Suwalskie ogrodniki (2019) czyli zimno zimno bardzo zimno

Relacje pozagórskie z Polski.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Suwalskie ogrodniki (2019) czyli zimno zimno bardzo zimno

Postautor: buba » 2019-12-15, 13:02

W tym roku w stronę podlaskich ścieżek wyruszam nieco wcześniej niż pozostali członkowie naszej zacnej drużyny. Eco z Pudlem planują jechać nocnym pociągiem i zameldować się w Białymstoku o 8 rano. Ja nie cierpię podróżować nocą - potem cały dzień jest na straty, bo tylko zdycham marząc o noclegu, zamiast cieszyć się na przygody i atrakcje. Za jakie grzechy sobie to fundować? Jadę więc do Białegostoku dzień wcześniej. Gdzieś tam przekimam i rano spotkam się z ekipą.

Pociąg relacji Wrocław - Białystok podjeżdża jakiś wyjątkowo nowy - wygląda jak srebrna, spłaszczona glizda. W środku wszystko jest na guzik, świeci diodkami i robi “pip” czy trzeba czy nie. Ponoć odpowiednio częste “pip” zwiększa poczucie nowoczesności i komfortu podróży. Moje poczucie komfortu jest więc widać nietypowe.. Kibel jest czynny 1 na 4 (w pozostałych chyba popsuła się diodka robiąca “pip”) więc mam częste wycieczki na przeciwległy koniec składu.

Nad przejściem jest zawieszony ekran walący w oczy zapętlonymi reklamami. Osobniki o twarzach ujednoliconych pod względem płci i rasy uśmiechają się z ekranu i emanują szczęściem. Pomagają niepełnosprawnym, głaszczą psy, nie palą, nie piją i nie przyjmują poczęstunków od nieznajomych.

Koło mnie miejsce wylosował jakiś wyjątkowo zapracowany chłopak. Widać w domu mu zabrakło czasu na zabiegi kosmetyczne i musi to nadrobić w trasie. Wyjmuje więc torbę pełna nożyczek, pilniczków, szpatułek i zaczyna manicure. Widać w jego działaniu duszę artysty - skupione oczy, przygryziona warga, a spod sprzętów szybko wychodzą upragnione kształty. To jednak nie koniec. Odpowiednie kształty paznokci zostają potraktowane lakierem o barwie perłowej. Pociąg nieco rzuca, więc lakier raz po raz ląduje tam, gdzie nie powinien - na opuszkach palców przeciwległej ręki, na nadgarstku, a także na moich spodniach. Chłopię jest miłe, przyjazne i w mig pojmuje mój brak entuzjazmu do zaistniałej sytuacji. Szybko więc biegnie do swojej walizeczki (dobranej kolorystycznie do planowanego koloru lakieru) i przynosi zmywacz. Moje spodnie więc zyskują na zapachu (fuj! jak ja nie cierpię smrodu acetonu! ale np. chlor albo amoniak lubię, nie wspominając o dobrze kojarzącym się eterze :) )
Tak to cudem uniknęłam paradowania przez kolejny tydzień suwalskimi wsiami w perlistym moro ;)

Ledwo jeden kłopot zostaje zażegnany - pojawia się następny! Pociąg się zepsuł… Zgasły wszystkie monitory emanujące szczęściem, diodki i guziki robiące “pip”. Drzwi przesuwne zwariowały - jeżdżą tam i nazad, aż w końcu zastygają w połowie. Głośnik, którym pani o namiętnym głosie co chwilę przypomina o zabraniu bagażu, również zamilkł na dobre. Konduktor musi więc użyć zarzuconej metody sprzed lat i przejść przez pociąg informując, że “nie ma napięcia” i “drobna usterka zostanie niedługo usunięta”

Pierwszy raz stajemy w lasach pod Częstochową. Stoimy.. Cisza.. Podchodzę do okna.. W dali majaczy malutka stacyjka.. Czytam nazwę.. I robi mi się jakoś miękko w nogach.. Moje myśli szybują daleko w czasie.. Przed oczami staje mi rodzinna historia, chyba jedna z ciekawszych i opowiadanych przez moją babcie przy okazji każdych świąt czy innych rodzinnych spotkań:
“Jest 1 września 1939 roku. Moja babcia postanawia wysłać paczkę ze smakołykami swojemu bratu - wojskowemu stacjonującemu pod Warszawą. Ale poczta (nie wiedzieć czemu) nie działa. Nie przyjmują żadnych paczek. Babcia wpada na szatański pomysł. Sama, osobiście zawiezie bratu paczkę - i mimo protestów rodziny, wyrusza do Warszawy. Do Warszawy dociera - ale brata już nie zastaje, został wysłany na inną placówkę. Noc spędza u jakiejś dalekiej krewnej, a rankiem postanawia wracać do Krakowa. Ale pociągi już nie jeżdżą. Pani w warszawskiej kasie (podobnie jak dzień wcześniej na poczcie w Krakowie) coś o jakiejś wojnie opowiada i rozkłada ręce.. Pociągu nie będzie.. Na szczęście przy dworcu napatoczył się jakiś chłopak i obiecuje babci wsadzić ją w pociąg do domu. Pociąg jest dziwny. Odjeżdża w środku nocy i jest pełen wojskowych. Babcia jest jedyną kobietą na jego pokładzie. W przedziale jedzie z samymi oficerami. Nobliwi panowie podkręcają wąsa i ciągle powtarzają: “żadnej wojny nie będzie, Hitler się nas boi!”. Nad ranem pociąg z niewiadomych powodów staje w środku lasu. Potem się okazuje, że maszynista był zdrajcą, a za chwile wyjadą z lasu czołgi i zaczną napierdzielać w pociąg. A babcia porzuci wędrowną walizkę z łakociami i razem z wojskowymi wypełznie na brzuchu w pobliskie krzaki, by rozpocząć, niezwykle malowniczą, pieszo - autostopową wędrówkę do Krakowa. Ale póki co pociąg stoi w lesie. Wszyscy się niepokoją bo tak stanął i stoi. Babcia wychyla się z okna. W tle majaczy malutka leśna stacyjka o nazwie Kłomnice…

Prawie równe 80 lat później inny pociąg z niewiadomych przyczyn staje w podczęstochowskich lasach. A ja wychylam się z okna… I co widzę??? Ano widzę szyld "Kłomnice". I siedzę w tym tajemniczo zepsutym pociągu, świdruję oczami w kłomnicki napis i jest mi jakoś mega dziwnie w środku. Mam wrażenie, że jakby czas nagle przestał istnieć, jakby istniała tylko przestrzeń.. I jakby w tej chwili mój wzrok krzyżował się ze wzrokiem tej zaniepokojonej, 18 letniej Helenki, która z dwoma wypchanymi walizami i głową pełną młodzieńczych planów, ruszyła na podbój Warszawy.. Dlaczego ten mój pociąg u licha nie stanął 100 metrów dalej? Czemu stanął dokładnie tak, abym wśród ciszy nieczynnych wagonów mogła przeczytać stacyjny szyld? Świat jest pełen przypadków i totalnie niewytłumaczalnych zbiegów okoliczności.

Tym razem czołgów nie było. Parametr czasu zadziałał. Pociąg po godzinnym odpoczynku odnalazł napięcie i ruszył dalej ku swemu przeznaczeniu. Martwa cisza i zamilkanie piszczących światełek następowało jeszcze siedmiokrotnie. Potem konduktorzy już się nie szczypali z wymijającymi opowieściami: “Pociąg jest zepsuty i trzymajcie kciuki, żebyśmy w ogóle dojechali, a nie narzekacie na opóźnienie, innego składu nam nie podstawią bo nie mają”. Za Warszawą czasy postojów stają się dłuższe niż czasy przejazdów pomiędzy nimi.

Z pociągowych przygód jeszcze próbowali mi zajumać namiot na stacji Warszawa Centralna. Bo półki nad siedzeniami zrobili takie dupiane, że plecak moich gabarytów tam nie wchodzi. Konduktor kazał mi go zabrać z przejścia, że tamuje ruch i przeczy przeciwpożarowym zasadom (no tak, pociąg zepsuty, to tylko patrzeć jak się palić zacznie?) I musiałam położyć plecak na “półkach dla większego bagażu”, które pozostawały poza moim wzrokiem. Co chwile chodziłam sprawdzać czy plecak tam wciąż jest, a moje manie prześladowcze okazały się być całkiem realne - gdy właśnie w centrum Warszawy poszłam odwiedzić plecak - on miał już odpiętą klapę, a jakiś koleś trzymał w łapach pakunek z namiotem. Gdy narobiłam rabanu, że "łapać złodzieja", koleś zaczął opowiadać, że chciał zdjąć plecak, aby tam położyć na dno swoją walizkę i “mu to odpadło”, po czym rzucił namiot na podłogę i wyskoczył z pociągu...

Ostatecznie docieramy szczęśliwie do Białegostoku, bez strat w ludziach, bagażach i odzieży, z tylko 3.5 godzinnym opóźnieniem.

W Białymstoku osiedlam się w hotelu “Turystycznym”. Jest on dokładnie taki, jak bubowy hotel być powinien. Klimat minionych czasów, cisza i przestrzeń, miła obsługa, a wokół, w ogródku betonowe płyty i kwitnące krzewy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tylko obok, w tle, przebija znak dzisiejszych czasów... buduje się jakieś nowe osiedle…

Obrazek

Mój pokoik. Dobrze, że w kiblu było dużo papieru, bo musiałam z jego pomocą wypoziomować łóżko - każda nóżka miała inna długość i bardzo się huśtało. Ale na tak grubym materacu to chyba nigdy nie spałam!

Obrazek

Widok z okna.

Obrazek

Stołówka.

Obrazek

W hotelu jestem chyba jedynym gościem z polskim paszportem. Na parkingu stoi 5 aut, z czego 4 mają blachy ukraińskie, a jeden bus rosyjskie 39 - czyli Kaliningrad. Ci ostatni przysiadają się do mnie, gdy na stołówce zjadam sobie wieczorny obiad. Tłumaczą, że oni “w interesach”. Czym się zajmują i co sprowadza ich do Polski? Raczej nie względy typowo turystyczne. To znaczy trochę o turystykę to zahacza. Bo zajmują się organizacją nietypowych wycieczek do Polski. Wycieczek dla swoich rodaków do polskich fryzjerów, dentystów, salonów piękności, botoxów, przystawiania pijawek, powiększania cycków, ujędrniania pośladków i rozdymania ust. Ponoć te usługi są w Polsce dużo tańsze niż w "obwodzie" i w dużo lepszej jakości. Więc robią rozeznanie w różnych rejonach północno - wschodniej Polski, by potem móc w bogatszych częściach zachodniorosyjskich miast wieszać plakaty reklamujące wycieczki swojej firmy: “lifting, tunning”, “podaruj sobie odrobine luksusu”, “jesteś tego warta” - i zdjęcie kobity z tak rozdętymi wargami jakby codziennie od 20 lat zbierała po ryju. Tak przynajmniej wyglądały folderki. Panowie, po drugim piwie, wypytują też mnie, czy przypadkiem nie słyszałam o jakiś dobrych polskich klinikach, które się zajmują “zmianą płci”. Rozumiem, że chcą wzbogacić i uatrakcyjnić paletę swoich ofert wycieczkowych :) Potem zapraszają mnie na imprezę w swoim pokoju, kusząc samogonem z fasoli. Jakoś zamknięta impreza z piątką nieznanych kolesi nie brzmi zachęcająco - więc proponuje, aby ten samogon tu na stołówkę przynieśli. Ostatecznie butla z samogonem okazuje się zbyt ciężka, nigdy jej nie było, albo za bardzo boją się reakcji barmanki na spożywanie produktów spoza baru, ale ostatecznie rozchodzimy się każdy w swoją stronę. Swoją drogą może dobrze, bo jest już 22, a mój cel przybycia tutaj był taki, żeby się wyspać, a nie chlać samogon dzień dłużej niż reszta ekipy ;)

Rano docieram na dworzec. Eco i Pudel przybywają w miarę punktualnie. I w pociągu wypili całe wino... :( Całe domowe wino, które pędzi eco i zawsze sobie na niego ostrze zęby.. Skurczybyki! Nie mogli pić piwa, nalewki, albo innego samogonu z fasoli??? Buuuuuu! A całe rano o tym winie juz myślałam. No nie.. zostawili, dwa łyki na dnie.. Żebym mogła zobaczyć jakie było dobre :P

Mamy taką tradycję, że zawsze staramy się rozpocząć wyjazd w jakimś menelskim miejscu. Czasem znajdujemy knajpę spelunę, a czasem tylko jej szukamy - tak jak w tym roku ;) Zwykle pada jednak na jakieś krzaczki, gdzie spożywają miejscowi. W tym roku namierzamy takie zaraz koło dworca.

Obrazek

Obrazek

Kolejnym pociągiem, w stronę następnych przygód, wyruszamy więc już w trójkę. Brakuje jeszcze Grzesia, ale i jego uda się nam dzisiaj napotkać!

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-12-15, 20:52

A już myślałem, że sobie wschód odpuściłaś ;)

Ta babcia to raczej jednak musiała wyruszyć przed 1 września, pewnie końcówka sierpnia, a 1 września wracała z Warszawy. Wtedy o wojnie to raczej wiedziała już cała Polska.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-15, 22:50

A już myślałem, że sobie wschód odpuściłaś


Nie odpuscilam.. Ale w zadnym roku nie mialam takich zaleglosci z pisaniem relacji - ciekawe czy sie do wiosny wyrobie ;)

Pudelek pisze:Ta babcia to raczej jednak musiała wyruszyć przed 1 września, pewnie końcówka sierpnia, a 1 września wracała z Warszawy. Wtedy o wojnie to raczej wiedziała już cała Polska.


Z tego co zawsze opowiadała to z Krakowa do Warszawy wyruszyla 1 wrzesnia. Pod koniec sierpnia zapewne poczta by jeszcze dzialala i paczka by poszla... Ponoc o wojnie wszyscy gadali ale nikt w to do konca nie wierzyl. Z Warszawy do Kłomnic jechała w nocy ale glowy nie dam czy z 1 na 2, czy z 2 na 3 wrzesnia. Bo tego dokladnie nie pamietam czy nocowala u tej krewnej w Warszawie czy tylko u niej byla i poszła na pociag o polnocy. Co zawsze podkreslala, ze owego 2 lub 3 wrzesnia Niemcy byli juz w Kłomnicach a w Czestochowie jeszcze nie.
Niestety o szczegoly juz nie dopytam bo babcia zmarła w lipcu tego roku.
Ostatnio zmieniony 2019-12-15, 22:54 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-12-15, 23:12

buba pisze:Z tego co zawsze opowiadała to z Krakowa do Warszawy wyruszyla 1 wrzesnia. Pod koniec sierpnia zapewne poczta by jeszcze dzialala i paczka by poszla... Ponoc o wojnie wszyscy gadali ale nikt w to do konca nie wierzyl.

ale już 1 września rano Niemcy Kraków bombardowali, więc zapewne całe miasto już wiedziało co się święci, a na pewno ci na poczcie i na pewno na kolejach. Telefony działały, więc jest rzeczą wręcz niemożliwą, aby babcia zajechała 1 września do Warszawy nie wiedząc, że wybuchła wojna , tam przenocowała (lub nie), a kolejnego wracała z oficerami, którzy drugiego dnia wojny (a nawet 1 września wieczorem) mówią, że żadnej wojny nie będzie, skoro już prawie dobę trwają walki na całej linii granicznej ;) W samej W-wie 1 września już na pewno też wojnę bylo widać.

Osobiście stawiam tezę, że babcia pojechała do Warszawy 30 lub 31 sierpnia, wracała w nocy (jeszcze przed wybuchem wojny), a pierwszy dzień walk zastał ją właśnie w pociągu. Po latach ludziom mogą się mylić pewne daty, ale historię ciężko przeoczyć :)

Zastanawia mnie też ta kwestia, że "maszynista był zdrajcą". Może po prostu nie mógł dalej jechać?
Ostatnio zmieniony 2019-12-15, 23:17 przez Pudelek, łącznie zmieniany 4 razy.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-15, 23:42

Pudelek pisze:Osobiście stawiam tezę, że babcia pojechała do Warszawy 30 lub 31 sierpnia, wracała w nocy (jeszcze przed wybuchem wojny), a pierwszy dzień walk zastał ją właśnie w pociągu. Po latach ludziom mogą się mylić pewne daty, ale historię ciężko przeoczyć


Klocic sie nie bede jako ze ja osobiscie tam nie bylam, tylko powtarzam zaslyszane opowiesci..
A wiesz moze kiedy dokladnie Niemcy weszli do Czestochowy?

Tylko czemu 30 sierpnia by nie nadali paczki skoro wojna jeszcze nie wybuchla? albo czemu przed 1 wrzesnia by nie jechal pociag do Krakowa?

Pudelek pisze:Niemcy Kraków bombardowali


Serio? Ale jaja! A wiesz moze na ktora czesc Krakowa spadly bomby? Moja cala rodzina od strony mamy pochodzi z Krakowa i nigdy nikt nie wspominal o tym incydencie. A wydawaloby sie ze powinien im zapasc w pamiec!

Pudelek pisze:Zastanawia mnie też ta kwestia, że "maszynista był zdrajcą". Może po prostu nie mógł dalej jechać?


Tak chyba mowili potem na stacji w Kłomnicach gdzie ich zamkneli w piwnicy. Nie wiem czy to mowila obsluga stacji czy Niemcy? Acz by pasowo, ze wojskowy pociag nieplanowo stanal w lasach (on nie mial stacji posrednich) a chwile pozniej akurat tam wyjechaly z lasu niemieckie czolgi i zaczely w niego strzelac. Mogl to oczywiscie byc przypadek , ale dziwny..
Ostatnio zmieniony 2019-12-15, 23:45 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
telefon 110
Posty: 2046
Rejestracja: 2014-09-20, 22:32

Postautor: telefon 110 » 2019-12-16, 00:05

buba pisze:
Z Warszawy do Kłomnic jechała w nocy ale glowy nie dam czy z 1 na 2, czy z 2 na 3 wrzesnia.


Raczej ta pierwsza data. 2 września "rycerskie" Luftwaffe z baronem Richthofenem zbombiło Kłomnice.
"Szczególnie tragicznym wydarzeniem było bombardowanie zatłoczonego uchodźcami centrum w dniach 2 września 1939 r. "
https://www.klomnice.pl/o-gminie/rys-hi ... y-klomnice
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-16, 09:31

telefon 110 pisze: Z Warszawy do Kłomnic jechała w nocy ale glowy nie dam czy z 1 na 2, czy z 2 na 3 wrzesnia.

Raczej ta pierwsza data. 2 września "rycerskie" Luftwaffe z baronem Richthofenem zbombiło Kłomnice.
"Szczególnie tragicznym wydarzeniem było bombardowanie zatłoczonego uchodźcami centrum w dniach 2 września 1939 r. "
https://www.klomnice.pl/o-gminie/rys-hi ... y-klomnice


Moglo tak byc. Babcia jako jedyna zostala wypuszczona z kłomnickiej piwnicy - wojskowych Niemcy zatrzymali i ich dalsze losy nie sa znane. Babcia opowiadala, ze zlapala"na stopa" autobus wiozący duza ilosc trupow i rannych. Moze to byli wlasnie ci z Kłomnic? I wiele razy podkreslala ze wszyscy uciekali do Czestochowy bo tam ponoc jeszcze nie bylo Niemcow. Nie na dlugo wprawdzie ale ludzie sie łudzili.

Gdzies mam w ogole cala ta babcina historie spisana (bo nagrywalam kiedys jak babcia opowiadala i potem spisywalam), wiec moze kiedys osobno ją opisze, to bedzie ją mozna "rozebrac" pod wzgledem historycznym ;)

Kiedys, gdzies na etapie liceum, mialam spory plan wyruszenia sladami babci i poszukiwania miejsc czy ludzi, ktorych napotkala. Ale tyle lat minelo, ze raczej nie bylo szans spotkac sladow). Wyciagnelismy nawet babcie na wycieczke na Jure, to byla majowka 2001 (bardzo mi sie nie chcialo uczyc do matury, musialam sobie znalezc inne zajecie zeby sie nie stresowac ;) ). Jedyne co znalezlismy z ciekawych rzeczy to taką kotlinke w rejonie Zlotego Potoku, ktora babcia nazywala "kocioł". Tam bylo sporo polskiego wojska i babcia wjechala tam karetką czerwonego krzyza, ktora wtedy zlapala na stopa. I tam oni wszyscy wpadli w pulapke, Niemcy ich otoczyli i strzelali jak do kaczek. I znalezlismy tam tablice pamiatkowa poswiecona wlasnie takiemu wydarzeniu. Niestety teraz nie pamietam daty - czy byl to 2, 3 czy 4 wrzesnia?
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 09:32 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-12-16, 13:46

buba pisze:Tylko czemu 30 sierpnia by nie nadali paczki skoro wojna jeszcze nie wybuchla? albo czemu przed 1 wrzesnia by nie jechal pociag do Krakowa?

co do paczki to nie odpowiem, bo nie wiem jak wtedy działała poczta. Czy już 1 września ją zawieszono? Natomiast z opowieści wynika, że babcia jednak chciała wracać do Krakowa 1 lub 2 września, skoro pani mówi o wojnie. Ale z drugiej strony wojskowi mówią, że wojny nie będzie :lol To się trochę kupy nie trzyma, ale taki jest urok opowieści sprzed lat, sam czasem próbowałem rozwikłać jakieś historie rodzinne i nie zawsze się udawało ;)

buba pisze:A wiesz moze kiedy dokladnie Niemcy weszli do Czestochowy?

prawdopodobnie 3 września, ale praktycznie od początku wojny się pod miastem tłukli, a potem chyba Niemcy nawet je okrążyli.

buba pisze:Serio? Ale jaja! A wiesz moze na ktora czesc Krakowa spadly bomby? Moja cala rodzina od strony mamy pochodzi z Krakowa i nigdy nikt nie wspominal o tym incydencie. A wydawaloby sie ze powinien im zapasc w pamiec!

Kraków, w porównaniu z innymi miastami, był mało bombardowany, więc faktycznie można by to przeoczyć. Na pewno bombardowano lotnisko w Rakowicach i prawdopodobnie okolice dworca głównego. I jakieś budynki mieszkalne. Co ciekawe, znacznie dotkliwsze były radzieckie naloty w 45, spłonęło wtedy kilkaset domów i fragment zabudowy Wawelu.

Jeśli rzeczywiście babcia podróżowała w nocy z 1 na 2 września, to należy pogratulować wojskowym z nią podróżującym dobrego samopoczucia i orientacji w aktualnej sytuacji ;) Może jeszcze niemieckie czołgi wzięli za swoje... Ale to tylko pokazuje stan polskiej armii w 1939, zwłaszcza części korpusu oficerskiego. No i - jak pisałem - 1 września chyba każdy w Warszawie wiedział o wojnie...

Bombardowanie Kłomnic 2 września niekoniecznie musi być tożsame ze zdarzeniem w pociągu - wszak babcia wspomina o czołgach, a nie samolotach.
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 13:50 przez Pudelek, łącznie zmieniany 3 razy.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-16, 15:00

Pudelek pisze:skoro pani mówi o wojnie. Ale z drugiej strony wojskowi mówią, że wojny nie będzie


No wlasnie wychodzi na to, ze niezaleznie jaka byla dokladnie data, to pani na poczcie i pani w kasie biletowej miala mniej lub bardziej enigmatyczne informacje o rozpoczeciu wojny, a wojskowi w tym samym czasie lub pozniej mowia "wojny nie bedzie bo Niemcy sie nas boja" - wiec nie wiem czy byli debilami czy byla to forma psychicznego podbudowania sie i dodania sobie odwagi! :lol Czy po prostu olali tą informacje - podobnie jak moja babcia ;)

Pudelek pisze:Jeśli rzeczywiście babcia podróżowała w nocy z 1 na 2 września, to należy pogratulować wojskowym z nią podróżującym dobrego samopoczucia i orientacji w aktualnej sytuacji


No wlasnie....

Pudelek pisze: prawdopodobnie okolice dworca głównego.


To to powinni byli zauwazyc bo mieszkali na Topolowej wiec zaraz obok dworca! :o-o

Pudelek pisze:wszak babcia wspomina o czołgach, a nie samolotach.


Czolgi, armaty, pojazdy pancerne - nie wiem dokladnie... cos co jezdzi po ziemi i strzela.
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 15:05 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-16, 17:48

Na naszych wycieczkach wzdłuż granic Polski przeważnie przemieszczamy się pieszo lub autostopem. Acz różne inne środki transportu podczas tych wyjazdów również były w użyciu: podjeżdżaliśmy kursowymi autobusami, pociągami, a nawet busem dla niepełnosprawnych ;) W miastach zdarzała sie taksówka, a dwukrotnie w użyciu była również droga wodna i drewniana tratwa mieszkalna spływająca z nurtami Biebrzy. Ale wąskotorówki póki co jeszcze nie było! Do dziś!

Docieramy więc na stacje PKP Płociczno i stamtąd tuptamy kilka kilometrów do miejsca zwanego “Płociczno Tartak” - skąd wyrusza w swoją trasę Wigierska Kolejka Wąskotorowa. Dzień jest ciepły, wręcz upalny. I słoneczny. Taakkk... miłe złego początki... ;)

Po drodze mijamy ciekawą drewnianą zabudowę.

Obrazek

Przy początkowej stacji kolejki jest minimuzeum, stoją wyeksponowane różne wagoniki. Niektóre z nich są stacjonarne, a do innych zaraz wsiądziemy i odjedziemy w siną dal.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejka powstała w czasach I wojny światowej i jej przeznaczeniem, jak wielu podobnych, było wożenie drewna z wyrębu lasu. Trasa w tamtych czasach miała rozgałęzienia i docierała w różniste zaułki Puszczy Augustowskiej. Razem do kupy jej torowisko miało okolo 50 km (teraźniejsza trasa turystyczna ma 10 km) Kolejka sunie przez lasy niedaleko jeziora Wigry (ale z jej okien niestety jeziora nie widać). Po drodze ma 3 przystanki: Binduga, Bartny Dół i Powały, gdzie wypuszcza pasażerów, aby się przeszli zobaczyć jezioro.

Obrazek

Obrazek

Okolice kolejkowych przystanków zawierają wiele wiat i miejsc ogniskowych, sugerujące, że latem to tu raczej nie jest pusto i spokojnie tak jak dziś..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Leśny przejazd kolejowy.

Obrazek

Gdzieś na trasie w leśnym tunelu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z okien są dosyć monotonne (chyba zbyt wysoko postawiły poprzeczkę inne wąskotorówki np. bytomska, poleska czy zakarpacka ;) )

Z poniższego zdjęcia widać, że dwa osobniki siedzące w wagoniku to jakieś niedzisiejsze dinozaury. Siedzą i gapia się przed siebie, zamiast w ekranik telefonu, jak to czyni cała obecna młodzież. Tak.. jedzie z nami wycieczka szkolna. I bardzo rzadko ktokolwiek z jej uczestników podnosi wzrok znad swojego smartfona. Nikt nie biega, nikt się nie wychyla z okna, nikt nie próbuje potajemnie przed nauczycielką pić piwa.. Siedzą na jednym miejscu, jak przyklejeni tyłkami do ławki, jak nie dzieci... jak jakieś woskowe figury...

Obrazek
(zdjęcie zrobione przez Pudelka)

Końcowa stacja wąskotorówki nazywa się Krusznik. Kiedyś była tam składnica drewna, a teraz jest wielka polana i knajpa dla turystów. I pętelka, gdzie odczepiają lokomotywkę, aby sobie mogła zawrócić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wspomniałam jeszcze, że tegoroczny wypad upłynie mi pod hasłem walki z różnymi sprzętami. Pierwszym z nich jest aparat, który już pierwszego dnia odmawia współpracy. To znaczy sam aparat by może nawet działał, tylko wszystkie akumulatorki (których zapobiegliwie zabrałam cały worek) twierdzą, że są rozładowane. Wszystkie ładowałam przed wyjazdem, niektóre są nawet nowe. Jednak każdy po zrobieniu jednego, góra dwóch zdjęć, mówi "pfff".. O jakimkolwiek podjeździe zooma czy włączeniu lampy błyskowej można zapomnieć. Niestety w tym modelu nie da rady wyłączyć wyświetlacza, więc na zwykłych bateriach paluszkach też nie pociągnie. Wydłubuje więc z dna plecaka aparat zapasowy, stare maleństwo z mocno porysowanym obiektywem, ale szczęśliwie działające na zwykłych bateryjkach z opcją wyłączenia okienka z podglądem. Problem zasilania mam więc rozwiązany, co nie zmienia faktu innych, kolejnych przeciwności losu typu: obiektyw nie chce się zamknąć/otworzyć, lampa się nie włącza, coś w środku grzechocze, zrobiłam 10 zdjęć, a nie wiedzieć czemu na karcie zapisało się jedno, itp. Poza tym zdjęcia wale nieco na ślepo, więc nie zawsze udaje mi się trafić w planowany obiekt. Po powrocie okazuje się też, że zrobiłam około tysiąca zdjęć i wszystkie są pomieszane.. Więc mam puzzle, z których musze poskładać, który krzaczek, które ognisko i które piwo jest z jakiego dnia i miejsca.. Auuuuuuu! Roboty na miesiąc!

Pod sklepem w Płocicznie napotykamy Grzesia. Teraz już w pełnym składzie możemy kontynuować wycieczkę suwalskimi ścieżkami.

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
telefon 110
Posty: 2046
Rejestracja: 2014-09-20, 22:32

Postautor: telefon 110 » 2019-12-16, 18:14

buba pisze:
Czolgi, armaty, pojazdy pancerne - nie wiem dokladnie... cos co jezdzi po ziemi i strzela.


To jest chyba to:

"7 dywizja broni zachodniego skraju Częstochowy. Główny wysiłek npla z kierunku Kiedrzyna [a więc najbardziej naciskały wojska pancerno-motorowe - 1. DPanc.]. Duże zgrupowanie broni panc. - w.j. panc. - w marszu z Mykanowa na Gidle. O godzinie 13:30 na stacji Kłomnice Niemcy [znowu wojska panc.-mot., jak już pisałem] zabrali pociąg z rezerwistami. "

"Decydujące wydarzenia miały miejsce 2 września. I decydujące było obchodzenie 7 DP przez wojska pancerno-motorowe, a nie przez piechotę. Zresztą obchodząca ją piechota 2 września natarła na jej skrajne lewe skrzydło pod m. Wrzosowa, i została odparta przez II./74 pp, mimo chwilowego kryzysu. Natomiast po południu 2 września d-ca 7 DP dowiedział się od żołnierzy, którym udało się uciec z pociągu wiozącego rezerwistów i zagarniętego przez wojska pancerno-motorowe na stacji kol. Kłomnice, że masa pancerna wymija Częstochowę od północy i podąża na wschód (to 1. Pz.)."

https://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f= ... e#p1577070

Na niewykorzystanej pozostałej części torowisk mogli by wprowadzić wąskotorowe drezyny turystyczne.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 18:35 przez telefon 110, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9904
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2019-12-16, 19:05

Przypomniałaś mi wczasy w Borach Tucholskich, ale to było Siedzenie na dupie :lol
A Wy wręcz odwrotnie, w ciągłym ruchu :brawo1
Obrazek
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-16, 22:08

telefon 110 pisze:"7 dywizja broni zachodniego skraju Częstochowy. Główny wysiłek npla z kierunku Kiedrzyna [a więc najbardziej naciskały wojska pancerno-motorowe - 1. DPanc.]. Duże zgrupowanie broni panc. - w.j. panc. - w marszu z Mykanowa na Gidle. O godzinie 13:30 na stacji Kłomnice Niemcy [znowu wojska panc.-mot., jak już pisałem] zabrali pociąg z rezerwistami. "

"Decydujące wydarzenia miały miejsce 2 września. I decydujące było obchodzenie 7 DP przez wojska pancerno-motorowe, a nie przez piechotę. Zresztą obchodząca ją piechota 2 września natarła na jej skrajne lewe skrzydło pod m. Wrzosowa, i została odparta przez II./74 pp, mimo chwilowego kryzysu. Natomiast po południu 2 września d-ca 7 DP dowiedział się od żołnierzy, którym udało się uciec z pociągu wiozącego rezerwistów i zagarniętego przez wojska pancerno-motorowe na stacji kol. Kłomnice, że masa pancerna wymija Częstochowę od północy i podąża na wschód (to 1. Pz.)."


2 wrzesnia o 13:30 to by w miare pasowalo! Choc bardziej by mi pasowalo jakos nad ranem np. 8-9, ale o kilka godzin to juz sie kazdemu moglo sunąć w odtwarzaniu faktow z tak dalekiej przeszlosci

telefon 110 pisze:Na niewykorzystanej pozostałej części torowisk mogli by wprowadzić wąskotorowe drezyny turystyczne.


To by dopiero byla frajda czyms takim jechac! Wypozyczyc sobie drezynke na kilka dni jak tratwe na Biebrzy! Acz moze tory sa niekompletne? Nie mam pojecia jak wyglada pozostaly odcinek? Moze tam juz nie ma toru w ogole bo ukradli?

Drezyną na naszych "Podlasiach" jeszcze nie jechalismy!! To znak!! :D :D

Pudel - musimy skolowac jakies drezyny pod Hrubieszowem! :P


Adrian pisze:A Wy wręcz odwrotnie, w ciągłym ruchu

Ruch to wprawdzie niespieszny, ale zawsze kierunkowy - w strone knajpy lub wiejskiego sklepiku! :D :P
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 22:10 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-12-16, 22:18

buba pisze:Pudel - musimy skolowac jakies drezyny pod Hrubieszowem!

najpierw trzeba tam dotrzeć ;)

Aczkolwiek chyba się spóźniliśmy, albo będziemy za wcześnie ;)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hrubieszo ... _Dojazdowa
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-12-16, 22:34

Pudelek pisze:
buba pisze:Pudel - musimy skolowac jakies drezyny pod Hrubieszowem!



Aczkolwiek chyba się spóźniliśmy, albo będziemy za wcześnie ;)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hrubieszo ... _Dojazdowa


To chyba pozostaje nam tylko takie na stopa łapac! Ale bez Izy i Michala to sie moze nie udac ;)

https://www.youtube.com/watch?v=q5DDXnphJgU

Pudelek pisze:najpierw trzeba tam dotrzeć


Blizej niz do tych pieprzonych Suwałk! :-o
Ostatnio zmieniony 2019-12-16, 22:35 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości