Czy dokładnie planujecie swoje wycieczki ?
Czy dokładnie planujecie swoje wycieczki ?
Nasunął mi się taki temat:
Czy i jak dokładnie planujecie wycieczki, zwłaszcza te dłuższe przez wyjazdem ?
Ja planuję bardzo dokładnie - i szalenie to lubię.
Właściwie jest to jedno z moich ulubionych zajęć, gdyż jest twórcze.
W sumie każdą wycieczkę przeżywam co najmniej 3 razy - w trakcie planowania, w trakcie wycieczki i potem, kiedy porządkuję zdjęcia i ewentualnie piszę relację.
Potem jeszcze czasem wracam do zdjęć, ale raczej na krótko (zwykle kiedy coś jest mi akurat potrzebne).
Natomiast przed wycieczką poświęcam na planowanie co najmniej kilka godzin, a jeżeli planuję wyjazd tygodniowy - kilka popołudni. Sprawdzam dokładnie rozkłady jazdy, drukuję je sobie.
Jeżeli jedziemy samochodem lub autokarem - sprawdzam dokładnie trasy i kilometraż na mapie googli. Jeżeli jadę w teren nieznany mi wcześniej to korzystam z gooogle street view aby obejrzeć drogę.
Drukuję sobie mapkę i "przekrój" trasy, czytam dokładnie ważne informacje z Internetu, a najważniejsze drukuję sobie. Jadę na każdą wycieczkę z plikiem kartek.
Przygotowuję również "warianty alternatywne" na wypadek złej pogody.
I to wszystko muszę zrobić sama, bo już kilka razy kiedy liczyłam na inne osoby to często zrobiły to źle (np. przyjęły jako czas dojazdu czas podany przez google, a ja zawsze dodaję minimum 1/3)
Mam tylko kilkoro znajomych na których mogę liczyć tak jak na siebie i wiem, że kiedy oni planują - to przygotują wszystko dobrze.
A inni znajomi z którymi jeżdżę często mi mówią "jak ty to potrafisz wszystko przewidzieć".
Czy i jak dokładnie planujecie wycieczki, zwłaszcza te dłuższe przez wyjazdem ?
Ja planuję bardzo dokładnie - i szalenie to lubię.
Właściwie jest to jedno z moich ulubionych zajęć, gdyż jest twórcze.
W sumie każdą wycieczkę przeżywam co najmniej 3 razy - w trakcie planowania, w trakcie wycieczki i potem, kiedy porządkuję zdjęcia i ewentualnie piszę relację.
Potem jeszcze czasem wracam do zdjęć, ale raczej na krótko (zwykle kiedy coś jest mi akurat potrzebne).
Natomiast przed wycieczką poświęcam na planowanie co najmniej kilka godzin, a jeżeli planuję wyjazd tygodniowy - kilka popołudni. Sprawdzam dokładnie rozkłady jazdy, drukuję je sobie.
Jeżeli jedziemy samochodem lub autokarem - sprawdzam dokładnie trasy i kilometraż na mapie googli. Jeżeli jadę w teren nieznany mi wcześniej to korzystam z gooogle street view aby obejrzeć drogę.
Drukuję sobie mapkę i "przekrój" trasy, czytam dokładnie ważne informacje z Internetu, a najważniejsze drukuję sobie. Jadę na każdą wycieczkę z plikiem kartek.
Przygotowuję również "warianty alternatywne" na wypadek złej pogody.
I to wszystko muszę zrobić sama, bo już kilka razy kiedy liczyłam na inne osoby to często zrobiły to źle (np. przyjęły jako czas dojazdu czas podany przez google, a ja zawsze dodaję minimum 1/3)
Mam tylko kilkoro znajomych na których mogę liczyć tak jak na siebie i wiem, że kiedy oni planują - to przygotują wszystko dobrze.
A inni znajomi z którymi jeżdżę często mi mówią "jak ty to potrafisz wszystko przewidzieć".
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Basia Z., łącznie zmieniany 2 razy.
W moim rodzinnym tandemie te kwestie też są moim zadaniem
Ja również zawsze planuję trasy, choć może nie aż tak dokładnie. Najbardziej precyzyjnie staram się zawsze ogarniać trasy w Tatrach - przeglądam profile, czytam opisy, rozważam ewentualne warianty zmian w trakcie (np. ze względów pogodowych).
W przypadku dłuższych wyjazdów zawsze wcześniej obmyślam trasy na dobrą pogodę i dobrą formę, jak i na kiepską aurę/rozgrzewkę/odpoczynek po wyrypie. Staram się zawsze mieć jeszcze jakieś opcje rezerwowe i awaryjne.
A że czasem wychodzi tak, że po trasie rozgrzewkowej nie jesteśmy się w stanie ruszyć następnego dnia to inna rzecz
Ale zawsze jestem ciekaw opinii małżonki, czy trasa, którą wyczesałem jest zacna, czy raczej marna
Jeśli chodzi o dojazd samochodem, to też sprawdzam na guglach trasę i staram się zapamiętać kiedy i gdzie mam zjechać itp. Dzięki temu w jakichś 95% przypadków udaje się dotrzeć na miejsce bez GPS i w dobrym czasie.
Ekipa moich Chimalajówek z ostatniego zlotu może to mam nadzieję potwierdzić
Ja również zawsze planuję trasy, choć może nie aż tak dokładnie. Najbardziej precyzyjnie staram się zawsze ogarniać trasy w Tatrach - przeglądam profile, czytam opisy, rozważam ewentualne warianty zmian w trakcie (np. ze względów pogodowych).
W przypadku dłuższych wyjazdów zawsze wcześniej obmyślam trasy na dobrą pogodę i dobrą formę, jak i na kiepską aurę/rozgrzewkę/odpoczynek po wyrypie. Staram się zawsze mieć jeszcze jakieś opcje rezerwowe i awaryjne.
A że czasem wychodzi tak, że po trasie rozgrzewkowej nie jesteśmy się w stanie ruszyć następnego dnia to inna rzecz
Ale zawsze jestem ciekaw opinii małżonki, czy trasa, którą wyczesałem jest zacna, czy raczej marna
Jeśli chodzi o dojazd samochodem, to też sprawdzam na guglach trasę i staram się zapamiętać kiedy i gdzie mam zjechać itp. Dzięki temu w jakichś 95% przypadków udaje się dotrzeć na miejsce bez GPS i w dobrym czasie.
Ekipa moich Chimalajówek z ostatniego zlotu może to mam nadzieję potwierdzić
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Planowanie zawsze jest zajmujące. Mam tak jak Ty, wszystkie rozkłady tam/tu, z uwzględnieniem dni wolnych/roboczych, studiowanie mapy - wersja papier i elektroniczna ze sobą. GPS też biorę bowiem w trakcie załamania pogody potrafi uratować tyłek.
Generalnie planowanie to sama przyjemność i z reguły wychodzi mi to idealnie, czy to jadę w Beskidy czy Alpy. Organizatorzy zresztą wiedzą że to nie do końca łatwe
Generalnie planowanie to sama przyjemność i z reguły wychodzi mi to idealnie, czy to jadę w Beskidy czy Alpy. Organizatorzy zresztą wiedzą że to nie do końca łatwe
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
bton1 pisze:Ekipa moich Chimalajówek z ostatniego zlotu może to mam nadzieję potwierdzić
Oczywiście, na zbiórce stawiliśmy się "w sam raz" Ale kawa po drodze była pyszna
Jeżeli ja jestem organizatorem wyjazdu, to zawsze jest wszystko zgrane na tip top - zaczynając od wyboru kwatery (i jej miejsca), na doborze szlaków kończąc. Natomiast kiedy jest to jakiś grupowy wyjazd i ktoś jest ekspertem danego regionu, to zdaję się na jego wiedzę, nie można zawsze odbierać tej przyjemności Wśród swoich znajomych "mazowieckich" słynę z dobrego dobierania szlaków w Tatrach i wiele osób konsultuje ze mną szlaki a nawet dzwonią do mnie już podczas wyjazdu gdzie pójść w jakąś pogodę, jakie są warunki na szlaku itp. Ale zwykle jest to dla mnie przyjemne
Co rozumieć przez planowanie ? , ostatnio w Tatrach chodzimy po trasach całkowicie dla nas nieznanych, często nawet poza jakimikolwiek, choćby dzikimi ścieżkami. Czasy podawane u Mistrzów są często z kosmosu, Paryski opisywał rzeczywistość sprzed 50 lat, a WC wiadomo, jak chodził (choć mimo wszystko podaje dużo realniejsze), więc można planować jedynie orientacyjnie.
Często jakaś zaplanowana droga "nie puszcza" , albo, przeciwnie, decydujemy się patrząc spod ściany wejść tam, gdzie nie planowaliśmy, bo przecież skale trudności podawane w przewodnikach też są orientacyjne i bardzo subiektywne. Często idziemy wariantami, którymi "nikt nie chodzi".
Generalnie wiemy, gdzie i którędy chcemy pójść, czasów nie liczymy, bo też mniej więcej orientujemy się w możliwosciach. Z tym, że wychodzimy o 4 rano, by mieć dużą rezerwę czasową oraz zawsze jesteśmy zaopatrzeni w światło, kawałek liny i kilka kości, by sobie poradzić w sytuacji awaryjnej
Często jakaś zaplanowana droga "nie puszcza" , albo, przeciwnie, decydujemy się patrząc spod ściany wejść tam, gdzie nie planowaliśmy, bo przecież skale trudności podawane w przewodnikach też są orientacyjne i bardzo subiektywne. Często idziemy wariantami, którymi "nikt nie chodzi".
Generalnie wiemy, gdzie i którędy chcemy pójść, czasów nie liczymy, bo też mniej więcej orientujemy się w możliwosciach. Z tym, że wychodzimy o 4 rano, by mieć dużą rezerwę czasową oraz zawsze jesteśmy zaopatrzeni w światło, kawałek liny i kilka kości, by sobie poradzić w sytuacji awaryjnej
luknij na moje panoramy i galerie
-
- Posty: 497
- Rejestracja: 2013-08-26, 12:45
W zimie chodzę rzadko i mało, więc mam całą zimę na przygotowanie sobie przyszłorocznych wyjazdów.
Wymyślam gdzie, szukam map, wybieram szlaki, planuję z duża rezerwą codzienne przebiegi (chodzę raczej na kilkudniowe wyjścia na półciężko), szukam noclegów na końcówki dnia, sprawdzam noclegi w necie, mailowo lub telefonicznie, szukam wyjść, zejść i noclegów awaryjnych...
Przed wyjazdem rezerwuję sobie pierwszy nocleg, gdzie zostawiam auto na kilka dni i ruszam.
Pomimo, wygląda na to że precyzyjnie przygotowanego planu dalej dzieje się, w dużej mierze, w zależności od szczęścia i pogody...i często wychodzi spontan
Pozdrawiam
Wymyślam gdzie, szukam map, wybieram szlaki, planuję z duża rezerwą codzienne przebiegi (chodzę raczej na kilkudniowe wyjścia na półciężko), szukam noclegów na końcówki dnia, sprawdzam noclegi w necie, mailowo lub telefonicznie, szukam wyjść, zejść i noclegów awaryjnych...
Przed wyjazdem rezerwuję sobie pierwszy nocleg, gdzie zostawiam auto na kilka dni i ruszam.
Pomimo, wygląda na to że precyzyjnie przygotowanego planu dalej dzieje się, w dużej mierze, w zależności od szczęścia i pogody...i często wychodzi spontan
Pozdrawiam
creamcheese pisze:Pomimo, wygląda na to że precyzyjnie przygotowanego planu dalej dzieje się, w dużej mierze, w zależności od szczęścia i pogody...i często wychodzi spontan
A to u mnie tez bardzo często tak wychodzi, ale takie "niespodzianki" zwykle są najfajniejsze.
Czasem niespodziewana zmiana planów następowała na skutek niespodziewanego przyjazdu osoby, która do nas dołączała i miała swoje propozycje. Tyle że zawsze realnie oceniam czy te propozycje są możliwe do realizacji - i zwykle się zgadzaliśmy
dagomar pisze:Co rozumieć przez planowanie ? , ostatnio w Tatrach chodzimy po trasach całkowicie dla nas nieznanych, często nawet poza jakimikolwiek, choćby dzikimi ścieżkami. Czasy podawane u Mistrzów są często z kosmosu, Paryski opisywał rzeczywistość sprzed 50 lat, a WC wiadomo, jak chodził (choć mimo wszystko podaje dużo realniejsze), więc można planować jedynie orientacyjnie.
No ale przecież czytasz przed wyjście opis trasy lub kilka opisów, konfrontujesz ze sobą, rezerwujesz noclegi itd.
Owszem, czytam, wiem, znam, ale n.p. idę , staję pod granią i z dołu wszystko wygląda identycznie, nie mam pewności, czy wejdę na to, na co chciałem wejść, wystarczy, że się wdrapię 50 m obok i to wiele zmienia, albo zamiast ścieżki mam zwarte łany kosówki o, jak to WC okreslał "wysokim stopniu dzikości". Albo np czytam, jak wół napisane, że jest miejsce "1", a ja nie potrafię go nijak ugryźć i nie wiem, czy przewodnik był pisany na czuja (co się rzeczywiście zdarzało), czy wybrałem "swój" wariant. Albo czytam, szóstym żlebem w górę, a jak idę, to nie wiem, czy kolejna rysa jest żlebem liczonym, czy tylko rysą, po czym i tak muszę iśc po swojemu, bo kopczyki stoją wszędzie, a policzony szósty żleb jest pionowym trójkowym kominem
Gdy idę drugi raz, jestem już mądry, ale za pierwszym... , no róznie to bywa
Gdy idę drugi raz, jestem już mądry, ale za pierwszym... , no róznie to bywa
luknij na moje panoramy i galerie
dagomar pisze:Owszem, czytam, wiem, znam, ale n.p. idę , staję pod granią i z dołu wszystko wygląda identycznie, nie mam pewności, czy wejdę na to, na co chciałem wejść, wystarczy, że się wdrapię 50 m obok i to wiele zmienia, albo zamiast ścieżki mam zwarte łany kosówki o, jak to WC okreslał "wysokim stopniu dzikości". Albo np czytam, jak wół napisane, że jest miejsce "1", a ja nie potrafię go nijak ugryźć i nie wiem, czy przewodnik był pisany na czuja (co się rzeczywiście zdarzało), czy wybrałem "swój" wariant. Albo czytam, szóstym żlebem w górę, a jak idę, to nie wiem, czy kolejna rysa jest żlebem liczonym, czy tylko rysą, po czym i tak muszę iśc po swojemu, bo kopczyki stoją wszędzie, a policzony szósty żleb jest pionowym trójkowym kominem
Gdy idę drugi raz, jestem już mądry, ale za pierwszym... , no róznie to bywa
W Beskidach i innych tego typu górach jak się chodzi bez szlaku wygląda to trochę podobnie. Też nigdy przecież nie wiesz którą konkretnie drogą pójdziesz, bo to się wybiera przecież w terenie.
Natomiast wcześniej na podstawie różnicy wysokości i odległości można wyliczyć przybliżony czas, dorzucić do niego 1/4 i tak zaplanować trasę aby się zmieścić w jednym dniu.
Chociaż fakt, że zdarzało mi się już wracać z gór o 2 w nocy lub nawet porankiem dnia następnego i to były te najfajniejsze wycieczki, które najdłużej wspominam.
No jadąc na więcej niż jeden dzień, to coś tam planuję, ale bardziej sam dojazd tam i z powrotem. Zaś już z trasami to wychodzi różnie, niby je planuje, ale często wychodzi inaczej i jakiegoś parcia na to co zaplanowałem nie mam, dzięki temu czasem jest ciekawie, bo w ostatniej chwili trasa ulega zmianie. Jadąc na jeden dzień, to praktycznie nie ma co planować za bardzo, po prostu jadę na wycieczke, nawet pakuje się pół godziny przed wyjazdem, co będzie to będzie, ale wole wyjazdy kilkudniowe zdecydowanie, bo jednak te planowanie fajne jest, niezależnie od tego co potem wyjdzie.
Ostatnio zmieniony 2013-11-08, 13:47 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
Owszem coś tam planuję, choć delikatnie rzecz ujmując różnie to później wychodzi w trasie. Nie lubię się trzymać sztywnych ram narzuconych sobie (i innym, lub przez innych mnie). Czasami faktycznie - coś zaplanuję i przejdę, czasami zaczynam improwizować. Do tego dochodzą jeszcze inne czynniki, takie jak pogoda, samopoczucie moje i współdreptaczy etc.
Najlepszym przykładem stylu mojego "planowania" są nasze wspólne z Kaprem, tradycyjne już coroczne wielodniówki. Generalnie plan rodzi się zazwyczaj już wiosną (realizacja ma nastąpić jesienią), ale jest to zgrubne określenie pasma w które ruszamy. Potem, tak koło lata, jest przyglądnięcie się mapie, przeszukanie neta pod kątem ewentualnych noclegów, jadło/piwodajni po drodze. Końcem lata ustalamy luźny plan trasy do przedreptania. A kończy się to nieraz już na szlaku karczemnymi kłótniami, gdzie kurwy fruwają gęsto w powietrzu, bo jeden chce iść tam, a drugi gdzie indziej. Koniec końców nie gadamy ze sobą ze dwie godziny, strzelając focha o ścianę, a na drugi dzień jeden drugiemu robi herbatkę do śniadania
Najlepszym przykładem stylu mojego "planowania" są nasze wspólne z Kaprem, tradycyjne już coroczne wielodniówki. Generalnie plan rodzi się zazwyczaj już wiosną (realizacja ma nastąpić jesienią), ale jest to zgrubne określenie pasma w które ruszamy. Potem, tak koło lata, jest przyglądnięcie się mapie, przeszukanie neta pod kątem ewentualnych noclegów, jadło/piwodajni po drodze. Końcem lata ustalamy luźny plan trasy do przedreptania. A kończy się to nieraz już na szlaku karczemnymi kłótniami, gdzie kurwy fruwają gęsto w powietrzu, bo jeden chce iść tam, a drugi gdzie indziej. Koniec końców nie gadamy ze sobą ze dwie godziny, strzelając focha o ścianę, a na drugi dzień jeden drugiemu robi herbatkę do śniadania
Basia Z. pisze:zdarzało mi się już wracać z gór o 2 w nocy lub nawet porankiem dnia następnego
o tym własnie pisałem, też wracałem parę razy ciemną nocą, ale nie jest to stan permanentny, tylko nadzwyczajny, zwykle można o mnie regulować zegarki, a długość dowolnej tatrzańskiej marszruty potrafię ocenić w mig, ale... no właśnie
darkheush pisze:Owszem coś tam planuję, choć delikatnie rzecz ujmując różnie to później wychodzi w trasie
ależ oczywiście, właśnie tak, zawsze się planuje, czasem nawet bardzo dokładnie, tyle, że nie zawsze to się chce sprawdzić
Vision pisze:te planowanie fajne jest, niezależnie od tego co potem wyjdzie
No czyli wszyscy maja dokładnie tak samo
luknij na moje panoramy i galerie
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Ja standardowo - planuje sobie na kilka miesięcy naprzód. Studiując mapy, czytając m. in. przewodniki Nyki czy Paryskiego.
Potem z tych planów....wychodzi co najwyżej połowa. Odwiedzić się jednak udaje miejsca, których wcześniej nie planowałem i w których nie sądziłem, że kiedykolwiek będe.
Z racji tego, że preferuję jednodniowe, samotne wycieczki, zaplanowaną wcześniej trasę zmieniałem nawet w dniu....wyjazdu, w drodze do celu.
Tak czy siak - planować warto. Powoli planuje już rok 2014
Priorytet - Tatry Polskie bo tu jeszcze zostało sporo do uzupełnienia.
Potem z tych planów....wychodzi co najwyżej połowa. Odwiedzić się jednak udaje miejsca, których wcześniej nie planowałem i w których nie sądziłem, że kiedykolwiek będe.
Z racji tego, że preferuję jednodniowe, samotne wycieczki, zaplanowaną wcześniej trasę zmieniałem nawet w dniu....wyjazdu, w drodze do celu.
Tak czy siak - planować warto. Powoli planuje już rok 2014
Priorytet - Tatry Polskie bo tu jeszcze zostało sporo do uzupełnienia.
Ostatnio zmieniony 2013-11-08, 18:54 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości