Ach ta Szczawnica !
Ach ta Szczawnica !
I znowu ten sam pensjonat i nawet po raz trzeci ten sam pokój...Lubię wracać w stare, sprawdzone miejsca. I znów sama, ale tym razem z nastawieniem takim,że sama, że czas tylko dla mnie. Prawda jest taka,że jedni kupują psy, żeby mieć towarzysza do górskich wypraw, a nasz Misio nieprzystosowany kompletnie do warunków zewnętrznych.Nie toleruje obcych ludzi ani miejsc.Ktoś z Misiem musi zostać w domu, a wiadomo kto, przecież nie ja. Mąż więc zostaje, ja jadę.
Do Szczawnicy przyjeżdżam w słoneczne upalne popołudnie. Zameldowanie,krótka rozmowa z właścicielem pensjonatu, rozpakowywanie i w miasto. Pierwszy dzień po wczasowemu, bez gór kompletnie. Grajcarek, obiadek w Orlicy i deser przy okazji(dobrą szarlotkę tam mają), Park Dolny, Park Górny , małe zakupy i już wieczór.
Piątek nadal słoneczny i dość upalny. Wstaję rano i po śniadaniu wyłażę z ośrodka. Idę na Plac Dietla, a później znanym mi dobrze szlakiem do Bacówki na Bereśniku. Docieram tam grubo przed południem, jest kompletnie pusto, zero turystów. Za to witają mnie koty. Z kawą i szarlotką siadam na zewnątrz.
Koło południa ruszam dalej. Najpierw na szczyt, a potem już w dół czarnym szlakiem. Na widokowej polanie zatrzymuję się na bardzo długo. Totalne lenistwo z pięknymi widokami i po chwili również z miłym towarzystwem.Starsza para , która również rozsiada się na polance okazuje się być ojcem i córką(a różnicy wieku kompletnie nie widać).Rozmawiamy, popijamy wodę, bo gorąco. Nareszcie oni ruszają na Bereśnik, ja w odwrotnym kierunku.Z czarnego szlaku schodzę drogą szutrową, która później zamienia się w asfalt i docieram do Parku Górnego, a potem do mojego ośrodka.
W sobotę od rana dalej utrzymuje się piękna pogoda.Rano busik do Szlachtowej i chwilę po dziewiątej już jestem na szlaku. Kolejny znajomy, lubiany przeze mnie i zupełnie bezludny szlak. Dopiero na Wysokim Wierchu i schodząc z niego spotykam kilka osób.
Pod Wysokim Wierchem robię sobie długi odpoczynek z widokiem na Tatry, a potem idę tam , gdzie tłumy i hałas czyli do schroniska pod Durbaszką.Na zewnątrz prawie pusto, a w środku mnóstwo ludzi i wszyscy chcą jeść. Kupuję szarlotkę, siadam na zewnątrz. Dość szybko opuszczam to gwarne miejsce i schodzę do Jaworek.
W knajpce przy parkingu uzupełniam zapasy picia i zostało mi jeszcze Homole oraz Bukowinki, a tam prawie pusto ku mojej uciesze.
Dłuższy przystanek na platformie widokowej, a potem wyciągiem w dół i do busa.Wieczorkiem jakaś obiadokolacja z deserem w knajpce i tak mija trzeci dzień.
Ciąg dalszy dopiszę w wolnej chwili.
Do Szczawnicy przyjeżdżam w słoneczne upalne popołudnie. Zameldowanie,krótka rozmowa z właścicielem pensjonatu, rozpakowywanie i w miasto. Pierwszy dzień po wczasowemu, bez gór kompletnie. Grajcarek, obiadek w Orlicy i deser przy okazji(dobrą szarlotkę tam mają), Park Dolny, Park Górny , małe zakupy i już wieczór.
Piątek nadal słoneczny i dość upalny. Wstaję rano i po śniadaniu wyłażę z ośrodka. Idę na Plac Dietla, a później znanym mi dobrze szlakiem do Bacówki na Bereśniku. Docieram tam grubo przed południem, jest kompletnie pusto, zero turystów. Za to witają mnie koty. Z kawą i szarlotką siadam na zewnątrz.
Koło południa ruszam dalej. Najpierw na szczyt, a potem już w dół czarnym szlakiem. Na widokowej polanie zatrzymuję się na bardzo długo. Totalne lenistwo z pięknymi widokami i po chwili również z miłym towarzystwem.Starsza para , która również rozsiada się na polance okazuje się być ojcem i córką(a różnicy wieku kompletnie nie widać).Rozmawiamy, popijamy wodę, bo gorąco. Nareszcie oni ruszają na Bereśnik, ja w odwrotnym kierunku.Z czarnego szlaku schodzę drogą szutrową, która później zamienia się w asfalt i docieram do Parku Górnego, a potem do mojego ośrodka.
W sobotę od rana dalej utrzymuje się piękna pogoda.Rano busik do Szlachtowej i chwilę po dziewiątej już jestem na szlaku. Kolejny znajomy, lubiany przeze mnie i zupełnie bezludny szlak. Dopiero na Wysokim Wierchu i schodząc z niego spotykam kilka osób.
Pod Wysokim Wierchem robię sobie długi odpoczynek z widokiem na Tatry, a potem idę tam , gdzie tłumy i hałas czyli do schroniska pod Durbaszką.Na zewnątrz prawie pusto, a w środku mnóstwo ludzi i wszyscy chcą jeść. Kupuję szarlotkę, siadam na zewnątrz. Dość szybko opuszczam to gwarne miejsce i schodzę do Jaworek.
W knajpce przy parkingu uzupełniam zapasy picia i zostało mi jeszcze Homole oraz Bukowinki, a tam prawie pusto ku mojej uciesze.
Dłuższy przystanek na platformie widokowej, a potem wyciągiem w dół i do busa.Wieczorkiem jakaś obiadokolacja z deserem w knajpce i tak mija trzeci dzień.
Ciąg dalszy dopiszę w wolnej chwili.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
W niedzielę rano za oknem słoneczko. Po śniadanku wychodzę więc na dłuższy spacer-na piechotę do Szlachtowej.
Po drodze zahaczam o kaskady na Grajcarku-miejsce , o którym do niedawna nie miałam pojęcia i gdyby nie forum szczawnickie na fejsie, to pewnie przeszłabym obok. A tam rzeczywiście uroczo.
Mijam też ciekawą kapliczkę na początku Szlachtowej.
Docieram do centrum wsi z nadzieją,że uda mi się w końcu zwiedzić dawną cerkiew łemkowską, obecnie kościół rzymskokatolicki. Jest cicho i pusto, więc mszy nie ma. Zaczepiam starszego mężczyznę pytając o to, czy kościółek jest otwarty, a on ,że jest kościelnym i właśnie idzie otworzyć.Msza dopiero za godzinę, więc spokojnie mogę pozwiedzać.Nawet na zakrystię wlazłam. Ładne miejsce, warto zobaczyć, szpeci je jedynie portret JPII, ale cóż, skoro to teraz kościół katolicki...
Zaraz po drugiej stronie ulicy rozpoczyna się czarny szlak narciarski. Można nim dojść na Prehybę (8,5 km), ja mam zamiar przejść mniej więcej połowę tego szlaku i przez Szlachtowskie Połoniny wejść na Stary Wierch.Szlak w dolnej części jest do dupy oznakowany i jakby nie to,że od tego roku łażę z GPSem, to byłoby ciężko. Wszystko jednak idzie sprawnie, cały czas poruszam się otwartym terenem i widoki dzięki temu mam boskie, a wiadomo im wyżej, tym widoki rozleglejsze.
Docieram do granicy lasu. Są tam bacówki, ale zamknięte. Rozkładam klamoty na polanie z widokami i siedzę długo, bardzo długo. Zejście tą samą drogą. Fajnie być na szlaku zupełnie samemu. Na przystanku w Szlachtowej z pół godziny czekam na busa. Po powrocie do Szczawnicy obiad w ulubionej jadłodajni i długi relaks nad Grajcarkiem.
Jutro wrzucę ciąg dalszy
Po drodze zahaczam o kaskady na Grajcarku-miejsce , o którym do niedawna nie miałam pojęcia i gdyby nie forum szczawnickie na fejsie, to pewnie przeszłabym obok. A tam rzeczywiście uroczo.
Mijam też ciekawą kapliczkę na początku Szlachtowej.
Docieram do centrum wsi z nadzieją,że uda mi się w końcu zwiedzić dawną cerkiew łemkowską, obecnie kościół rzymskokatolicki. Jest cicho i pusto, więc mszy nie ma. Zaczepiam starszego mężczyznę pytając o to, czy kościółek jest otwarty, a on ,że jest kościelnym i właśnie idzie otworzyć.Msza dopiero za godzinę, więc spokojnie mogę pozwiedzać.Nawet na zakrystię wlazłam. Ładne miejsce, warto zobaczyć, szpeci je jedynie portret JPII, ale cóż, skoro to teraz kościół katolicki...
Zaraz po drugiej stronie ulicy rozpoczyna się czarny szlak narciarski. Można nim dojść na Prehybę (8,5 km), ja mam zamiar przejść mniej więcej połowę tego szlaku i przez Szlachtowskie Połoniny wejść na Stary Wierch.Szlak w dolnej części jest do dupy oznakowany i jakby nie to,że od tego roku łażę z GPSem, to byłoby ciężko. Wszystko jednak idzie sprawnie, cały czas poruszam się otwartym terenem i widoki dzięki temu mam boskie, a wiadomo im wyżej, tym widoki rozleglejsze.
Docieram do granicy lasu. Są tam bacówki, ale zamknięte. Rozkładam klamoty na polanie z widokami i siedzę długo, bardzo długo. Zejście tą samą drogą. Fajnie być na szlaku zupełnie samemu. Na przystanku w Szlachtowej z pół godziny czekam na busa. Po powrocie do Szczawnicy obiad w ulubionej jadłodajni i długi relaks nad Grajcarkiem.
Jutro wrzucę ciąg dalszy
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Majka napisała.
"Ładne miejsce, warto zobaczyć, szpeci je jedynie portret JPII, ale cóż, skoro to teraz kościół katolicki..."
Takie portrety bardzo często występują w kościołach katolickich i właśnie najczęściej po lewej stronie
"Ładne miejsce, warto zobaczyć, szpeci je jedynie portret JPII, ale cóż, skoro to teraz kościół katolicki..."
Takie portrety bardzo często występują w kościołach katolickich i właśnie najczęściej po lewej stronie
Ostatnio zmieniony 2019-07-17, 19:29 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Adrian 17 pisze:Majka napisała.
"Ładne miejsce, warto zobaczyć, szpeci je jedynie portret JPII, ale cóż, skoro to teraz kościół katolicki..."
Takie portrety bardzo często występują w kościołach katolickich i właśnie najczęściej po lewej stronie
To,że występują to wiem, ale że do wystroju akurat tego kościoła nie pasuje, to inna sprawa.
Od poniedziałku pogoda zmienia się diametralnie. Spore ochłodzenie, więcej chmur niż słonca i przelotne deszcze.
W poniedziałek koło dziewiątej wsiadam do busa i jadę do Tylmanowej-przysiółek czy raczej osiedle Rzeka. Tam zaczyna się mój szlak.Przechodzę przez most i chwilę jeszcze idę przez wieś.Potem szlak prowadzi wąską leśną ścieżką wśród chaszczy. Pierwsze , co przychodzi mi na myśl, to kleszcze. Jednak szybko się uspakajam, bo przecież stosuję odpowiednie środki przeciwko tym gadom. Potem szlak już prowadzi szeroką leśną drogą.
Czasem mijam jakieś niewielkie polanki. Na jednej z nich ktoś wybudował domek, pewnie letniskowy.
Ładny widok na pasmo Lubania.
Docieram do sporej Polany Kolebisko. Znajduje się tam duży drewniany szałas, obok ławki, miejsce na grilla, huśtawki. Rozsiadam się wygodnie. wyjmuję picie i drożdżówkę. Czas na drugie śniadanie.
Stąd też już dobrze widać cel mojej wędrówki.
Po krótkim odpoczynku ruszam dalej.Znów przez las.Wreszcie wychodzę na otwartą przestrzeń-Jaworzynka. Jest tu mały parking na rowery oraz wiata.
Bezszlakowo podchodzę na Błyszcz, na którym znajduje się Kaplica Papieska. Kaplica jak kaplica, ale widoki stąd miodzio.
Jest też zatrzęsienie borówek, chyba nikt ich nie zrywa.
Wracam do szlaku i już ruszam w kierunku głównego celu mojej dzisiejszej wycieczki.
Po drodze spotykam staruszkę z synem, którzy składają siano. Przystaję na chwilkę,żeby porozmawiać. Opowiadają o trudach, ale i urokach życia w górach, pokazują , gdzie mieszkają.
Przybiegają też dwa małe pieski, które oczywiście muszę pogłaskać. I trzeba iść dalej.
Wieża widokowa na Koziarzu-porządna konstrukcja,solidne schody. Włażę, choć mam lęk wysokości i niepewnie się czuję w takich miejscach.Na górze już zaczyna mi się trochę kręcić w głowie. Robię więc na szybko kilka fotek i schodzę. Panorama stąd piękna, tyle,że przy takiej pogodzie to wszystko raczej przymglone.
Można też dostrzec wieżę widokową na Lubaniu.
Na Koziarzu ogólny syf. Papiery, puszki , butelki po piwie i innych napojach, ktoś tu palił ognisko, robił imprezę i nie posprzątał po sobie.Schodzę częściowo tym samym szlakiem.Zatrzymuję się znów przy szałasie na Polanie Koliba.Czas na kanapki i odpoczynek. Spoglądam na Koziarz, robię fotki.
Mniej więcej w połowie drogi opuszczam szlak. Dalej schodzę szutrową ścieżką wijącą się wśród pól zamiast nudnym lasem, przez który prowadzi szlak.
Nawigacja doprowadza mnie do asfaltówki, potem do mostu, a za nim jest kościół i przystanek busów.
Na busa czekam dość długo, bo około 40 minut, ale w towarzystwie bardzo sympatycznej kobiety, która wraca z pracy do domu , a mieszka w Krościenku. Czas oczekiwania więc umilamy sobie rozmową. Do Szczawnicy wracam wczesnym wieczorem, zahaczam jeszcze o Siekierki. O tej porze bez problemu można znaleźć wolny stolik i zjeść smaczny posiłek.
I tak mija piąty dzień. Wycieczka bardzo udana, na szlaku zupełnie pusto.
We wtorek około dziewiątej budzi mnie telefon od męża. Nie nastawiłam budzika w telefonie, bo na ten dzień nie miałam konkretnych planów. Po późnym śniadaniu idę na Sewerynówkę.Mijam Zaskalnik i Czardę
oraz duży drewniany budynek pełniący funkcję gołębnika, znajdujący się na skraju lasu.
Chwilkę zatrzymuję się przy drewnianej góralskiej kapliczce.
A później wygodną drogą przez las. Poprowadzono tędy ścieżkę rowerową.
Mijam miejsce, które funkcjonuje na mapach jako ujęcie wody pitnej.
Docieram do kolejnego już mostka, za którym znajduje się małe osiedle mieszkalne. Tu opuszczam szlak rowerowy, który dalej skręca w prawo. Ja skręcam w lewo i ścieżką prowadzącą przez las pnę się do góry. Niestety w którymś momencie zaczyna padać , więc przeczekuję deszcz pod drzewami. Noszę z sobą pelerynę przeciwdeszczową, ale szczerze jej nienawidzę.
Wyłażę z lasu prosto na osiedle , a potem na Przełęcz Przysłop. Urocze miejsce. Pasą się owieczki, jest kilka domów, ładne ogródki, jest też widok -głównie na Małe Pieniny i Wysoką.
A później znów zaczyna padać, więc chronię się przed deszczem w lesie na szlaku w kierunku Dzwonkówki. Gdy deszcze nieco ustaje , zaczynam złazić. W drodze powrotnej odwiedzam jeszcze kapliczkę pod przełęczą.
Ponieważ deszcz ustaje i znów wychodzi słoneczko, wolno wracam przez las. Pod Czardą stoi ciuchcia.
Wsiadam więc do niej i jadę na Plac Dietla prosto pod ulubioną Helenkę, w której zjadam pyszne pierogi oraz deser. Wieczorkiem wracam na kwaterę uświadamiając sobie, że właśnie mija połowa moich wczasów.
Ostatnio zmieniony 2019-07-18, 10:32 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Widzę że w tym roku kilka osób wybrało podobne rejony
Wierze są porządnie zrobione, faktycznie solidne konstrukcje, zaliczyłem dwie na Gorcu i Lubaniu. Choć pamiętam że na Mogielice jest strasznie strome wejście i ciasne.
Ty zjechałaś pociągiem, a ja dymałem pieszo i w dodatku zamiast skręcić w prawo za szlakiem, to przegapiłem skręt i wyszedłem przy głównej drodze
Zostawić po sobie porządek i nie śmiecić w górach, to podstawa którą powtarzam młodej jak mantre
Wierze są porządnie zrobione, faktycznie solidne konstrukcje, zaliczyłem dwie na Gorcu i Lubaniu. Choć pamiętam że na Mogielice jest strasznie strome wejście i ciasne.
Ty zjechałaś pociągiem, a ja dymałem pieszo i w dodatku zamiast skręcić w prawo za szlakiem, to przegapiłem skręt i wyszedłem przy głównej drodze
Zostawić po sobie porządek i nie śmiecić w górach, to podstawa którą powtarzam młodej jak mantre
Adrian, od mniej więcej 36 lat to są moje ulubione rejony, więc nie ma ,że w tym roku.
Na wieżę na Mogielicy weszłam do połowy, dalej posłałam tylko męża z aparatem. Tu schody solidniejsze, mniej strome, ale ogólnie lęk wysokości w takich miejscach mi się odzywa.
Zejście z Sewerynówki-w ubiegłym roku zrobiłam dokładnie to samo, co Ty. Przegapiłam skręt niebieskiego szlaku w prawo i obudziłam się , jak już byłam Na Potoku.
Laynn mam tak samo, nie przepadam za kurortami, chyba,że wpaść i zwiedzić w jeden dzień, to tak. Szczawnica jednak to dla mnie taka perełka i sentyment z dawnych lat pozostał. Fajne wspomnienia z młodości mam związane z tym miejscem. Nie mam możliwości wyjechania na wczasy poza sezonem. Wakacje mam teraz. A szczerze mówiąc było jak poza sezonem. Mało ludzi, na szlakach pusto, przynajmniej na tych, które ja wybrałam w tym roku.
Na wieżę na Mogielicy weszłam do połowy, dalej posłałam tylko męża z aparatem. Tu schody solidniejsze, mniej strome, ale ogólnie lęk wysokości w takich miejscach mi się odzywa.
Zejście z Sewerynówki-w ubiegłym roku zrobiłam dokładnie to samo, co Ty. Przegapiłam skręt niebieskiego szlaku w prawo i obudziłam się , jak już byłam Na Potoku.
Laynn mam tak samo, nie przepadam za kurortami, chyba,że wpaść i zwiedzić w jeden dzień, to tak. Szczawnica jednak to dla mnie taka perełka i sentyment z dawnych lat pozostał. Fajne wspomnienia z młodości mam związane z tym miejscem. Nie mam możliwości wyjechania na wczasy poza sezonem. Wakacje mam teraz. A szczerze mówiąc było jak poza sezonem. Mało ludzi, na szlakach pusto, przynajmniej na tych, które ja wybrałam w tym roku.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Majka pisze:
Laynn mam tak samo, nie przepadam za kurortami, chyba,że wpaść i zwiedzić w jeden dzień, to tak. Szczawnica jednak to dla mnie taka perełka i sentyment z dawnych lat pozostał. Fajne wspomnienia z młodości mam związane z tym miejscem. Nie mam możliwości wyjechania na wczasy poza sezonem. Wakacje mam teraz. A szczerze mówiąc było jak poza sezonem. Mało ludzi, na szlakach pusto, przynajmniej na tych, które ja wybrałam w tym roku.
Tubylcy z którymi miałem okazję rozmawiać zgodnie mówili że prawdziwy ruch w Szczawnicy zaczyna się po 15 lipca. Ja byłem początkiem lipca i faktycznie ruch był o wiele mniejszy niż w zeszłym roku w sierpniu.
Dokładnie to samo powiedziała mi kobieta ze Szlachtowej, obok której siedziałam w busie. Właśnie był 15.07. gdy wyjeżdżałam ze Szczawnicy. W stronę Krakowa pusto, a od Tylmanowej w stronę Krościenka straszny korek. Czyli uciekłam przed sezonem. Nigdy dotąd jakoś nie zastanawiałam się nad tym, kiedy tam jest sezon. Jeżdżę w lipcu, bo tak mi akurat pasuje.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
W tym roku byłem w Szczawnicy 12 maja. Już było pięknie.
P.s. No i ta rzeźba pod Bogarodzicą
P.s. No i ta rzeźba pod Bogarodzicą
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Majka pisze:A rzeźbę to już lepiej przemilczeć.
A czemu to ? Piękna rzeźba pięknej dziewczyny
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
-
- Posty: 338
- Rejestracja: 2019-05-12, 19:59
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości