Grześ - Rakoń - Wołowiec
Grześ - Rakoń - Wołowiec
- Wrzuciłeś, Grzesiu list do skrzynki, jak prosiłam?
- List proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła.
Tak zaczyna się wiersz Juliana Tuwima o przesympatycznym Grzesiu - kłamczuszku. Ja jednak o innym Grzesiu: pierwszej górze na graniowym szlaku wiodącym z Polany Chochołowskiej przez owego Grzesia i Rakoń na Wołowiec. Nasza wyprawa tym szlakiem miała miejsce w połowie lutego. Wycieczka daleka, trzeba było wyruszyć wcześnie.
Na Polanę Chochołowską dotarliśmy, gdy słońce zaczęło oświetlać grań Tatr.
poranek na Polanie Chochołowskiej
Nie zwlekając ruszyliśmy żółtym szlakiem do góry, jeszcze w cieniu otaczających gór.
Początkowy etap szlaku żółtego na Grzesia wiedzie żlebem potoku, lubi tam być ślisko. Podczas naszego polowania na krokusy trzy lata temu próbowałem wyjść na Grzesia, ale pokonał mnie wtedy wytarty bieżnik w starych butach i brak raków - tuż za schroniskiem ścieżka była tak niesamowicie oblodzona, że nie dałem rady iść w górę. Tym razem, zaopatrzony w raki (podobnie jak reszta naszej trzyosobowej ekipy), problemu nie było, choć też było ślisko. W miarę nabierania wysokości coraz silniej przyświecało słońce, na początku nieśmiało wychylające się zza drzew.
Piękna, biała zima.
Na zakręcie żółtego szlaku pod Przełęczą Bobrowiecką już słońce świeciło na całego. Po drodze zaczęliśmy się rozbierać z „cebulki", robiło się coraz cieplej i w sumie niewiele wiało.
Dalszy etap trasy na Grzesia, po wyjściu z lasu, latem wiedzie wśród kosodrzewiny, która teraz była zasypana śniegiem, jedynie gdzieniegdzie wystawały końcówki gałęzi. Słońce świeciło mocnym blaskiem, na niebie ani jednej chmurki. Kurczę, trochę „płasko" bez chmurek. Ale za to przejrzystość powietrza znakomita - czyste, suche, zimowe powietrze pozwala na takie widoki, jakich nie ma o innej porze roku. Zawsze mnie fascynują te zimowe pejzaże.
balony nad Bobrowcem
Zauważyliśmy dwa balony unoszące się nad Tatrami, na moje oko startujące z aeroklubu w Nowym Targu. Majestatycznie przesuwały się na południe, a my wędrowaliśmy po śniegu w górę.
Na Grzesia, pomimo wczesnej pory, wędrowało sporo osób. Pewnie, podobnie jak i nas, skusiła ich słoneczna, zimowa sobota. Na wierzchołku Grzesia całkiem spory tłumek. A widok - 360 stopni. Od Osobitej na północnym-zachodzie i wychylającym się za nią szczytami Pilska i Babiej Góry, idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara, widać Gorce, całą imponującą panoramę Tatr Zachodnich od Giewontu poprzez Czerwone Wierchy, aż do Osobitej właśnie. Zrobiłem panoramę widokową z Grzesia, a w domu pogrzebałem w swoim archiwum i znalazłem zrobioną dwa i pół roku temu panoramę z Grzesia w letnich warunkach. Jakże inny wtedy był widok! Trochę manipulacji, przycięcia po brzegach i przesuwania i o to mogę pochwalić się "sklejką" dwóch panoram zrobionych zimą i latem z Grzesia. Które warunki bardziej się wam podobają? Ja zdecydowanie wybieram zimę.
panorama z Grzesia zimą i latem
Telefon 110 zwrócił mi uwagę, że trochę za mało w moich relacjach zbliżeń, dominują szerokie plany. Trochę racji miał. Na tej wycieczce postanowiłem zmienić trochę proporcje, a sprzyjała temu doskonała zimowa widoczność. Nie było tym razem mojego ulubionego "snuja", czyli mgieł, chmur i prześwitów, za to granie Tatr ostre jak brzytwa prowokowały do częstszego użycia teleobiektywu tego dnia.
Trzy Kopy, Hruba Kopa, Banówka
wielkie góry, mały człowiek
końcowy etap podejścia na Grzesia
Długi Upłaz, Rakoń i Wołowiec - nasza trasa do przejścia
Osobita, tuż za nią Pilsko, na prawo Babia Góra
szczyt Wołowca
Mimo wczesnej pory (na Grzesia dotarliśmy o ok. 9:30), przy fotografowaniu wierzchołka Wołowca udało mi się wypatrzeć jedną osobę pod samym szczytem. Szacun!
poza porą zimową szlak prowadzi pośród kosodrzewiny
Zimowe impresje:
No to w dalszą drogę. Na Rakoń idzie się Długim Upłazem, tak trochę w górę, trochę w dół, ale bardziej w górę, lekko nabierając wysokości. Widoki, z bocznej grani, 360 stopni: od zachodu słowackie Tatry Zachodnie, od wschodu polskie Tatry: Zachodnie i Wysokie, na południe Wołowiec, cel wędrówki.
Pachoł, Spalona Kopa, Salatyn, Brestowa
Grześ
na Długim Upłazie
Zawsze, gdy udaje mi się zrobić taką fotkę, ze smugami kondensacyjnymi za samolotem stromo przecinającymi horyzont, zawsze przychodzi mi na myśl scena z "Przebudzenia Mocy" (VII epizod Gwiezdnych Wojen, który bardzo wysoko sobie cenię, pomimo dość kiepskiej opinii panującej o tym filmie"), gdzie Rey jako dziecko obserwuje odlatujący z Jakku statek z jej rodzicami i krzyczy "Wra-caj-cie! Wra-caj-cie!". Jakku było pustynną planetą, zimą Tatry Zachodnie przypominają śnieżną pustynię, co tylko wzmacnia skojarzenia.
Starorobociański Wierch
Zima sprzyja czarno-białej fotografii. Choć nie wszyscy ją lubią, niektórzy preferują kolor, to ja lubię zrobić kilka zdjęć z wycieczki w czarno-białej tonacji. Zdjęcia zimowe często mają błękitno-białą tonację, więc wiele nie tracą po konwersji, a zyskują dzięki kontrastowi i wyrazistej fakturze. Prawda też jest czasem banalna: zdarza się, że zimowe zdjęcie w kolorze jest takie nijakie i konwersja na b&w daje mu nowe życie. Więc, konkludując, kilka zdjęć black-and-white w tej relacji się znajdzie, powyżej pierwsze z nich.
raz, dwa, trzy, na Wołowiec marsz!
Wołowiec, Przełęcz Zawracie, Ostry Rohacz
Ostry Rohacz
Już na Rakoniu. Chwila (niezbyt długa) odpoczynku i robienia zdjęć. Reszta ekipy lekko pogania, faktem jest, że w lutym dzień jeszcze krótki, a droga daleka. Zostaję jeszcze chwilę na fotografowanie, potem będę gonił pozostałych wycieczkowiczów (a spotkamy się na Wołowcu).
panorama słowackich Tatr Zachodnich z Rakonia
w stronę Świnicy
słońce, niebo, śnieg - co za piorunująca mieszanka!
Kończysty Wierch, Starorobociański Wierch
"mróweczki" podążające na Wołowiec
Muszę powiedzieć, że nie można było mieć zastrzeżeń do ekwipunku turystów podążających granią. Byli oni albo na nartach skiturowych, albo wyposażeni w raki i odpowiedni do warunków strój. Tak trzymać!
Ciemniak
"to co, panowie: idziemy dalej, czy schodzimy do schroniska na herbatkę?"
Jarząbczy Wierch, Jakubina
skiturowcy przymierzający się do zjazdu
Powiem tak: po twardym i zmrożonym śniegu w rakach chodzi się zimą łatwiej niż ścieżką w lecie. Jest równo jak na stole, zęby raków się wgryzają w śnieg, żwirek nie osuwa się spod stóp, nie przeszkadzają poruszające się kamienie.
podejście pod Rakonia na nartach
Wyjście na Wołowiec poszło mi dość sprawnie, choć nie wyobrażam sobie wychodzenia tam bez raków. Na górze stosunkowo ciepło i niewiele wieje. Jak tu byłem ostatnio w sierpniu, to wiatr bardziej urywał głowę.
na Wołowcu - towarzysze wycieczki
Wierzchołek Wołowca jest rozległy, żeby obejrzeć widoki na cztery strony świata, jakie oferuje, trzeba się przespacerować po nim trochę. W każdym razie, nudzić się tu nie można.
Dolina Rohacka
Ostry i Płaczliwy Rohacz
Dolina Jamnicka i Niskie Tatry
Dolina Chochołowska
autor i jego oldskulowe raki
Tu mały komentarz na temat raków: jest to model firmy Stubai (bardzo porządnej), jakkolwiek data produkcji tych raków to chyba lata osiemdziesiąte. Używał ich dawno temu mój tata, a teraz przeszły z ojca na syna. System zapinana jest nieco skomplikowany i lekko anachroniczny, ale raki dają radę. Ciekawe, kto je po mnie odziedziczy (moi synowie nie przejęli po mnie górskiej pasji).
na grani Tatr
panorama Tatr Polskich z Wołowca
w dole Osobita, a na horyzoncie Babia Góra i Polica
w krainie śniegu i lodu - Przełęcz Rohacka
Baraniec, Ostry Rohacz
wierzchołek Płaczliwego Rohacza
w krainie śniegu i lodu - na horyzoncie Niskie Tatry
Czy wszystko, co piękne, musi się kiedyś skończyć? Schodzimy z Wołowca, ale żeby wykorzystać piękne warunki postanawiamy nie schodzić zielonym szlakiem Doliną Wyżnią Chochołowską, ale wrócić przez Grzesia. Zielony szlak po zejściu z wysokości znika w lesie i tak prowadzi aż pod schronisko, a wracając granią mamy perspektywę pięknych widoków o wiele dłużej.
Rohacze z zejścia z Wołowca
Plusem jest też to, że wędrując w dół możemy bardziej skupić się na widokach, bo i wysiłek mniejszy. Dowiaduję się ponadto, że moim towarzyszom pasuje powrót przez Grzesia, bo po drodze pod górę nie robili prawie żadnych zdjęć. Poważnie?
zejście na Rakoń
Tam na górze byliśmy...
Na Rakoniu spotykamy kolejną grupę skiturowców przygotowującą się do zjazdu.
zjazd z Rakonia
Kamienista i Kończysty Wierch
Rozglądałem się w przód i w tył, w prawo i w lewo. W tyle widać było naszą drogę na Wołowiec ponad nisko zawieszonym na horyzontem słońcem. Jak pewnie zauważyliście, sporo w tej relacji zdjęć z słońcem w kadrze. Cóż, my szliśmy wysoko, słońce (jak to w lutym) było jeszcze nisko, więc siłą rzeczy tak się złożyło.
oczy w tył
oczy do przodu - zejście na Grzesia
Grześ coraz bliżej
panorama polskich Tatr z Grzesia
Łopata
zbliżenie na Ostry Rohacz i Rakoń
Uroki niskiego słońca...
piramida Starorobociańskiego Wierchu w czerni i bieli
- List proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła.
Tak zaczyna się wiersz Juliana Tuwima o przesympatycznym Grzesiu - kłamczuszku. Ja jednak o innym Grzesiu: pierwszej górze na graniowym szlaku wiodącym z Polany Chochołowskiej przez owego Grzesia i Rakoń na Wołowiec. Nasza wyprawa tym szlakiem miała miejsce w połowie lutego. Wycieczka daleka, trzeba było wyruszyć wcześnie.
Na Polanę Chochołowską dotarliśmy, gdy słońce zaczęło oświetlać grań Tatr.
poranek na Polanie Chochołowskiej
Nie zwlekając ruszyliśmy żółtym szlakiem do góry, jeszcze w cieniu otaczających gór.
Początkowy etap szlaku żółtego na Grzesia wiedzie żlebem potoku, lubi tam być ślisko. Podczas naszego polowania na krokusy trzy lata temu próbowałem wyjść na Grzesia, ale pokonał mnie wtedy wytarty bieżnik w starych butach i brak raków - tuż za schroniskiem ścieżka była tak niesamowicie oblodzona, że nie dałem rady iść w górę. Tym razem, zaopatrzony w raki (podobnie jak reszta naszej trzyosobowej ekipy), problemu nie było, choć też było ślisko. W miarę nabierania wysokości coraz silniej przyświecało słońce, na początku nieśmiało wychylające się zza drzew.
Piękna, biała zima.
Na zakręcie żółtego szlaku pod Przełęczą Bobrowiecką już słońce świeciło na całego. Po drodze zaczęliśmy się rozbierać z „cebulki", robiło się coraz cieplej i w sumie niewiele wiało.
Dalszy etap trasy na Grzesia, po wyjściu z lasu, latem wiedzie wśród kosodrzewiny, która teraz była zasypana śniegiem, jedynie gdzieniegdzie wystawały końcówki gałęzi. Słońce świeciło mocnym blaskiem, na niebie ani jednej chmurki. Kurczę, trochę „płasko" bez chmurek. Ale za to przejrzystość powietrza znakomita - czyste, suche, zimowe powietrze pozwala na takie widoki, jakich nie ma o innej porze roku. Zawsze mnie fascynują te zimowe pejzaże.
balony nad Bobrowcem
Zauważyliśmy dwa balony unoszące się nad Tatrami, na moje oko startujące z aeroklubu w Nowym Targu. Majestatycznie przesuwały się na południe, a my wędrowaliśmy po śniegu w górę.
Na Grzesia, pomimo wczesnej pory, wędrowało sporo osób. Pewnie, podobnie jak i nas, skusiła ich słoneczna, zimowa sobota. Na wierzchołku Grzesia całkiem spory tłumek. A widok - 360 stopni. Od Osobitej na północnym-zachodzie i wychylającym się za nią szczytami Pilska i Babiej Góry, idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara, widać Gorce, całą imponującą panoramę Tatr Zachodnich od Giewontu poprzez Czerwone Wierchy, aż do Osobitej właśnie. Zrobiłem panoramę widokową z Grzesia, a w domu pogrzebałem w swoim archiwum i znalazłem zrobioną dwa i pół roku temu panoramę z Grzesia w letnich warunkach. Jakże inny wtedy był widok! Trochę manipulacji, przycięcia po brzegach i przesuwania i o to mogę pochwalić się "sklejką" dwóch panoram zrobionych zimą i latem z Grzesia. Które warunki bardziej się wam podobają? Ja zdecydowanie wybieram zimę.
panorama z Grzesia zimą i latem
Telefon 110 zwrócił mi uwagę, że trochę za mało w moich relacjach zbliżeń, dominują szerokie plany. Trochę racji miał. Na tej wycieczce postanowiłem zmienić trochę proporcje, a sprzyjała temu doskonała zimowa widoczność. Nie było tym razem mojego ulubionego "snuja", czyli mgieł, chmur i prześwitów, za to granie Tatr ostre jak brzytwa prowokowały do częstszego użycia teleobiektywu tego dnia.
Trzy Kopy, Hruba Kopa, Banówka
wielkie góry, mały człowiek
końcowy etap podejścia na Grzesia
Długi Upłaz, Rakoń i Wołowiec - nasza trasa do przejścia
Osobita, tuż za nią Pilsko, na prawo Babia Góra
szczyt Wołowca
Mimo wczesnej pory (na Grzesia dotarliśmy o ok. 9:30), przy fotografowaniu wierzchołka Wołowca udało mi się wypatrzeć jedną osobę pod samym szczytem. Szacun!
poza porą zimową szlak prowadzi pośród kosodrzewiny
Zimowe impresje:
No to w dalszą drogę. Na Rakoń idzie się Długim Upłazem, tak trochę w górę, trochę w dół, ale bardziej w górę, lekko nabierając wysokości. Widoki, z bocznej grani, 360 stopni: od zachodu słowackie Tatry Zachodnie, od wschodu polskie Tatry: Zachodnie i Wysokie, na południe Wołowiec, cel wędrówki.
Pachoł, Spalona Kopa, Salatyn, Brestowa
Grześ
na Długim Upłazie
Zawsze, gdy udaje mi się zrobić taką fotkę, ze smugami kondensacyjnymi za samolotem stromo przecinającymi horyzont, zawsze przychodzi mi na myśl scena z "Przebudzenia Mocy" (VII epizod Gwiezdnych Wojen, który bardzo wysoko sobie cenię, pomimo dość kiepskiej opinii panującej o tym filmie"), gdzie Rey jako dziecko obserwuje odlatujący z Jakku statek z jej rodzicami i krzyczy "Wra-caj-cie! Wra-caj-cie!". Jakku było pustynną planetą, zimą Tatry Zachodnie przypominają śnieżną pustynię, co tylko wzmacnia skojarzenia.
Starorobociański Wierch
Zima sprzyja czarno-białej fotografii. Choć nie wszyscy ją lubią, niektórzy preferują kolor, to ja lubię zrobić kilka zdjęć z wycieczki w czarno-białej tonacji. Zdjęcia zimowe często mają błękitno-białą tonację, więc wiele nie tracą po konwersji, a zyskują dzięki kontrastowi i wyrazistej fakturze. Prawda też jest czasem banalna: zdarza się, że zimowe zdjęcie w kolorze jest takie nijakie i konwersja na b&w daje mu nowe życie. Więc, konkludując, kilka zdjęć black-and-white w tej relacji się znajdzie, powyżej pierwsze z nich.
raz, dwa, trzy, na Wołowiec marsz!
Wołowiec, Przełęcz Zawracie, Ostry Rohacz
Ostry Rohacz
Już na Rakoniu. Chwila (niezbyt długa) odpoczynku i robienia zdjęć. Reszta ekipy lekko pogania, faktem jest, że w lutym dzień jeszcze krótki, a droga daleka. Zostaję jeszcze chwilę na fotografowanie, potem będę gonił pozostałych wycieczkowiczów (a spotkamy się na Wołowcu).
panorama słowackich Tatr Zachodnich z Rakonia
w stronę Świnicy
słońce, niebo, śnieg - co za piorunująca mieszanka!
Kończysty Wierch, Starorobociański Wierch
"mróweczki" podążające na Wołowiec
Muszę powiedzieć, że nie można było mieć zastrzeżeń do ekwipunku turystów podążających granią. Byli oni albo na nartach skiturowych, albo wyposażeni w raki i odpowiedni do warunków strój. Tak trzymać!
Ciemniak
"to co, panowie: idziemy dalej, czy schodzimy do schroniska na herbatkę?"
Jarząbczy Wierch, Jakubina
skiturowcy przymierzający się do zjazdu
Powiem tak: po twardym i zmrożonym śniegu w rakach chodzi się zimą łatwiej niż ścieżką w lecie. Jest równo jak na stole, zęby raków się wgryzają w śnieg, żwirek nie osuwa się spod stóp, nie przeszkadzają poruszające się kamienie.
podejście pod Rakonia na nartach
Wyjście na Wołowiec poszło mi dość sprawnie, choć nie wyobrażam sobie wychodzenia tam bez raków. Na górze stosunkowo ciepło i niewiele wieje. Jak tu byłem ostatnio w sierpniu, to wiatr bardziej urywał głowę.
na Wołowcu - towarzysze wycieczki
Wierzchołek Wołowca jest rozległy, żeby obejrzeć widoki na cztery strony świata, jakie oferuje, trzeba się przespacerować po nim trochę. W każdym razie, nudzić się tu nie można.
Dolina Rohacka
Ostry i Płaczliwy Rohacz
Dolina Jamnicka i Niskie Tatry
Dolina Chochołowska
autor i jego oldskulowe raki
Tu mały komentarz na temat raków: jest to model firmy Stubai (bardzo porządnej), jakkolwiek data produkcji tych raków to chyba lata osiemdziesiąte. Używał ich dawno temu mój tata, a teraz przeszły z ojca na syna. System zapinana jest nieco skomplikowany i lekko anachroniczny, ale raki dają radę. Ciekawe, kto je po mnie odziedziczy (moi synowie nie przejęli po mnie górskiej pasji).
na grani Tatr
panorama Tatr Polskich z Wołowca
w dole Osobita, a na horyzoncie Babia Góra i Polica
w krainie śniegu i lodu - Przełęcz Rohacka
Baraniec, Ostry Rohacz
wierzchołek Płaczliwego Rohacza
w krainie śniegu i lodu - na horyzoncie Niskie Tatry
Czy wszystko, co piękne, musi się kiedyś skończyć? Schodzimy z Wołowca, ale żeby wykorzystać piękne warunki postanawiamy nie schodzić zielonym szlakiem Doliną Wyżnią Chochołowską, ale wrócić przez Grzesia. Zielony szlak po zejściu z wysokości znika w lesie i tak prowadzi aż pod schronisko, a wracając granią mamy perspektywę pięknych widoków o wiele dłużej.
Rohacze z zejścia z Wołowca
Plusem jest też to, że wędrując w dół możemy bardziej skupić się na widokach, bo i wysiłek mniejszy. Dowiaduję się ponadto, że moim towarzyszom pasuje powrót przez Grzesia, bo po drodze pod górę nie robili prawie żadnych zdjęć. Poważnie?
zejście na Rakoń
Tam na górze byliśmy...
Na Rakoniu spotykamy kolejną grupę skiturowców przygotowującą się do zjazdu.
zjazd z Rakonia
Kamienista i Kończysty Wierch
Rozglądałem się w przód i w tył, w prawo i w lewo. W tyle widać było naszą drogę na Wołowiec ponad nisko zawieszonym na horyzontem słońcem. Jak pewnie zauważyliście, sporo w tej relacji zdjęć z słońcem w kadrze. Cóż, my szliśmy wysoko, słońce (jak to w lutym) było jeszcze nisko, więc siłą rzeczy tak się złożyło.
oczy w tył
oczy do przodu - zejście na Grzesia
Grześ coraz bliżej
panorama polskich Tatr z Grzesia
Łopata
zbliżenie na Ostry Rohacz i Rakoń
Uroki niskiego słońca...
piramida Starorobociańskiego Wierchu w czerni i bieli
Ostatnio zmieniony 2019-03-14, 21:47 przez Sebastian, łącznie zmieniany 4 razy.
W czasie zejścia z Grzesia do Doliny Chochłowskiej niższe partie gór zaczął ogarniać cień, za to zaczął na towarzyszyć pięknie świecący księżyc prawie w pełni. Auuuuu.....
Na Polanie Chochołowskiej słońce oświetlało górną połówkę Kominiarskiego Wierchu, dolna połowa i cała Polana Chochołowska była już w cieniu. No i ten księżyc...
Średnio zmęczeni i bardzo zadowoleni dotarliśmy do schroniska. Tatrzańskie ostre zimowe powietrze nas dotleniło, słońce lekko mnie przypiekło, włosy zmierzwiły się pod czapką. Przyszła pora na schroniskowy posiłek: bigos i piwko. Smacznego!
pozdrowienia znad talerza
Na Polanie Chochołowskiej słońce oświetlało górną połówkę Kominiarskiego Wierchu, dolna połowa i cała Polana Chochołowska była już w cieniu. No i ten księżyc...
Średnio zmęczeni i bardzo zadowoleni dotarliśmy do schroniska. Tatrzańskie ostre zimowe powietrze nas dotleniło, słońce lekko mnie przypiekło, włosy zmierzwiły się pod czapką. Przyszła pora na schroniskowy posiłek: bigos i piwko. Smacznego!
pozdrowienia znad talerza
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
laynn pisze:Nooo, zdjęcia super. Dobrze, że posłuchałeś Telefona!
A dla mnie Grześ i Rakoń to widokowo jedne z tych miejsc, które wbiły mnie po wyjściu na szczyt. Taka było z Grzybowca, tak było jak jako nastolatek dotarłem nad Morskie Oko i właśnie po wejściu na Grzesia. Odjęło mi mowę wtedy!
Warto słuchać innych. A faktem jest, że widoki z Grzesia są super!
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Re: Grześ - Rakoń - Wołowiec
Sebastian Słota pisze:Tu mały komentarz na temat raków: jest to model firmy Stubai (bardzo porządnej), jakkolwiek data produkcji tych raków to chyba lata osiemdziesiąte. Używał ich dawno temu mój tata, a teraz przeszły z ojca na syna. System zapinana jest nieco skomplikowany i lekko anachroniczny, ale raki dają radę. Ciekawe, kto je po mnie odziedziczy (moi synowie nie przejęli po mnie górskiej pasji).
Stare nie stare ważne że są.
Też mam nieco zmęczone (raki) a właśnie pod Wołowcem stały się obiektem mrocznego pożądania ze strony przygodnego współtowarzysza wycieczki.
Było to na przełomie października/listopada. A turysta mimo niewielkiej ilości śniegu wyraźnie boksował na podejściu pod górę ( co to by było w dół nawet nie myślę) skutkiem czego zmuszony był pozostać na przełączce.
Wlazłem, zlazłem .
I wówczas otrzymałem propozycje wypożyczenia.
Tak oto moje sfatygowane żelaza po dwakroć zdobyły Wołowiec w przeciągu jednego dnia niczym jaki Wielicki albo inny ekstremalista.
Na zdjęciu idą po raz drugi na szczyt.
telefon 110 pisze:Też mam nieco zmęczone (raki) a właśnie pod Wołowcem stały się obiektem mrocznego pożądania ze strony przygodnego współtowarzysza wycieczki.
W temacie pożyczania raków.
W tamtym roku ( groźny luty ) dwóch moich znajomych miało pewną przygodę na Czerwonych Wierchach. Szczegóły nie są ważne, w tym temacie ważne jest, że był tam też osobnik nr trzy. Miał on na sobie dżinsy, buty górskie i raki. Raki półautomaty. Buty niekoniecznie pasujące do nich Toprowcy byli zachwyceni Zapytany skąd ma taką ciekawą mieszankę sprzętową odpowiedział, że pożyczył w schronisku przed wyjściem na szlak.
Sebastian Słota pisze:Ale też lekki uśmiech
Bo góry dają radość
Ostatnio zmieniony 2019-03-19, 14:02 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Jak szliśmy na zlocie z Hali Krupowej - i mieliśmy już za sobą słynny młodnik - to naprzeciw nam wyszło trzech towarzyszy niedoli. Dwóch rwało się przodem. Jeden miał dżinsy i płaszczyk a drugi sztruksy. Stuptutów oczywiście nie mieli. Ale rwali ochoczo do przodu. Olali nasze ostrzeżenia odnośnie młodnika i zasp i pognali ku przeznaczeniu.
I potem rozmawialiśmy, jak będą ich spodnie wyglądały po przecioraniu się w tymże słynnym młodniku.
I potem rozmawialiśmy, jak będą ich spodnie wyglądały po przecioraniu się w tymże słynnym młodniku.
Sebastian Słota pisze:Muszę powiedzieć, że nie można było mieć zastrzeżeń do ekwipunku turystów podążających granią. Byli oni albo na nartach skiturowych, albo wyposażeni w raki i odpowiedni do warunków strój. Tak trzymać!
Generalnie ludzie chodzą coraz bardziej wyposażeni w czekany i raki nawet w rejonach o dość łagodnych nachyleniach .
dla mnie niewygodne ale po Beskidach nie trzeba mieć zaraz Mamuta czy innego Fiordasokół pisze:Jeden miał dżinsy i płaszczyk a drugi sztruksy
Gór Ski pisze:Generalnie ludzie chodzą coraz bardziej wyposażeni w czekany
Wszyscy Troccy drżyjcie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Dobromił pisze: Raki półautomaty. Buty niekoniecznie pasujące do nich Toprowcy byli zachwyceni
Te moje to koszyki. Spasowały by i do adidasa.
Tego dnia Wołowiec był szczególnie zdradziecki (podpuszczał).
Z jednej strony tak...
...z drugiej szklana góra.
Liczne towarzystwo turystyczne spragnione szczytowania poddane zostało ostrej selekcji na tych z rakami i tych bez.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości