Potaczkowa i inne pagórki
Potaczkowa i inne pagórki
Wycieczka moja, odbyta w piękny majowy dzień, jest pewną wariacją na temat nowego, wytyczonego dopiero w 2011 roku szlaku Rabka-Zdrój – Mszana Dolna.
Szlak ten prowadzi łagodnie przez rabczańskie pola i łąki, jedynie w niewielkim stopniu wiedzie leśnymi ścieżkami w rejonie Grzebienia. Jest on powszechnie zachwalany jako piękny i widokowy. Postanowiłem sprawdzić na własne oczy, czy rzeczywiście jest tam tak wspaniale, jednak nie zdecydowałem się na wędrówkę ściśle czarnym szlakiem do Mszany, ale udać się z pewnymi odchyleniami od szlaku na Potaczkową, a potem innymi ścieżkami wrócić do Rabki.
link do precyzyjnie ustalonej trasy: https://en.mapy.cz/s/batolasuma
Wyjechałem z Krakowa tuż przed wschodem słońca. Tradycyjnie podczas jazdy Zakopianką szukałem fajnych plenerów. Pierwszy się trafił w miejscu dobrze mi znanym, na zakręcie w Krzyszkowicach przed Myślenicami. Drugi plener to było sprawdzenie nowego miejsca w Naprawie. W okolicy przystanku autobusowego na Zakopiance pięknie się prezentuje Babia Góra, zwłaszcza rano, gdy mgły zalegają nad obniżeniem Naprawy i Jordanowa. Często się tam zatrzymuję po drodze, ale tym razem chciałem sprawdzić znajdującą się trochę dalej lokalną drogę zjazdową do Naprawy. Rekonesans się udał, na pewno tu przyjadę przed jakąś wycieczką w góry na wschód słońca.
w Krzyszkowicach
w Naprawie
Babia Góra z Naprawy
W Rabce zaparkowałem samochód w pobliżu siedziby Grupy Regionalnej GOPR, przekroczyłem mostek na potoku Słonka i rozpocząłem marsz pod górkę. Pierwsza niespodzianka spotkała mnie zaraz przy końcu zabudowań na ścieżce: pojawił się tam szlaban z napisem "teren prywatny". Nie chciałem ryzykować spotkania z wściekłym gospodarzem (różnie to bywa) lub z jego psem, ominąłem parkan, zszedłem na dół, po czym ulicą Wiejską i polami dotarłem do pierwotnej drogi. Jak ktoś lubi ryzyko, może spróbować przejść tamtędy, może ten szlaban jest niegroźny. Za zabudowaniami droga wyszła na łąki z widokiem na Rabkę. W zasadzie południowe stoki Bani i Grzebienia poprzecinane są wieloma polnymi drogami, nie trzeba ściśle trzymać się jednej z nich, a i tak wyjdzie się na górę.
Na polach było wiosennie i zielono. To była już moja druga wiosenna wycieczka w niskie Beskidy (dwa tygodnie wcześniej byłem na Kiczerze w Beskidzie Małym) i jej początek stanowił potwierdzenie, że w niskich partiach Beskidów wiosna jest najpiękniejsza. W ogóle to uważam, że maj i październik to dwa najpiękniejsze miesiące na beskidzkie wędrówki, sprawia to majowa soczysta, świeża zieleń (o ile nie grasują Zimni Ogrodnicy) oraz październikowa złota polska jesień pełna intensywnej żółci i czerwieni.
Tam po wschodniej stronie dochodzi niebieski szlak z Rabki, który jednakże zamiast polami, większość podejścia prowadzi pomiędzy zabudowaniami albo lasem (kto te szlaki wytycza?).
Na Bani zieloność aż tryskała. Spotkałem miejscowego spacerowicza z psem, zamieniliśmy kilka zdań o wiośnie i pięknej pogodzie. Z jednej strony Bani było widać wierzchołek Lubonia Wielkiego, z drugiej był widok na wychylające się czubki Tatr, białe, obsypane świeżym majowym śniegiem oraz na skrytą za unoszącą się poranna mgłą Babią Górą. Przez te unoszące się mgły widoczność była średnia, po raz pierwszy w ciągu ostatnich kilku lat pomyślałem sobie przewrotnie, że może za wcześnie tu przyjechałem? Ale w sumie przecież udałem się na tę wycieczkę w poszukiwaniu wiosennego klimatu, a nie dalekich widoków, w końcu Babia czy Tatry dziwne nie są. W każdym razie zafundowałem sobie pierwszy postój dzisiejszego dnia połączony ze wspomożeniem nastroju niezawodną czekoladą wiodącego producenta czekolad.
widok na Rabkę i Tatry
Luboń Wielki - dziś po raz pierwszy
wiosna na Bani
Następnie ruszyłem ścieżkami w stronę czarnego szlaku wiodącego przez Grzebień na Potaczkową.
Tatry spod Grzebienia
Grzebień i znajdujące się na jego południowym stoku łąki to znakomite miejsce widokowe na Gorce.
Teraz już czarnym szlakiem zacząłem schodzić z Grzebienia. Szlak ten jest oznakowany dość kiepsko, wskazana jest dobra orientacja w terenie - trzeba się skupić przy maszerowaniu lub wspomagać się mapą albo GPS. Po przejściu krótkiego odcinka leśnego szlak schodzi na polanę, nad którą centralnie wznosi się Luboń Wielki, góra która mi towarzyszyła przez całą wędrówkę na Potaczkową. Czarny szlak dalej prowadzi na północ, ja jednak skręciłem w prawo, na bezszlakową ścieżkę zejściową do drogi. Kiedyś wiódł nią szlak, ale podobno z uwagi na jakieś kwestie własnościowe aktualnie został on puszczony mniej atrakcyjną ścieżką obok oczyszczalni ścieków.
Luboń Wielki po raz drugi i nie ostatni
bezszlakowe zejście z Grzebienia
widok na Lubogoszcz i Rabę Niżną
Luboń Wielki z przysiółka Frankówka
gdzieś na szlaku
Ale nie, pies cały czas szedł przede mną i co chwilę odwracał się, patrząc czy idę za nim. Doszliśmy do drogi, którą przecinał czarny szlak i dalej podążyliśmy lasem wzdłuż czarnego i żółtego szlaku. Pies cały czas przede mną, jakby wiedział dokąd idę. Skąd wiedział, że idę na Potaczkową? Jednocześnie cały czas obsikiwał okolicznie drzewa. W pierwszej chwili nie zwróciłem na to uwagi, ot pies wyszedł na spacer „za potrzebą”, ale potem pomyślałem sobie, że może on w ten sposób oznacza sobie drogę powrotną? Do domu miał coraz dalej. Chciałem mu zrobić zdjęcie, ale był nieufny wobec obiektywu aparatu, na razie zachowywał też zrozumiałą ostrożność wobec moich kijków turystycznych. Ale w miarę dalszej wędrówki chyba nabierał zaufania, bo zaczął reagować na moje okrzyki. Doszliśmy razem do rozstajów czarnego i żółtego szlaku, a pies wiedział że powinien skręcić w lewo. Zacząłem na niego wołać, żeby podszedł do mnie, ponownie chciałem spróbować zrobić mu zdjęcie, tym razem się udało.
Po dłuższej chwili pies zaczął mnie słuchać: mówiłem „stój”, on stawał, mówiłem „chodź do mnie” przybiegał. Jednocześnie cały czas prowadził mnie we właściwym kierunku. Schodziliśmy czarnym szlakiem do drogi na Olszówkę. Po prawej stronie widać było już Potaczkową. Tuż nad drogą szlak wyprowadził nas na piękną łąkę z rozległym widokiem na Beskid Wyspowy. Pies hasał po niej w najlepsze. W pewnym momencie zaczął mi się łasić do nogi i pozwolił podrapać za uchem i pod pyskiem. Był już „mój”. Razem zeszliśmy do drogi.
widok na Potaczkową
panorama od Lubonia Wielkiego po Ćwilin
radosne merdanie ogonem
zejście do Olszówki
W Olszówce pozostało już tylko podejść na Potaczkową. Początkowy odcinek podejścia wiódł asfaltową drogą pośród domów. Było coraz cieplej. Na leśnych odcinkach pies pił wodę z kałuż, ale tu już ich nie było. Pies, który do tej pory mnie wyprzedzał, nagle zaczął iść coraz wolniej za mną. Odwróciłem się i popatrzyłem na niego. Ciężko sapał z językiem maksymalnie wywieszonym na zewnątrz. Nie miałem dla niego wody i wiedziałem, że szansa na jakiś wodopój jest za dobre parę kilometrów. Pragnienie wyzierało z jego oczu, patrzył nade mnie tak błagalnie. Powiedziałem do niego:
- Masz już dość, prawda? Idź do domu, do swojego pana.
On natychmiast odwrócił się i pobiegł w przeciwną stronę. I jak tu nie wierzyć w psią mądrość?
początek drogi na Potaczkową, widok "w tył"
Podejście na Potaczkową to był dla mnie najwspanialszy fragment wycieczki. Piękne, ukwiecone na żółto łąki, szerokie widoki w stronę Babiej Góry, zielone pojedyncze drzewa rosnące przy drodze i błękitne niebo nade mną tworzyły bardzo dobrą mieszankę. Czarny szlak wytyczony jest ledwo widoczną ścieżką prowadzącą wśród łąk, a trochę wyżej i równolegle do szlaku prowadzi polna droga. Tak naprawdę to chciałoby się przejść drogę na obydwa sposoby.
Ledwo widoczna ścieżka czarnego szlaku, droga prowadzi wyżej wzdłuż lasu, po prawej stronie zdjęcia.
Z przełęczy pomiędzy Potaczkową a Chabówką widać już wschodnią część Gorców z Gorcem Kamienickim na horyzoncie. Nad Potaczkową zawisł strzęp chmury cirrus uncinus (chmura pierzasta haczykowata).
krzyż na Potaczkowej
Na Potaczkowej, pod zbudowanym na jej wierzchołku krzyżem, spotkałem pierwszą turystkę tego dnia, jak się okazało mieszkającą w pobliżu. Było też dwóch młodych chłopaków kręcących film dronem (ci wyjechali na Potaczkową samochodem terenowym).
Z Potaczkowej są świetne widoki na Beskid Wyspowy i Gorce, choć zaskoczyły mnie wycięte drzewa odsłaniające widok na północną stronę (widoczne na zdjęciu poniżej). Ciekawe, jak była historia tej wycinki?
Beskidzkie "wyspy" zdjęcie pierwsze: Luboń Wielki, Lubogoszcz, Śnieżnica i Ćwilin.
Beskidzkie "wyspy" zdjęcie drugie: Śnieżnica, Ćwilin i Mogielica.
Z Potaczkowej ruszyłem bezszlakowo przez Chabówkę do niebieskiego szlaku, który przez Olszówkę miał mnie doprowadzić do Rabki. Jeszcze rzut oka w tył na Potaczkową.
Gorce i Poręba Wielka
Droga wiodła w zasadzie po płaskim przez kolejne piękne i widokowe tereny. Po prawej Luboń Wielki i Babia Góra, po lewej Gorce i Beskid Wyspowy, nade mną słońce i obłoczki, pode mną łąki pełne żółtych mleczy. Sielanka!
Luboń Wielki i Szczebel
Po lekkim zejściu dotarłem do niebieskiego szlaku, który na tym odcinku pokrywa się z Beskidzkim Szlakiem Rowerowym. W ogóle cała ta trasa nadaje się znakomicie na przejażdżkę rowerem.
W Olszówce znajduje się kościół, którego architektura jest charakterystyczna dla Podhala i beskidzkich wsi. Pełno takich brył w Małopolsce, pewnie bym nie robił mu zdjęcia, gdyby nie fakt, że za nim ulokował się na niebie taki „pióropusz”:
Ostatni odcinek wycieczki z Olszówki do Rabki wiódł początkowo asfaltową drogą i niebieskim szlakiem, przecinając kolejny niewielki Las Gilówka (to już ostatni krótki odcinek leśny dzisiaj). Patrząc w tył można było zobaczyć zbocza Chabówki, którymi schodziłem.
Po prawej stronie pagórki Ostrej i Krzyżowej.
Za lasem doszedłem na kolejne otwarte przestrzenie ciągnące się od przysiółka Przy Dziadzie aż pod czarny szlak na Grzebień. Tam spotkałem drugą i trzecią turystkę tego dnia. Też zmodyfikowałem swoją trasę: zamiast zejść w lewo czarnym szlakiem do Rabki, udałem się prosto przez łąki aż pod Grzebień, gdzie zameldowałem się po raz drugi tego dnia. I znowu zdjęcia z Luboniem w roli głównej, tym razem z rozpostartymi nad nim chmurami pierzastymi.
przysiółek Przy Dziadzie
panorama Beskidu Wyspowego
Babia Góra
Łąki pod Grzebieniem mnie urzekły, kojarząc się z moimi ulubionymi terenami górskimi w Polsce, czyli rejonem Jaworek i Małymi Pieninami. Majowe słońce stało wysoko na niebie, pomyślałem sobie, że to będzie fajne miejsce na jesienny plener o wschodzie słońca, gdy niskie słońce rzuci długie cienie i że muszę sobie ten pomysł zapisać w kajecie.
Grzebień
łąki pod Grzebieniem
widok na Maciejową
panorama Gorców
Po dość długim leniuchowaniu pod Grzebieniem zszedłem czarnym szlakiem w dół do Rabki-Zdroju. Nad Grzebieniem rozpościerał się chmurny „pióropusz” , a gdzieś w oddali na horyzoncie nad łąkami widać było Babią Górę. Czarny szlak szybko skrył się między zabudowaniami. Poranny wariant z wejściem na Banię był zdecydowanie lepszy.
Wycieczka była piękna, szczególnie przez tę porę wiosenną. Trasa nie jest trudna, nie ma tam ostrych podejść, można do woli rozkoszować się wspaniałymi widokami, można też całą wycieczkę przemierzyć na rowerze, są ku temu warunki. Nie polecam jej na lato, bo z uwagi na niskie wysokości i brak dużych odcinków leśnych słońce i upał mogą dać się we znaki, ale w maju idźcie tam koniecznie!
Przy okazji zachęcam podczas beskidzkich wędrówek do zboczenia ze znakowanych szlaków, bo można poza nimi znaleźć wiele interesujących miejsc, zresztą komu ja to mówię...
Na wszelki wypadek dołączam bezpośredni link do relacji, jakby Zdjęcia Google znowu się zbuntowały: https://sebastianslota.blogspot.com/202 ... gorki.html
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Byłem kiedyś na Potaczkowej. Faktycznie wspominam jako przyjemne pagórki z ładnymi widokami. Fajne chmury.
A historię psa Renata opowiadała na wyrypie
A historię psa Renata opowiadała na wyrypie
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Długo kazałeś czekać na tą relację...
No co tu napisać... Podejrzewałem, że posprzątasz. Dwa lata temu puściłem się w te tereny samemu, dla mnie dziewicze były.. i chłonąłem je jak szmata wodę.
Począwszy od Bani, z wejściem na Grzebień (mam bardzo dużo prawie identycznych kadrów!) to wspominam świetnie.
Coś jednak mi się wydaje, że lepiej sobie poradziłeś z tym zejściem z Grzebienia, bo ja co prawda też tam poszedłem jakoś inaczej, ale trafilem na jakieś wąwozy w lesie, a nie widokowe polanki.
Podejście na Potaczkową... robi wrażenie, ale... w maju też może dać popalić. Mnie dało, a to był 1 maja. Było chyba 30 stopni!
Nie wiedziałem, że tam jakaś droga jest pod lasem, ja tam szedłem sobie tą wydeptaną dróżką i było przepięknie!
A, no widzę na potrzeby fotografii wabisz na kiełbasę miejscowe psy, żeby mieć ciekawy pierwszy plan. Sprytne posunięcie, ale proszę, nie czaruj nas, że pies poszedł do domu... Chciałeś go pewnie uwiecznić na Potaczkowej, ale brakło Ci wusztu i pies dał dyla!
No co tu napisać... Podejrzewałem, że posprzątasz. Dwa lata temu puściłem się w te tereny samemu, dla mnie dziewicze były.. i chłonąłem je jak szmata wodę.
Począwszy od Bani, z wejściem na Grzebień (mam bardzo dużo prawie identycznych kadrów!) to wspominam świetnie.
Coś jednak mi się wydaje, że lepiej sobie poradziłeś z tym zejściem z Grzebienia, bo ja co prawda też tam poszedłem jakoś inaczej, ale trafilem na jakieś wąwozy w lesie, a nie widokowe polanki.
Podejście na Potaczkową... robi wrażenie, ale... w maju też może dać popalić. Mnie dało, a to był 1 maja. Było chyba 30 stopni!
Nie wiedziałem, że tam jakaś droga jest pod lasem, ja tam szedłem sobie tą wydeptaną dróżką i było przepięknie!
A, no widzę na potrzeby fotografii wabisz na kiełbasę miejscowe psy, żeby mieć ciekawy pierwszy plan. Sprytne posunięcie, ale proszę, nie czaruj nas, że pies poszedł do domu... Chciałeś go pewnie uwiecznić na Potaczkowej, ale brakło Ci wusztu i pies dał dyla!
laynn pisze:A mnie powaliły widoki z podejścia na Potaczkową!
Fajna trasa. Znów niskie góry rządzą
Fakt, rządzą. Mnie też się najbardziej podobał odcinek podejścia na Potaczkową.
Piotrek pisze:I w ogóle bardzo ładne krajobrazy oraz zieleń - wydaje mi się, że bardziej juz rozwinięta niż w moich okolicach.
To też chyba zależy od regionu: koleżanka nazajutrz była na Mogielicy, tam sporo rudych i żółtych traw.
sokół pisze:Długo kazałeś czekać na tą relację...
No co tu napisać... Podejrzewałem, że posprzątasz. Dwa lata temu puściłem się w te tereny samemu, dla mnie dziewicze były.. i chłonąłem je jak szmata wodę.
Począwszy od Bani, z wejściem na Grzebień (mam bardzo dużo prawie identycznych kadrów!) to wspominam świetnie.
Coś jednak mi się wydaje, że lepiej sobie poradziłeś z tym zejściem z Grzebienia, bo ja co prawda też tam poszedłem jakoś inaczej, ale trafilem na jakieś wąwozy w lesie, a nie widokowe polanki.
A, no widzę na potrzeby fotografii wabisz na kiełbasę miejscowe psy, żeby mieć ciekawy pierwszy plan. Sprytne posunięcie, ale proszę, nie czaruj nas, że pies poszedł do domu... Chciałeś go pewnie uwiecznić na Potaczkowej, ale brakło Ci wusztu i pies dał dyla!
- Wiesz, że mi zawsze schodzi kilka dni na przygotowaniu relacji.
- Z Grzebienia udało mi się ładnie zejść, ale weź pod uwagę, że u ciebie był pełny spontan i poszukiwanie browarów, ja miałem trasę przemyślaną wcześniej.
- Z tym wabieniem psów na wurst to nie pomyślałem, ale to dobry pomysł, na następną wycieczkę wezmę pęto kiełbasy. A masz jakiś pomysł czym wabić turystki?
Z tym wabieniem turystek to może byc problem. Nie jestem jakimś specjalnym znawcą tego zagadnienia. W zasadzie jakoś nawet nie próbowałem ich wabić, no bo w zasadzie po co... I tak im nie mam nic do zaoferowania.
W każdym razie na mnie specjalnie nie zwracają uwagi, nawet na wyrypie żadna z pięknych pań nie była chętna na nic poza obelgami rzucanymi pod nosem w moim kierunku, szczególnie po 40-stym kilometrze....
Natomiast pytanie też takie, jakie to Cię te turystki interesują...?
I w jakim celu?
Wiesz, ja może znawcą nie jestem, ale znam kogoś, kto takie turystki wyciąga na wycieczkach. Co prawda jest pewien kruczek - turystki są w przedziale 70 plus, no ale możliwe, że to działa tez na młodsze.
Nie wiem, musiałbyś sprawdzić.
Doklej se wąsa z waty, wciśnij ze dwie poduszki pod sweter, ubierz seksowne rybaczki ucięte z dżinsów i wyjdź na szlak. Powinno coś się w temacie ruszyć.
Dobrze też, żebyś pachniał rybą. Najlepiej pstrągiem.
W każdym razie na mnie specjalnie nie zwracają uwagi, nawet na wyrypie żadna z pięknych pań nie była chętna na nic poza obelgami rzucanymi pod nosem w moim kierunku, szczególnie po 40-stym kilometrze....
Natomiast pytanie też takie, jakie to Cię te turystki interesują...?
I w jakim celu?
Wiesz, ja może znawcą nie jestem, ale znam kogoś, kto takie turystki wyciąga na wycieczkach. Co prawda jest pewien kruczek - turystki są w przedziale 70 plus, no ale możliwe, że to działa tez na młodsze.
Nie wiem, musiałbyś sprawdzić.
Doklej se wąsa z waty, wciśnij ze dwie poduszki pod sweter, ubierz seksowne rybaczki ucięte z dżinsów i wyjdź na szlak. Powinno coś się w temacie ruszyć.
Dobrze też, żebyś pachniał rybą. Najlepiej pstrągiem.
Ostatnio zmieniony 2020-05-16, 14:44 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Teściowa jest 70-, bo Ukochana jest o dobrych kilka wiosen młodsza i była nastolatką mówiąc sakramentalne tak (i jeszcze przez wiele miesięcy). Rzuć tekst, że za 5 lat będziesz emerytem.
Pewnie zadziała na dziewice ... 80-letnie, które nadal się wahają (ten tekst zablokowano mi na sąsiednim forum).
Nie wiesz sokole, po co wabi się samice, znaczy się turystki? Pokazujesz 2 poduszki i są Twoje. I co z nimi? - zapyta zaraz sprocket. To samo co z harcerkami - odpowiem sprocketowi. I suma sumarum nadal jesteście w czarnej...
Pewnie zadziała na dziewice ... 80-letnie, które nadal się wahają (ten tekst zablokowano mi na sąsiednim forum).
Nie wiesz sokole, po co wabi się samice, znaczy się turystki? Pokazujesz 2 poduszki i są Twoje. I co z nimi? - zapyta zaraz sprocket. To samo co z harcerkami - odpowiem sprocketowi. I suma sumarum nadal jesteście w czarnej...
Ostatnio zmieniony 2020-05-16, 15:09 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Ten szlak to, według mnie, jeden z ładniejszych w naszych Beskidach. I na taką wiosnę rewelacyjny. Przeczytałam z dwa razy Twą relację. I utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że trzeba zrealizować jeden z zaplanowanych "na kiedyś" celów rowerowych.
Wyjątkowo siadły Ci też chmury tym razem, często piszesz o różnych kształtach.
A wiesz, że na samym początku, gdy ten czarny szlak powstał, prowadził jeszcze inaczej, przez sam szczyt Grzebienia? Potem puszczono go wschodnim zboczem, a jeszcze potem zmieniono przebieg za Grzebieniem (Ty poszedłeś starym wariantem, i słusznie).
Jeszcze kiedyś chciałabym zobaczyć ten szlak w wydaniu jesiennym.
Wyjątkowo siadły Ci też chmury tym razem, często piszesz o różnych kształtach.
A wiesz, że na samym początku, gdy ten czarny szlak powstał, prowadził jeszcze inaczej, przez sam szczyt Grzebienia? Potem puszczono go wschodnim zboczem, a jeszcze potem zmieniono przebieg za Grzebieniem (Ty poszedłeś starym wariantem, i słusznie).
Jeszcze kiedyś chciałabym zobaczyć ten szlak w wydaniu jesiennym.
Wiolcia pisze:Ten szlak to, według mnie, jeden z ładniejszych w naszych Beskidach. I na taką wiosnę rewelacyjny. Przeczytałam z dwa razy Twą relację. I utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że trzeba zrealizować jeden z zaplanowanych "na kiedyś" celów rowerowych.
Wyjątkowo siadły Ci też chmury tym razem, często piszesz o różnych kształtach.
A wiesz, że na samym początku, gdy ten czarny szlak powstał, prowadził jeszcze inaczej, przez sam szczyt Grzebienia? Potem puszczono go wschodnim zboczem, a jeszcze potem zmieniono przebieg za Grzebieniem (Ty poszedłeś starym wariantem, i słusznie).
Jeszcze kiedyś chciałabym zobaczyć ten szlak w wydaniu jesiennym.
- Też mam taki zamiar na jesień z początkiem o wschodzie słońca pod Grzebieniem.
- Kiedyś jeden znajomy powiedział mi żartobliwie, że podstawą dobrego zdjęcia krajobrazowego są dobre chmury, to co niżej jest mniej ważne
- Nie planowałem przejść ściśle czarnym szlakiem, choć mam teraz pomysł na jego dokończenie: zrobienie pętli z Mszany albo Niedźwiedzia na Potaczkową i powrót przez Kocią Górkę i Witów.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 71 gości