samą drogą, ale kierowca busa radził dojście do Palenicy, tłumacząc to tym, że bus najprawdopodobniej będzie pełny i w ogóle nie zatrzyma się na przystanku. I rzeczywiście - busy z Palenicy odjeżdżały już pełne do Zakopanego.
Ostatnią atrakcją dnia był wjazd kolejką na Gubałówkę.
DZIEŃ TRZECI
Po dwóch dnia wędrowania przyszedł czas na odpoczynek dla małych stópek. Postanowiłam spełnić marzenie Wiktorka i wykupiłam bilety na wjazd kolejką linową na Kasprowy Wierch. Początkowo miał to być tylko wjazd i zejście do Gąsienicowej, ale e-bilety były już tylko dostępne na późniejsze godziny, więc wjechaliśmy i zjechaliśmy.
CDN...
Powroty sprawiają radość
Powroty sprawiają radość
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Adrian pisze:I jak pierwsze wrażenia syna?
Pewnie kolejka była Najfajniejsza
Góry mu się podobały... no ale co będę ukrywać - kolejka zrobiła furorę
Sebastian pisze:Wycieczki w sam raz dobrane dla malucha. Dobrze, że go nie przeciągałaś przez Czerwone Wierchy, czy coś w tym stylu.
Szczytów, poza Kasprowym kolejką, nie zdobywaliśmy. Doszliśmy za to na Czarny Staw Gąsienicowy.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
DZIEŃ CZWARTY
To był najbardziej męczący dzień. Początkowo mieliśmy dojść tylko do schroniska Murowaniec. Wybrałam trasę przez Boczań.
Powolnym krokiem dotarliśmy do Przełęczy między Kopami.
Po posiłku ruszyliśmy dalej.
W schronisku była oczywiście obiecana nagroda w postaci szarlotki.
Dzień był piękny, mieliśmy jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam zaryzykować i pójść nad Czarny Staw Gąsienicowy. "Najwyżej zawrócimy" - pomyślałam, ale Wiktorek szedł bardzo dzielnie. "Mamo, czemu nas wyprzedzają?" "Bo my się Kochanie nie musimy spieszyć, nie idziemy daleko, mamy czas, poza tym musimy bezpiecznie dojść i wrócić." I doszliśmy.
Teraz czekała nas już tylko droga w dół. Z przystankami, powolna, bez napinki. Nad nami krążył Sokół, a my bezpiecznie zeszliśmy do Kuźnic Doliną Jaworzynki.
DZIEŃ PIĄTY
Nasz ostatni dzień, to typowy dzień leniwca. Po sobotniej wędrówce małym stópkom potrzebny był bardzo duży odpoczynek. Wybraliśmy się więc na Polanę Kalatówki, by przed wyjazdem pożegnać się z Tatrami. "Mamo, muszę górom powiedzieć papa."
I tak nasza tatrzańska przygoda się zakończyła. Były jeszcze lody, pizza, pierogi, naleśniki, zjazd torem saneczkowym, wizyta w domu do góry nogami. A pogoda wprost wymarzona. Po 6 latach dobrze było wrócić do miejsca bliskiego sercu, z najważniejszą osobą w moim życiu. I choć szczytu nie zdobyłam żadnego, to nie czuję się rozczarowana. Jestem szczęśliwa, że mogłam pooddychać tatrzańskim powietrzem i chociaż z dołu popatrzeć na ukochane góry. Czy za rok znów się uda? Czy Wiktor pokocha góry? Może będzie jednak morze.
To był najbardziej męczący dzień. Początkowo mieliśmy dojść tylko do schroniska Murowaniec. Wybrałam trasę przez Boczań.
Powolnym krokiem dotarliśmy do Przełęczy między Kopami.
Po posiłku ruszyliśmy dalej.
W schronisku była oczywiście obiecana nagroda w postaci szarlotki.
Dzień był piękny, mieliśmy jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam zaryzykować i pójść nad Czarny Staw Gąsienicowy. "Najwyżej zawrócimy" - pomyślałam, ale Wiktorek szedł bardzo dzielnie. "Mamo, czemu nas wyprzedzają?" "Bo my się Kochanie nie musimy spieszyć, nie idziemy daleko, mamy czas, poza tym musimy bezpiecznie dojść i wrócić." I doszliśmy.
Teraz czekała nas już tylko droga w dół. Z przystankami, powolna, bez napinki. Nad nami krążył Sokół, a my bezpiecznie zeszliśmy do Kuźnic Doliną Jaworzynki.
DZIEŃ PIĄTY
Nasz ostatni dzień, to typowy dzień leniwca. Po sobotniej wędrówce małym stópkom potrzebny był bardzo duży odpoczynek. Wybraliśmy się więc na Polanę Kalatówki, by przed wyjazdem pożegnać się z Tatrami. "Mamo, muszę górom powiedzieć papa."
I tak nasza tatrzańska przygoda się zakończyła. Były jeszcze lody, pizza, pierogi, naleśniki, zjazd torem saneczkowym, wizyta w domu do góry nogami. A pogoda wprost wymarzona. Po 6 latach dobrze było wrócić do miejsca bliskiego sercu, z najważniejszą osobą w moim życiu. I choć szczytu nie zdobyłam żadnego, to nie czuję się rozczarowana. Jestem szczęśliwa, że mogłam pooddychać tatrzańskim powietrzem i chociaż z dołu popatrzeć na ukochane góry. Czy za rok znów się uda? Czy Wiktor pokocha góry? Może będzie jednak morze.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Oby morze jednak było tylko może ...
Może się uda A może damy radę i tu i tu
Nic a nic nie marudził?
No nie przesadzajmy "Mamusiu, weźmiesz mnie na rączki?" "Nie, Kochanie, nie dam rady. Nie musimy przecież biec, idźmy powoli." Ale wygłupiać się miał siłę.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
-
- Posty: 323
- Rejestracja: 2020-05-04, 09:59
Pięknie spędzony urlop z dzieciaczkiem.
Myślę, że dla synka to była wspaniała górska przygoda.
A "system motywacyjny" w postaci szarlotek i innych pyszności na szlaku na pewno sprawił,że zapamięta te wędrówki bardzo pozytywnie
Myślę, że dla synka to była wspaniała górska przygoda.
A "system motywacyjny" w postaci szarlotek i innych pyszności na szlaku na pewno sprawił,że zapamięta te wędrówki bardzo pozytywnie
Ostatnio zmieniony 2020-08-06, 13:36 przez alicjaraczek, łącznie zmieniany 1 raz.
alicjaraczek pisze:Pięknie spędzony urlop z dzieciaczkiem.
Myślę, że dla synka to była wspaniała górska przygoda.
A "system motywacyjny" w postaci szarlotek i innych pyszności na szlaku na pewno sprawił,że zapamięta te wędrówki bardzo pozytywnie
były jeszcze cukiereczki, czekoladka i kabanoski
sokół pisze:Bardzo mnie cieszy Twój powrót w góry!
Jak na pierwszy raz - bez wcześniejszego łażenia po Beskidach bądź niższych górkach - biorąc też pod uwagę brak wspomagaczy typu "baran" - trasy bardzo dobre - i Młodzież poradziła sobie bardzo dobrze.
Mnie też cieszy Wiktor ma tylko doświadczenie z Gór Świętokrzyskich, ale to było 2 lata temu
"Na barana" nie dałabym rady. 22 kg szczęścia to jednak za ciężko
Nad Czarnym Stawem Gąsiennicowym patrzyłam tęsknie a to na Kościelec, a to na Orlą Perć, ale przyjdzie czas.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości