Babie lato październikowe cz. II - Gorce
Babie lato październikowe cz. II - Gorce
Część pierwsza tutaj
Tak nam się dobrze spało w domku nad garażem, że budzik nie zrobił na nikim wrażenia, gdy rozdarł mordę o 7 rano. Zwlekamy się w ciężkim szoku o 8:30. Cóż, trzeba było odespać cały tydzień i niedospane noce. Dziś po mgłach nie ma śladu i zapowiada się kolejny ciepły dzień.
Zasuwamy do Kluszkowiec, zostawiamy Transformersa pod Hotelem pod górą Wdżar i uderzamy w stronę wąwozu wdżarskiego.
Górka ta, przycupnięta nieśmiało przy drodze pomiędzy Gorcami a Pieninami frapowała mnie już od dawna. Geologicznie stanowi północną ”końcówkę” Pienin, geograficznie wielu zalicza ją do Gorców. Jest jednym z kilku miejsc w okolicy (oprócz np. gór Jarmuty i Bryjarki), gdzie można spotkać magmową skałę wulkaniczną – andezyt pieniński, skałę nietypową zarówno dla Pienin, jak i dla Gorców. Na jej stokach znajdują się 3 nieczynne kamieniołomy: Snozka, Tylka i Lisi Łom. Andezyt jako kamień budowlany eksploatowano tu już w latach 1873-77, wykorzystując go do budowy drogi Czorsztyn – przełęcz Snozka, aż do lat 70 XX wieku. Wysokość skalnych ścian w wyrobiskach kamieniołomów dochodzi do 40 metrów.
My sobie dziś pójdziemy Wąwozem Papieskim, nazwanym tak na cześć oczywiście papieża Jana Pawła II, który 9 lipca 1978 roku (jeszcze jako kardynał Karol Wojtyła) odprawił mszę św. na polanie u wylotu kamieniołomu. Wybudowano tutaj ołtarz, postawiono kamienny obelisk oraz poprowadzono ścieżkę edukacyjno-przyrodniczą, która biegnie trasą wyrobiska i można tu trochę porzeźbić na łańcuchach (równie dobrze mogłoby ich nie być, ale dla starszych i dzieci czy przy mokrej skale się przydają) i powspinać po schodkach/drabinkach aż na samą górę kamieniołomu pod szczyt.
Sama góra (767 m npm) jest okrutnie objuczona industrialem. Poza sztucznymi ułatwieniami jest tu
wyciąg krzesełkowy, park linowy, Bike Park, narciarskie trasy zjazdowe i wyciągi orczykowe, letni tor saneczkowy, trasa downhill i startowisko paralotniarzy. Można dodać jeszcze drogi wspinaczkowe w kamieniołomie Snozka i karczmę na szczycie i mamy przykład, jak po polsku zajebać fajną górę dla bicia kasy… Bo ilu zwróci uwagę na to, co z Wdżaru widać? A widać sporo – od Jeziora Czorsztyńskiego, przez Gorce, Beskid Sądecki, Pieniny, Magurę Spiską, Tatry aż po Beskid Żywiecki. Nam trochę słońce w oczy świeci, stąd panorama jest, jaka jest niestety, ale i tak pięknie…
Kolejną ciekawostką Wdżaru jest obszar tzw. anomalii magnetycznej znajdujący się wśród skałek podszczytowych – igła kompasu zamiast południa wskazuje północ. Anomalie te spowodowane są najprawdopodobniej uderzeniem pioruna w skałę.
Z Wdżarem wiąże się również legenda. Dawno temu na szczycie góry stało piękne, bogate miasto pełne próżnych ludzi. Z tego powodu zostało ono skazane na potępienie. Wówczas rozstąpiły się piekielne wrota i ukazała się skrzydlata bestia ziejąca ogniem, przypominająca smoka, miasto natomiast zapadło się pod ziemię. Po bestii natomiast zostało na powierzchni wielkie jajo, z którego chciał wydobyć się smok. Można go oczywiście spotkać na szczycie, spojrzeć mu w błyszczące ślepia i spytać ewentualnie – „Daleko na Lubań?”
Nie tak daleko. Widać go jak na dłoni. I tam właśnie zmierzamy. Zasłyszane po drodze:
Stokiem Wdżaru od północnej strony, czyli drogą podchodzi kilkoro dorosłych z dzieciakami. Jeden młody pokazuje na Lubań i pyta, co to za wieża. Na to tatuś: „A tam to jest jakiś zamek! Jak chcecie to możemy tam iść!” Nawet konie pasące się na łące miały głupią minę, kiedy to usłyszały…
Tak więc idziemy i po drodze trza się rozebrać. Normalnie lato. W lesie słychać trzaski łamanych gałęzi. Skrajem przebiegają trzy sarny, już w zimowym umaszczeniu i znikają gdzieś daleko. Spotkamy je jeszcze wyżej, ale tak samo nieuchwytne dla aparatu.
Las, las, podejście, podejście i docieramy do ruin schroniska na polanie Wyrobki. Zbudowane w latach 1973-75 przetrwało zaledwie 2 lata, po czym nieszczęśliwie spłonęło. Jeszcze w latach 80. można było nocować w pomieszczeniach gospodarczych w podmurówce, lecz kiedy zawalił się strop, stało się to niemożliwe.
Obok schroniska jest źródełko, nabieramy więc wody, odpoczywamy i następuje zmaganie w pionie z ostatnim odcinkiem szlaku pokrytym kamolami, zasypanym liśćmi i serio przydałyby się tu poręczówki. Na szczęście to już prawie szczyt i następuje ulga…
W Bazie Namiotowej na Lubaniu ludziów co niemiara. Cóż, niedziela… Jako pierwsi anektujemy palenisko na kiełbaski z kratki, zaraz dosiada się kilkanaście osób. Fajna ta baza (choć już nieczynna), miejsca na urządzenie Woodstock chyba Wieżę sobie darujemy, bo wszelkie widoki w tak ostrym świetle południa i pod słońce są niekoniecznie warte przepychanki ludzkiej na górze. Piwko, kawka i zasuwamy żółtym szlakiem do Kluszkowiec. Z daleka macha nam Babia Góra.
Idzie się przyjemnie, miejscami wykoślawia kostki na stromiznach kamieni i liści. Widać Gorce i Wyspowy. Prawie nie ma ludzi, kiedy się porozłazili po szlakach za szczytem. Niestety jest i banda na crossach. Przydałaby się dubeltówka…
Ścieżka koloru kawy z mlekiem od opadłych igieł modrzewiowych robi się trochę bardziej płaska i wychodzimy na szeroką łąkę z widokiem na bliższe niż o poranku Tatry. Rezerwat „Modrzewie” nad Kluszkowcami. Stąd już blisko do zamknięcia pętelki. Dookoła złoto i słonecznie od drzew. I bezludnie…
Jeszcze raz Wdżar
O godzinie 15:30 zamykamy trasę. Jest 20 stopni Celsjusza w cieniu. Babie lato w październiku pokazało klasę. Jeszcze tylko powrót ku zachodzącemu zbyt wcześnie słońcu, z ząbkami Tatr na horyzoncie… Za krótkie te dni…
Tak nam się dobrze spało w domku nad garażem, że budzik nie zrobił na nikim wrażenia, gdy rozdarł mordę o 7 rano. Zwlekamy się w ciężkim szoku o 8:30. Cóż, trzeba było odespać cały tydzień i niedospane noce. Dziś po mgłach nie ma śladu i zapowiada się kolejny ciepły dzień.
Zasuwamy do Kluszkowiec, zostawiamy Transformersa pod Hotelem pod górą Wdżar i uderzamy w stronę wąwozu wdżarskiego.
Górka ta, przycupnięta nieśmiało przy drodze pomiędzy Gorcami a Pieninami frapowała mnie już od dawna. Geologicznie stanowi północną ”końcówkę” Pienin, geograficznie wielu zalicza ją do Gorców. Jest jednym z kilku miejsc w okolicy (oprócz np. gór Jarmuty i Bryjarki), gdzie można spotkać magmową skałę wulkaniczną – andezyt pieniński, skałę nietypową zarówno dla Pienin, jak i dla Gorców. Na jej stokach znajdują się 3 nieczynne kamieniołomy: Snozka, Tylka i Lisi Łom. Andezyt jako kamień budowlany eksploatowano tu już w latach 1873-77, wykorzystując go do budowy drogi Czorsztyn – przełęcz Snozka, aż do lat 70 XX wieku. Wysokość skalnych ścian w wyrobiskach kamieniołomów dochodzi do 40 metrów.
My sobie dziś pójdziemy Wąwozem Papieskim, nazwanym tak na cześć oczywiście papieża Jana Pawła II, który 9 lipca 1978 roku (jeszcze jako kardynał Karol Wojtyła) odprawił mszę św. na polanie u wylotu kamieniołomu. Wybudowano tutaj ołtarz, postawiono kamienny obelisk oraz poprowadzono ścieżkę edukacyjno-przyrodniczą, która biegnie trasą wyrobiska i można tu trochę porzeźbić na łańcuchach (równie dobrze mogłoby ich nie być, ale dla starszych i dzieci czy przy mokrej skale się przydają) i powspinać po schodkach/drabinkach aż na samą górę kamieniołomu pod szczyt.
Sama góra (767 m npm) jest okrutnie objuczona industrialem. Poza sztucznymi ułatwieniami jest tu
wyciąg krzesełkowy, park linowy, Bike Park, narciarskie trasy zjazdowe i wyciągi orczykowe, letni tor saneczkowy, trasa downhill i startowisko paralotniarzy. Można dodać jeszcze drogi wspinaczkowe w kamieniołomie Snozka i karczmę na szczycie i mamy przykład, jak po polsku zajebać fajną górę dla bicia kasy… Bo ilu zwróci uwagę na to, co z Wdżaru widać? A widać sporo – od Jeziora Czorsztyńskiego, przez Gorce, Beskid Sądecki, Pieniny, Magurę Spiską, Tatry aż po Beskid Żywiecki. Nam trochę słońce w oczy świeci, stąd panorama jest, jaka jest niestety, ale i tak pięknie…
Kolejną ciekawostką Wdżaru jest obszar tzw. anomalii magnetycznej znajdujący się wśród skałek podszczytowych – igła kompasu zamiast południa wskazuje północ. Anomalie te spowodowane są najprawdopodobniej uderzeniem pioruna w skałę.
Z Wdżarem wiąże się również legenda. Dawno temu na szczycie góry stało piękne, bogate miasto pełne próżnych ludzi. Z tego powodu zostało ono skazane na potępienie. Wówczas rozstąpiły się piekielne wrota i ukazała się skrzydlata bestia ziejąca ogniem, przypominająca smoka, miasto natomiast zapadło się pod ziemię. Po bestii natomiast zostało na powierzchni wielkie jajo, z którego chciał wydobyć się smok. Można go oczywiście spotkać na szczycie, spojrzeć mu w błyszczące ślepia i spytać ewentualnie – „Daleko na Lubań?”
Nie tak daleko. Widać go jak na dłoni. I tam właśnie zmierzamy. Zasłyszane po drodze:
Stokiem Wdżaru od północnej strony, czyli drogą podchodzi kilkoro dorosłych z dzieciakami. Jeden młody pokazuje na Lubań i pyta, co to za wieża. Na to tatuś: „A tam to jest jakiś zamek! Jak chcecie to możemy tam iść!” Nawet konie pasące się na łące miały głupią minę, kiedy to usłyszały…
Tak więc idziemy i po drodze trza się rozebrać. Normalnie lato. W lesie słychać trzaski łamanych gałęzi. Skrajem przebiegają trzy sarny, już w zimowym umaszczeniu i znikają gdzieś daleko. Spotkamy je jeszcze wyżej, ale tak samo nieuchwytne dla aparatu.
Las, las, podejście, podejście i docieramy do ruin schroniska na polanie Wyrobki. Zbudowane w latach 1973-75 przetrwało zaledwie 2 lata, po czym nieszczęśliwie spłonęło. Jeszcze w latach 80. można było nocować w pomieszczeniach gospodarczych w podmurówce, lecz kiedy zawalił się strop, stało się to niemożliwe.
Obok schroniska jest źródełko, nabieramy więc wody, odpoczywamy i następuje zmaganie w pionie z ostatnim odcinkiem szlaku pokrytym kamolami, zasypanym liśćmi i serio przydałyby się tu poręczówki. Na szczęście to już prawie szczyt i następuje ulga…
W Bazie Namiotowej na Lubaniu ludziów co niemiara. Cóż, niedziela… Jako pierwsi anektujemy palenisko na kiełbaski z kratki, zaraz dosiada się kilkanaście osób. Fajna ta baza (choć już nieczynna), miejsca na urządzenie Woodstock chyba Wieżę sobie darujemy, bo wszelkie widoki w tak ostrym świetle południa i pod słońce są niekoniecznie warte przepychanki ludzkiej na górze. Piwko, kawka i zasuwamy żółtym szlakiem do Kluszkowiec. Z daleka macha nam Babia Góra.
Idzie się przyjemnie, miejscami wykoślawia kostki na stromiznach kamieni i liści. Widać Gorce i Wyspowy. Prawie nie ma ludzi, kiedy się porozłazili po szlakach za szczytem. Niestety jest i banda na crossach. Przydałaby się dubeltówka…
Ścieżka koloru kawy z mlekiem od opadłych igieł modrzewiowych robi się trochę bardziej płaska i wychodzimy na szeroką łąkę z widokiem na bliższe niż o poranku Tatry. Rezerwat „Modrzewie” nad Kluszkowcami. Stąd już blisko do zamknięcia pętelki. Dookoła złoto i słonecznie od drzew. I bezludnie…
Jeszcze raz Wdżar
O godzinie 15:30 zamykamy trasę. Jest 20 stopni Celsjusza w cieniu. Babie lato w październiku pokazało klasę. Jeszcze tylko powrót ku zachodzącemu zbyt wcześnie słońcu, z ząbkami Tatr na horyzoncie… Za krótkie te dni…
Ostatnio zmieniony 2019-10-30, 20:31 przez vidraru, łącznie zmieniany 1 raz.
Tak, ale...
to ja dziękuje, mam taką na osiedlu i to 30 minut od drzwi mieszkania
vidraru pisze:Sama góra (767 m npm) jest okrutnie objuczona industrialem. Poza sztucznymi
ułatwieniami jest tu
wyciąg krzesełkowy, park linowy, Bike Park, narciarskie trasy zjazdowe i wyciągi orczykowe, letni tor saneczkowy, trasa downhill i startowisko paralotniarzy. Można dodać jeszcze drogi wspinaczkowe w kamieniołomie Snozka i karczmę na szczycie i mamy przykład
to ja dziękuje, mam taką na osiedlu i to 30 minut od drzwi mieszkania
vidraru pisze: Dawno temu na szczycie góry stało piękne, bogate miasto pełne próżnych ludzi. Z tego powodu zostało ono skazane na potępienie.
Bełchatów???
vidraru pisze:Wówczas rozstąpiły się piekielne wrota i ukazała się skrzydlata bestia ziejąca ogniem, przypominająca smoka, miasto natomiast zapadło się pod ziemię.
Ceper??? Pasuje jak ulał...
vidraru pisze:Po bestii natomiast zostało na powierzchni wielkie jajo, z którego chciał wydobyć się smok.
Naprawdę, zamieściłaś szczegółowy opis narodzin cepra
laynn pisze:to ja dziękuje, mam taką na osiedlu i to 30 minut od drzwi mieszkania
No to wstrzel się tam porankiem po sezonie przy żyletce. Nie pożałujesz. Z tej swojej górki też widzisz Tatry jak na dłoni???
p.s. Ostatnie zdanie nie było ironią
Ostatnio zmieniony 2019-10-30, 21:55 przez darkheush, łącznie zmieniany 1 raz.
Szanowny Darku, to Wysoczyzna Bełchatowska wraz z jej dwoma "szczytami", czyli Górą Kamieńsk i Górą Popiołów. Miasto się zapadło czy wyrosły popielne góry - to zależy od punktu widzenia, ale miasto nadal jest pełne próżnych ludzi i jest im z tym dobrze.
Swych narodzin nie pamiętam, ale musiał to być niezwykły dzień, np. upiorna burza z piorunami, z czego jeden pozostał.
Lepiej zapodajcie plany na długi i deszczowy weekend.
Swych narodzin nie pamiętam, ale musiał to być niezwykły dzień, np. upiorna burza z piorunami, z czego jeden pozostał.
Lepiej zapodajcie plany na długi i deszczowy weekend.
Ostatnio zmieniony 2019-10-30, 22:26 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
laynn pisze:Tak, ale...
vidraru napisał/a:
Sama góra (767 m npm) jest okrutnie objuczona industrialem. Poza sztucznymi
ułatwieniami jest tu
wyciąg krzesełkowy, park linowy, Bike Park, narciarskie trasy zjazdowe i wyciągi orczykowe, letni tor saneczkowy, trasa downhill i startowisko paralotniarzy. Można dodać jeszcze drogi wspinaczkowe w kamieniołomie Snozka i karczmę na szczycie i mamy przykład
to ja dziękuje, mam taką na osiedlu i to 30 minut od drzwi mieszkania
A gdzież to można się powspinać w skale ? jakie to osiedle heh najbliżej to raczej Niegowonice
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości