Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-23, 23:14

Wjeżdżamy w jakieś dziwne drogi. Drogi leśne - ale są jakby w remoncie. Chyba musieliśmy przegapić jakiś znak. Mamy wątpliwą przyjemność pewnej mijanki. Z jednej strony busio, a z drugiej spychacz gigant zajmujący całą szerokość drogi.. A nawet troche wiecej, z każdej strony wystaje z pół metra na pobocze.. Czuje sie w prawie, no i jest w pracy - i ani myśli zjechać z drogi choć na centymetr.. A może nas nie zauważył? Tu jakoś ludzie mają dużą zdolność minąć cie i patrzeć jak na powietrze, przez ciebie gdzieś w dal.. Spinkalamy do rowu. Rów jest płytki i twardy.. Uffff… Udało się… Potwór nas ominął.. Ale było mocno nieprzyjemnie.. Wpływa to również na dalszy komfort poruszania się tą drogą (a raczej jego brak ;) No bo co jak ten stwór ma tu w lasach rodzine i przyjaciół???

Szukamy chatki koło Pahni. Chatka okazuje sie być jakoś mało leśna. Niedaleko jakieś muzea i domy. Samo biwakowisko wygląda jak ogród japoński lub inny botaniczny kawałek wystawki. Jakieś to miejsce zbyt wylizane jak dla nas. Trawka z rolki jak przed willa nowobogackich.. Klombiki.. Niby wszystko co trzeba jest, ale coś nie gra..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś magiczne drzewko opisane tylko po angielsku, jakąś pseudopoezją.. Dlaczego nie ma wersji estońskiej? Jacyś obcokrajowcy to tu zostawili? Czy lokalsi, ale wstydzący się własnego języka?

Obrazek

Jakieś róże i bańki na drzewach..

Obrazek

Obrazek

Jakieś magiczne szmatki wirujące na wietrze...

Obrazek

Obrazek

Jakieś nawiązania do kontaktu z kosmosem, jakieś współgranie z naturą, ale “lustra wody” to nie wolno dotykać. Czyli woda jest, a kąpać sie nie można? No właśnie.. Jakoś dużo tu zakazów.. Nie po to ciśniemy tyle kilometrów na północ, żeby się poczuć jak we własnym kraju - gdzie ci nic nie wolno...

Ponoć jutro ma być tu jakaś impreza, taka dwutygodniowa..

Niby wszystko fajnie, widokowo, jest nawet chatka z kominkiem, ale w powietrzu czuć jakąś sztuczność.. Jakis niepokój.. Czasem są miejsca, które emanują spokojem, sielskością, atmosferą odpoczynku. Gdzie przychodzisz i czujesz się fragmentem terenu, że to twoje miejsce i tu pasujesz. A tu nie pasujemy. Miejsce zdaje sie być wrogie i szczerzy zęby. Nic tu po nas…

Jedziemy dalej. Zaglądamy nad jezioro Ubajarv. Znowu tymi dziwnymi drogami, gdzie sie zapadamy do pół koła.. Jak widać kolega spychacz jeszcze tu wróci…

Nad jeziorem utopiona w zieloności podwójna wiata. Zupełnie inna w kształcie niż pozostałe spotykane w tym kraju. Ognicho zadaszone, zatem i deszcz nam niegroźny!

Obrazek

Obrazek

Wiata jest mocno popisana węglem i markerami (to też niezbyt popularny proceder w Estonii. Acz może ta wiatka jest po prostu starsza??) Acz zeszyt - wpisownik też jest. Podpisy różnych ekip wywołują uśmiech na naszych gębach. “Tu wciągneło mi w bagno klapek, a kumpel prawie w ten sam sposób stracił flaszke”.

Obrazek

Taak… Tu jesteśmy zdecydowanie na swoim miejscu. Takiego biwakowska na dzis szukaliśmy! Dokładnie takiego! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ktoś zakosił mamusi kapelusz!!

Obrazek

Nie jestem miłośniczką “selfi”, ale to uważam za wybitnie udane. Kabaczę porwało aparat i mniej wiecej takie są skutki :)

Obrazek

Czarne odmęty bagnistego jeziora, do którego “lustra” zapraszają ułożone przez wędkarzy kładki z dech. Bez nich by nas zasysło na amen! Cała trasa do brzegu jeziora to jakby pływająca wyspa! Idziesz po tych dechach i czujesz, ze to wszystko pływa i faluje ci pod stopami! Że idziesz jak po materacu i masz pod sobą 10 cm nibylądu a niżej jest już zdecydowanie “płynnie”. Z wyspy utworzonej przez deski i mech można dać nura w odświeżające tonie żelazistego bagna!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś po drugiej stronie jeziora pływają sobie czasem rybacy. Wędkarzami chyba nie można ich nazwać skoro łowią siecią? ;) U nas to pewnie zaraz by był dym! Jeszcze w parku narodowym!

Obrazek

Obrazek

W pobliskiej brzozie jest gniazdko, a kwik piskląt miesza się z żabimi pomrukami z czarnego bagna, gdzie przed chwilą, w ciepłych promieniach zachodzącego słoneczka moczyliśmy swe cielska.

Wieczór zapodaje spokojem. Acz niestety troche też smutkiem. Bo to nasz ostatni estoński biwak. Nasze pożegnanie z RMK.. Kiedy znów???

Obrazek

W strone łotewskiej granicy suniemy leśnymi traktami.. Czasem pyliste, czasem bardziej grząskie, ale niezmiennie klimatyczne. I puste.. Nie mijamy nikogo...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Granice przekraczamy w miasteczku Valga/Valka. Praktycznie to jedno miasto, gdzie granica wije sie przez jego środek. Raz idzie krawężnikiem, raz po elewacji kamienicy, a gdzie indziej ponoć przecina na pół knajpe - co ponoć jest tu lokalną atrakcją turystyczną. Cieżko mi sobie wyobrazić jak to miasto wyglądalo, gdy ta granica naprawde istniała i była strzeżona.

Miasto bardzo przypada mi do gustu, a zwłaszcza jego obrzeża. Jest wyjątkowo puste, jak na miejscowość tej wielkości. Jest dużo drewnianych domów - takich dużych, raczej bloków lub kamienic zbudowanych z drewna. Musimy tu kiedyś wrócić i na spokojnie połazić zaułkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zresztą cała droga Valga - Voru, mimo że dosyc głowna, asfaltowa, była niesamowicie pusta. Z rzadka tylko mijała jakieś maleńkie osady. I czuc było na niej mój ulubiony klimat pogranicza. Bo po tej drodze też sie trochu powłóczyliśmy, szukając poradzieckich baz... Ale o tym to w którejś z kolejnych części relacji...

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-27, 22:06

Wiele razy, włócząc sie po zaułkach Estonii, napotykaliśmy opuszczone domy. Może lekko zakręcony chłopak, napotkany pod chatką Saeveski, miał jednak troche racji - w kwestii tego, że tutejsza prowincja drastycznie pustoszeje? Puste zagrody zwykle występują pojedynczo, otoczone bezmiarem lasu i pól, położone gdzieś na totalnym wygwizdowie. Ponuro musiało się mieszkać w takich miejscach w tutejsze długie i ciemne zimowe dni.

Do relacji trafiły jedynie te domy, które z jakiś przyczyn wydały mi się ciekawe, nietypowe i po prostu jakoś zapadły w pamięć. Aby nie pisać po prostu: "kolejny opuszczony domek, nr 49, przy którym zdarzyło sie nic..."

Oruste

Ogromniasty, drewniany dom. Nie wiem jakie funkcje pełnił w czasach swej świetności. Wygląda raczej jak jakaś szkoła czy inny dom kultury.

Obrazek

Obrazek

Gdy podeszłam do budynku (z zamiarem zajrzenia do okna parteru), z górnego parapetu zeskoczył (albo zleciał?) kot. I był to przypadek nieprzysłowiowy - kot nie spadł (jak na kota przystało) na 4 łapy - tylko wyrżnął na kręgosłup. Musiało to być fest niemiłe bo miauknął przeraźliwie, przeciągle, spojrzał na mnie z wyrzutem i dał drapaka w najbliższe krzaki. Czy ja go przestraszyłam swoim nagłym najściem? Czy może czekał specjalnie ze swoich akrobatycznym skokiem na zagranicznego turyste - coby się nie zmarnowało? ;)

Obrazek

Obrazek

Obecnie chyba ktoś ów budynek wykorzystuje - na magazyn. W środku jest kilka pryzm ze starych desek - jakby połamanych dawnych mebli. Jest też dużo gałęzi. Nie wiem czy to opał czy inne zastosowanie? Tylko kto by to stąd woził. I gdzie? Nigdzie wokół nie ma innych domów.

Pewnie niedługo runie dach.. Opału będzie więcej...

Obrazek

Obrazek


Na przejściu granicznym między Rujiena a Lilli

Po łotewskiej stronie stoi domek zabity dechami. Po estońskiej malutki domek jest malowniczo zarośniety bluszczami i kwiatami. Paprocie, łubin, winorośl, puszyste sosenki, jakieś drzewka owocowe, które nadal kwitną, mimo że czerwiec już mamy. Rajski ogród!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We wnętrzach zachowało się sporo sprzętów i eksponatów. Sądząc po ubraniach i zasłonkach (i ogródku) - ktoś tu gustował w kwiatach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Popularny w okolicach (Estonia, Łotwa) rodzaj pieca. Taka wielka, blaszana rura. Nigdzie indziej takowych nie widziałam.

Obrazek


Sakurgi

Dom przy przystanku autobusowym. Autobusy chyba wciąż odjezdzaja. Bo rozkład wisi... z datą całkiem niedawną.. Tylko dla kogo? Jakiś autobus widmo??

Obrazek

Na ścianie domu skrzynki na listy - dawno chyba nieużywane.. Zwykle pocztowe skrzynki wieszają tu wewnątrz wiat przystankowych, ale ta chyba była za mała ;) Już by się podróżni nie zmieścili jakby skrzynki wsadzic! ;)

Obrazek

W domostwie chyba trzymali dużo królików i dzieci. Na jedne mieli klatki...

Obrazek

A dla pozostałych szafeczki. Kojarzą mi się z wyposażeniem przedszkoli - zbiorcza szafka, gdzie każdy maluch ma swój kawałek. Opatrzony osobnym, kolorowym znaczkiem, aby dzieciak pamiętał, które drzwiczki jego i nie podbierał cudzych czapek i czekoladek z kieszeni. Może tu takowy przybytek kiedyś istniał??

Obrazek

Szopa otoczona bagnem i chabaziami nad głowe. Próbowałam dojść do owego budyneczku, ale się poddałam. Nie tylko kabaka mogłam zgubić po drodze, ale i sama utracić wizje na okolice i mieć problem ze zidentyfikowaniem kierunku powrotu ;)

Obrazek


Okolice Pahni

Dziwny dom. Jedyny w swoim rodzaju. Generator wiatrów. Zwykle w wietrzny dzień człowiek szuka schronienia w budynkach. Budynek, gdy ma wygrzmocone okna na oścież, może być przewiewny i słabo chronić przed czynnikami atmosferycznymi. We wnętrzach może być przeciąg... Ale gdy na zewnątrz powietrze jest raczej stojące, podchodzisz do domu, zaglądasz do okna - a pęd powietrza zdmuchuje ci czapke?? Jakbyś siadła właśnie na motocykl i ruszyła z kopyta? Próbuje wejść drzwiami. Tu dla odmiany zasysa, a nie dmucha. Mam wręcz problem otworzyć niezamknięte drzwi - bo "wiatr" je przyciska do wewnątrz. "Wiatr" napisałam w cudzysłowiu, bo ja jestem na zewnątrz - a tu wiatru nie ma. Siłując sie z drzwiami w końcu wchodze.. A w środku to już hula istny huragan. I strasznie kręca te podmuchy! Trąba powietrzna tu wlazła i wyjść nie może, miotając sie jak durna po pokojach?

Obrazek

Obrazek

Duje tak, że niektóre cegły z pieca spadają! Jakiś pył i paprochy wwiewa mi do oka! Żesz to szlag! Nie moge tego potem wypłukać przez kilka godzin.. Stwierdzenie "ten dom wpadł mi w oko" nabiera nowego wymiaru...

Obrazek

Wiatr w twarz przynosi też zapach świeżego popiołu i niedogaszonego paleniska. Dotykam pieca.. Jest zimny. Wręcz lodowaty. I mam wrażenie, że skóra sie lekko klei do jego powierzchni. Tak jak czasem na mrozie do metalowej poręczy... A! I znowu ten walcowaty piec!

Obrazek

Opuszczam dom spowity nietypową cyrkulacją powietrza. Wychodze na pochmurny świat.. Świat stojącego powietrza i ciepłego metalu.. Przeszło mi wcześniej przez głowe, że może by spać w tym domu? Może wykorzystać go jako wiate? Myśl ta jednak dość szybko odchodzi.. Można wręcz powiedzieć, że "przeminęła z wiatrem", wywiało mi ją ze łba szybciutko i na dobre... Skupiając się jedynie na racjonalnych kwestiach - na takim noclegu można by się przeziębić! ;)

Szopa kryty ażurowym gontem, którego braki szybko zapełniają liście samosiejek..

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2019-10-27, 22:15

Buba, a Ty się nie boisz, wchodząc do takiego opuszczonego domku, że znajdziesz tam np trupa?
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-28, 14:24

sokół pisze:Buba, a Ty się nie boisz, wchodząc do takiego opuszczonego domku, że znajdziesz tam np trupa?


Najbardziej to sie zwykle boje, zeby mi cos na łeb nie spadlo. Na drugim miejscu to chyba sie boje zywych,ktorzy moga tam miec meline - bezdomni albo ze ktos dziwny tam pomieszkuje albo sie ukrywa.. Trupa spotkac tez bym nie chciala, ale to jakos w dalszej chyba kolejnosci moich strachow ;)

Acz chyba raz spotkałam trupa... A nawet zrobilam mu fotke ;) Pisalam kiedys o tym nie? Bo nie chcialabym sie powtarzac i odgrzewac znane juz kotlety?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5935
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-10-28, 14:31

Od jakiegoś czasu jak widzę opuszczony dom, to zawsze myślę o Bubie :)
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-28, 16:52

sprocket73 pisze:Od jakiegoś czasu jak widzę opuszczony dom, to zawsze myślę o Bubie :)


Ej - to jak namierzysz gdzies jakis ciekawy - to dawaj znac! :D
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-28, 16:53

Klooga

Jedziemy nad jezioro Klooga. Jezioro jest duże, ale strasznie młakowate. Ale to nie woda nas tu sprowadza. Nas tu sprowadza beton. A raczej to co z niego zostało i wystaje spomiędzy traw. Na rozległych nadjeziornych łąkach siedzą resztki poradzieckiej bazy. Nigdy nic o niej nie słyszałam. Wypatrzyłam ją na satelitarnych zdjęciach - tzn. gapiąc sie na nie - nie wiedziałam co to jest.

To też w pewnym sensie odpowiedź na wiele zadawanych mi pytań - “buba skąd ty bierzesz te miejscówki??” Ano stąd.

Obrazek

Jak coś wygląda na tyle intrygująco i rokująco - to po prostu jade i sprawdzam. Czasem odbijam sie od płotu, ale czasem trafi sie perełka. Tutaj było po prostu średnio.

Spora łąka jest usiana ruinami.

Obrazek

Obrazek

Najciekawsze sa dwa hangary - długaśne rury, acz o architekturze zupełnie innej niz te spotykane przez nas dotychczas. Po pierwsze są dużo dłuższe. Po drugie są dziurawe! Każde półkole dachu jest zbudowane z dwóch cząstek. A między nimi dziura! Między żebrowaniami też są szczeliny - widać światło. Nie wiem czy bardziej niż gdzie indziej odwalili tu fuszerke - czy się rozlazło? A może one są niedokończone? Może był plan przysypać je ziemią i posadzić trawe jak to zwykle bywało? Tylko czasu zabrakło? Jedno jest pewne - w czasie nawałnic takich, jak przeczekiwaliśmy w bazie pod Vepriai (Litwa) - to tu byśmy mieli niezły prysznic!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Acz widać, że i tutejsze ażurowe rury służą lokalnym celom biwakowo - wypoczynkowym. Ba! Na kanapach można się wyłożyc bardzo wygodnie!

Obrazek

Obrazek

Są też resztki innych budynków. Napisów “z epoki” brak, jedynie popisy współczesnych graficiarzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wgniata nas w ziemie duchota. Kolor nieba i odgłosy z niego dochodzące sugerują, że jakaś burza nam dzisiaj dopucka!

Obrazek


między Hummuli a Oruste

Kolejnej bazy szukamy między Hummuli a Oruste. Miała siedzieć w lesie.. Miejsce odnajdujemy, ale troche za późno. Bazy już nie ma… Pozostały tylko nienaturalne dla kompleksów leśnych szerokie płytowe drogi i troche gruzu. Nie zachował sie ani jeden hangar czy inny zadaszony budynek. Wszystko zrównane z ziemią. Może gdzieś jest jakiś bunkier czy inne podziemie, do którego trzeba wleźć lisią jamą, jak niegdyś udało sie w polskim BARSie? Nie mamy jednak namiaru na nic takiego, więc pozostaje obejść się smakiem i pojeżdzić w kółko leśnym betonem..

Obrazek


między Nursi a Somerpalu
W tutejszych lasach również szukamy bazy... Na satelicie wyglądała fajnie, zbyt fajnie…

Obrazek

Już kawałek przed ostrzega nas znak - 5.5 km “Uwaga na sodurid…”. Co to kurde jest?

Obrazek

Translator mówi, że “wojsko”.. No ale to wiemy juz w domu, już po powrocie.. Nie używamy internetu na wyjazdach.. Ale translator nam nie potrzebny - wiemy, że nie jest dobrze… Potem jest już tylko gorzej…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szlabany, tabliczki, opisy sugerujące, że buby tu zdecydowanie nie trzeba… Baza jest chyba bardziej czynna niż przypuszczaliśmy ;) “Ćwiczenia”, “zachować ostrożność” , “teren zamknięty”, “wstęp wzbroniony”. No żesz to szlag! Znowu się wrąbaliśmy na poligon! Taaaaa… słowo “keelatud” jest nam już bardzo dobrze znane…;) Ciągle je spotykamy! Wręcz się śmiejemy, że nim właśnie jest oznaczony nasz szlak! ;)

Skądinąd ciekawe, że lokalne oznakowanie poligonu jest wyłacznie w języku estońskim. Podoba mi się to! Nie rozumiesz to twój problem. Bo np. w Polsce to każde takie wojskowe miejsce opisane jest chyba w co najmniej 4 językach!


Wszystkie estonskie bazy, te i zeszloroczne, są zebrane tutaj:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... z-cz8.html
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-10-28, 22:37

Ale tu jest wyraźny rysunek przedstawiający żołnierzy, a w Polsce tylko napisy :P Dla nieznających żadnych języków w Estonii jest bardziej czytelnie :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-29, 10:27

Pudelek pisze:Ale tu jest wyraźny rysunek przedstawiający żołnierzy


Rysunek zołnierzy to był jak sie juz wlazło stanowczo za daleko ;) Znaki sa mniej wiecej w kolejneosci pod wzgledem wystepowania ;)
Ostatnio zmieniony 2019-10-29, 10:28 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-29, 18:06

Przed nami Łotwa.. Kawałek do przejechania przez ten kraj mamy. Bo z Valki do Lipawy. Zwłaszcza droge wydłuża kilka naszych założeń. Chcemy oczywiście ominąc Ryge. Chcemy jak najrzadziej wjeżdżać na asfalt. Zaczyna się więc nasza kręta, zygzakowata trasa, w poszukiwaniu największego zadupia :) A jak wiadomo - takie miejsca obfitują w miejsca opuszczone i spotkania z dziwnymi ludźmi - więc i tym razem nie było inaczej!

Okolice Valki. Od miasteczka już kawałek. Gdzieś w lesie. Drewiany, parterowy dom. Niegdys zawierający kilka mieszkań dla robotników leśnych wraz z rodzinami. Dom solidny, ale ma coś w sobie z baraku. Nie wiem czy robotniczy klimat czy że taki podługaśny?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We wnętrzach zachowało się jeszcze troche starych mebli. W zależności od mieszkania - w różnym stopniu zdemolowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo książeczek dla dzieci wala się tu i tam.

Obrazek

Obrazek

W szopie, pod grubą warstwą pajęczyn, leżą stare narty.

Obrazek

Narty zapewne jeszcze z radzieckich czasów, o czym świadczą różne napisy. Narty są zdecydowanie nie do pary. Ale może na tym polega ich urok? Ciekawe jaki los spotkał dwie pozostałe?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szutrowej drodze przy chatce spotykam trzech kolesi. Twierdzą, że są myśliwymi, ale tak na pierwszy rzut oka (strój, zachowanie, sposób trzymania broni) wyglądają raczej na jakiś partyzantów ;) Są z Kraslavy, ale polować przyjeżdzają w te rejony - bo ponoć więcej tu jest zwierzyny, która przychodzi przez granice z przepastnych, estońskich lasów. Pobliski opuszczony dom służy im jako chatka na wypady i imprezy. W tym celu wysprzątali sobie jedno pomieszczenie. Piec ponoć wciąż na chodzie. Przyjeżdżają tu średnio raz w miesiącu. Za piecem mają gdzieś skrytke na wódke.

Obrazek

Nie wiem czemu, ale chłopaki bardzo nie lubią autostopowiczów. Ba! wręcz ich podejście do tej grupy jest jakieś obsesyjne! Od razu zadają mi to pytanie. Jakieś to jest takie śmieszne - poznajesz nowych ludzi, a oni nie pytaja cie z jakiego jesteś kraju, ani jak masz na imie, - tylko “ jakim środkiem transportu tu przyjechałaś”. Jakaś abstrakcja - o co tu chodzi?? Niektórzy to naprawde mają jakieś manie prześladowcze! Mówie wiec prawde, ze przyjechaliśmy busem - i o tam! stoi. Kolesie są dla mnie mili, wypytuja o szczegóły wycieczki, doradzają co zwiedzić. Do rany przyłóż ekipa! Ale jest w powietrzu jakiś niepokój.. Nie umiem powiedzieć w czym rzecz... Na autostopowiczach ciągle wieszają psy, ten temat powraca jak bumerang - mimo że ja próbuje poruszać inne.. Opowiadają nawet pewną historie, zanosząc się od śmiechu. Trzech chłopaków (chyba z Belgii albo Holandii) stopowało do Estonii. I właśnie w tej chatce postanowili zanocować. Zajęli posprzątany pokój i z niewiadomych mi przyczyn wyjątkowo naszym myśliwym do gustu nie przypadli. Więc najpierw myśliweczki postanowiły ich postraszyć - udając duchy. Gdy to nie przynosiło pożądanego efektu, objęli inną taktykę - zabawa w napad. Drzwi wywalili z kopa, zaczęli strzelać w powietrze, machać maczetami i biegać w kółko wznosząc okrzyki. Straszyć poćwiartowaniem i zakopaniem w lesie. “Ale spinkalali szosą biegiem w stronę Estonii, ha ha ha! Gacie chyba mieli pełne! ha ha ha!”

Jakoś ich poczucie humoru nie do końca do mnie trafia, więc grzecznie odmawiam na propozycje wspólnej imprezy w chatce dziś wieczorem i oddalam sie w stronę busia. Domek w lesie uznaję bowiem za zwiedzony, a wspólne tematy z nowo poznaną ekipą za wyczerpane...


Jedziemy dalej...

Prawdziwym zagłębiem opuszczonych domów są pyliste drogi w okolicach Nigrande, Vainode. To tereny naszego pierwszego spotkania z Łotwą w 2013 roku. Miejsce, gdzie zakochaliśmy się w tym kraju do obłędu - w jego pustce i klimacie bezkresnych przestrzeni, drewnianych domów, poradzieckich baz i sympatycznych ludzi. Terenów z nutką nostalgii i zawieszenia w niebycie... Uwielbiam tą przygraniczna droge! Mogłabym nią jeździć tam i spowrotem... i długo, długo by mi się nie znudziło!

Dom, niedaleko Vibini, przy którym wtedy spaliśmy, wciąż stoi - choć zniknęła nasza szopka :( Ta szopka, w której miała miejsce niezapomniana impreza pewnego chłodnego majowego wieczora...

Obrazek

Obrazek

Szopa nr 2

Obrazek

Garaż, w którym postawiliśmy wtedy namiot, wciąż stoi, ale z nieco zawalonym dachem..

Obrazek

Obrazek

Sam opuszczony dom zmienił sie niewiele. Nietypowy budynek dla tej okolicy. Bardzo duży i murowany.

Obrazek

Obrazek

Wnetrza... Lampy, wersalki... i grube rury - piecowe, przykiblowe.. I szklanki musztardówki. Naliczyliśmy ich tu chyba ze 30. I jako wazony na kwiatki, i w kuchni w kredensie, i rozbite na podłodze - widać używane przez jakąś żulerska ekipe całkiem niedawno.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Takimi lekturami się tu niegdyś delektowano.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tym razem zwiedzamy też taki domek.

Obrazek

Obrazek

W środku oczywiście znów ten rurowaty piec!

Obrazek

Chyba jakaś sławna postać tu kiedyś mieszkała!

Obrazek

Tu jakieś domostwo pokołchozowego pochodzenia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I inne domy wydmuszki wyłaniające się tu i ówdzie zza zakrętów lokalnych, pylistych dróg...

Obrazek

Obrazek

Kronauce. Zatrzymujemy sie pod kolejnym opuszczonym domem - a może to była jakaś dawna knajpa przydrożna?

Obrazek

Obrazek

Ale to nie ów dom jest główna atrakcją tego miejsca.. Jest tu też opuszczona wieża na skrzyżowaniu. Ciekawy obiekt!!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czym było to miejsce w czasach swej świetności. Może jakaś policyjną budką? Kojarzy się też z wieżą ciśnień. Obecnie nada sie na awaryjny nocleg, najlepiej dla jakiegoś rowerzysty czy autostopowicza konesera (moze tu myśliwi z maczetami nie przyjdą?? ;) ) Myśle, że jak ktoś przyjdzie tam wieczorem, wylezie po drabince i sie kimnie - to żadnego problemu nie będzie. A na na trase blisko ;) Miejsca w środku na pięterku dla dwóch osób. Na parterze tez zadaszone miejsce, ale na górze jakoś chyba fajniej!

A czasem próby eksploracji opuszczonych domów kończą sie...hmmm... zaskakująco! ;) Tak jak np. w Upmalas...

A przez łotewskie zaułki prowadzą nas takie miłe drogi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9904
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2019-10-30, 08:15

Kurde, wy to macie podróże :o-o
Chyba bym się bał wejść w niektóre miejsca, wyglądały strasznie, a inne piękne i klimatyczne ... I dziecko może być dzieckiem ... :)
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-30, 10:00

Adrian pisze:w niektóre miejsca, wyglądały strasznie, a inne piękne i klimatyczne


A czasem sie zdarza ze wszystkie trzy cechy wystepuja rownoczesnie! ;)

Adrian pisze: I dziecko może być dzieckiem


A tak odnosnie "bania sie" - to jest przedziwne, ze taki dzieciak czesto boi sie w krancowo innych momentach niz dorosly. I chce spierniczac z zupelnie innych miejsc niz np. ja czy toperz...

Np. najstraszniejsza sytuacje to mielismy na placu zabaw w Olawie.. I od dwoch lat kabaczę konsekwentnie omija to miejsce szerokim łukiem... Nic opuszczone domy, to na placu zabaw pod blokiem spotkala ducha ;)
Ostatnio zmieniony 2019-10-30, 10:02 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
laynn

Postautor: laynn » 2019-10-30, 10:26

buba pisze:najstraszniejsza sytuacje to mielismy na placu zabaw w Olawie.

Tzn?
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-10-30, 13:27

laynn pisze:
buba pisze:najstraszniejsza sytuacje to mielismy na placu zabaw w Olawie.

Tzn?


Chyba to bylo z poltora roku temu. Byl pochmurny wietrzny dzien. Poszlam z kabakiem na pobliski plac zabaw - jakies 200 metrow od domu Nie bylo na nim nikogo, ani dzieci sie nie bawily, ani zaden żulik na lawce z browarem nie siedzial. Tak jakby sie troche na burze zbieralo, chmury coraz czarniejsze sie na niebie zbieraly. Wokol tez jakos osiedle opustoszalo. Juz na samym poczatku byla dziwna sytuacja bo chcialam usiac na lawce a kabak mnie odciagnal na inna - "bo ta jest zajeta". Jakos to do mnie nie dotarlo, a cos se wymysla, poszlam na inna lawke. Kabak najpierw gonil po zjezdzalniach ale potem podchodzi do mnie i pyta "A czemu ta pani jest taka smutna? Czemu ona ma taka dziwną buzie?" I pokazuje palcem na ta ławke.. A tam nie ma nikogo... Troche mi sie zimno zrobilo a kabak zaczal sie wkurzac - jak to nie ma? I zaczyna mi opisywac co ta pani robi, jak jest ubrana, w jakim jest wieku. I ze sie na nas coraz dziwniej patrzy, jakby byla nas zla. Wiec na tym etapie ja juz wiedzialam ze chce dac noge z tego miejsca, ale kabak zaczal sie jeszcze zapierac ze nie przejdzie przez furtke kolo tej ławki bo jeszcze ta pani do nas podejdzie i cos powie... No i od tego czasu kabak nie chce juz nigdy isc na ten konkretny plac zabaw.. Nawet jak tam sa inne dzieci. Poltora roku minelo a ona to pamieta. Choc jak przechodzimy obok chodnikiem to mowila ze juz nigdy tej pani nie widziala...

Nie wiem czy wszystkie dzieci tak maja, czy mozna to podciagnac pod "fantazje". Jeszcze dwa razy w innych miejscach miala takie wstawki, ze twierdzila ze widzi jakies dzieci na drzewie, ale tam to i my kątem oka widzielismy rozne rzeczy a i miejsca byly mozna powiedziec "dzialajace na wyobraznie". No i szarosc zapadajacego wieczora. Jedno to chatka w srodku lasu, na terenach dawnej wysiedlonej wsi a drugie opuszczone rampy kolo torow kolejowych. Wiadomo ze w takich miejscach czasem jest klimacik i cos sie zwidzi, jakies dziwne dzwieki, itp. Ale na osiedlu, w bialy dzien? Na nowym wypicowanym placu zabaw z plastiku????
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2019-10-30, 13:32

No to zajebista przygoda... Ja to bym chyba spierdzielił w podskokach.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości