Pamiętam ten dzień jak rano nie było teleranka. Dopiero jakoś po 13:00 puścili "Teatr młodego widza" i przedstawienie 13 piórko Eufemii autorstwa Macieja Wojtyszki. Przynajmniej tak to zapamiętałem, jeżeli chodzi o najważniejsze wydarzenia 13-go grudnia. Jaruzel którego puszczali w pętli od rana wg mnie przynudzał, ale rodzice słuchali go z przejęciem.
Pamiętam doskonale godzinę milicyjną. Dwuosobowe piesze patrole milicjantów chodzące nawet drogami nieutwardzonymi, pomiędzy domami. Starsi koledzy śpiewali im z daleka "chłopcy radarowcy" i uciekali w krzaki.
A niedaleko domu miałem posterunek wojskowy. Po szkole przechodziliśmy tamtędy i gapiliśmy się na żołnierzy, którzy zatrzymywali samochody i legitymowali kierowców - ruch był prawie zerowy. W Wigilię mama kolegi z klasy, która mieszkała naprzeciwko tego posterunku, zaniosła im trochę ze stołu. Potem podchodziliśmy do żołnierzy coraz bliżej, a raz nawet wszedłem do transportera opancerzonego. Żołnierzy ludzie jakoś tak bardziej szanowali, milicjantów zdecydowanie mniej.
Pamiętam różnokolorowe kartki na wszystko, kolejki w których stałem, a potem przychodziła mama i mnie podmieniała, jak już byłem blisko sklepowych drzwi, kryzys był zajebisty.
Głupio Ci teraz Telefonie, co?
