laynn pisze:Najczęściej jednak nocuję w mieście i codziennie tuptam po dolinkach, żeby dojść do zamierzonego celu.
;D Hahhahaha! Ale wykopalisko! Oczywiście, że nie! Wtedy chodziłam tylko po Tatrach i faktycznie jechałam tam z solidnym nadbagażem, a na samą wycieczkę brałam mały plecaczek z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Teraz?
Staram się zmniejszać bagaż, bo z tym jest dalej u mnie problem. Ostatnio próbuję się pakować na 3-dniówki w plecak 30-40l (ze śpiworem w środku!), więc jak na mnie to jest duży wyczyn, bo wcześniej zawsze pakowałam się do 60l.
Zawsze bezdyskusyjnie mam apteczkę, która na szczęście częściej przydała się innym (choćby obcym), a nie mnie
Powoli minimalizuję kosmetyki (pod koniec zeszłego roku dwukrotnie zmniejszyłam kosmetyczkę). Zaczęłam brać mniej spodni. Już nie muszę mieć innych na każdy dzień
To jak się pakuję zależy też od tego, czy jadę na festiwal i porzucam rzeczy w namiocie, ewentualnie latając sobie w górki, czy idę z plecakiem od-do.
W wakacje na Spiszu, mając na garbie pół namiotu i mnóstwo różnych rzeczy, na jednym podejściu zarzekałam się, że wracam do turystyki miejskiej i w przyszłe wakacje nie śpię w żadnym namiocie!! ;p Ale po wyjściu na górkę i ochłonięciu trochę mi przeszło ;D
Aaaa...... I już się nie pakuję według żadnej listy. Listę mam w głowie. Plecaki wiszą na wieszaku w jednej szafie, inne rzeczy (śpiwór, czołówki, karimata, kompas, rękawiczki, czołówki, inne potrzebne duperele są w drugiej szafie). Pakuję się max. 20 minut i często wystarczy zrobić to w dniu wyjazdu :d