a propo's Wyborów, polityki, Unii, standardów, ISO itd
Panie Prezesie, proszę nie mylić nauczyciela z nauczycielem, informatyka z informatykiem i 18 godzin z 18 godzinami lekcyjnymi. Zwłaszcza w ostatnim przypadku mamy delikatną rozbieżność o 33%. Nauczyciele muszą się przygotować do lekcji: wf-ista musi założyć strój sportowy, od plastyki zadać temat pracy (np. wiosna, chyba że ktoś tkwi w błędzie, że będzie marnował czas na biografie malarzy i historię sztuki), muzyk pewnie musi umieć włączyć radio (po specjalnym kursie obsługi urządzeń audio), itd.
Błędnie sądziłem, że matematyk, chemik czy fizyk zna cały materiał dla danej klasy. Teraz dowiaduję się, że on musi się przygotować do lekcji. I musi robić to co rok - skleroza to straszna choroba. Nie byłem nauczycielem, tematyka prawie 30 lat przeze mnie porzucona, chyba dałbym radę poprowadzić z marszu lekcje mat-fiz-chem na poziomie SP, może z drobnymi problemami z LO. Kiedyś nawet i z religii, ale trendy się zmieniają.
Przygotowanie testów i ich sprawdzanie - nie ośmieszajmy się. Najgorzej przy sprawdzaniu mają poloniści: odczytać gryzmoły to niewielki problem, ale właściwie zinterpretować przekaz treści przez ucznia, to jest problem. Z drugiej strony niewielki, bo od razu w 99% można postawić pałę, bo delikwent nasadzi błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, że nie uratuje go polot pióra.
Uczciwym jest przyjęcie 20h tygodniowo, czyli 13.5h (18*3/4) na lekcje i 6.5h na sprawdzanie prac.
Obecnie bardziej się opłaca robota (robienie dzieci) niż praca, dlatego należy zlikwidować socjal.
Błędnie sądziłem, że matematyk, chemik czy fizyk zna cały materiał dla danej klasy. Teraz dowiaduję się, że on musi się przygotować do lekcji. I musi robić to co rok - skleroza to straszna choroba. Nie byłem nauczycielem, tematyka prawie 30 lat przeze mnie porzucona, chyba dałbym radę poprowadzić z marszu lekcje mat-fiz-chem na poziomie SP, może z drobnymi problemami z LO. Kiedyś nawet i z religii, ale trendy się zmieniają.
Przygotowanie testów i ich sprawdzanie - nie ośmieszajmy się. Najgorzej przy sprawdzaniu mają poloniści: odczytać gryzmoły to niewielki problem, ale właściwie zinterpretować przekaz treści przez ucznia, to jest problem. Z drugiej strony niewielki, bo od razu w 99% można postawić pałę, bo delikwent nasadzi błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, że nie uratuje go polot pióra.
Uczciwym jest przyjęcie 20h tygodniowo, czyli 13.5h (18*3/4) na lekcje i 6.5h na sprawdzanie prac.
Obecnie bardziej się opłaca robota (robienie dzieci) niż praca, dlatego należy zlikwidować socjal.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
... Uważam, że owszem, pracują poza owymi 18 godzinami (przygotowując czy sprawdzając testy, materiały, spotykając się z uczniami) - ale powinni to robić w miejscu pracy, czyli w szkole, w ramach normalnego etatu. 40 godzin tygodniowo, 26 dni urlopu rocznie.
Bardzo dobry pomysł.
Mam nadzieję, że nauczyciele mają to w programie strajku?
laynn, czy Ty naprawdę uważasz, że od siedzenia przybędzie kasy? Urzędnicy to potwierdzają, zaś ci na socjalu wiedzą, że wystarczy napisać pisemko o zapomogę i kasa z MOPS/GOPS/ jest (zamiast wziąć bat i popędzić do roboty, ale wówczas i dla urzędasów nie byłoby roboty - zresztą i tak tylko pierdzą w stołki 90% pasożytów). "Perypetum mobile" za nasze podatki.
Fakt, że urzędnicy się opieprzają (przerost zatrudnienia w 90% - porównać ich ilość 30 lat temu i obecnie; wiem, wiem - takie wejście do UE spowodowało skokowy ich wzrost, także wynagrodzeń), to nie oznacza przyzwolenia na kolejne marnotrawienie publicznych pieniędzy dla kolejnych grup. Urzędasy wszelkiej maści już czekają na podwyżki - zwolnić 90% biurokratów, zaś pozostałym dać podwyżkę 100% - oszczędność dla budżetu 80% i urzędnicy byliby zadowoleni. Zadam 2 proste pytania:
Primo: czy z własnej kiesy płaciłbyś miesięcznie 1.642 zł za edukację każdej pociechy?
Secundo: dajmy nauczycielom 100% podwyżki, ale czy jakość kształcenia wzrośnie?
Chcesz dzieci pozbawić wakacji? Nie ilość czasu, lecz jakość/skuteczność/ nauczania ma znaczenie.Prezes pisze:40 godzin tygodniowo, 26 dni urlopu rocznie
Fakt, że urzędnicy się opieprzają (przerost zatrudnienia w 90% - porównać ich ilość 30 lat temu i obecnie; wiem, wiem - takie wejście do UE spowodowało skokowy ich wzrost, także wynagrodzeń), to nie oznacza przyzwolenia na kolejne marnotrawienie publicznych pieniędzy dla kolejnych grup. Urzędasy wszelkiej maści już czekają na podwyżki - zwolnić 90% biurokratów, zaś pozostałym dać podwyżkę 100% - oszczędność dla budżetu 80% i urzędnicy byliby zadowoleni. Zadam 2 proste pytania:
Primo: czy z własnej kiesy płaciłbyś miesięcznie 1.642 zł za edukację każdej pociechy?
Secundo: dajmy nauczycielom 100% podwyżki, ale czy jakość kształcenia wzrośnie?
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Nie mogę nic pisać na Wasz temat, bo Was nie znam.
ceper pisze:Nie zamiatam sprawy pod dywan, tylko piszę wprost: 90% nauczycieli nie nadaje się do zawodu.
A te 90 % to znasz ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
ceper pisze:laynn, czy Ty naprawdę uważasz, że od siedzenia przybędzie kasy?
Nie. Ale zniknie argument, że nauczyciele pracują po 18godzin - to dla tych co dziś nadają na nauczycieli, a dla nauczycieli zniknie argument, że muszą w domu pracować.
Zresztą to pytanie do Majki, która tu zabrała głos.
Majko, czy nie wolałabyś zostać w pracy, sprawdzić wszystkie klasówki, sprawdziany, itp. Przyszykować się do kolejnego dnia i iść do domu by w nim zająć się sobą? Swoimi sprawami?
Bo dla mnie ten argument nauczycieli, że muszą w domu się przygotowywać do kolejnych dni itp, jest średni. Chyba Was nikt ze szkoły nie wygania?
Moim zdaniem to jest właśnie odpowiedź. Ok macie 18godzin tygodniowo nauczania (ja wcale nie uważam, że to z dzisiejszymi dziećmi mało), ale potem zostajecie w szkole, wszystko robicie i po pracy idziecie do domu.
Urlopy. Ja bym tego nie ruszał. Niech to będzie dodatek za pracę w szkołach. Wakacje, ferie niech nauczyciele mają wolne, czy też jak to dziś się odbywa (nie wiem, bo nie pracuję w szkolnictwie), np od zakończenia roku szkolnego, czy tydzień później, do tego 20-25 sierpnia.
Za wszelkie dodatkowe zajęcia, dodatkowa kasa.
Czytałem ostatnio post nauczycielki. Że ona pracuje w szkole, za co ma ok 3000tys zł, że po szkole dorabia kolejnego tysiąca na korepetycjach czy jakiś dodatkowym nauczaniu. Mój głos jest taki. Ja nie mam tych 3tys zł wypłaty, a po pracy nie mam czasu i sił by dorobić sobie kolejnego tysiąca. Rozumiem, że ta pani miała chyba 30lat pracy i młody stażem nauczyciel tyle nie zarobi. Ale tak wszędzie jest.
Choć, dalej uważam, że płace w Polsce są za niskie.
Ostatnio zmieniony 2019-04-11, 09:51 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Problem jest bardziej ogólny. A streściłbym go tak:
1. Rząd mówi, że jest dużo kasy i rozdaje robiąc kolejne programy z plusem.
2. Widząc to rozdawnictwo, ludzie, którzy uważają, że zarabiają za mało nie wytrzymują nerwowo i zaczynają strajkować/protestować.
3. Ponieważ jednym się udało, zjawisko rozprzestrzenia się na kolejne grupy zawodowe. Na nauczycielach się nie skończy.
Więc nie czepiajmy się nauczycieli, bo praca lekka nie jest i powinna być lepiej płatna. Oni teraz po prostu walczą o swoje.
1. Rząd mówi, że jest dużo kasy i rozdaje robiąc kolejne programy z plusem.
2. Widząc to rozdawnictwo, ludzie, którzy uważają, że zarabiają za mało nie wytrzymują nerwowo i zaczynają strajkować/protestować.
3. Ponieważ jednym się udało, zjawisko rozprzestrzenia się na kolejne grupy zawodowe. Na nauczycielach się nie skończy.
Więc nie czepiajmy się nauczycieli, bo praca lekka nie jest i powinna być lepiej płatna. Oni teraz po prostu walczą o swoje.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Rozkład "nauczycieli" wśród nauczycieli jest podobny jak "informatyków" wśród informatyków. Kumasz?Dobromił pisze:ceper napisał/a:
Nie zamiatam sprawy pod dywan, tylko piszę wprost: 90% nauczycieli nie nadaje się do zawodu.
A te 90 % to znasz ?
Znam ów podział z czasów swej edukacji (głównie pozaszkolnej - rywalizacji z bratem 6 lat starszym) i niewiele się zmienił w obecnych czasach (syn i córka sprzed kilku lat), czyli wkład publicznej edukacji w obu przypadkach był niewielki. Nie jest to kwestia, ile my wynieśliśmy z tych lekcji, lecz większość uczniów. Niech pomocne będą statystyki, że pomimo obniżenia kryteriów (30%) matur liczba pechowców rośnie (obecną maturę prawdopodobnie zdałbym będąc w 5 klasie SP). I to jest dramat, bo większość osób z wymęczoną maturą udaje się na studia (często zaoczne o poziomie nauczania SP), które "wychodzą" i później oczekują kokosów. Życie boleśnie weryfikuje ich kwalifikacje i okazuje się, że mogą zostać tylko urzędnikami lub nauczycielami. Czasem trafi tam też jakiś rodzynek, ale z reguły wolny rynek go zabierze za 2-3 razy wyższą pensję.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
laynn pisze:ceper pisze:laynn, czy Ty naprawdę uważasz, że od siedzenia przybędzie kasy?
Nie. Ale zniknie argument, że nauczyciele pracują po 18godzin - to dla tych co dziś nadają na nauczycieli, a dla nauczycieli zniknie argument, że muszą w domu pracować.
Zresztą to pytanie do Majki, która tu zabrała głos.
Majko, czy nie wolałabyś zostać w pracy, sprawdzić wszystkie klasówki, sprawdziany, itp. Przyszykować się do kolejnego dnia i iść do domu by w nim zająć się sobą? Swoimi sprawami?
Bo dla mnie ten argument nauczycieli, że muszą w domu się przygotowywać do kolejnych dni itp, jest średni. Chyba Was nikt ze szkoły nie wygania?
Wolałabym i pewnie zdecydowana większość z nas by wolała. Tylko powiedz mi GDZIE??? W szkole jest ciasno, nawet nie mamy pokoju nauczycielskiego, jest tylko mała "kanciapa"bez okna, taka w której mieści się kilka osób, a nas jest prawie 30. Żeby przygotować się do lekcji potrzebuję też dostępu do komputera, a skoro w salach są lekcje i inne zajęcia, więc jest to niemożliwe. Jak mam okienko, poprawiam zeszyty czy sprawdziany, często w kącie na korytarzu.W większości szkół są takie warunki, bo po powrocie klas VII i VIII zrobiło się zwyczajnie ciasno. I druga kwestia. Często siedzę w pracy godzinę, dwie dłużej, bo konkurs, bo gazetka, bo zebranie, bo zespół, bo uczniowie chcą poprawić oceny ze sprawdzianu.Nie wspominam już o dniach, w których są spotkania z rodzicami, szkolenia czy rady pedagogiczne. Wedy siedzi się w szkole 12-13 godzin. Nie jestem jakimś wyjątkiem. Tak funkcjonuje zdecydowana większość nauczycieli. Nikt jednak tego nie widzi.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Majka pisze:Nikt jednak tego nie widzi.
Majko, ale tak jest w każdej pracy.
Myślisz, że znasz warunki, w jakich pracuję? Nie, bo te dopiero się poznaję gdy się wchodzi do danej pracy.
Pracowałem kiedyś jako przedstawiciel handlowy, jeździłem po 8-10 godzin w terenie, a później wieczorem raporty trzeba było zrobić.
Dlatego ja swoją pracę, w miarę chwalę. Po pracy wyłączam telefon służbowy, mimo możliwości korzystania z niego do celów prywatnych i mam święty spokój.
Nie widzę tego, bo ja nie mam na chwilę obecną wspólnego ze szkołą.
Cóż, moja żona nauczycielka po spędzeniu 5-6 godzin w szkole (przy tablicy) siedzi jeszcze późnym wieczorem ze 3 godziny w domu. I jest tak codziennie !!! od poniedziałku do piątku i nie są to "korki" tylko bieżąca praca. W weekendy też nie ma dnia by czegoś do szkoły nie robiła. Tygodniowo wychodzi grubo ponad 40 godzin. Plus oczywiście ciągłe narady, wysłuchiwanie upierdliwych rodziców oraz dojeżdżanie do uczniów z orzeczeniami. Kursy, szkolenia, biurokracja.
To jest fakt który ja znam.
Ona pracuje w szkole kilkanaście lat a pieniędzy o których w TV mówią i które ponoć nauczyciele zarabiają nawet w części na oczy nie widziała. No, chyba że ma drugie konto a mi wciska kit
Generalnie jest to niewdzięczna, nędznie opłacana praca. I jak to widze na co dzien (nie w teorii jak wiekszość mądralińskich) to wolał bym jebać przy rowach kilofem na mrozie niż uczyć cudze dzieci, znosić upierdliwych rodziców, być poniewieranym przez każdą w zasadzie władze.
To jest fakt który ja znam.
Ona pracuje w szkole kilkanaście lat a pieniędzy o których w TV mówią i które ponoć nauczyciele zarabiają nawet w części na oczy nie widziała. No, chyba że ma drugie konto a mi wciska kit
Generalnie jest to niewdzięczna, nędznie opłacana praca. I jak to widze na co dzien (nie w teorii jak wiekszość mądralińskich) to wolał bym jebać przy rowach kilofem na mrozie niż uczyć cudze dzieci, znosić upierdliwych rodziców, być poniewieranym przez każdą w zasadzie władze.
Byłem urzędnikiem i portier (niepełnosprawny z 6 klasami podstawówki) zarabiał więcej, wszak miał 20% stażowego. Nikomu się nie żaliłem, zmieniłem pracę, wziąłem kredyt...
Może to brak zaradności, jeśli tyle muszą pracować. Albo pracoholicy. Do rzadkości nie należy nawet teraz, że przez półtora miesiąca jechałem po 16h dziennie (piep... GUS, modyfikacje programu, 8h bez przerwy na telefonie z urzędasami, po godz. 16 firmy prywatne). Kiedyś w domu bywałem tylko w niedzielę (w tygodniu 60h szkoleń i nawet 2000km na liczniku auta przybywało) i byłem bardziej radosny niż teraz. Czy ja się użalam na nadmiar pracy czy brak kasy? Lubię swoja pracę, to prawie hobby, więc mógłbym nawet ją wykonywać w wolontariacie, ale wtedy mi US wyszacuje domiar.
Od kilku lat przecież piszę, że jeśli ktoś nie lubi swej pracy, to żadna kasa go nie uszczęśliwi. Nawet założyłem wątek "Pieniądze szczęścia nie dają". Nie idźcie tą drogą.
Weźcie przykład emeryta, całe dni spędza w barze. Kto nie chciałby takiej jesieni życia?
Piotrek, ja Ci radzę, przejdź po bankach i sprawdź, czy żona nie odkłada na czarną godzinę.
Prowadźcie ewidencję aktywów, by nie pogubić się w operacjach. Taki bilansik co miesiąc bywa przydatny. Ostatnio zrobiłem po 3 tygodniach i było manko 5k w gotówce, a futra nowego w szafie nie widziałem (pewnie wiosenna zmiana garderoby - pomyślałem sobie). Piotrze, mamy dobre i ekonomiczne żony. Jeśli odkładają sobie coś na boku, to dla naszego dobra.
Nadmiaru kasy nie życzę, ale radości na co dzień. Tej w alkowie także. Pozdrawiam.
Może to brak zaradności, jeśli tyle muszą pracować. Albo pracoholicy. Do rzadkości nie należy nawet teraz, że przez półtora miesiąca jechałem po 16h dziennie (piep... GUS, modyfikacje programu, 8h bez przerwy na telefonie z urzędasami, po godz. 16 firmy prywatne). Kiedyś w domu bywałem tylko w niedzielę (w tygodniu 60h szkoleń i nawet 2000km na liczniku auta przybywało) i byłem bardziej radosny niż teraz. Czy ja się użalam na nadmiar pracy czy brak kasy? Lubię swoja pracę, to prawie hobby, więc mógłbym nawet ją wykonywać w wolontariacie, ale wtedy mi US wyszacuje domiar.
Od kilku lat przecież piszę, że jeśli ktoś nie lubi swej pracy, to żadna kasa go nie uszczęśliwi. Nawet założyłem wątek "Pieniądze szczęścia nie dają". Nie idźcie tą drogą.
Weźcie przykład emeryta, całe dni spędza w barze. Kto nie chciałby takiej jesieni życia?
Piotrek, ja Ci radzę, przejdź po bankach i sprawdź, czy żona nie odkłada na czarną godzinę.
Prowadźcie ewidencję aktywów, by nie pogubić się w operacjach. Taki bilansik co miesiąc bywa przydatny. Ostatnio zrobiłem po 3 tygodniach i było manko 5k w gotówce, a futra nowego w szafie nie widziałem (pewnie wiosenna zmiana garderoby - pomyślałem sobie). Piotrze, mamy dobre i ekonomiczne żony. Jeśli odkładają sobie coś na boku, to dla naszego dobra.
Nadmiaru kasy nie życzę, ale radości na co dzień. Tej w alkowie także. Pozdrawiam.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Piotrze, gdybyś miał na weekend te rowy z kilofami, to pomóż mi. Umysłowy jestem i potrzebuję trochę ruchu.
W ogóle ów protest nie został przemyślany. Należało sugerować idee edukacyjne, chęci pedagogów do większej pracy, poprawy efektywności, itd. Papier zniesie wszystko. Ciemny lud wszystko kupi. Słupki poparcia dobrej zmiany zaczęłyby się kurczyć i dostaliby nawet 2 kilo podwyżki. A tak społeczeństwo widzi tylko niskie pobudki oświeconej kasty: kasa za nic, bo się im należy jak i kolejnej roszczeniowej grupie niepełnosprawnych urzędasów. W ogóle do czego potrzebne są urzędy? Gdyby nie kwestia meldunku, wymiany dowodu osobistego lub rejestracyjnego aut, to UG, UM i starostwo byłoby zbędne. W siedliskach szarańczy nie byłbym przez ponad 30 lat. W normalnych krajach tego nie ma, tylko w inwigilowanych. Pewnie urzędasy też narzekają na nadmiar pracy i brak kasy. Nie zapominajmy o ich ważnej funkcji społecznej, bo bez nich państwo by się rozpadło. Bardzo bym rozpaczał, gdyby zlikwidowano parlament i bezużyteczny rząd z całym dworem.
Rozmarzyłem się - to przez wiosnę lub zakochany jestem. Weekendów nie cierpię - zacznę po południu marudzić.
W ogóle ów protest nie został przemyślany. Należało sugerować idee edukacyjne, chęci pedagogów do większej pracy, poprawy efektywności, itd. Papier zniesie wszystko. Ciemny lud wszystko kupi. Słupki poparcia dobrej zmiany zaczęłyby się kurczyć i dostaliby nawet 2 kilo podwyżki. A tak społeczeństwo widzi tylko niskie pobudki oświeconej kasty: kasa za nic, bo się im należy jak i kolejnej roszczeniowej grupie niepełnosprawnych urzędasów. W ogóle do czego potrzebne są urzędy? Gdyby nie kwestia meldunku, wymiany dowodu osobistego lub rejestracyjnego aut, to UG, UM i starostwo byłoby zbędne. W siedliskach szarańczy nie byłbym przez ponad 30 lat. W normalnych krajach tego nie ma, tylko w inwigilowanych. Pewnie urzędasy też narzekają na nadmiar pracy i brak kasy. Nie zapominajmy o ich ważnej funkcji społecznej, bo bez nich państwo by się rozpadło. Bardzo bym rozpaczał, gdyby zlikwidowano parlament i bezużyteczny rząd z całym dworem.
Rozmarzyłem się - to przez wiosnę lub zakochany jestem. Weekendów nie cierpię - zacznę po południu marudzić.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Życie boleśnie weryfikuje ich kwalifikacje
Masz rację. Kojarzyłem kiedyś jednego orła internetu. Na żywo okazał się potulnym, pociesznym plastusiem.
P.s. Te, ceper, ty w każdym temacie społeczno - ekonomiczno - edukacyjnym musisz pisać o sobie ? Taki zakompleksiony jesteś ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości