Piotrek pisze:Śmieszność polega na tym, że działania Kościoła i ich różne wpadki zamiast przygarniać wiernych skutecznie ich od tej instytucji odpycha. W końcu zostanie sam twardy "trzon" ślepo w nich zapatrzonych ludzi i okaże się, że to garstka - bo reszta społeczeństwa po prostu się wypnie.
na razie to "trzonu" jest jeszcze na tyle sporo, że kler się tym za bardzo nie przejmuje. Owieczek ubywa, ale powoli. Do tego mają wsparcie państwa, co pozwala skutecznie osłodzić ten odpływ wiernych. No i zostaje coś ta magiczna siła zwana "bo tak wypada" - wśród moich znajomych osób uznających się za katolików jest garstka, ale:
1) prawie wszystkie dzieci ochrzczone,
2) prawie wszystkie chodzą na religię,
3) prawie wszystkie pójdą do komunii.
"Żeby nie robić im problemów". I koło się napędza.
Ja tego nie rozumiem - z jednej strony plujemy na instytucję Kk, a z drugiej posyłamy tam swoich potomków? Rozdwojenie jaźni...
Wkrótce będzie akcja, że panna młoda (już po ślubie cywilnym) przyjedzie z Niemiec na Śląsk, aby wziąć ślub w kościele z niemieckim małżonkiem-ateistą, bo "tak musi być". Już nie wiem czy śmiać się czy płakać, niezły cyrk