Spacery Jurajskie. I nie tylko. Te w pobliżu domu...
laynn głowa do góry. Wsparłeś polską kulturę zamiast browarów, które rozpijają polskich chłopów.laynn pisze:osobiście żałuje tej kasy, jaką zostawiliśmy za wejście
Też się tu dorzuciłem podczas rowerówki po Jurze, ale świadomie.
Jechałeś pewnie autem, więc wsparłeś również fundusz drogowy. Nie miałeś świadomości, że czynisz tyle dobra?
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Powinno być tak jak w Smoleniu. Był remont ale na zasadzie ruiny trwałej. Fakt że teraz trza płacić za wejście (chyba piatkę) ale zamek nadal pozostał w formie ruiny. I nawet jest lepiej niż przed remontem, bo wcześniej to krzaczory sporo zasłaniały a obecnie ładnie wszystko wyeksponowane.
A Mirów też pewnie zrobią jak Bobolice, kwestia czasu. Może nawet TVP się dorzuci jak zaczną kręcić kontynuację Korony Królów
A Mirów też pewnie zrobią jak Bobolice, kwestia czasu. Może nawet TVP się dorzuci jak zaczną kręcić kontynuację Korony Królów
Ryczów i Żelazko.
Był spacer przedobiedni, to musi być i poobiedni .
Na obiad jedziemy do naszej ulubionej restauracji na Jurze.
Po obiedzie ruszamy, mijając centrum kiczu na Jurze, to jest Zamek w Podzamczu. Sporo osób wybrało się tego dnia na paradę wojskową w Katowicach, dużo osób było w Podzamczu. My tymczasem szukamy trochę spokojniejszego miejsca. Po drodze mijamy pozostałości po dawnych czasach...
Auto zostawiamy pod cmentarzem i ruszamy w las, w poszukiwaniu mogiły zbiorowej. Mogiły w tej części nie spotkaliśmy, za to były ślady:
po mieszkańcach lasu,
oraz, jakimś gatunku, który mieszka też w tej okolicy:
Ech...jak można takie ładne okolice szpecić? A jest tu ładnie:
Wiedzie tymi terenami Szlak Partyzantów Ziemi Olkuskiej i właśnie przez chwilę będziemy nim wędrować:
Oglądam mapę i proponuję zejście na chwilę na skałki, jakie są obok. Żona stawia warunek, że przez krzaczory i trawy nie będzie iść. Znajduję jakąś ścieżkę, która dochodzi do leśnej drogi i tak dochodzimy pod Grochowiec Wielki.
Idąc jeszcze lasem, słyszymy gwar ludzi, potem jakiś crossowiec śmiga, a pod skałkami stoi kilka samochodów.
Dość szybko dochodzimy na szczyt:
Jest z niego dość rozległa panorama, widać np dziwactwo okoliczne:
Zdobywamy szczytową kopułę :
I znów ślady po tubylcach (czyli tych co tam chodzą):
Pod skałami koce, dzieci grają w różne gry, część osób leży, część włazi po skałach...
Robię zdjęcie mej żonie:
Oraz skałkom obok, mała lufka jest:
Jest wersja drzewka na skale:
Spoglądamy też w stronę wschodnio-południową, w kierunku Krakowa, którego nie można zobaczyć, gdyż wzgórza Jury go zasłaniają...
Ciekawią mnie te garby, albo cycki jak kto woli
To najpewniej wzgórze Podgórze nieco na północ od Rabsztyna.
Schodzimy do wsi Żelazko. Wśród lasów, oraz traw stoją domki letniskowe:
Oraz paskudne nowoczesne domy. Mijamy je i zbliżamy się do kaplicy.
Teraz powoli wracamy do Ryczowa. Tym razem idziemy asfaltem, mijając po drodze starsze opuszczone drewniane i murowane domy, kapliczki, oraz nowe domostwa.
Same kapliczki są też dość różnorakie:
Ta była postawiona w 1942r.
A ta z 1944roku:
Mijamy dwie studnie i dochodzimy do ronda w Ryczowie:
Po chwili odnajdujemy też zbiorową mogiłę pomordowanych mieszkańców przez Niemców w czasie II WŚ:
Był to odwet za walkę oddziału partyzanckiego "Hardego", który działał w tym rejonie.
Na koniec odwiedzamy ruiny Strażnicy w Ryczowie:
Na szczycie widać resztki murów.
Powstała prawdopodobnie pod koniec XIV w. Była to prawdopodobnie wieża na planie czworoboku.
Próbujemy się na nią wspiąć:
Kilka szczelin przeskakuję, choć ostatniej już nie. Oglądam, załom muru, koło którego trzeba przejść i stwierdzam, że nie chcę mi się narażać odpadnięcie. No i co tu ukrywać, jednak wysokość też robi wrażenie, chyba się starzeje...
Żona czeka na mnie, więc wracam i jedziemy na coś słodkiego i zimnego...
I tak minęło nam to chłodne popołudnie...
Dziękuje
Był spacer przedobiedni, to musi być i poobiedni .
Na obiad jedziemy do naszej ulubionej restauracji na Jurze.
Po obiedzie ruszamy, mijając centrum kiczu na Jurze, to jest Zamek w Podzamczu. Sporo osób wybrało się tego dnia na paradę wojskową w Katowicach, dużo osób było w Podzamczu. My tymczasem szukamy trochę spokojniejszego miejsca. Po drodze mijamy pozostałości po dawnych czasach...
Auto zostawiamy pod cmentarzem i ruszamy w las, w poszukiwaniu mogiły zbiorowej. Mogiły w tej części nie spotkaliśmy, za to były ślady:
po mieszkańcach lasu,
oraz, jakimś gatunku, który mieszka też w tej okolicy:
Ech...jak można takie ładne okolice szpecić? A jest tu ładnie:
Wiedzie tymi terenami Szlak Partyzantów Ziemi Olkuskiej i właśnie przez chwilę będziemy nim wędrować:
Oglądam mapę i proponuję zejście na chwilę na skałki, jakie są obok. Żona stawia warunek, że przez krzaczory i trawy nie będzie iść. Znajduję jakąś ścieżkę, która dochodzi do leśnej drogi i tak dochodzimy pod Grochowiec Wielki.
Idąc jeszcze lasem, słyszymy gwar ludzi, potem jakiś crossowiec śmiga, a pod skałkami stoi kilka samochodów.
Dość szybko dochodzimy na szczyt:
Jest z niego dość rozległa panorama, widać np dziwactwo okoliczne:
Zdobywamy szczytową kopułę :
I znów ślady po tubylcach (czyli tych co tam chodzą):
Pod skałami koce, dzieci grają w różne gry, część osób leży, część włazi po skałach...
Robię zdjęcie mej żonie:
Oraz skałkom obok, mała lufka jest:
Jest wersja drzewka na skale:
Spoglądamy też w stronę wschodnio-południową, w kierunku Krakowa, którego nie można zobaczyć, gdyż wzgórza Jury go zasłaniają...
Ciekawią mnie te garby, albo cycki jak kto woli
To najpewniej wzgórze Podgórze nieco na północ od Rabsztyna.
Schodzimy do wsi Żelazko. Wśród lasów, oraz traw stoją domki letniskowe:
Oraz paskudne nowoczesne domy. Mijamy je i zbliżamy się do kaplicy.
Teraz powoli wracamy do Ryczowa. Tym razem idziemy asfaltem, mijając po drodze starsze opuszczone drewniane i murowane domy, kapliczki, oraz nowe domostwa.
Same kapliczki są też dość różnorakie:
Ta była postawiona w 1942r.
A ta z 1944roku:
Mijamy dwie studnie i dochodzimy do ronda w Ryczowie:
Po chwili odnajdujemy też zbiorową mogiłę pomordowanych mieszkańców przez Niemców w czasie II WŚ:
Był to odwet za walkę oddziału partyzanckiego "Hardego", który działał w tym rejonie.
Na koniec odwiedzamy ruiny Strażnicy w Ryczowie:
Na szczycie widać resztki murów.
Powstała prawdopodobnie pod koniec XIV w. Była to prawdopodobnie wieża na planie czworoboku.
Próbujemy się na nią wspiąć:
Kilka szczelin przeskakuję, choć ostatniej już nie. Oglądam, załom muru, koło którego trzeba przejść i stwierdzam, że nie chcę mi się narażać odpadnięcie. No i co tu ukrywać, jednak wysokość też robi wrażenie, chyba się starzeje...
Żona czeka na mnie, więc wracam i jedziemy na coś słodkiego i zimnego...
I tak minęło nam to chłodne popołudnie...
Dziękuje
Ryczów i Żelazko.
Był spacer przedobiedni, to musi być i poobiedni .
Na obiad jedziemy do naszej ulubionej restauracji na Jurze.
Po obiedzie ruszamy, mijając centrum kiczu na Jurze, to jest Zamek w Podzamczu. Sporo osób wybrało się tego dnia na paradę wojskową w Katowicach, dużo osób było w Podzamczu. My tymczasem szukamy trochę spokojniejszego miejsca. Po drodze mijamy pozostałości po dawnych czasach...
Auto zostawiamy pod cmentarzem i ruszamy w las, w poszukiwaniu mogiły zbiorowej. Mogiły w tej części nie spotkaliśmy, za to były ślady:
po mieszkańcach lasu,
oraz, jakimś gatunku, który mieszka też w tej okolicy:
Ech...jak można takie ładne okolice szpecić? A jest tu ładnie:
Wiedzie tymi terenami Szlak Partyzantów Ziemi Olkuskiej i właśnie przez chwilę będziemy nim wędrować:
Oglądam mapę i proponuję zejście na chwilę na skałki, jakie są obok. Żona stawia warunek, że przez krzaczory i trawy nie będzie iść. Znajduję jakąś ścieżkę, która dochodzi do leśnej drogi i tak dochodzimy pod Grochowiec Wielki.
Idąc jeszcze lasem, słyszymy gwar ludzi, potem jakiś crossowiec śmiga, a pod skałkami stoi kilka samochodów.
Dość szybko dochodzimy na szczyt:
Jest z niego dość rozległa panorama, widać np dziwactwo okoliczne:
Zdobywamy szczytową kopułę :
I znów ślady po tubylcach (czyli tych co tam chodzą):
Pod skałami koce, dzieci grają w różne gry, część osób leży, część włazi po skałach...
Robię zdjęcie mej żonie:
Oraz skałkom obok, mała lufka jest:
Jest wersja drzewka na skale:
Spoglądamy też w stronę wschodnio-południową, w kierunku Krakowa, którego nie można zobaczyć, gdyż wzgórza Jury go zasłaniają...
Ciekawią mnie te garby, albo cycki jak kto woli
To najpewniej wzgórze Podgórze nieco na północ od Rabsztyna.
Schodzimy do wsi Żelazko. Wśród lasów, oraz traw stoją domki letniskowe:
Oraz paskudne nowoczesne domy. Mijamy je i zbliżamy się do kaplicy.
Teraz powoli wracamy do Ryczowa. Tym razem idziemy asfaltem, mijając po drodze starsze opuszczone drewniane i murowane domy, kapliczki, oraz nowe domostwa.
Same kapliczki są też dość różnorakie:
Ta była postawiona w 1942r.
A ta z 1944roku:
Mijamy dwie studnie i dochodzimy do ronda w Ryczowie:
Po chwili odnajdujemy też zbiorową mogiłę pomordowanych mieszkańców przez Niemców w czasie II WŚ:
Był to odwet za walkę oddziału partyzanckiego "Hardego", który działał w tym rejonie.
Na koniec odwiedzamy ruiny Strażnicy w Ryczowie:
Na szczycie widać resztki murów.
Powstała prawdopodobnie pod koniec XIV w. Była to prawdopodobnie wieża na planie czworoboku.
Próbujemy się na nią wspiąć:
Kilka szczelin przeskakuję, choć ostatniej już nie. Oglądam, załom muru, koło którego trzeba przejść i stwierdzam, że nie chcę mi się narażać odpadnięcie. No i co tu ukrywać, jednak wysokość też robi wrażenie, chyba się starzeje...
Żona czeka na mnie, więc wracam i jedziemy na coś słodkiego i zimnego...
I tak minęło nam to chłodne popołudnie...
Dziękuje
Był spacer przedobiedni, to musi być i poobiedni .
Na obiad jedziemy do naszej ulubionej restauracji na Jurze.
Po obiedzie ruszamy, mijając centrum kiczu na Jurze, to jest Zamek w Podzamczu. Sporo osób wybrało się tego dnia na paradę wojskową w Katowicach, dużo osób było w Podzamczu. My tymczasem szukamy trochę spokojniejszego miejsca. Po drodze mijamy pozostałości po dawnych czasach...
Auto zostawiamy pod cmentarzem i ruszamy w las, w poszukiwaniu mogiły zbiorowej. Mogiły w tej części nie spotkaliśmy, za to były ślady:
po mieszkańcach lasu,
oraz, jakimś gatunku, który mieszka też w tej okolicy:
Ech...jak można takie ładne okolice szpecić? A jest tu ładnie:
Wiedzie tymi terenami Szlak Partyzantów Ziemi Olkuskiej i właśnie przez chwilę będziemy nim wędrować:
Oglądam mapę i proponuję zejście na chwilę na skałki, jakie są obok. Żona stawia warunek, że przez krzaczory i trawy nie będzie iść. Znajduję jakąś ścieżkę, która dochodzi do leśnej drogi i tak dochodzimy pod Grochowiec Wielki.
Idąc jeszcze lasem, słyszymy gwar ludzi, potem jakiś crossowiec śmiga, a pod skałkami stoi kilka samochodów.
Dość szybko dochodzimy na szczyt:
Jest z niego dość rozległa panorama, widać np dziwactwo okoliczne:
Zdobywamy szczytową kopułę :
I znów ślady po tubylcach (czyli tych co tam chodzą):
Pod skałami koce, dzieci grają w różne gry, część osób leży, część włazi po skałach...
Robię zdjęcie mej żonie:
Oraz skałkom obok, mała lufka jest:
Jest wersja drzewka na skale:
Spoglądamy też w stronę wschodnio-południową, w kierunku Krakowa, którego nie można zobaczyć, gdyż wzgórza Jury go zasłaniają...
Ciekawią mnie te garby, albo cycki jak kto woli
To najpewniej wzgórze Podgórze nieco na północ od Rabsztyna.
Schodzimy do wsi Żelazko. Wśród lasów, oraz traw stoją domki letniskowe:
Oraz paskudne nowoczesne domy. Mijamy je i zbliżamy się do kaplicy.
Teraz powoli wracamy do Ryczowa. Tym razem idziemy asfaltem, mijając po drodze starsze opuszczone drewniane i murowane domy, kapliczki, oraz nowe domostwa.
Same kapliczki są też dość różnorakie:
Ta była postawiona w 1942r.
A ta z 1944roku:
Mijamy dwie studnie i dochodzimy do ronda w Ryczowie:
Po chwili odnajdujemy też zbiorową mogiłę pomordowanych mieszkańców przez Niemców w czasie II WŚ:
Był to odwet za walkę oddziału partyzanckiego "Hardego", który działał w tym rejonie.
Na koniec odwiedzamy ruiny Strażnicy w Ryczowie:
Na szczycie widać resztki murów.
Powstała prawdopodobnie pod koniec XIV w. Była to prawdopodobnie wieża na planie czworoboku.
Próbujemy się na nią wspiąć:
Kilka szczelin przeskakuję, choć ostatniej już nie. Oglądam, załom muru, koło którego trzeba przejść i stwierdzam, że nie chcę mi się narażać odpadnięcie. No i co tu ukrywać, jednak wysokość też robi wrażenie, chyba się starzeje...
Żona czeka na mnie, więc wracam i jedziemy na coś słodkiego i zimnego...
I tak minęło nam to chłodne popołudnie...
Dziękuje
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Czyli? Może kiedyś zabrałbym Ukochanąlaynn pisze:Na obiad jedziemy do naszej ulubionej restauracji na Jurze.
Jestem pod wrażeniem porządności opisania tego spaceru.
Tylko to zdjęcie żony... jakiś wirus w aparacie
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Piotrek pisze:Fajnie jest mieć takie tereny pod ręką, bo można wiele lajtowych wypadów zrobić, które krajobrazowo są ładne i ciekawe.
I kto to piszę
Piotrek do Ryczowa mam 45min jazdy. Ty tyle jedziesz do Żabnicy? Gdyby nie smog zimą, to bardzo bym Tobie zazdrościł miejsca zamieszkania.
Ale fakt, Sprocket często pokazuje piękno terenu Jury, ładne te okolice są. Dla mnie jednak w góry mam ciut dalej, więc jak mam dylemat gdzie jechać, to wygrywają góry. Jurę wybieram wtedy, gdy chcę odpocząć od tłumów, a tak było 15go. Żona rzuciła pomysł Defilady w Katowicach ale ja kategorycznie nie chciałem tłumów. Zresztą nie ma czego żałować...
Ostatnio zmieniony 2019-08-17, 16:32 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
A mnie się tak nie wydaje Ja jestem tego pewien. Fantastyczny region, który wciąż ma przede mną wiele tajemnic. W dodatku - z racji tego, że z górami muszę na jakiś czas mocno przystopować, jest to opcja pierwszego wyboru Tak już los chciał, bym "na starość" zostawił sobie ten teren
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
Urlop mija, pierwszy weekend mimo, że i żona miała wolne odpuściliśmy, bo córa się rozchorowała, jedynie sami z żoną pojechaliśmy do Brennej. Przed drugim weekendem usłyszeliśmy, od lekarza, że można by córę w góry wziąć na parę dni...brrr nie mógł tego lekarz powiedzieć tydzień wcześniej? Teraz i urodziny kuzyna córki i żona wolnego już nie ma...więc w niedzielę choć się gdzieś na spacer trzeba ruszyć.
Mimo, że to nie Jura, to w tym wątku będę opisywał nasze okoliczne wycieczki.
Pojechaliśmy do Pszczyny. Rano jeszcze spokojnie:
jesień jeszcze na całego
Postanowiliśmy zobaczyć żubry. Ale są i owce mające łby z dwóch stron
są lejenie, jak to powiedziała córa:
Żubr też był. Ale nie zimny
Potem poszliśmy parkiem do skansenu:
pozowała młoda para, to i moje dziewczyny popozowały:
Skansen:
o taka chata mi się podoba:
A popołudniu, a raczej o zachodzie słońca poszedłem porobić kilka zdjęć. Choć zachód o 16,29 to jakaś masakra...
klasyka
Skrzyczne:
i trochę zagranicy:
Zagroda Żubrów
Skansen
Po zachodzie słońca
Mimo, że to nie Jura, to w tym wątku będę opisywał nasze okoliczne wycieczki.
Pojechaliśmy do Pszczyny. Rano jeszcze spokojnie:
jesień jeszcze na całego
Postanowiliśmy zobaczyć żubry. Ale są i owce mające łby z dwóch stron
są lejenie, jak to powiedziała córa:
Żubr też był. Ale nie zimny
Potem poszliśmy parkiem do skansenu:
pozowała młoda para, to i moje dziewczyny popozowały:
Skansen:
o taka chata mi się podoba:
A popołudniu, a raczej o zachodzie słońca poszedłem porobić kilka zdjęć. Choć zachód o 16,29 to jakaś masakra...
klasyka
Skrzyczne:
i trochę zagranicy:
Zagroda Żubrów
Skansen
Po zachodzie słońca
Ostatnio zmieniony 2019-10-29, 13:25 przez laynn, łącznie zmieniany 2 razy.
Kolejnego dnia, po wyczynie wejścia na Łeverest, mieliśmy pojechać nad asfaltowe jezioro, jednak wizja napotkania wędkarzy, spowodowała zmianę decyzji. Chodzi o to by korzystając z ciepła, pospacerować po lasach/łąkach nikogo nie napotkawszy, a przynajmniej aby ta liczba jak najmniejsza.
Decydujemy się odwiedzić miejsce, które również w planach było u mnie od kilku lat. Jesienią tam zawitaliśmy w celu poszukiwania grzybów, więc już trochę rejon mamy obadany. Jedziemy do wsi Hutki-Kanki. Za małego brodziłem w początkowym biegu rzeki Centuria.
Mijamy zbiornik i w końcu pod placem zabaw parkujemy.
Ruszamy drogą:
Oglądamy z drogi wzgórze Chełm, na którym od 1957 roku został utworzony rezerwat. Jesienią po nim, wśród buczyn szukaliśmy grzybów, dziś jednak dostaję kategoryczną odmowę odwiedzenia wzniesienia...dziś spacer ma biec drogą!
Dziś już nie ma takiego słonecznego dnia, chmur jest więcej, jednak póki co słońce jeszcze nam przygrzewa. Nasza droga:
Ale po chwili słońce znika za chmurami. Wokół las, otacza nas zapas lasu...szukamy kolejny dzień oznak wiosny. I tu poza brązami mieniącymi się na zboczu pokrytym bukowym lasem, wzniesienia, szarością pustych gałęzi, oraz słomkowych połaci traw, nagle wśród między opadłymi liśćmi, błyska niebieski refleks. To Przylaszczka pospolita, oznaka przedwiośnia:
Na bezlistnej gałęzi krzaczora wisi znów rękawiczka. Brudną zielenią poza trawami, jeszcze sosny się wyróżniają, niektóre gałęzie mają fantazyjne kształty:
choć jak się mocniej przypatrzeć to widać czerwień owoców dzikiej róży:
jednak póki co otaczają nas barwy przedwiośnia:
Wchodzimy do lasu sosnowego, w którym jesteśmy pod czujnym okiem leśników, o czym informuje nas stosowna tablica. Dochodzimy do przecinki:
Ale to nie jest dzień na widoki. Dziś bardziej na szczegółach się skupiam:
Powoli robi się coraz chłodniej, słońce, które na chwilę wyszło za chmur, znowu z nimi przegrało. Wracamy...wyjątkowo ochoczo to robię, od chwili boli mnie gardło. Na szczęście nie jest to otaczający nas wirus (a przynajmniej dalej mam taką nadzieję), a przeziębienie.
Wiem, że jeszcze tu trzeba wrócić, ale chyba jesień to będzie najlepsza pora. Ale na wzniesienie, tym razem.
I ostatnie szczegóły:
Decydujemy się odwiedzić miejsce, które również w planach było u mnie od kilku lat. Jesienią tam zawitaliśmy w celu poszukiwania grzybów, więc już trochę rejon mamy obadany. Jedziemy do wsi Hutki-Kanki. Za małego brodziłem w początkowym biegu rzeki Centuria.
Mijamy zbiornik i w końcu pod placem zabaw parkujemy.
Ruszamy drogą:
Oglądamy z drogi wzgórze Chełm, na którym od 1957 roku został utworzony rezerwat. Jesienią po nim, wśród buczyn szukaliśmy grzybów, dziś jednak dostaję kategoryczną odmowę odwiedzenia wzniesienia...dziś spacer ma biec drogą!
Dziś już nie ma takiego słonecznego dnia, chmur jest więcej, jednak póki co słońce jeszcze nam przygrzewa. Nasza droga:
Ale po chwili słońce znika za chmurami. Wokół las, otacza nas zapas lasu...szukamy kolejny dzień oznak wiosny. I tu poza brązami mieniącymi się na zboczu pokrytym bukowym lasem, wzniesienia, szarością pustych gałęzi, oraz słomkowych połaci traw, nagle wśród między opadłymi liśćmi, błyska niebieski refleks. To Przylaszczka pospolita, oznaka przedwiośnia:
Na bezlistnej gałęzi krzaczora wisi znów rękawiczka. Brudną zielenią poza trawami, jeszcze sosny się wyróżniają, niektóre gałęzie mają fantazyjne kształty:
choć jak się mocniej przypatrzeć to widać czerwień owoców dzikiej róży:
jednak póki co otaczają nas barwy przedwiośnia:
Wchodzimy do lasu sosnowego, w którym jesteśmy pod czujnym okiem leśników, o czym informuje nas stosowna tablica. Dochodzimy do przecinki:
Ale to nie jest dzień na widoki. Dziś bardziej na szczegółach się skupiam:
Powoli robi się coraz chłodniej, słońce, które na chwilę wyszło za chmur, znowu z nimi przegrało. Wracamy...wyjątkowo ochoczo to robię, od chwili boli mnie gardło. Na szczęście nie jest to otaczający nas wirus (a przynajmniej dalej mam taką nadzieję), a przeziębienie.
Wiem, że jeszcze tu trzeba wrócić, ale chyba jesień to będzie najlepsza pora. Ale na wzniesienie, tym razem.
I ostatnie szczegóły:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości