Szczęśliwy nie jest ten, kto dużo posiada, lecz nie mający wygórowanych oczekiwań i nie narzekający na co dzień.
Maruderzy wprowadzają tu jedynie pesymizm, przedstawiając niektóre fakty staram się wskazać na kreatywne rozwiązania. Nie mam pomarańczowych spodenek, bo wygodniejsze są rybaczki za pół pogana, to samo dotyczy poruszonych przez sokoła rzeczy. Starałem się przedstawić problem filozoficznie: jeśli nie lubisz swej pracy, to żadna kasa za nią nie sprawi, że będziesz zadowolony z życia.
Może ktoś bezstronny oceni mój i sokoła wpis nie tylko pod kątem optymizmu-pesymizmu, ale także realności żądań grup społecznych i sprawiedliwości społecznej.
Obecnie poruszam problem oświaty. Z jakiego powodu mają zarabiać 2x więcej i pracować ponad 2x mniej niż kasjerka w Biedronce? Mając na uwadze, że większość pedagogów posiada zaoczne/wieczorowe/ studia, to praktycznie ich kwalifikacje są /lub nie/ niewiele wyższe niż kasjerki. Wszyscy pracujemy i żyjemy w Polsce, więc porównywanie do zarobków na Zachodzie przez żądających podwyżek...
Szkoda pisać. Thatcher ograniczyła wydatki na edukację (była ministrem edukacji) - czy nastąpił spadek poziomu edukacji? Jeśli podniesiemy wydatki na edukację 3x, to podniesie się jej poziom? NIE.
Jedynie pracownicy oświaty będą bardziej zadowoleni - jak urzędnicy, jak związkowcy, jak politycy i by nie rzec wprost jak górnicy.
Znam tylko jednego bardzo dobrego nauczyciela - pracuje na pełny etat w 3 szkołach = 3 etaty. Jego uczniowie bez korepetycji na maturze rozszerzonej mają z reguły ponad 60%