Romantyczne 50 km - relacja wspólna
Wiolcia pisze:Gratulacje dla ośmiu (plus minus) wspaniałych! Piękna ekipa, piękna wiosna, czegóż chcieć więcej?
A na którym kilometrze zaczęły Was brać dolegliwości? Powtórka w planach? Mam nadzieję, że jeszcze w swoim życiu na jakąś pięćdziesiątkę się załapię.
No co ty, jakie dolegliwości?
Iza żartowała, nikt nie miał żadnych kryzysów, bóli czy innynych takich
Pełen luz i uśmiechy na gębach do samego końca
A tak naprawdę to śmierć w oczach, myślę że w okolicach 40 km nie było osoby która czegoś by nie miała ...
Aaaaa sory, może poza Renatą! Ta to ma niezmożone pokłady sił
-
- Posty: 338
- Rejestracja: 2019-05-12, 19:59
Z góry przepraszam za taką sporą ilość zdjęć w mojej fotorelacji (w sumie to i tak nie wszystkie , bo zrobiłem ich prawie 300szt)
Miałem kilka górskich planów na sobotę m.in 30km w okolicy Rycerzowej , 15 km z kumplem gdzieś po górkach (ten plan z góry skreśliłem , toż 15 km to ja się nawet dobrze nie rozruszam ,a już mam kończyć) ...i trzecia opcja związana z pewnym 50 km spacerkiem (z góry stwierdziłem iż ja się nawet na to nie pisze , bo wiem ,że mi kręgosłup szlag trafi ...)
ostateczną decyzje postanowiłem podjąć spontanicznie na rondzie w Milówce
3.5h snu , zbieram manatki i ruszam autem przed siebie . Na rondzie w Milówce skręciłem w lewo ...było więc już wiadomo gdzie jadę . Godzina jazdy 75 km i znalazłem się u celu w Brennej . Będąc jeszcze na rondzie w Górkach ok 5.10 zastanawiałem się czy grupa już wyszła ,czy też nie . Sądząc iż punktualnie ruszyli , nawet tam nie zahaczyłem w okolicach kościoła .
W Brennej jeszcze wszyscy śpią , moje auto jedyne na parkingu ... nic ruszam więc przed siebie .
Rozglądam się gdzie tu się jakiś szlak zaczyna
...i ruszam jak znaki wskazują
Początkowo czarnym szlakiem
...ślimaczym tempem
Tak sobie szedłem i szedłem
Aż dotarłem na zielony szlak przy którym rosły kwiaty z rodziny Condonus Brennus (jak stwierdził nasz forumowy specjalista od Parków Krajobrazowych )
Coś tam było jeszcze po drodze widać
Docieram na Szarówkę , w oddali dostrzegłem Sokoła (byłem już pewny iż grupa jednak ruszyła na szlak)
Na Szarówce , krótka przerwa na podziwianie widoków . W sumie miejscówka niczego sobie ... i ta cisza wokół
Pora ruszać dalej pierwszy szczyt na dziś tuż tuż
Rychło znalazłem się na Wielkiej Cisowej , wgramoliłem się tam w 50min , choć szlak twierdził iż zajmuję to 1.5 h . Tam tylko krótka przerwa na zdjęcia i ruszam dalej w kierunku Małego Cisowego ... bo jakoś nie lubię zbyt długo siedzieć , a i czekać nie wiadomo ile na ekipę też mi się nie widziało
Ruszam ekipie na przeciw , kawałek za Małym Cisowym sobie siadłem , coś tam zjadłem i czekałem , aż tu dolecą ...
W końcu ekipa się zjawiła , po cichu liczyłem iż schowanego pod czapką Fasolę nie rozpoznają ... niestety Adrian już z daleka wyczuł Fasole . Nic musiałem wrzucić więc plecak na plecy i ruszać dalej w kierunku Błatniej w składzie 10 osobowym (wliczając Tobiego oczywiście ) Fajnie się szło na totalnym luzie , na spokojnie
Tobi tegoż dnia to chyba z 80km zrobił z racji tego iż co rusz biegał to w jedną to w druga stronę ... chciałoby się mieć taką kondycję !
O pieczonej kiełbasce na Błatniej mogliśmy sobie pomarzyć ...
... lecz mimo tego humory dopisywały
Przy schronisku co nie których naszło pytanie ... "Czy mają otwarte ..."
I taka radość jak się okazało iż jednak czynne jest !
Nawet Tobi zdaję się szczeknął "Weź ta mi coś !"
Do organizatora na następny raz załatw takie koniki mechaniczne ... to wtedy i 200km zrobimy
W końcu jest i szczyt Błatnia , gdzie był czas na podziwianie widoków ...
...był też czas na podpatrywanie Tobiego w akcji
...był i czas na pierwszą dłuższą przerwę w pełnym składzie
...przerwę z której pewien osobnik starał się na maxa skorzystać
By nie zapuścić korzeni ruszyliśmy dalej w kierunku Klimczoka
Tłoczno zaczynało się robić , co rusz ktoś w kadr wchodził
Organizator fachowym okiem tłumaczył gdzie jaka górka jest ... o tu ta , tam ta ...a tam Fasola fotki robi ...
I tak sobie szliśmy , co rusz kolejny szczyt przechodząc , każdy swoim tempem i z uśmiechem na ustach ...aż doszliśmy do Trzech Kopców . Gdzie na ruinach dawnego schroniska urządziliśmy sobie małą przerwę techniczną
W pewnym momencie trasy Sokół coś wspominał o swoich krótkich nóżkach ... miał rację były króciutkie , bo nawet siedząc na małym pieńku ...nie sięgały ziemi
Czas na zabawę i chwile relaksu ...
Tobi zdawałoby się mówić co tak wolno idziecie ...
Nie myśleliście , by go do cyrku oddać ...
Humory dopisują ... bo nie trzeba było przedzierać się do jaskiń ...
Klimczok już jest ,a tam kolejna przerwa na widoki , strawę , zabawę i ...
Tobi i jego kolejna akcja na sępa
Z dedykacją dla tych co to po górach nie ...
Jak by to inne służby były ,a nie GOPR to by się pewnie zainteresowały naszą grupą , która to nie zachowywała odstępów od siebie itd ...
Pora wstać i iść kierunek Karkoszczonka , co rusz ktoś wchodził w kadr , jakieś tam widoki też były , ludzi na szlaku przybywa jak mrówek gnających do miodu ...szybko nam ten odcinek zleciał
Sokół zdawał się mieć nie tylko krótkie ,ale i dosyć elastyczne nogi ...takie gumowe by rzec tak mu się wyginały na wszystkie strony ...
Na Karkoszczonce kolejna mała przerwa ...
Ruszamy dalej w kierunku "Wodopoju na Kotarzu" licząc , że będzie otwarty
Po drodze podziwiając widoczki itp Ekipa coraz bardziej rozciągnięta na trasie
Gdybym nie miał zapasu płynów to bym zapewne razem z nim tak chlipał tą wodę ... taka duchota była przy tych dwudziestu kilku stopniach ... ufff
Im bliżej Kotarza tym "głośniej" mój kręgosłup zdawał się mówić "Ciulu co ty robisz !"
Aż musiałem usiąść , by go uspokoić ... tak chyba z kwadrans siedziałem
Kręgosłup trochę wyluzował ...gdy zeżarł 3 batoniki Ruszyłem więc dalej na Kotarz , gdzie ekipa opalała się w cieniu . Niestety wodopój był dziś nieczynny . Tobi w między czasie znalazł sobie kolejnych fajnych ludzi co to podzielili się nim strawą
Przerwa się skończyła , blade lica trochę opalone , można było ruszać w dalszą drogę w kierunku Grabowej ...
Tobi co rusz dawał popis swych zdolności cyrkowych , wzbudzając podziw przechodzących widzów
Przy skrócie do Chaty Grabowej wraz z Krzysztofem żegnamy się z resztą grupy ...najbardziej zdenerwowało to Tobiego który nie lubi pożegnań Ekipa w swoja , my we dwoje w swoją stronę ... o tym i tamtym dyskutując na trasie .
Chata Grabowa może i była otwarta , lecz kolejka taka ,że pewnie za godzinę by nam nic nie wydali . To też szybko się ewakuowaliśmy w kierunku wieży widokowej na Starym Groniu
Idąc tak wczoraj , dzisiaj wertując zdjęcia ... stwierdzam iż najlepsze widoki były w okolicach Starego Gronia ...biorąc pod uwagę całą trasę
Na Starym Groniu ludzi nawet nawet , na szczęście na samej wieży ludzi garstka ,a w pewnym momencie byliśmy tam tylko we dwoje ... a przez chwile miałem wielką ochotę pewnym gostkowi na poziomie gimnazjum przywalić po ... za niecenzuralne odzywki do matki . Matka widząc iż ja to słyszę ...wnet uciekła ze swa rodziną na dół ...
Widoki były tu bardzo fajne ...super . Wielu chyba myślało iż w otwartej bacówce sprzedają coś pokroju % ...niestety otwarta była , lecz nim tam nie zastali poza ławkami ...i jacyś smutni wychodzili .
Przerwa przerwa , lecz iść trzeba dalej ... kierunek ostatni szczyt tegoż dnia górskiego Horzelica . Widoki nadal rozpieszczały nasze oczy ... co raz więcej na trasie trampkarzy lub takich co to traktowali nas jako pewnych nosicieli korono wirusa (omijali nas naprawdę szerokim łukiem ) . Były też i takie przypadki co to w maseczkach na twarzy wędrowały ...
Horzelica zdobyta ... a my kawałek dalej zbaczamy zielonym szlakiem w kierunku miejsca gdzie auto zaparkowałem ...kończąc trasę stromym stokiem narciarskim
Była miłość ,a jak się skończyła było trzeba ją wydrapać ...
Na zdjęciu stok może i nie wygląda na stromy , lecz na żywo szło to odczuć
W Brennej sielsko , nie wszyscy w maseczkach ... ludzi w brud , parkingi zawalone .
Amfiteatr tętnił życiem
Estadio Beskid Brenna
Może zrobiłem raptem tylko 30 km . Tak wiem tyle co nic w porównaniu do większości grupy . Lecz ja tam zadowolony jestem (kręgosłup jest innego zdania ) Nogi mnie nic a nic nie bolą . Więc gdyby nie on to bym przeszedł z wami całość
Do zobaczenia ponownie na szlaku !
Miałem kilka górskich planów na sobotę m.in 30km w okolicy Rycerzowej , 15 km z kumplem gdzieś po górkach (ten plan z góry skreśliłem , toż 15 km to ja się nawet dobrze nie rozruszam ,a już mam kończyć) ...i trzecia opcja związana z pewnym 50 km spacerkiem (z góry stwierdziłem iż ja się nawet na to nie pisze , bo wiem ,że mi kręgosłup szlag trafi ...)
ostateczną decyzje postanowiłem podjąć spontanicznie na rondzie w Milówce
3.5h snu , zbieram manatki i ruszam autem przed siebie . Na rondzie w Milówce skręciłem w lewo ...było więc już wiadomo gdzie jadę . Godzina jazdy 75 km i znalazłem się u celu w Brennej . Będąc jeszcze na rondzie w Górkach ok 5.10 zastanawiałem się czy grupa już wyszła ,czy też nie . Sądząc iż punktualnie ruszyli , nawet tam nie zahaczyłem w okolicach kościoła .
W Brennej jeszcze wszyscy śpią , moje auto jedyne na parkingu ... nic ruszam więc przed siebie .
Rozglądam się gdzie tu się jakiś szlak zaczyna
...i ruszam jak znaki wskazują
Początkowo czarnym szlakiem
...ślimaczym tempem
Tak sobie szedłem i szedłem
Aż dotarłem na zielony szlak przy którym rosły kwiaty z rodziny Condonus Brennus (jak stwierdził nasz forumowy specjalista od Parków Krajobrazowych )
Coś tam było jeszcze po drodze widać
Docieram na Szarówkę , w oddali dostrzegłem Sokoła (byłem już pewny iż grupa jednak ruszyła na szlak)
Na Szarówce , krótka przerwa na podziwianie widoków . W sumie miejscówka niczego sobie ... i ta cisza wokół
Pora ruszać dalej pierwszy szczyt na dziś tuż tuż
Rychło znalazłem się na Wielkiej Cisowej , wgramoliłem się tam w 50min , choć szlak twierdził iż zajmuję to 1.5 h . Tam tylko krótka przerwa na zdjęcia i ruszam dalej w kierunku Małego Cisowego ... bo jakoś nie lubię zbyt długo siedzieć , a i czekać nie wiadomo ile na ekipę też mi się nie widziało
Ruszam ekipie na przeciw , kawałek za Małym Cisowym sobie siadłem , coś tam zjadłem i czekałem , aż tu dolecą ...
W końcu ekipa się zjawiła , po cichu liczyłem iż schowanego pod czapką Fasolę nie rozpoznają ... niestety Adrian już z daleka wyczuł Fasole . Nic musiałem wrzucić więc plecak na plecy i ruszać dalej w kierunku Błatniej w składzie 10 osobowym (wliczając Tobiego oczywiście ) Fajnie się szło na totalnym luzie , na spokojnie
Tobi tegoż dnia to chyba z 80km zrobił z racji tego iż co rusz biegał to w jedną to w druga stronę ... chciałoby się mieć taką kondycję !
O pieczonej kiełbasce na Błatniej mogliśmy sobie pomarzyć ...
... lecz mimo tego humory dopisywały
Przy schronisku co nie których naszło pytanie ... "Czy mają otwarte ..."
I taka radość jak się okazało iż jednak czynne jest !
Nawet Tobi zdaję się szczeknął "Weź ta mi coś !"
Do organizatora na następny raz załatw takie koniki mechaniczne ... to wtedy i 200km zrobimy
W końcu jest i szczyt Błatnia , gdzie był czas na podziwianie widoków ...
...był też czas na podpatrywanie Tobiego w akcji
...był i czas na pierwszą dłuższą przerwę w pełnym składzie
...przerwę z której pewien osobnik starał się na maxa skorzystać
By nie zapuścić korzeni ruszyliśmy dalej w kierunku Klimczoka
Tłoczno zaczynało się robić , co rusz ktoś w kadr wchodził
Organizator fachowym okiem tłumaczył gdzie jaka górka jest ... o tu ta , tam ta ...a tam Fasola fotki robi ...
I tak sobie szliśmy , co rusz kolejny szczyt przechodząc , każdy swoim tempem i z uśmiechem na ustach ...aż doszliśmy do Trzech Kopców . Gdzie na ruinach dawnego schroniska urządziliśmy sobie małą przerwę techniczną
W pewnym momencie trasy Sokół coś wspominał o swoich krótkich nóżkach ... miał rację były króciutkie , bo nawet siedząc na małym pieńku ...nie sięgały ziemi
Czas na zabawę i chwile relaksu ...
Tobi zdawałoby się mówić co tak wolno idziecie ...
Nie myśleliście , by go do cyrku oddać ...
Humory dopisują ... bo nie trzeba było przedzierać się do jaskiń ...
Klimczok już jest ,a tam kolejna przerwa na widoki , strawę , zabawę i ...
Tobi i jego kolejna akcja na sępa
Z dedykacją dla tych co to po górach nie ...
Jak by to inne służby były ,a nie GOPR to by się pewnie zainteresowały naszą grupą , która to nie zachowywała odstępów od siebie itd ...
Pora wstać i iść kierunek Karkoszczonka , co rusz ktoś wchodził w kadr , jakieś tam widoki też były , ludzi na szlaku przybywa jak mrówek gnających do miodu ...szybko nam ten odcinek zleciał
Sokół zdawał się mieć nie tylko krótkie ,ale i dosyć elastyczne nogi ...takie gumowe by rzec tak mu się wyginały na wszystkie strony ...
Na Karkoszczonce kolejna mała przerwa ...
Ruszamy dalej w kierunku "Wodopoju na Kotarzu" licząc , że będzie otwarty
Po drodze podziwiając widoczki itp Ekipa coraz bardziej rozciągnięta na trasie
Gdybym nie miał zapasu płynów to bym zapewne razem z nim tak chlipał tą wodę ... taka duchota była przy tych dwudziestu kilku stopniach ... ufff
Im bliżej Kotarza tym "głośniej" mój kręgosłup zdawał się mówić "Ciulu co ty robisz !"
Aż musiałem usiąść , by go uspokoić ... tak chyba z kwadrans siedziałem
Kręgosłup trochę wyluzował ...gdy zeżarł 3 batoniki Ruszyłem więc dalej na Kotarz , gdzie ekipa opalała się w cieniu . Niestety wodopój był dziś nieczynny . Tobi w między czasie znalazł sobie kolejnych fajnych ludzi co to podzielili się nim strawą
Przerwa się skończyła , blade lica trochę opalone , można było ruszać w dalszą drogę w kierunku Grabowej ...
Tobi co rusz dawał popis swych zdolności cyrkowych , wzbudzając podziw przechodzących widzów
Przy skrócie do Chaty Grabowej wraz z Krzysztofem żegnamy się z resztą grupy ...najbardziej zdenerwowało to Tobiego który nie lubi pożegnań Ekipa w swoja , my we dwoje w swoją stronę ... o tym i tamtym dyskutując na trasie .
Chata Grabowa może i była otwarta , lecz kolejka taka ,że pewnie za godzinę by nam nic nie wydali . To też szybko się ewakuowaliśmy w kierunku wieży widokowej na Starym Groniu
Idąc tak wczoraj , dzisiaj wertując zdjęcia ... stwierdzam iż najlepsze widoki były w okolicach Starego Gronia ...biorąc pod uwagę całą trasę
Na Starym Groniu ludzi nawet nawet , na szczęście na samej wieży ludzi garstka ,a w pewnym momencie byliśmy tam tylko we dwoje ... a przez chwile miałem wielką ochotę pewnym gostkowi na poziomie gimnazjum przywalić po ... za niecenzuralne odzywki do matki . Matka widząc iż ja to słyszę ...wnet uciekła ze swa rodziną na dół ...
Widoki były tu bardzo fajne ...super . Wielu chyba myślało iż w otwartej bacówce sprzedają coś pokroju % ...niestety otwarta była , lecz nim tam nie zastali poza ławkami ...i jacyś smutni wychodzili .
Przerwa przerwa , lecz iść trzeba dalej ... kierunek ostatni szczyt tegoż dnia górskiego Horzelica . Widoki nadal rozpieszczały nasze oczy ... co raz więcej na trasie trampkarzy lub takich co to traktowali nas jako pewnych nosicieli korono wirusa (omijali nas naprawdę szerokim łukiem ) . Były też i takie przypadki co to w maseczkach na twarzy wędrowały ...
Horzelica zdobyta ... a my kawałek dalej zbaczamy zielonym szlakiem w kierunku miejsca gdzie auto zaparkowałem ...kończąc trasę stromym stokiem narciarskim
Była miłość ,a jak się skończyła było trzeba ją wydrapać ...
Na zdjęciu stok może i nie wygląda na stromy , lecz na żywo szło to odczuć
W Brennej sielsko , nie wszyscy w maseczkach ... ludzi w brud , parkingi zawalone .
Amfiteatr tętnił życiem
Estadio Beskid Brenna
Może zrobiłem raptem tylko 30 km . Tak wiem tyle co nic w porównaniu do większości grupy . Lecz ja tam zadowolony jestem (kręgosłup jest innego zdania ) Nogi mnie nic a nic nie bolą . Więc gdyby nie on to bym przeszedł z wami całość
Do zobaczenia ponownie na szlaku !
Pudelek pisze:sokół, ale czasem byś się uśmiechnął do zdjęć
Pudel, a z czego się cieszyć? Sprocket mnie ciągle straszył skargami (że pod górę, że nie ma koników, że zimnego piwa nie ma, że zamknięty bufet), Ukochana się obraziła, bo nie poszliśmy skrótem na Karkoszczonkę, tylko na Klimczok, Adrian się obraził, bo musiał iść bezszlakowo na Lipowski Groń, Iza się obraziła, bo bolało ją biodro, Renata się obraziła, bo grupa szła za wolno, Ala sie obraziła, bo jakieś chłopy na fejsie chciały od niej fotki a ja nie chciałem... Fasola się obraził, bo mu brzydki magnes przywiozłem, a Kristoff się obraził, bo wszyscy sie obrazili i nie wypadało się wyłamać.
Poza tym czy się uśmiechnę czy nie, i tak zostało zauważone, że jestem gruby.
Vision pisze:Ale jak ładnie masy nabrał przez zimę.
I że mam krzywe nogi
Fasola pisze:Sokół zdawał się mieć nie tylko krótkie ,ale i dosyć elastyczne nogi ...takie gumowe by rzec tak mu się wyginały na wszystkie strony ...
Więc sorry PUdel, mam wyjebane.
A moja tusza to dzięki PiS. Dali 500+ to mnie stać na więcej żarła!
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
No to jeszcze raz - nie wiem, jak udało się zamieścić wpis bez logowania
Dziękuję wszystkim za wspólną świetną wycieczkę Z kilku względów była dla mnie ważna - poznałem grupę osób, z którymi fajnie się wędrowało, tą wyprawą powróciłem po 10 miesiącach w góry wysokie (wiem, jak to brzmi ) czyli ponad 1000 m n.p.m. (poprzednio - lipiec 2019 też Klimczok na trasie Wisła-BB) i mogłem sprawdzić, jak kolano to zniesie. Czyli wróciłem do tego, co przez pewien czas stało pod dużym znakiem zapytania. I wygląda na to, że wszystko udało się jak najlepiej Miałem w planie wrócić pieszo do auta, ale dzięki uprzejmości Fasoli, który mnie podwiózł, zrobiłem "tylko" 30 km. Uznałem, że kolejne 6,5 km to byłoby tylko nabijanie licznika, które niczemu by nie służyło, a na niedzielę miałem zaplanowany spacer z żoną po lasach na Jurze (który się udał ).
Chętnie pisałbym się na kolejną wycieczkę w tym towarzystwie - i innych forumowiczów* - (ale nie więcej niż 35 km), o ile nie przeszkadza Wam, że o ile na podejściach moim mentorem jest Justyna Kowalczyk, na zejściach dziadek pod 80-tkę I to się raczej nie zmieni, chyba, że dziadek się zestarzeje
Gratuluję wszystkim osiągnięcia celu i świetnych relacji
Dziękuję wszystkim za wspólną świetną wycieczkę Z kilku względów była dla mnie ważna - poznałem grupę osób, z którymi fajnie się wędrowało, tą wyprawą powróciłem po 10 miesiącach w góry wysokie (wiem, jak to brzmi ) czyli ponad 1000 m n.p.m. (poprzednio - lipiec 2019 też Klimczok na trasie Wisła-BB) i mogłem sprawdzić, jak kolano to zniesie. Czyli wróciłem do tego, co przez pewien czas stało pod dużym znakiem zapytania. I wygląda na to, że wszystko udało się jak najlepiej Miałem w planie wrócić pieszo do auta, ale dzięki uprzejmości Fasoli, który mnie podwiózł, zrobiłem "tylko" 30 km. Uznałem, że kolejne 6,5 km to byłoby tylko nabijanie licznika, które niczemu by nie służyło, a na niedzielę miałem zaplanowany spacer z żoną po lasach na Jurze (który się udał ).
Chętnie pisałbym się na kolejną wycieczkę w tym towarzystwie - i innych forumowiczów* - (ale nie więcej niż 35 km), o ile nie przeszkadza Wam, że o ile na podejściach moim mentorem jest Justyna Kowalczyk, na zejściach dziadek pod 80-tkę I to się raczej nie zmieni, chyba, że dziadek się zestarzeje
Gratuluję wszystkim osiągnięcia celu i świetnych relacji
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
Wiecie, że tradycji stało się zadość?
Tzn Sprocket pojechał w sobotę w góry i ściągnął dobrą pogodę na sobotę, mnie pozostało jak zwykle w niedzielę liczyć, że nie spadnie deszcz.
Więc tradycyjnie było pochmurno, tradycyjnie nie padało, tradycyjnie było świetnie, córa na Kiczerę wbiegła pierwsza, pierwszy raz od dawna zjedliśmy kiełbaski z ognicha ale może kiedyś podejmę wyzwanie z Wami na 50tkę, ale prędzej 30tkę .
Tzn Sprocket pojechał w sobotę w góry i ściągnął dobrą pogodę na sobotę, mnie pozostało jak zwykle w niedzielę liczyć, że nie spadnie deszcz.
Więc tradycyjnie było pochmurno, tradycyjnie nie padało, tradycyjnie było świetnie, córa na Kiczerę wbiegła pierwsza, pierwszy raz od dawna zjedliśmy kiełbaski z ognicha ale może kiedyś podejmę wyzwanie z Wami na 50tkę, ale prędzej 30tkę .
Ostatnio zmieniony 2020-05-10, 17:46 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 338
- Rejestracja: 2019-05-12, 19:59
Sokole odnośnie magnesu na lodówkę od ciebie . Na wejściu do domu wypadł mi z kieszeni tenże magnes i słyszę "Gdzieś ty kuźwa był dzisiaj w Bytomiu ?!"
Krzysztofie to jak znów zrobią wypad 50km to ja się piszę na krótszą wersję ... jak wspomniałeś do 35km I przepraszam za to zejście na finiszu stokiem
Krzysztofie to jak znów zrobią wypad 50km to ja się piszę na krótszą wersję ... jak wspomniałeś do 35km I przepraszam za to zejście na finiszu stokiem
Ostatnio zmieniony 2020-05-10, 18:04 przez FasolaNaSzlaku, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości