Dobry wieczór.
Poniżej przedstawię kilka wspomnień z naszego zimowego wyjazdu w góry. Staramy się co roku uskuteczniać taki kilkudniowy trekking „od schroniska do schroniska” właśnie zimą, głównie ze względu na krótkie dni.
Pierwszego dnia wylądowaliśmy w Rytrze około godziny 12, dlatego mieliśmy tylko jedną opcję szlaku. Planowaliśmy iść czerwonym szlakiem do schroniska Cyrla, ale już w drodze okazało się, że jedynym rozsądnym wyborem była droga dojazdowa, która była utrzymana super. Pogoda może nie była szczególnie zachwycająca, ale ta ilość śniegu cieszyła oko. Krajobraz był zupełnie inny niż widzimy na co dzień i już samo to radowało nasze serca
Trochę nam się zeszło z dojściem do bacówki, ja napakowałam do plecaka gratów jak szalona a i też wybraliśmy się praktycznie bez żadnego treningu tzn. ja Cyrla nie zawiodła, było smacznie, ciepło i górsko. Naszym planem na następny dzień było przejście do bacówki nad Wierchomlą, ale już wcześniej przepytaliśmy turystów a także obsługę schroniska i jasne było, że raczej nie damy rady. Na dodatek wieczorem okazało się, że GOPR szukał turystów w składzie 2+2. Dwoje na rakietach i dwoje bez, rozdzielili się i zaczęła się dla nic cała „przygoda”. Na własnych nogach, z rakietami od ratowników dotarli jednak do wyznaczonego sobie celu, czyli do Łabowskiej o 1 w nocy. Skąd to wszystko wiem? Otóż przed dotarciem do bacówki nad Wierchomlą (oczywiście podchodząc z Wierchomli Małej) zasięgnęliśmy opinii w goprówce i sobie porozmawialiśmy o tym i owym. Pogoda tego dnia była już lepsza. Myśleliśmy, żeby wjechać kolejką i podejść do bacówki, w końcu to teoretycznie około godzinki. No ale jednak goprowcy doradzili nam podejście czarnym szlakiem bezpośrednio do schroniska. W lesie szło się całkiem całkiem chociaż przeklinałam już mój plecak (w Cyrli zakupiłam jeszcze dwie książki na pamiątkę! ;] ).
W tym miejscu jeszcze nie wiedziałam co mnie za chwilę czeka, zaczęły się hale a schronisko wydawało się na wyciągnięcie ręki:
Zdjęcie było wykonane specjalnie na to forum, bo zmieniłam kolor kurtki Ale jeszcze będę próbować wykonać szczuplejszą wersję
Przejście halami odbyło się torowaniem w śniegu po uda (no dla Arka to do kolan), niby tak blisko a szliśmy 40 minut. Bacówka przywitała nas dosyć chłodno, były oprócz nas tylko dwie młode niewiasty podróżujące autostopem, co mnie trochę zszokowało, ale prawda jest taka, że stałam się trochę mniej odważna w kwestiach gór, podróżowania samotnie itd. Zachód słońca mimo wszystko był magiczny
Kolejnego dnia obudził mnie chłód i widok na Tatry. Niestety nie chciało mi się zrobić od razu zdjęcia a pogoda miała tendencję spadkową. Musieliśmy zejść tą samą trasą i pojechać do Kosarzysk w Piwnicznej Zdrój. Stamtąd najprostszą możliwą opcją dotarliśmy do bacówki na Obidzy. Przyznam, że tego dnia kładłam się spać z ogromnymi zakwasami.
Rano jeszcze w Wierchomli rozmawialiśmy w goprówce na temat szlaku z Obidzy do Jaworek. Goprowcy odradzali nam ten szlak, a może inaczej, powiedzieli, że możemy spróbować, ale jak będzie ciężko, to mamy zawracać po śladach. Dlatego rano poszliśmy obadać teren. Szlak graniczny był całkowicie zasypany, więc stwierdzliśmy, że sprawdzimy kolejny szlak skręcający z Przełęczy Litawcowej. Do niej szło się prima sort
Niestety szlak z Litawcowej do Białej Wody był kompletnie zasypany, uznaliśmy, że wracamy do Piwnicznej i jedziemy na około świata do Nowego Targu. Po drodze jednak znowu minęliśmy skręt na szlak graniczny i… uznaliśmy, że może spróbujemy chociaż troszeczkę.
Przeszliśmy kawałek i uznaliśmy, że szkoda czasu jeździć 4 godziny, w tyle czasu to dojdziemy do Jaworek. I w sumie to tak się stało. Ostra jazda zaczęła się dopiero nad przełęczą Rozdziela, gdzie torowaliśmy po pas w zupełnie przewianym śniegu.
Nawet droga w Białej Wodzie była nieprzetarta, sama ta „ulica” dała nam już w kość na dobicie. Kolejny dzień przeznaczyliśmy tylko na dojazd do Nowego Targu i na „lizanie ran” Po Jaworkach spaliśmy w Szczawnicy.
Z Nowego Targu mieliśmy początkowo iść przez Turbacz do Starych Wierchów. Panie ze Starych Wierchów odradzały nam to bardzo i posłuchaliśmy ich i poszliśmy z Obidowej. Pogoda tego dnia miała być jak marzenie i taka była
Jak zostawiliśmy wszystkie toboły w schronisku, to udaliśmy się na mały rekonesans i później żałowaliśmy, że nie wzięliśmy plecaków, herbaty itd, bo szlak na Obidowiec był naprawdę niezły. Te panie ze schroniska chyba myślały, że odpowiedni szlak to taki przejechany jak do schroniska, czyli zupełnie odśnieżony. Trochę się wkurzyliśmy, bo dalibyśmy radę, no ale co zrobić. Smutki topiliśmy w grzanym winie Tego dnia do schroniska dotarło też starsze małżeństwo, szli z Koninek, a panie dalej telefonicznie udzielały rad, że „nie, z Koninek też się nie da”.
Rano mieliśmy w planach tylko zejść do Obidowej i stamtąd udać się do Nowego Targu do pewnej kawiarni, która oprócz pysznych lodów, deserów i kawy, ma także pyszne dania obiadowe Po drodze patrzyliśmy jak drzewa się łamią pod naporem śniegu. Było to szokujące, ale na szczęście takie drzewa przechylają się dosyć powoli.
Z wyjazdu powróciliśmy bardzo zadowoleni. Mimo małej ilości słońca uważamy, że trafiliśmy na świetne warunki, takiej zimy dawno nie widzieliśmy. Trafiliśmy też super w czasie, bo w sobotę rano śnieg zaczął stawać się mokry, szła odwilż, więc wędrowanie w kolejnym tygodniu (który też rozważaliśmy) wyglądałoby już na pewno inaczej.
Dziękuję za uwagę, zwłaszcza tym, co dotrwali do końca i może ewentualnie zamieszczę jeszcze link do filmu mojego reżysera
Mój zimowy turnus po Beskidzie Sądeckim i nie tylko (6-12.01
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Panowie, nie wiecie, że kobietom musi w zdjęciu pasować Wszystko? Na żywo kurtka wygląda zdecydowanie bardziej twarzowo niż poprzednia, ale okazało się, że na zimę bardziej nadaje się ta poprzednia, bo ma szersze rękawy i nie trzeba się tak mocować przy zakładaniu jak jest bardzo gruby polar. Także prawdopodobnie niebieski turkusik będzie jeszcze w użyciu
Znajdą się pewnie malkontenci, co mimo wszystko będą wiedzieć lepiej czy warto było wychodzić w góry, czy lepiej siedzieć w domu przed telewizorem, ale my podchodziliśmy do tego wyjazdu bardzo rozważnie, poza tym nie miałam siły na długie tury i przekonałam się o tym już pierwszego dnia Widać to będzie na załączonym filmie, miłego oglądania
https://youtu.be/XIfIwlEqphc
Znajdą się pewnie malkontenci, co mimo wszystko będą wiedzieć lepiej czy warto było wychodzić w góry, czy lepiej siedzieć w domu przed telewizorem, ale my podchodziliśmy do tego wyjazdu bardzo rozważnie, poza tym nie miałam siły na długie tury i przekonałam się o tym już pierwszego dnia Widać to będzie na załączonym filmie, miłego oglądania
https://youtu.be/XIfIwlEqphc
Jak człowiek ma do wyboru: siedzieć przed telewizorem (to już chyba niemodne, prawie wszyscy siedzą przy smartfonie) a iść w góry to zawsze wiadomo co jest bardziej warte Na tych zdjęciach w sumie śnieg wygląda niegroźnie, taki malutki, ale pozory na pewno mylą
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 63 gości