Niech na żyje WRB - takie sobie łazęgowanie bez celu .
Niech na żyje WRB - takie sobie łazęgowanie bez celu .
Witam wszystkich
To będzie moje pierwsza relacja.
Miałem zamiar wyjechać w tym roku w Bieszczady , ale mnie prześladuje bieszczadowe licho to nie planuje nigdy niczego .
I tak było tym razem.W czwartek odszedł mój członek rodziny-królik Kim .
Musieliśmy go uśpić , bo leczenie nie przynosiło efektu . Odszedł na moich rękach - kica sobie teraz po niebieskich łąkach.Przyznam się , że odechciało mi się wyjazdu , bo moje serce wypełniał smutek.W piątek po pracy zaczynałem urlop .Zostanie w domu bez starego przyjaciela byłoby dla mnie zbyt smutne .Aby zapomnieć o tym wszystkim postanowiłem ,że jednak jadę .
Spakowałem graty i w sobotę odpaliłem VW POLO i pognałem w Bieszczady.
Nie mam wprawy w opisywaniu relacji , wklejaniu zdjęc i opisach.
Daleko mi w tym do Was.
Nigdy niczego nie planuję , a co dalej to poczytajcie..
1 dzień .
Dojechałem do Cisnej .Może podjechać do bacówki pod Honem ???
Chyba jednak nie tym razem .
Zatrzymałem samochód na parkingu w centrum , aby kupić pieczywo i coś do tego .
Zajeło mi to może 5 minut , a już parkingowy chciał mnie oskubać na 5 zeta .
Po krótkiej acz treściwej rozmowie ustąpił od pisania kwitu .
Pojechałem dalej w kierunku Wetliny .Jadąc rozmyślałem co dalej i postanowiłem , że zacznę od Jaworca .Byłem tam w zeszłym roku , ale nie nocowałem .Może tam mi się uda przekimać ?
Zatrzymałem się jeszcze przed sklepikiem w Kalnicy , a dalej prosto i za mostem zatrzymałem się na parkingu . Obok stoją retorty do wypału , ale oprócz zapach dymu nie było tam żywej duszy .Dojście do bacówki nie jest dalekie , jak np. na Rawki .
W bacówce okazuje się ,że nie ma problemu z noclegiem , a więc tu zacznie się moja tegoroczna przygoda z Biesami .
Kilka słów o schronisku.
Ogólnie jak dla mnie super . W pokojach czysto i schludnie .Budynek w lepszym stanie niż pod Honem czy Rawkami .
W bufecie spotkałem panią Iwonę . Szalenie przemiła osoba , zawsze uśmiechnięta ,skora do rozmowy . Był tam w obsłudze jeszcze jeden gościu , ale nie pamiętam jak się nazywał . Mówił ,że siedział pewien czas w schronisku w Łupkowie .Miał raczej ciemną karnację i był śmiesznie uczesany . Z jednej strony obcięty na krótko a z drugiej krótki warkoczyk .Podarowałem mu taki mały organizer z narzędziami w formie mini . Był bardzo szczęśliwy z tego powodu . A i twierdził , że kojarzy Bubę .
Wypiłem kawę i wystartowałem.Poszedłem czarnym na Krysową .Jeden minus tej trasy to to ,że razem z nim wytyczony jest koński szlak , przez co jest dosyć intensywnie obkupkany .
Dalej z Krysowej na Wysokie Berdo i przełęcz Orłowicza .Zastanawiałem się co dalej i wybrałem czerwony na Smerek i dalej poszedłem do Kalnicy.
Znowu znalazłem sie pod sklepem , gdzie posiedziałem sobie piwkując .
Niestety nie ma tam Portera , ale za to wypiłem Watachę z Ursy za jedyne 12 zeta .
Doczłapałem się do bacówki ,a tu okazało się , że dotarł rajd koniarzy .
Powiem ,że dawno tak dobrze nie czułem się z nimi przy ognisku .
Dwie gitary ,śpiewy przeróżne i śmiechy , a nad nami czarna noc i gwiazdy migoczące . w oddali pochrapywały konie .
Udałem się na spoczynek i tak zakończył się mój pierwszy dzień.
To będzie moje pierwsza relacja.
Miałem zamiar wyjechać w tym roku w Bieszczady , ale mnie prześladuje bieszczadowe licho to nie planuje nigdy niczego .
I tak było tym razem.W czwartek odszedł mój członek rodziny-królik Kim .
Musieliśmy go uśpić , bo leczenie nie przynosiło efektu . Odszedł na moich rękach - kica sobie teraz po niebieskich łąkach.Przyznam się , że odechciało mi się wyjazdu , bo moje serce wypełniał smutek.W piątek po pracy zaczynałem urlop .Zostanie w domu bez starego przyjaciela byłoby dla mnie zbyt smutne .Aby zapomnieć o tym wszystkim postanowiłem ,że jednak jadę .
Spakowałem graty i w sobotę odpaliłem VW POLO i pognałem w Bieszczady.
Nie mam wprawy w opisywaniu relacji , wklejaniu zdjęc i opisach.
Daleko mi w tym do Was.
Nigdy niczego nie planuję , a co dalej to poczytajcie..
1 dzień .
Dojechałem do Cisnej .Może podjechać do bacówki pod Honem ???
Chyba jednak nie tym razem .
Zatrzymałem samochód na parkingu w centrum , aby kupić pieczywo i coś do tego .
Zajeło mi to może 5 minut , a już parkingowy chciał mnie oskubać na 5 zeta .
Po krótkiej acz treściwej rozmowie ustąpił od pisania kwitu .
Pojechałem dalej w kierunku Wetliny .Jadąc rozmyślałem co dalej i postanowiłem , że zacznę od Jaworca .Byłem tam w zeszłym roku , ale nie nocowałem .Może tam mi się uda przekimać ?
Zatrzymałem się jeszcze przed sklepikiem w Kalnicy , a dalej prosto i za mostem zatrzymałem się na parkingu . Obok stoją retorty do wypału , ale oprócz zapach dymu nie było tam żywej duszy .Dojście do bacówki nie jest dalekie , jak np. na Rawki .
W bacówce okazuje się ,że nie ma problemu z noclegiem , a więc tu zacznie się moja tegoroczna przygoda z Biesami .
Kilka słów o schronisku.
Ogólnie jak dla mnie super . W pokojach czysto i schludnie .Budynek w lepszym stanie niż pod Honem czy Rawkami .
W bufecie spotkałem panią Iwonę . Szalenie przemiła osoba , zawsze uśmiechnięta ,skora do rozmowy . Był tam w obsłudze jeszcze jeden gościu , ale nie pamiętam jak się nazywał . Mówił ,że siedział pewien czas w schronisku w Łupkowie .Miał raczej ciemną karnację i był śmiesznie uczesany . Z jednej strony obcięty na krótko a z drugiej krótki warkoczyk .Podarowałem mu taki mały organizer z narzędziami w formie mini . Był bardzo szczęśliwy z tego powodu . A i twierdził , że kojarzy Bubę .
Wypiłem kawę i wystartowałem.Poszedłem czarnym na Krysową .Jeden minus tej trasy to to ,że razem z nim wytyczony jest koński szlak , przez co jest dosyć intensywnie obkupkany .
Dalej z Krysowej na Wysokie Berdo i przełęcz Orłowicza .Zastanawiałem się co dalej i wybrałem czerwony na Smerek i dalej poszedłem do Kalnicy.
Znowu znalazłem sie pod sklepem , gdzie posiedziałem sobie piwkując .
Niestety nie ma tam Portera , ale za to wypiłem Watachę z Ursy za jedyne 12 zeta .
Doczłapałem się do bacówki ,a tu okazało się , że dotarł rajd koniarzy .
Powiem ,że dawno tak dobrze nie czułem się z nimi przy ognisku .
Dwie gitary ,śpiewy przeróżne i śmiechy , a nad nami czarna noc i gwiazdy migoczące . w oddali pochrapywały konie .
Udałem się na spoczynek i tak zakończył się mój pierwszy dzień.
Ostatnio zmieniony 2019-08-05, 23:56 przez trotyl, łącznie zmieniany 2 razy.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
trotyl pisze:To będzie moje pierwsza relacja
Najważniejsze, że zdecydowałeś się spróbować, a to całkiem nieźle, jak się okazuje, Ci wyszło
trotyl pisze:Nie mam wprawy w opisywaniu relacji , wklejaniu zdjęc i opisach
Wklejenie zdjęć też nie jest trudne, jakbyś mial kłopot, puść mi PW to postaram Ci się to wyjaśnić. No i czekam na dalszy ciąg!
Dzień drugi.
Po nocnych swawolach podnoszę się lekko poturbowany .
Schodzę do bufetu , gdzie spotykam uśmiechnięto panią Iwonę .
Koniarze niestety muszą zakończyć swoją eskapadę bo jednak klacz okulała .
Gawędzę z nimi parę minut a Iwona pyta jaki plany na dzisiaj ?
Jakie ?? A takie,że pójdę ,gdzie oczy poniosą.
Trasę zaczynam we wsi Jaworzec .Prowadzi tu ścieżka dydaktyczna Bieszczady Odnalezione . Napisy są w języku polskim i ukraińskim.
Udaję się w kierunku cerkwiska . Teren jest wykoszony i dobrze opisany .Włażę do dobrze zachowanej piwnicy.Znajduje się tu odrestaurowany krzyż pańszczyźniany .
W czasie 2 wojny przybyła do wsi niemiecka ekspedycja mająca zlikwidować mieszkających tam Cyganów . Oni przywitali ich grając niemiecki hymn dzięki czemu Niemcy odstąpili od dokonania mordu .Pokonuję w bród Wetlinę i wchodzę na drogę . Upał niemiłosierny i końskie muchy tną przeokrutnie .Lubię tam sobie łazić drogą w dolinie , gdzie jest tyle zieleni i tylko ja i moje myśli.
Dochodzę do wsi Łuch , gdzie mija mnie kilku rowerzystów .Maszeruję dalej i docieram do wsi Zawój . Wdrapałem się na miejsce po cerkwi i resztki cmentarza . Znajduje się tam grób kobiety , która zginęła w 1947 roku od komunistycznych kul .Napis wykonany w cyrylicy .Ciekaw jestem jak przetrwał do naszych czasów ???
Obok wiaty zaczyna się ścieżka dydaktyczna Sine Wiry . Plusem jest ,że mogę idąc nią odpocząć od upału idąc wzdłóź koryta rzeki . Utoneła tam młoda dziewczyna , którą zaskoczyła wysoka woda po burzy , gdy siedziała na kamieniu.
Po nocnych swawolach podnoszę się lekko poturbowany .
Schodzę do bufetu , gdzie spotykam uśmiechnięto panią Iwonę .
Koniarze niestety muszą zakończyć swoją eskapadę bo jednak klacz okulała .
Gawędzę z nimi parę minut a Iwona pyta jaki plany na dzisiaj ?
Jakie ?? A takie,że pójdę ,gdzie oczy poniosą.
Trasę zaczynam we wsi Jaworzec .Prowadzi tu ścieżka dydaktyczna Bieszczady Odnalezione . Napisy są w języku polskim i ukraińskim.
Udaję się w kierunku cerkwiska . Teren jest wykoszony i dobrze opisany .Włażę do dobrze zachowanej piwnicy.Znajduje się tu odrestaurowany krzyż pańszczyźniany .
W czasie 2 wojny przybyła do wsi niemiecka ekspedycja mająca zlikwidować mieszkających tam Cyganów . Oni przywitali ich grając niemiecki hymn dzięki czemu Niemcy odstąpili od dokonania mordu .Pokonuję w bród Wetlinę i wchodzę na drogę . Upał niemiłosierny i końskie muchy tną przeokrutnie .Lubię tam sobie łazić drogą w dolinie , gdzie jest tyle zieleni i tylko ja i moje myśli.
Dochodzę do wsi Łuch , gdzie mija mnie kilku rowerzystów .Maszeruję dalej i docieram do wsi Zawój . Wdrapałem się na miejsce po cerkwi i resztki cmentarza . Znajduje się tam grób kobiety , która zginęła w 1947 roku od komunistycznych kul .Napis wykonany w cyrylicy .Ciekaw jestem jak przetrwał do naszych czasów ???
Obok wiaty zaczyna się ścieżka dydaktyczna Sine Wiry . Plusem jest ,że mogę idąc nią odpocząć od upału idąc wzdłóź koryta rzeki . Utoneła tam młoda dziewczyna , którą zaskoczyła wysoka woda po burzy , gdy siedziała na kamieniu.
Ostatnio zmieniony 2019-08-05, 22:48 przez trotyl, łącznie zmieniany 1 raz.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
Od kolejnej wiaty skończyła się moja samotność na drodze . Mijam sporo ludzi którzy idą tu od parkingu w Polankach .Szczerze mówiąc to niezbyt urzekły mnie te Sine Wiry .Od jednej jak i drugiej strony trzeba jednak pokonać sporą odległość .
Idąc słyszę ..daleko jeszcze ???.No jeszcze trochę - odpowiadam.
Dochodzę do drogi Dołżyca - Terka i skręcam w kierunku wsi Buk .
A skoro znudziło mi się łażenie to łapię stopa do wsi Buk .
Dalej tupu tupu ...Z lewej dochodzi czarny szlak z Falowej . W zeszłym roku nim szedłem nim i takiego szarapania się po zarośniętym szlaku to nie pamiętam..
Dochodzę do Dołżycy , gdzie w kajpie w której motocykliści mają zniżki a turyści nie jem przepyszny bigos i piję piwo z browaru rzemieślniczego z Dukli, które mi nie smakuje.
Do lokalu wchodzi gościu , który widząc napis na mojej koszulce Bieszczady W krainie wilka mówi ,że to on jest autorem tej grafiki . Gdzieś tego gościa już widziałem , tylko gdzie ?? Nie mogę sobie przypomnieć , ale po chwili mnie oświeca . W telewizji w reportarzach o Bieszczadach...to był gość o ksywie Żmiju.
Po posiłku łapię stopa do Kalnicy , gdzie rytualna posiadówka pod sklepem i rozmowy z lokalnymi.
Po dotarciu do schroniska stwierdzam że czas na ablucję .Ponieważ w schronisku jest problem z wodą poszedłem nad Wetlinę wykąpać się .Gorąc był okrutny a woda cieplutka . W stroju Adama taplałem się w wodzie . A jak ktoś mnie zobaczy ???? jak nie widział gołego chłopa w rzece to ma okazję zobaczyć pomyślałem.Zapach górskiej rzeki , taki charakterystyczny,kojarzy mi się z zapachem Popradu gdy jeździłem na wczasy do Piwnicznej.
Boże kiedy ja ostatni raz kąpałem się w górskiej rzece , chyba W 1993 roku w Koszarawie Pod Grojcem.
Umyty udałem się do pokoju .Okazało się że w bacówce oprócz mnie nie ma nikogo oprócz obsługi . Siedziałem sobie w jadalni i studiowałem ksiązki z biblioteczki .Powiem ,że było bogato wyposażona .Wziąłem jeszcze jedną lekturę do poduchy i zakończył się drugi dzień.
CDN
Idąc słyszę ..daleko jeszcze ???.No jeszcze trochę - odpowiadam.
Dochodzę do drogi Dołżyca - Terka i skręcam w kierunku wsi Buk .
A skoro znudziło mi się łażenie to łapię stopa do wsi Buk .
Dalej tupu tupu ...Z lewej dochodzi czarny szlak z Falowej . W zeszłym roku nim szedłem nim i takiego szarapania się po zarośniętym szlaku to nie pamiętam..
Dochodzę do Dołżycy , gdzie w kajpie w której motocykliści mają zniżki a turyści nie jem przepyszny bigos i piję piwo z browaru rzemieślniczego z Dukli, które mi nie smakuje.
Do lokalu wchodzi gościu , który widząc napis na mojej koszulce Bieszczady W krainie wilka mówi ,że to on jest autorem tej grafiki . Gdzieś tego gościa już widziałem , tylko gdzie ?? Nie mogę sobie przypomnieć , ale po chwili mnie oświeca . W telewizji w reportarzach o Bieszczadach...to był gość o ksywie Żmiju.
Po posiłku łapię stopa do Kalnicy , gdzie rytualna posiadówka pod sklepem i rozmowy z lokalnymi.
Po dotarciu do schroniska stwierdzam że czas na ablucję .Ponieważ w schronisku jest problem z wodą poszedłem nad Wetlinę wykąpać się .Gorąc był okrutny a woda cieplutka . W stroju Adama taplałem się w wodzie . A jak ktoś mnie zobaczy ???? jak nie widział gołego chłopa w rzece to ma okazję zobaczyć pomyślałem.Zapach górskiej rzeki , taki charakterystyczny,kojarzy mi się z zapachem Popradu gdy jeździłem na wczasy do Piwnicznej.
Boże kiedy ja ostatni raz kąpałem się w górskiej rzece , chyba W 1993 roku w Koszarawie Pod Grojcem.
Umyty udałem się do pokoju .Okazało się że w bacówce oprócz mnie nie ma nikogo oprócz obsługi . Siedziałem sobie w jadalni i studiowałem ksiązki z biblioteczki .Powiem ,że było bogato wyposażona .Wziąłem jeszcze jedną lekturę do poduchy i zakończył się drugi dzień.
CDN
Ostatnio zmieniony 2019-08-05, 23:27 przez trotyl, łącznie zmieniany 1 raz.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
Dzień trzeci .
Rano zjadłem jajecznicę na śniadanie . Pogadałem sobie z panią Iwoną ,
W schronisku puściutko , leniwie płynie czas .Miałem okazję wytargać kota Berdo za wąsiska .
Nigdzie mi się nie spieszy , znowu zaszyłem się w lekturze książek .
Ale okazuje się , że nadchodzi armagedon . Pani Iwona informuje mnie , że od dzisiaj u nich pogotowie bojowe . Ma dotrzeć obóz wędrowny i grupa harcerzy .
No to pora spier.... , bo nie lubię tłoku .
Pakuję graty i jadę przez Wetlinę do Ustrzyk Górnych .
Podziwiając widoki docieram do Berechów .
Tak Trotylu , to tu na przystanku PKS zaczęła się twoja przygoda z Bieszczadami . To tu trafiłem autobusem z turystami , gdzie przewodnikiem była znana z forów górskich LUCYNA .
Ktoś nieśmiało macha na okazję . Starsza para .Zatrzymuje się a oni mówią Uśiki , Uśiki .
Ki diabeł , myślę .
Okazuje się , że to Czesi co mają kamper w Ustrzykach .
Podwiozłem ich i dostałem od nich dwa zimniutkie Radegasty .
Podjechałe pod Kremenaros i pytam o nocleg .Okazuje się , że nie ma problemu .
O tym budynku nie ma co pisać bo chyba wszyscy wiemy jak wygląda .
Mój kumpel który tu pierwszy raz przyjechał ze mną to na widok tego lokalu spytał mnie się , czy aby ten barak to nie jest z Oświęcimia ??
Na wejściu wita mnie charakterystyczny zapach szamba , a woda w kranie ma zapach zgniłych jaj . Na zbiorówce były nowe wyrka i czyste materacy .
Za to z tyłu na zapleczu pierdolnik jak u Cyganki w tobołku .
Ponieważ w Ustrzykach nie ma co robić oprócz picia browarów postanawiam wyskoczyć na Rawki . Bus za 6 zeta i jestem na Wyżniańskiej .
Drogą ruszam do bacówki . I znowu Odezwała się przeszłość niedaleka . To tu pierwszy raz nocowałem w Biesach . Tu byłem z Kubą , Joanną i Kamilą ( Dobromił wie o kogo chodzi )
Harleya nie spotkałem ani Imbira ,
Poszedłem dalej na obie Rawki i niebieskim wróciłem do Ustrzyk .
Było już późno , ale jeszcze w Eskulapie wypiłem browara .
Posiedziałem z właścicielem , który beczał na brak gości .
Wróciłem do schronu , ale jakoś nie mogłem spać .
Wylazłem na zewnątrz i tu dołączyła do mnie para gości .
Rozmowa na początku się nie kleiła ale po chwili znaleźliśmy wspólny język .
Para ta przyjechała w Biesy ze Świdnicy . Ona miała na imię Patrycja a on nie pamiętam jak .
Gadaliśmy do 3 rano .Nie jestem jakimś guru z gór , ale byli to ludzie , którzy chcieli mnie słuchać a ja ich . Gadałem im o Biesach , moich wyjazdach ,przygodach . A oni o Sobie . Pracowali w jakiejś knajpie , gdzie Geslerowa robiła rewolucje . Nie mogli dużo o tym mówić , ale uświadomili mnie , że to ściema i produkt telewizyjny .Głupi ze mnie h..,że nie od nich namiarów . Wiem tylko że facet śpiewa bluesa .A potem lulu..
Rano zjadłem jajecznicę na śniadanie . Pogadałem sobie z panią Iwoną ,
W schronisku puściutko , leniwie płynie czas .Miałem okazję wytargać kota Berdo za wąsiska .
Nigdzie mi się nie spieszy , znowu zaszyłem się w lekturze książek .
Ale okazuje się , że nadchodzi armagedon . Pani Iwona informuje mnie , że od dzisiaj u nich pogotowie bojowe . Ma dotrzeć obóz wędrowny i grupa harcerzy .
No to pora spier.... , bo nie lubię tłoku .
Pakuję graty i jadę przez Wetlinę do Ustrzyk Górnych .
Podziwiając widoki docieram do Berechów .
Tak Trotylu , to tu na przystanku PKS zaczęła się twoja przygoda z Bieszczadami . To tu trafiłem autobusem z turystami , gdzie przewodnikiem była znana z forów górskich LUCYNA .
Ktoś nieśmiało macha na okazję . Starsza para .Zatrzymuje się a oni mówią Uśiki , Uśiki .
Ki diabeł , myślę .
Okazuje się , że to Czesi co mają kamper w Ustrzykach .
Podwiozłem ich i dostałem od nich dwa zimniutkie Radegasty .
Podjechałe pod Kremenaros i pytam o nocleg .Okazuje się , że nie ma problemu .
O tym budynku nie ma co pisać bo chyba wszyscy wiemy jak wygląda .
Mój kumpel który tu pierwszy raz przyjechał ze mną to na widok tego lokalu spytał mnie się , czy aby ten barak to nie jest z Oświęcimia ??
Na wejściu wita mnie charakterystyczny zapach szamba , a woda w kranie ma zapach zgniłych jaj . Na zbiorówce były nowe wyrka i czyste materacy .
Za to z tyłu na zapleczu pierdolnik jak u Cyganki w tobołku .
Ponieważ w Ustrzykach nie ma co robić oprócz picia browarów postanawiam wyskoczyć na Rawki . Bus za 6 zeta i jestem na Wyżniańskiej .
Drogą ruszam do bacówki . I znowu Odezwała się przeszłość niedaleka . To tu pierwszy raz nocowałem w Biesach . Tu byłem z Kubą , Joanną i Kamilą ( Dobromił wie o kogo chodzi )
Harleya nie spotkałem ani Imbira ,
Poszedłem dalej na obie Rawki i niebieskim wróciłem do Ustrzyk .
Było już późno , ale jeszcze w Eskulapie wypiłem browara .
Posiedziałem z właścicielem , który beczał na brak gości .
Wróciłem do schronu , ale jakoś nie mogłem spać .
Wylazłem na zewnątrz i tu dołączyła do mnie para gości .
Rozmowa na początku się nie kleiła ale po chwili znaleźliśmy wspólny język .
Para ta przyjechała w Biesy ze Świdnicy . Ona miała na imię Patrycja a on nie pamiętam jak .
Gadaliśmy do 3 rano .Nie jestem jakimś guru z gór , ale byli to ludzie , którzy chcieli mnie słuchać a ja ich . Gadałem im o Biesach , moich wyjazdach ,przygodach . A oni o Sobie . Pracowali w jakiejś knajpie , gdzie Geslerowa robiła rewolucje . Nie mogli dużo o tym mówić , ale uświadomili mnie , że to ściema i produkt telewizyjny .Głupi ze mnie h..,że nie od nich namiarów . Wiem tylko że facet śpiewa bluesa .A potem lulu..
Ostatnio zmieniony 2019-08-07, 22:30 przez trotyl, łącznie zmieniany 1 raz.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
To już tereny mi bliższe. Dwa razy byliśmy w Biesach i dwa razy spalismy w Ustrzykach G. raz na polu namiotowym PTTK (za kempingiem jest rzeka, w upalne lato po zejściu z gór, to zbawienie) a raz w domku obitym białymi plastikami, zaraz obok Kremenarosa. Mieli go wyburzać i stawiać nowy, działo się tam coś?
No proszę, Trotyl wybuchnął. Pisz więcej!!! Super WRB rządzi
Ostatnio zmieniony 2019-08-11, 17:46 przez vidraru, łącznie zmieniany 1 raz.
Dzień czwarty.
Nie spiesząc się udałem się na śniadanie pod sklep obity białym saidingiem .
Obsługa w tym sklepie nie za szczególnie miła , a młode panny tam pracujące mają takie miny jakby były tam za karę . Posiliłem się i kupiwszy trochę prowiantu na drogę ruszyłem w drogę .
Najpierw udałem się do Bereżek licząc na okazję , ale się przeliczyłem .Przetupałem całą drogę podziwiając zieleń mnie otaczającą .
W Bereżkach kupiłem bilet i żółtym do Koliby .
Bardzo miła trasa wzdłuż potoku . Na szlaku było parę osób , a i w potoczku pluskały się rozszczebiotane panny .
Szedłem któryś raz tym szlakiem i rozmyślałem o tym i o tamtym .
Szybko dotarłem do Koilby . Gnałem z myślą , że znowu poganiam się ze Spirytem , przewesołym owczarkiem niemieckim .
W schronisku tym nocowałem parę lat temu i bardzo miło wspominam ten czas .To tu wjechałem tu swoim Polo od strony Nasicznego . W budynku czysto i schludnie , miła pani w bufecie . Niestety przekazała mi smutną wiadomość - Spiryt nie żyje .Odszedł dwa lata temu .
Szkoda psiaka . Ugania się pewnie po niebiańskich połoninach..
Wypiłem kawę i zielony do niebieskiego na Magurę Stuposiańską (1016 m).
Z Magury Widoków zero , bo zarośnięta jest lasem .
Dalej pomaszerowałem do Dwernika . Na szlaku pusto ,żywego ducha .
Doszedłem do drogi i skręciłem w prawo do Dwernika .
Po drodze mijam Piekiełko-czyli dawny sklep , knajpę . Budynek opuszczony ,zarośnięty , niszczeje..Widać jeszcze rysunki diabłów na tynku .Zaglądam też do drewnianego kościoła . Zbudowany z materiału z rozebranej cerkwi w Lutowiskach .Po lewej mijam pensjonat Caryńska . Wielki obiekt nad stawem dodatkowo jeszcze rozbudowywany .Pić mi się chce ale tam nie mam zamiaru zaglądać . W Dwerniku znajduje się ponoć szyb naftowy . Ale gdzie to Bóg raczy wiedzieć , ani jakiejkolwiek tablicy ani żywego ducha czy diabła aby zasięgnąć informacji .
Dochodzę do mostu na Sanie . To dawna granica między Rzeszą Niemiecką a Związkiem Radzieckim w czasie drugie wojny i polsko - radziecka po wojnie .
Most ten wygląda słabo . Deski połamane , popruchniałe ,gwoździe wyłażą .
Nie przeszkadza lokalnym gnać po nim jak po Hungaro Ringu .
Mijam most .Po lewej miejsce do spoczynku i regeneracji .
Ja go nazwałem CKR nad Sanem-Dwernik .Jest to miejsce po dawnym blaszaku ,gdzie jak pamiętam były tylko pieczone kurczaki i piwo .Ale o tym lokalu napiszę później .
Idę dalej i patrzę a ty baner . Stanica Hufca Pabianice. Noclegi,obiady,itp.
Może tu przybazować ???Okazało się , że bez problemu ,ale dopiero od jutra bo hotelik jeszcze nie gotowy dla gości. Pasuję mi to w sam raz , czyli jutro tu nocuję .
Miedzy tą bazą a sklepikiem budują jakiś obiekt . Coś mi się wydaje , że kolejne Resort&Spa.
Sklepik to pewnie znane wam miejsce -Beleczka
Całkiem sporo piwkujących tu ludzi z którymi można pogadać . Zwłaszcza z jednym jegomościem miałem przyjemność o której napiszę później .
Pora ruszać dalej macham na okazję i dobrzy ludzie z miasta Łodzi podwożą mnie do skrętu na Muczne . Potem znów okazją do Ustrzyk Górnych .Tam zaglądam jeszcze do Zielonego Domku.Naprawdę warto tam zajrzeć to kustosz opowiada wiele ciekawych historii o Bieszczadach i nie tylko.
Wieczorem razem z parą ze Świdnicy rozpalamy małe ognisko i miło gawędzimy o górach i muzyce . Okazuje się , że mamy podobne gusta muzyczne . Niestety , ale KSU i Matragona leci ze smartfona , ale i tak jest miło . Długo, długo rozmawialiśmy....obym częściej spotyka takich ludzi w górach.....
Nie spiesząc się udałem się na śniadanie pod sklep obity białym saidingiem .
Obsługa w tym sklepie nie za szczególnie miła , a młode panny tam pracujące mają takie miny jakby były tam za karę . Posiliłem się i kupiwszy trochę prowiantu na drogę ruszyłem w drogę .
Najpierw udałem się do Bereżek licząc na okazję , ale się przeliczyłem .Przetupałem całą drogę podziwiając zieleń mnie otaczającą .
W Bereżkach kupiłem bilet i żółtym do Koliby .
Bardzo miła trasa wzdłuż potoku . Na szlaku było parę osób , a i w potoczku pluskały się rozszczebiotane panny .
Szedłem któryś raz tym szlakiem i rozmyślałem o tym i o tamtym .
Szybko dotarłem do Koilby . Gnałem z myślą , że znowu poganiam się ze Spirytem , przewesołym owczarkiem niemieckim .
W schronisku tym nocowałem parę lat temu i bardzo miło wspominam ten czas .To tu wjechałem tu swoim Polo od strony Nasicznego . W budynku czysto i schludnie , miła pani w bufecie . Niestety przekazała mi smutną wiadomość - Spiryt nie żyje .Odszedł dwa lata temu .
Szkoda psiaka . Ugania się pewnie po niebiańskich połoninach..
Wypiłem kawę i zielony do niebieskiego na Magurę Stuposiańską (1016 m).
Z Magury Widoków zero , bo zarośnięta jest lasem .
Dalej pomaszerowałem do Dwernika . Na szlaku pusto ,żywego ducha .
Doszedłem do drogi i skręciłem w prawo do Dwernika .
Po drodze mijam Piekiełko-czyli dawny sklep , knajpę . Budynek opuszczony ,zarośnięty , niszczeje..Widać jeszcze rysunki diabłów na tynku .Zaglądam też do drewnianego kościoła . Zbudowany z materiału z rozebranej cerkwi w Lutowiskach .Po lewej mijam pensjonat Caryńska . Wielki obiekt nad stawem dodatkowo jeszcze rozbudowywany .Pić mi się chce ale tam nie mam zamiaru zaglądać . W Dwerniku znajduje się ponoć szyb naftowy . Ale gdzie to Bóg raczy wiedzieć , ani jakiejkolwiek tablicy ani żywego ducha czy diabła aby zasięgnąć informacji .
Dochodzę do mostu na Sanie . To dawna granica między Rzeszą Niemiecką a Związkiem Radzieckim w czasie drugie wojny i polsko - radziecka po wojnie .
Most ten wygląda słabo . Deski połamane , popruchniałe ,gwoździe wyłażą .
Nie przeszkadza lokalnym gnać po nim jak po Hungaro Ringu .
Mijam most .Po lewej miejsce do spoczynku i regeneracji .
Ja go nazwałem CKR nad Sanem-Dwernik .Jest to miejsce po dawnym blaszaku ,gdzie jak pamiętam były tylko pieczone kurczaki i piwo .Ale o tym lokalu napiszę później .
Idę dalej i patrzę a ty baner . Stanica Hufca Pabianice. Noclegi,obiady,itp.
Może tu przybazować ???Okazało się , że bez problemu ,ale dopiero od jutra bo hotelik jeszcze nie gotowy dla gości. Pasuję mi to w sam raz , czyli jutro tu nocuję .
Miedzy tą bazą a sklepikiem budują jakiś obiekt . Coś mi się wydaje , że kolejne Resort&Spa.
Sklepik to pewnie znane wam miejsce -Beleczka
Całkiem sporo piwkujących tu ludzi z którymi można pogadać . Zwłaszcza z jednym jegomościem miałem przyjemność o której napiszę później .
Pora ruszać dalej macham na okazję i dobrzy ludzie z miasta Łodzi podwożą mnie do skrętu na Muczne . Potem znów okazją do Ustrzyk Górnych .Tam zaglądam jeszcze do Zielonego Domku.Naprawdę warto tam zajrzeć to kustosz opowiada wiele ciekawych historii o Bieszczadach i nie tylko.
Wieczorem razem z parą ze Świdnicy rozpalamy małe ognisko i miło gawędzimy o górach i muzyce . Okazuje się , że mamy podobne gusta muzyczne . Niestety , ale KSU i Matragona leci ze smartfona , ale i tak jest miło . Długo, długo rozmawialiśmy....obym częściej spotyka takich ludzi w górach.....
Ostatnio zmieniony 2019-08-12, 22:42 przez trotyl, łącznie zmieniany 3 razy.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 108 gości