Klasyka Beskidów
Klasyka Beskidów
To będzie szlak klasyczny, ale w wersji long.
Będzie to także opowieść o przyjaźni i jej dramatycznym końcu, chociaż tak naprawdę dużo większe dramaty rozgrywały się z boku. O tym też coś wspomnę, bo w sumie taki czas, że wszyscy coś z siebie wyrzucają, to i ja wyrzucę.
To będzie taki miks wspomnień, bo zamierzam cofnąć się nawet o 27 lat.
Bo powtarzać będziemy trasę, którą zaliczyłem z mamą w 93 roku?
Nasza rodzina się rozpadła, ojciec mieszkał w Katosach, moje siostry zabrał na weekend, a myśmy pojechali właśnie na tą trasę.
Wracam więc tam po kilkunastu latach, z żoną i przyjacielem.
Tak więc zaczynamy w Węgierskiej Górce. I na niebieski szlak się kierujemy. Szlak się ciągnie, ale mamy czas
Pojawiają się widoki, ale burzowo się robi. To początek czerwca, kolory jeszcze niewypalone przez słońce.
Za wiele szczegółów nie pamiętam, na pewno szło się długo. Ale fajny był ten szlak.
Na Prusowie, a właściwie w rejonie jego szczytu, to kojarzę, że bardzo mi się podobało, takie łąki były i w ogóle tak sielsko, pomyśleć, że od tego czasu tam nie byłem... Fasola tam łazi co chwilę, mam nadzieję, że jak wpdanę na wakacje w jego okolice to mnie gdzieś zabierze gadzina jedna.
To nie ja jestem autorem tego zdjęcia. Mieliśmy jeden mały kompakcik z żoną. W dodatku ciulaty, bo to były dopiero początki cyfrowej fotografii. Robił zdjęcia w rozdzielczości 1600 na 1200. No i żona uchwyciła to coś, przed czym spierdalałem w podskokach z okrzykiem "Kur&& wąż".
A jej zdjęć nie będzie. Je@@ ją pies.
A myśmy dochodzili do Boraczej. Pierwszy raz jak tu byłem, z mamą, to też było burzowo. I gdzieś właśnie tu złapała nas burza. I pamiętam, że jak jebło, tośmy się rzucali z matką w trawy, jak żołnierze na filmach wojennych, gdy ktoś granatem ciepnie..
Sucha Góra. Tak te zdjęcia oglądałem (znalazłem płytkę) i mnie zastanawia, czemu z dwóch dni mam 80 zdjęć, jak teraz potrafię w jeden zrobić 300.... Człowiek chyba przyzwyczajony był, że kliszę trzeba oszczędzać. Bo innego wytłumaczenia nie widzę.
By the way, nigdy nie byłem na Suchej Górze.
Tak wygląda na niebieskim szlaku przez Prusów. Fajnie, co?
A to juz powyżej Boraczej, standard. Nie wiem, czy te drzewo jeszcze stoi, ale w 2015 stało. Od tego czasu nie szedłem z Boraczej na Rysiankę. Ba, chyba nie byłem na Rysiance dobrych kilka lat.
A jak szedłem tam z mamą, to wszystko było zalesione. Wszystko!
Hala Redykalna. I Fatra. Też mi się wydaje, że drzew kiedyś jakby więcej było...
Ja i Tomek. Byliśmy jak bracia. Tak się wydawało, że nic nie jest w stanie nas poróżnić. Jak bardzo się myliłem... Tomek się wyrwał, bez żony, ale niebawem mieli jechać w podróż życia na trekking u podnóży Himalajów. No i pojechali. Niedługo po tej wycieczce. Aśka (prywatnie to jakoś mi się sztywna wydawała i specjalnie jej nie darzyłem sympatią, ale Tomka uwielbiałem) dostała tam jakiejś zapaści, wróciła jako warzywo. Tomek walczył o nią, rehabilitacje były i w ogóle. Pojechaliśmy razem w Tatry w listopadzie, żeby go jakoś pocieszyć. A potem? Potem najpierw moje życie spłatało mi figla, a zaraz potem Tomek porzucił leżącą niczym warzywo żonę i zaczął wklejać zdjęcia z nową kobietą. Moje sumienie tego nie wytrzymało i nawrzucałem mu tak, że do dnia dzisiejszego się nie odzywamy do siebie.... czasem myślę, żeby pierwszy coś napisać do niego, ale w sumie nawet nie wiem, co.... Już nie mam żalu, ze trzymał stronę mojej żony, gdy sie rozstawaliśmy i okazał się kawałem palanta. W sumie to nie wiem, czy dobrze zrobiłem, oceniając go z tym, co zrobił ze swoją żoną. Po prostu postanowiłem pamiętać tylko te dobre momenty, a ten wyjazd był jednym z nich.
Ciśniemy dalej, ku Lipowskiej.
W schronisku zostawiamy graty (będziemy tam spać) i ruszamy na posiadówkę ku niedalekiej Rysiance.
Rankiem ruszamy ku Romance. Jest gorąco, a głowy bolą.
Romanka zaprasza.
Rzut okiem za siebie.
Przy okazji nieco się pogubiliśmy, tracąć ścieżkę, więc musieliśmy krzaczorować, żeby wrócic na właściwe tory, w końcu się nam to udało i byliśmy juz prawie na Romance.
A potem stromym niebieskim szliśmy ku Słowiance.
Miejce, gdzie łączy się niebieski z czerwonym, Słowianka już blisko, mamy nadzieję kupić coś do picia, bo tak gorąco, że wszystko wypiliśmy po drodze.
Jedno z nielicznych zdjęć, jakie zrobiłem po drodze, czy to z braku chęci? Może z pragnienia?
Stacja turystyczna na Słowiance była zamknięta, po drodze pogoniły nas jakieś jebane gęsi, gorąco było jak piekarniku, to nie była fajna wycieczka.
Odliczałem tylko czas, żeby zejść do Żabnicy, ale tam żadnego sklepu! Dopiero w Wg był jeden otwarty...
Dwulitrową colę wypiłem w dziesięć minut. I taka to była wycieczka!
ps. A jak się potoczyły losy bohaterów? Ja tam mam się dobrze, Asia jeździ na wózku, wymaga notorycznej opieki, w zasadzie to są dane sprzed dwóch lat, bo obecnie to nie wiem, co z nią... Jak ktoś ciekawy bardziej to trzeba wpisać Joanna Zakolska i wyjdzie.
A dwójka pozostałych uczestników wycieczki to nie wiem...
Będzie to także opowieść o przyjaźni i jej dramatycznym końcu, chociaż tak naprawdę dużo większe dramaty rozgrywały się z boku. O tym też coś wspomnę, bo w sumie taki czas, że wszyscy coś z siebie wyrzucają, to i ja wyrzucę.
To będzie taki miks wspomnień, bo zamierzam cofnąć się nawet o 27 lat.
Bo powtarzać będziemy trasę, którą zaliczyłem z mamą w 93 roku?
Nasza rodzina się rozpadła, ojciec mieszkał w Katosach, moje siostry zabrał na weekend, a myśmy pojechali właśnie na tą trasę.
Wracam więc tam po kilkunastu latach, z żoną i przyjacielem.
Tak więc zaczynamy w Węgierskiej Górce. I na niebieski szlak się kierujemy. Szlak się ciągnie, ale mamy czas
Pojawiają się widoki, ale burzowo się robi. To początek czerwca, kolory jeszcze niewypalone przez słońce.
Za wiele szczegółów nie pamiętam, na pewno szło się długo. Ale fajny był ten szlak.
Na Prusowie, a właściwie w rejonie jego szczytu, to kojarzę, że bardzo mi się podobało, takie łąki były i w ogóle tak sielsko, pomyśleć, że od tego czasu tam nie byłem... Fasola tam łazi co chwilę, mam nadzieję, że jak wpdanę na wakacje w jego okolice to mnie gdzieś zabierze gadzina jedna.
To nie ja jestem autorem tego zdjęcia. Mieliśmy jeden mały kompakcik z żoną. W dodatku ciulaty, bo to były dopiero początki cyfrowej fotografii. Robił zdjęcia w rozdzielczości 1600 na 1200. No i żona uchwyciła to coś, przed czym spierdalałem w podskokach z okrzykiem "Kur&& wąż".
A jej zdjęć nie będzie. Je@@ ją pies.
A myśmy dochodzili do Boraczej. Pierwszy raz jak tu byłem, z mamą, to też było burzowo. I gdzieś właśnie tu złapała nas burza. I pamiętam, że jak jebło, tośmy się rzucali z matką w trawy, jak żołnierze na filmach wojennych, gdy ktoś granatem ciepnie..
Sucha Góra. Tak te zdjęcia oglądałem (znalazłem płytkę) i mnie zastanawia, czemu z dwóch dni mam 80 zdjęć, jak teraz potrafię w jeden zrobić 300.... Człowiek chyba przyzwyczajony był, że kliszę trzeba oszczędzać. Bo innego wytłumaczenia nie widzę.
By the way, nigdy nie byłem na Suchej Górze.
Tak wygląda na niebieskim szlaku przez Prusów. Fajnie, co?
A to juz powyżej Boraczej, standard. Nie wiem, czy te drzewo jeszcze stoi, ale w 2015 stało. Od tego czasu nie szedłem z Boraczej na Rysiankę. Ba, chyba nie byłem na Rysiance dobrych kilka lat.
A jak szedłem tam z mamą, to wszystko było zalesione. Wszystko!
Hala Redykalna. I Fatra. Też mi się wydaje, że drzew kiedyś jakby więcej było...
Ja i Tomek. Byliśmy jak bracia. Tak się wydawało, że nic nie jest w stanie nas poróżnić. Jak bardzo się myliłem... Tomek się wyrwał, bez żony, ale niebawem mieli jechać w podróż życia na trekking u podnóży Himalajów. No i pojechali. Niedługo po tej wycieczce. Aśka (prywatnie to jakoś mi się sztywna wydawała i specjalnie jej nie darzyłem sympatią, ale Tomka uwielbiałem) dostała tam jakiejś zapaści, wróciła jako warzywo. Tomek walczył o nią, rehabilitacje były i w ogóle. Pojechaliśmy razem w Tatry w listopadzie, żeby go jakoś pocieszyć. A potem? Potem najpierw moje życie spłatało mi figla, a zaraz potem Tomek porzucił leżącą niczym warzywo żonę i zaczął wklejać zdjęcia z nową kobietą. Moje sumienie tego nie wytrzymało i nawrzucałem mu tak, że do dnia dzisiejszego się nie odzywamy do siebie.... czasem myślę, żeby pierwszy coś napisać do niego, ale w sumie nawet nie wiem, co.... Już nie mam żalu, ze trzymał stronę mojej żony, gdy sie rozstawaliśmy i okazał się kawałem palanta. W sumie to nie wiem, czy dobrze zrobiłem, oceniając go z tym, co zrobił ze swoją żoną. Po prostu postanowiłem pamiętać tylko te dobre momenty, a ten wyjazd był jednym z nich.
Ciśniemy dalej, ku Lipowskiej.
W schronisku zostawiamy graty (będziemy tam spać) i ruszamy na posiadówkę ku niedalekiej Rysiance.
Rankiem ruszamy ku Romance. Jest gorąco, a głowy bolą.
Romanka zaprasza.
Rzut okiem za siebie.
Przy okazji nieco się pogubiliśmy, tracąć ścieżkę, więc musieliśmy krzaczorować, żeby wrócic na właściwe tory, w końcu się nam to udało i byliśmy juz prawie na Romance.
A potem stromym niebieskim szliśmy ku Słowiance.
Miejce, gdzie łączy się niebieski z czerwonym, Słowianka już blisko, mamy nadzieję kupić coś do picia, bo tak gorąco, że wszystko wypiliśmy po drodze.
Jedno z nielicznych zdjęć, jakie zrobiłem po drodze, czy to z braku chęci? Może z pragnienia?
Stacja turystyczna na Słowiance była zamknięta, po drodze pogoniły nas jakieś jebane gęsi, gorąco było jak piekarniku, to nie była fajna wycieczka.
Odliczałem tylko czas, żeby zejść do Żabnicy, ale tam żadnego sklepu! Dopiero w Wg był jeden otwarty...
Dwulitrową colę wypiłem w dziesięć minut. I taka to była wycieczka!
ps. A jak się potoczyły losy bohaterów? Ja tam mam się dobrze, Asia jeździ na wózku, wymaga notorycznej opieki, w zasadzie to są dane sprzed dwóch lat, bo obecnie to nie wiem, co z nią... Jak ktoś ciekawy bardziej to trzeba wpisać Joanna Zakolska i wyjdzie.
A dwójka pozostałych uczestników wycieczki to nie wiem...
Ostatnio zmieniony 2020-03-22, 14:11 przez sokół, łącznie zmieniany 5 razy.
Nie tylko do Ciebie, ale także do innych osób mam kilka pytań o ich losy (ale tylko bezpośrednio), bo muszę sobie trochę spraw dopowiedzieć, bo te internety zadają mi wiele pytań. Czasem niechcący mi się coś kliknie i potem się zastanawiaj. Internety to przekleństwo, gdy ma się za dużo czasu.
33km, podejść 1500 metrów w 2 dni? Wstyd. Tyle to robi w dzień facet po 50-tce z dwoma plecakami.
33km, podejść 1500 metrów w 2 dni? Wstyd. Tyle to robi w dzień facet po 50-tce z dwoma plecakami.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Pamiętam tę sprawę. Na Górskim Świecie robiliśmy składkę na leczenie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Właśnie tego nie wiem...sokół pisze:ceper napisał/a:
także do innych osób mam kilka pytań o ich losy
Pytaj, ma to związek z alkową, będziesz zadowolony.
Intryguje mnie, dlaczego do Moskwy ludzie jeżdżą przez Paryż (zamiast przez Warszawę). Pewnie to romantycy.
Dla kosmity wiele rzeczy jest niezrozumiałych. Skąd? Jak to? Dlaczego? Życie jest bajką, trza dostrzec jej kolory. Szarość puścić w zapomnienie. Pracę sobie każdy wybiera, współtowarzysza podróży też, koledzy zaś Cię wyszykują - powiadała babcia żony, która tylko raz przez 92 lata użyła słowa niecenzuralnego: a to sq... za dobromilne opłaty przy darowiźnie.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Nie do końca Sebek, to dłuższa wersja, niby 33 km, ale do zajebania się w jeden dzień...
Niemniej środkowa część się zgadza,
Ogólnie to nie jest osobista relacja... Bo mnie to ani ziębi, ani parzy dzisiaj. Ale wówczas to się zagotowałem do granic możliwości... Bo facet powtarzał, że jego żona to całe jego życie, ale w pewnym momencie zrobił totalny zwrot o 180 stopni. I mój rozum nie był w stanie tego zrozumieć.
Wtedy myślałem innymi kategoriami. Zobaczył, że żona to warzywo, że nic z niej nie będzie poza obowiązkami to dał dyla do innej, co przynamniej mu d. dała.
A teraz? Sam nie wiem, co mam o tym myśleć.... W zasadzie chyba nie powinienem w ogóle go oceniać, bo w sumie to nie byłem w jego skórze i nie wiem, czym się chłop kierował... Może tym, że w końcu życie jest tylko jedno?
Mnie tylko wtedy ubodło, że frazesy typu "kocham cię" i "będę z tobą do końca" okazały się tylko pustymi słowami. A ja zawsze w te słowa wierzyłem. I chyba tu pies był pogrzebany.
Niemniej środkowa część się zgadza,
Ogólnie to nie jest osobista relacja... Bo mnie to ani ziębi, ani parzy dzisiaj. Ale wówczas to się zagotowałem do granic możliwości... Bo facet powtarzał, że jego żona to całe jego życie, ale w pewnym momencie zrobił totalny zwrot o 180 stopni. I mój rozum nie był w stanie tego zrozumieć.
Wtedy myślałem innymi kategoriami. Zobaczył, że żona to warzywo, że nic z niej nie będzie poza obowiązkami to dał dyla do innej, co przynamniej mu d. dała.
A teraz? Sam nie wiem, co mam o tym myśleć.... W zasadzie chyba nie powinienem w ogóle go oceniać, bo w sumie to nie byłem w jego skórze i nie wiem, czym się chłop kierował... Może tym, że w końcu życie jest tylko jedno?
Mnie tylko wtedy ubodło, że frazesy typu "kocham cię" i "będę z tobą do końca" okazały się tylko pustymi słowami. A ja zawsze w te słowa wierzyłem. I chyba tu pies był pogrzebany.
sokole - głowa do góry, dodam Ci otuchy.
Jakub 1:2 Za powód do radości, bracia, poczytujcie sobie również doświadczenia, które na was spadają.
Psalm 30:6 Jego gniew trwa bowiem jedną chwilę, dobroć zaś - długa jak całe życie. I jeśli nawet płacze człowiek wieczorem, ranek przywraca mu radość. (zwłaszcza w poniedziałek)
Psalm 89:16 Szczęśliwy lud, który umie się cieszyć.
Iza 55:12 Naprawdę ruszycie w drogę z radością i bezpiecznie dojdziecie na miejsce. Góry i wzniesienia cieszyć się będą i wołać wesoło a wtórować im będą wszystkie drzewa polne.(da się to odczuć w Twych relacjach)
Efez 5:18 Nie upijajcie się też winem, bo to was doprowadzi do rozwiązłości...
Jakub 1:2 Za powód do radości, bracia, poczytujcie sobie również doświadczenia, które na was spadają.
Psalm 30:6 Jego gniew trwa bowiem jedną chwilę, dobroć zaś - długa jak całe życie. I jeśli nawet płacze człowiek wieczorem, ranek przywraca mu radość. (zwłaszcza w poniedziałek)
Psalm 89:16 Szczęśliwy lud, który umie się cieszyć.
Iza 55:12 Naprawdę ruszycie w drogę z radością i bezpiecznie dojdziecie na miejsce. Góry i wzniesienia cieszyć się będą i wołać wesoło a wtórować im będą wszystkie drzewa polne.(da się to odczuć w Twych relacjach)
Efez 5:18 Nie upijajcie się też winem, bo to was doprowadzi do rozwiązłości...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Wiolcia pisze:Dla mnie dość osobista ta relacja. Bo ja nie napisałabym nigdy nic takiego i nie wrzuciła do netu. Ale każdy ma swoją granicę.
A, i jedna z pierwszych rzeczy, którą sobie pomyślałam po przeczytaniu, to ta, że ceper będzie miał znowu używkę.
I jak widać, nie pomyliłam się.
A bo Tomek lubi takie relacje pisać Nie oceniam, tylko stwierdzam fakt.
I jeszcze napiszę co mi się w tej sprawie nie podobało. Czy dobrze zrobił zostawiając tę dziewczynę... może trudno na to odpowiedzieć. Ale na pewno źle zrobił pisząc bez zahamowań na forach turystycznych jak to mu obecnie jest fajnie i że się nie przejmuje zbiórkami I opieką. Mógł sobie tego darować.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Wiolu, jako polonistka powinnaś odróżnić troskę/empatię/ od "używki" - przecież staram się wesprzeć kolegę duchowo. Nie mam uprzedzeń w przeciwieństwie do wielu osób, ale
Adrian pisze:człowiek z wiekiem wszystko widzi inaczej ...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości