Wracając do dawnych lat....
Wracając do dawnych lat....
Klub chimalajowy ma już ile? Pięć lat?
A przecież chodzimy dużo dłużej... I mamy takie wybrane zdjęcia, których normalnie byśmy nie pokazali, bo zrobione są albo budką telefoniczną.... albo my wyglądamy na tych zdjęciach jak po praniu mózgu... Ale czasem z takimi zdjęciami wiąże się fajne wspomnienie, fajna anegdota... a czasem nic się nie wiąże, tylko inni się pośmieją...
ten temat to próba takiego cofnięcia się w czasie, od nas samych zależy, o ile i jak głęboko we wspomnienia...
Postaram się zacząć, w miarę krótko, żeby nie przynudzać. Będę wspominać jakieś takie wyprawy, osoby, z którymi chodziłem...
Może się przyłączycie, może nie, nie wiem...
Zaczynam więc...
Zacznę od Żyrafa. W sumie niewiele pamiętam. Byliśmy razem dwa razy w Beskidach, tak na spontana. Za każdym razem było świetnie. Raz złoiliśmy Błatnią i Klimczok, a Żyraf kupował worki na śmieci, żeby ochonić plecak przed deszczem. Plecak miał suchy, reszta była mokra.
Drugi raz poszliśmy na Skrzyczne i zaraz zeszliśmy, bo byłem wtedy dość świeżo po zerwaniu więzadeł i kolano mi uciekło. Ogólnie zabawa była przednia i teraz strasznie żałuję, bo nawet nie pamiętam, jak Żyraf miał na imię. Wiem, że był z Katowic i że zamierzał być Jurajskim Ratownikiem. Kontakty się zawieruszyły, szkoda cholernie. Był z niego świetny kompan.
Pamiętam, że na Skrzycznem pojawił się pierwszy śnieg i w dół zjeżdżaliśmy na dupach, przy czym Żyraf robił to pierwszy raz w życiu i cieszył się jak małe dziecko.
Oglądałem archiwum zdjęć z płytek i znalazłem takie cudo...
To zachód słońca na Chlebie. Na pewno jest tam Beskid, na pewno Tomtur. I taki Stasiu z Hawierzowa. Fajna ekipa. Szczególie mi tu brakuje Beskida. Zawsze lubiłem go czytać i oglądać. Dzień wczesniej spaliśmy zresztą w Chacie pod Suchym... to były trudne czasy dla Sokoła, co zresztą można zobaczyć na załączoym obrazku... Na Potrójnej mi dokuczaliście, że miałem łososiowe skarpety... Kiedyś było gorzej.
Oprócz mnie na zdjęciu jest Gosia3ek, czyli obecnie żona Beskida, no i Mieciur. Mieciur był na zlocie na Starych Wierchach. Zniknęli oboje, szkoda....
To wtedy właśnie, po tym ognisku, wraz z Beskidem wspinaliśmy się na czworaka po poziomej trawie... A na drugi dzień z rana ratowaliśmy się kapustową poliewką.
Dobra... zauważyłem też, że mam kilka bardzo podobnych zdjęć z tamtych lat... To znaczy z przełomu 2005-2009, tak się składa...
Ideałem turysty też nigdy nie byłem, więc nieraz zdarzało mi się niechcąco zapozować do zdjęcia, które normalnie uchodziłoby za nieprzyzwoite, no ale w Klubie Chimalajowym to się nie patrzy na przyzwoitość.
Ludzie robią też głupie rzeczy, jak mają nałóg.
Jak wszystko jest cacy, to jest...
Gorzej, jak na szlaku braknie i trzeba improwizować.
Z Beskidów to tyle, bo mam też wcielenie taternickie, i to nie byle jakie, wszak trzynożny taternik nie jest spotykany codziennie... To fatalne zdjęcie mi zrobiła jakaś wredna jędza wiele lat temu i żeby ją cos trafiło - to tak przy okazji, jak już wrzucam, to z życzeniami.
Zejście z gerlacha, jedna z gorszych rzeczy w górach, jaka mnie spotkała... nie podobało mi się jak ch.
Są też zdjecia z historiami smutnymi... Tu na MSW z śp. Jankiem Tyborem. Guz mózgu.
W Tatrach zdarzało mi się także być gwałcicielem. Miałem nawet szanse u takiej fajnej laski swego czasu, ale niestety, albo i stety w sumie, coś się pokręciło, moze to, że to ona w sumie to zdjęcie zrobiła i bała się mojej drugiej natury? No ale kij z laskami, laski "wszystko komplikują" i nie ma co się szczypać. No a ja byłem na Rysach. Nie dlatego, że chciałem. Dlatego, że ona chciała. A ja niby byłem ten doświadczony, co grupę wprowadzi... Wnioski? laski wszystko komplikują i są naiwne.
W końcu jedna się zdecydowała, ale dość szybko zaczęła sie zastanawiać, dlaczego.
Na razie z mojej strony tyle, chociaż nie wykluczam, że jeszcze czegoś nie dorzucę... wszak płytek jeszcze moc. I tyle historii nigdy nie opowiedzianych...
A przecież chodzimy dużo dłużej... I mamy takie wybrane zdjęcia, których normalnie byśmy nie pokazali, bo zrobione są albo budką telefoniczną.... albo my wyglądamy na tych zdjęciach jak po praniu mózgu... Ale czasem z takimi zdjęciami wiąże się fajne wspomnienie, fajna anegdota... a czasem nic się nie wiąże, tylko inni się pośmieją...
ten temat to próba takiego cofnięcia się w czasie, od nas samych zależy, o ile i jak głęboko we wspomnienia...
Postaram się zacząć, w miarę krótko, żeby nie przynudzać. Będę wspominać jakieś takie wyprawy, osoby, z którymi chodziłem...
Może się przyłączycie, może nie, nie wiem...
Zaczynam więc...
Zacznę od Żyrafa. W sumie niewiele pamiętam. Byliśmy razem dwa razy w Beskidach, tak na spontana. Za każdym razem było świetnie. Raz złoiliśmy Błatnią i Klimczok, a Żyraf kupował worki na śmieci, żeby ochonić plecak przed deszczem. Plecak miał suchy, reszta była mokra.
Drugi raz poszliśmy na Skrzyczne i zaraz zeszliśmy, bo byłem wtedy dość świeżo po zerwaniu więzadeł i kolano mi uciekło. Ogólnie zabawa była przednia i teraz strasznie żałuję, bo nawet nie pamiętam, jak Żyraf miał na imię. Wiem, że był z Katowic i że zamierzał być Jurajskim Ratownikiem. Kontakty się zawieruszyły, szkoda cholernie. Był z niego świetny kompan.
Pamiętam, że na Skrzycznem pojawił się pierwszy śnieg i w dół zjeżdżaliśmy na dupach, przy czym Żyraf robił to pierwszy raz w życiu i cieszył się jak małe dziecko.
Oglądałem archiwum zdjęć z płytek i znalazłem takie cudo...
To zachód słońca na Chlebie. Na pewno jest tam Beskid, na pewno Tomtur. I taki Stasiu z Hawierzowa. Fajna ekipa. Szczególie mi tu brakuje Beskida. Zawsze lubiłem go czytać i oglądać. Dzień wczesniej spaliśmy zresztą w Chacie pod Suchym... to były trudne czasy dla Sokoła, co zresztą można zobaczyć na załączoym obrazku... Na Potrójnej mi dokuczaliście, że miałem łososiowe skarpety... Kiedyś było gorzej.
Oprócz mnie na zdjęciu jest Gosia3ek, czyli obecnie żona Beskida, no i Mieciur. Mieciur był na zlocie na Starych Wierchach. Zniknęli oboje, szkoda....
To wtedy właśnie, po tym ognisku, wraz z Beskidem wspinaliśmy się na czworaka po poziomej trawie... A na drugi dzień z rana ratowaliśmy się kapustową poliewką.
Dobra... zauważyłem też, że mam kilka bardzo podobnych zdjęć z tamtych lat... To znaczy z przełomu 2005-2009, tak się składa...
Ideałem turysty też nigdy nie byłem, więc nieraz zdarzało mi się niechcąco zapozować do zdjęcia, które normalnie uchodziłoby za nieprzyzwoite, no ale w Klubie Chimalajowym to się nie patrzy na przyzwoitość.
Ludzie robią też głupie rzeczy, jak mają nałóg.
Jak wszystko jest cacy, to jest...
Gorzej, jak na szlaku braknie i trzeba improwizować.
Z Beskidów to tyle, bo mam też wcielenie taternickie, i to nie byle jakie, wszak trzynożny taternik nie jest spotykany codziennie... To fatalne zdjęcie mi zrobiła jakaś wredna jędza wiele lat temu i żeby ją cos trafiło - to tak przy okazji, jak już wrzucam, to z życzeniami.
Zejście z gerlacha, jedna z gorszych rzeczy w górach, jaka mnie spotkała... nie podobało mi się jak ch.
Są też zdjecia z historiami smutnymi... Tu na MSW z śp. Jankiem Tyborem. Guz mózgu.
W Tatrach zdarzało mi się także być gwałcicielem. Miałem nawet szanse u takiej fajnej laski swego czasu, ale niestety, albo i stety w sumie, coś się pokręciło, moze to, że to ona w sumie to zdjęcie zrobiła i bała się mojej drugiej natury? No ale kij z laskami, laski "wszystko komplikują" i nie ma co się szczypać. No a ja byłem na Rysach. Nie dlatego, że chciałem. Dlatego, że ona chciała. A ja niby byłem ten doświadczony, co grupę wprowadzi... Wnioski? laski wszystko komplikują i są naiwne.
W końcu jedna się zdecydowała, ale dość szybko zaczęła sie zastanawiać, dlaczego.
Na razie z mojej strony tyle, chociaż nie wykluczam, że jeszcze czegoś nie dorzucę... wszak płytek jeszcze moc. I tyle historii nigdy nie opowiedzianych...
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 18:33 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy ostatnie sokoła i perwsze heusha foty są z ostatniego zlotu (pozlotowe)? Cóż za podobieństwo...
Niestety, w mych zasobach brak podobnyvh zdjęć, chyba że intetesują Was w białym garniturze, obuwiu i pod krawatem, np. przy Kamieńczyku czy Szrenicy. Chyba jednak nie...
Niestety, w mych zasobach brak podobnyvh zdjęć, chyba że intetesują Was w białym garniturze, obuwiu i pod krawatem, np. przy Kamieńczyku czy Szrenicy. Chyba jednak nie...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Nie no ceper, wymiatasz, bije Ci pokłony do samej ziemi. Dla mnie jesteś bezapelacyjnym zwycięzcą tego tematu, cokolwiek się wydarzy potem...
membrana garniturex, kask wspinaczkowy (ciekawe, po Ci kur.. kask?) - no ale trza Ci przyznać, ze wymiatałeś, wcale się nie dziwię , że żona i teściowa nie wahały się ani chwili...
Niemniej teraz Ci trochę luzu przybyło w sylwetce, boś na tym drugim zdjęciu sztywny jakby Ci kto kija wsadził w ... a teraz to już normalnie do zdjęć się ustawiasz, to znaczy bez kija w ...
membrana garniturex, kask wspinaczkowy (ciekawe, po Ci kur.. kask?) - no ale trza Ci przyznać, ze wymiatałeś, wcale się nie dziwię , że żona i teściowa nie wahały się ani chwili...
Niemniej teraz Ci trochę luzu przybyło w sylwetce, boś na tym drugim zdjęciu sztywny jakby Ci kto kija wsadził w ... a teraz to już normalnie do zdjęć się ustawiasz, to znaczy bez kija w ...
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 20:23 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje ponizsze sa dluuuugo sprzed GBG. Nawet sprzed forum beskidzkiego! Chyba nie mialam wtedy jeszcze netu!
Listopad 2003. Szalas nad chatka w Sopotni. Chatkowym byl wtedy jakis lokals, tego dnia pozapraszal jakies zdziry, szykowala sie impreza w rytmach techno. Wybylismy do szalasu. Chyba z 50 luda sie uzbieralo. Zimno bylo jak szlag wiec wszyscy ostro pili. Graly chyba 4 gitary, w kazdym kacie szalasu inna i... inna piosenke. Nikomu to nie przeszkadzalo
Czesc osob poszla spac do chatki gdzie dudnily kolumny chatara, kilkanascie osob zostalo w szalasie. Na imprezie nie czuc bylo az tak dotkliwego zimna bo duzo osob bylo. Ja tez zostalam bo mialam nadzieje ze bedzie ciszej. W nocy jednak tak przypizgalo ze stwierdzilam ze ide do chatki- od halasu jeszcze nikt nie umarl a od zimna bywalo. Budze toperza i mowie "ja ide do chatki", toperz: "yhyyy". No i poszlam. Toperzowi w nocy zaczelo byc zimno, zaczal wiec przypelzac i sie przytulac do osoby lezacej obok, myslal ze to ja... A to byl Rekinek, jeden taki kolega z Rudy Slaskiej. Ponoc Rekinek myslal ze to Asia. Rano byla kupa smiechu. Ja w chatce mialam cieplo ale oka nie zmruzylam tak dyskoteka dawala do rana.
Zreszta, ciekawe czy poznacie toperza
Sylwester 2003/2004, Zwardon, jakas wynajeta chata w jednym z gorskich przysiolkow. Impreza organizwana przez Kruczka. Czesci forumowiczow znany osobnik. Impreza ktora sie wyrwala spod kontroli. Bo Kruczek zaprosil znajomych, znajomi wzieli swoich znajomych, jacys ludzie pojawiali sie w chacie ktorzy nikogo nie znali ale nawet na dworcu w Zwardoniu juz sie mowilo ze tam w chacie na gorce jest niezla balanga. Bylo chyba z 200 osob. Kazdy milimetr podlogi, krzesel, stolow, kanap byl zajety. Jak nie czlowiek to pies, jak nie pies to plecak, jak nie plecak to narty. Pojscie do wychodka laczylo sie z rozdeptaniem ilus zalegajacych wszedzie cial. Wiele osob klebilo sie przed chata. Byl nawet jeden Chinczyk i mowil ze czuje sie jak w ojczyznie- wszedzie tlum
Kwiecien 2004. Powrot z Potrojnej. Lezymy na chodniku przed dworcem PKP w Zywcu. Ktos spi, ktos gra na gitarce. Dwie osoby nam rzucily kase
Ten z prawej w zielonej bluzie z kubeczkiem i ten na murku z gitara to prawdziwe zywieckie żule. Dosiedli sie - bo ciagnie swoj do swego
Listopad 2003. Szalas nad chatka w Sopotni. Chatkowym byl wtedy jakis lokals, tego dnia pozapraszal jakies zdziry, szykowala sie impreza w rytmach techno. Wybylismy do szalasu. Chyba z 50 luda sie uzbieralo. Zimno bylo jak szlag wiec wszyscy ostro pili. Graly chyba 4 gitary, w kazdym kacie szalasu inna i... inna piosenke. Nikomu to nie przeszkadzalo
Czesc osob poszla spac do chatki gdzie dudnily kolumny chatara, kilkanascie osob zostalo w szalasie. Na imprezie nie czuc bylo az tak dotkliwego zimna bo duzo osob bylo. Ja tez zostalam bo mialam nadzieje ze bedzie ciszej. W nocy jednak tak przypizgalo ze stwierdzilam ze ide do chatki- od halasu jeszcze nikt nie umarl a od zimna bywalo. Budze toperza i mowie "ja ide do chatki", toperz: "yhyyy". No i poszlam. Toperzowi w nocy zaczelo byc zimno, zaczal wiec przypelzac i sie przytulac do osoby lezacej obok, myslal ze to ja... A to byl Rekinek, jeden taki kolega z Rudy Slaskiej. Ponoc Rekinek myslal ze to Asia. Rano byla kupa smiechu. Ja w chatce mialam cieplo ale oka nie zmruzylam tak dyskoteka dawala do rana.
Zreszta, ciekawe czy poznacie toperza
Sylwester 2003/2004, Zwardon, jakas wynajeta chata w jednym z gorskich przysiolkow. Impreza organizwana przez Kruczka. Czesci forumowiczow znany osobnik. Impreza ktora sie wyrwala spod kontroli. Bo Kruczek zaprosil znajomych, znajomi wzieli swoich znajomych, jacys ludzie pojawiali sie w chacie ktorzy nikogo nie znali ale nawet na dworcu w Zwardoniu juz sie mowilo ze tam w chacie na gorce jest niezla balanga. Bylo chyba z 200 osob. Kazdy milimetr podlogi, krzesel, stolow, kanap byl zajety. Jak nie czlowiek to pies, jak nie pies to plecak, jak nie plecak to narty. Pojscie do wychodka laczylo sie z rozdeptaniem ilus zalegajacych wszedzie cial. Wiele osob klebilo sie przed chata. Byl nawet jeden Chinczyk i mowil ze czuje sie jak w ojczyznie- wszedzie tlum
Kwiecien 2004. Powrot z Potrojnej. Lezymy na chodniku przed dworcem PKP w Zywcu. Ktos spi, ktos gra na gitarce. Dwie osoby nam rzucily kase
Ten z prawej w zielonej bluzie z kubeczkiem i ten na murku z gitara to prawdziwe zywieckie żule. Dosiedli sie - bo ciagnie swoj do swego
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 20:28 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
No to teraz sokół wiesz jak masz przyjść ubrany na kolejny zlot. Nie jakieś pedal... znaczy pomarańczowe galoty i łososiowe (naprawdę jest taki kolor?) fuzekle tylko garniak i czerwony hauer
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 20:29 przez darkheush, łącznie zmieniany 2 razy.
Ceper pozamiatał
Nie mam niestety poskanowanych starych zdjeć, z resztą jakieś ich strzępy mi jedynie zostały. Poza tym nie waliło sie ich jak teraz po 100-200 z wycieczki tylko od przypadku kilka. I trochę skoda, bo teraz byłoby co oglądać z miejsc do których pewnie się już nie wróci.
Ale znalazłem w kompie takie stare z którym mam fajne wspomnienia z gór.
Oto na zdjęciu ekipa wywrotowców z Technikum Lesniego czyli po lewej Dziadek-pancur i rastaman, w środku Nowaczek-hard rockowiec o lekko hipisowskich zapędach i po prawej ja-trash/death/heavy metal. Brakuje tylko Marcina "Harcerza". Który faktycznie był harcerzem i jak na ucznia TL był odpowiednio przystrzyżony, nosił się też niewybijająco czyli bez katany, bez glanów za to w sweterku lub koszuli. Miał też przypiętą łatkę złodzieja sera i kakao . Nikt go za ręke nie złapał, ale na kogoś trzeba było zwalić braki tych produktów
Beskid Makowski bardzo niezręczna sytuacja
Z dzieciakami swoimi zrobiłem mnóstwo wycieczek po górach polskich, czeskich i słowackich i mnóstwo wspomnień ważnych z nich mam ale jak trzeba coś wybrać to tygodniowy pobyt w Wołowcu, bo córka zaczęła tam samodzielnie chodzić, poza tym miała urodziny:). I w ogóle było bardzo przyjemnie.
W trzecią miesięcznicę narodzin syna byliśmy z nim w Tatrach. Jego pierwszy kilkudniowy wyjazd poza dom.
I jeszcze taka dość zagadkowa sprawa - wiem że z kimś byłem (robił mi te zdjęcia, pamiętam) ale za h..a nie mogę sobie przypomnieć kto to taki
Nie mam niestety poskanowanych starych zdjeć, z resztą jakieś ich strzępy mi jedynie zostały. Poza tym nie waliło sie ich jak teraz po 100-200 z wycieczki tylko od przypadku kilka. I trochę skoda, bo teraz byłoby co oglądać z miejsc do których pewnie się już nie wróci.
Ale znalazłem w kompie takie stare z którym mam fajne wspomnienia z gór.
Oto na zdjęciu ekipa wywrotowców z Technikum Lesniego czyli po lewej Dziadek-pancur i rastaman, w środku Nowaczek-hard rockowiec o lekko hipisowskich zapędach i po prawej ja-trash/death/heavy metal. Brakuje tylko Marcina "Harcerza". Który faktycznie był harcerzem i jak na ucznia TL był odpowiednio przystrzyżony, nosił się też niewybijająco czyli bez katany, bez glanów za to w sweterku lub koszuli. Miał też przypiętą łatkę złodzieja sera i kakao . Nikt go za ręke nie złapał, ale na kogoś trzeba było zwalić braki tych produktów
Beskid Makowski bardzo niezręczna sytuacja
Z dzieciakami swoimi zrobiłem mnóstwo wycieczek po górach polskich, czeskich i słowackich i mnóstwo wspomnień ważnych z nich mam ale jak trzeba coś wybrać to tygodniowy pobyt w Wołowcu, bo córka zaczęła tam samodzielnie chodzić, poza tym miała urodziny:). I w ogóle było bardzo przyjemnie.
W trzecią miesięcznicę narodzin syna byliśmy z nim w Tatrach. Jego pierwszy kilkudniowy wyjazd poza dom.
I jeszcze taka dość zagadkowa sprawa - wiem że z kimś byłem (robił mi te zdjęcia, pamiętam) ale za h..a nie mogę sobie przypomnieć kto to taki
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 21:30 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Heh.
2002 Szczyrk (sokół wspominałem na ostatniej wycieczce, że spaliśmy na praktykach w tym hotelu, na przeciw kościoła) :
z kolegą na Skrzycznym (te same praktyki) :
To z tych zajęć, co opowiadałem:
Rzeczywiście widać z prawej stok, którym schodziliśmy, tydzień temu.
Z kolegą i doktorantem, który opiekował się naszą grupą (stoi plecami do mnie) szukamy jaskini Trzy Kopce:
Jaskinię znaleźliśmy, wleźliśmy, ale mający jedną latarkę, kolega poszedł dalej, my gdzieś, gdzie już było ciemno, ze świecą czekaliśmy na niego.
To już nowsze dzieje. Pojechałem z kolegą na Giewont. Zdychałem niemiłosiernie...
2002 Szczyrk (sokół wspominałem na ostatniej wycieczce, że spaliśmy na praktykach w tym hotelu, na przeciw kościoła) :
z kolegą na Skrzycznym (te same praktyki) :
To z tych zajęć, co opowiadałem:
Rzeczywiście widać z prawej stok, którym schodziliśmy, tydzień temu.
Z kolegą i doktorantem, który opiekował się naszą grupą (stoi plecami do mnie) szukamy jaskini Trzy Kopce:
Jaskinię znaleźliśmy, wleźliśmy, ale mający jedną latarkę, kolega poszedł dalej, my gdzieś, gdzie już było ciemno, ze świecą czekaliśmy na niego.
To już nowsze dzieje. Pojechałem z kolegą na Giewont. Zdychałem niemiłosiernie...
Mój pierwszy raz w Sądeckim. Spałem w Cyrhli.
To taki mój debiut, pod forum. Na goldenline się umawialiśmy.
Jeszcze Tatrzańskie, to już chwila przed forami:
Na Kozim. Na Kozich zgubiłem polar, kolega szedł za mną, zadzwoniłem, potem poszedł głuchy telefon i po kilku minutach wróciło info, że ktoś go wziął i miał zamiar go do piątki zanieść.
Dobrze, bo było mi zimno. Dalej jednak się rozgrzałem:
Czyli w kominku pod Czarnym Mniszkiem.
To były ostatnie momenty, kiedy mogę uznać, że byłem zdrowy. Choć już wtedy były objawy. Potem schudłem 20kilo, badania...cukrzyca.
Trzy miesiące pani doktor nie puściła mnie w góry. Poszły w pizdu Rysy (mieliśmy zarezerwowany nocleg w Moku). Dopiero w listopadzie polazłem w Żywiecki:
To też była moja pierwsza relacja napisana na forum (GS).
Potem były Tatry:
Potem Gorce:
przy minus 18stopniach.
Pierwszy zlot forumowy (Babia 24h):
znowu -15stopni brrrr
Znów Tatry:
Zapomniałem czapki, gdzieś pod Zmarzłym stawem...
Znów Tatry ( w tle ściana Wołowca ):
I znowu Tatry:
No i tu poznałem...nie nie moją żonę. Tylko jej dobrą koleżankę, więc kolejna wycieczka w góry, już była z... hehe kolegą:
A zadzwoniłem do niego, czy by na piwo nie poszedł...to prawie na Rysy wleźliśmy...ale szczyt zdobyliśmy:
Szpiglas.
Tu na Zawracie...już z obecną żoną (innej nie było )
i potem na GS powstał zielony kącik i powstało GBG...
To taki mój debiut, pod forum. Na goldenline się umawialiśmy.
Jeszcze Tatrzańskie, to już chwila przed forami:
Na Kozim. Na Kozich zgubiłem polar, kolega szedł za mną, zadzwoniłem, potem poszedł głuchy telefon i po kilku minutach wróciło info, że ktoś go wziął i miał zamiar go do piątki zanieść.
Dobrze, bo było mi zimno. Dalej jednak się rozgrzałem:
Czyli w kominku pod Czarnym Mniszkiem.
To były ostatnie momenty, kiedy mogę uznać, że byłem zdrowy. Choć już wtedy były objawy. Potem schudłem 20kilo, badania...cukrzyca.
Trzy miesiące pani doktor nie puściła mnie w góry. Poszły w pizdu Rysy (mieliśmy zarezerwowany nocleg w Moku). Dopiero w listopadzie polazłem w Żywiecki:
To też była moja pierwsza relacja napisana na forum (GS).
Potem były Tatry:
Potem Gorce:
przy minus 18stopniach.
Pierwszy zlot forumowy (Babia 24h):
znowu -15stopni brrrr
Znów Tatry:
Zapomniałem czapki, gdzieś pod Zmarzłym stawem...
Znów Tatry ( w tle ściana Wołowca ):
I znowu Tatry:
No i tu poznałem...nie nie moją żonę. Tylko jej dobrą koleżankę, więc kolejna wycieczka w góry, już była z... hehe kolegą:
A zadzwoniłem do niego, czy by na piwo nie poszedł...to prawie na Rysy wleźliśmy...ale szczyt zdobyliśmy:
Szpiglas.
Tu na Zawracie...już z obecną żoną (innej nie było )
i potem na GS powstał zielony kącik i powstało GBG...
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 21:56 przez laynn, łącznie zmieniany 2 razy.
Na drugim kompie znalazłem jakieś dziwadła...
W 2005 był zlot pewnego forum w strażnicy w Międzybrodziu. Po ciężkim boju dnia poprzedniego
(z udziałem m.in. gospodarza zlotu - Dobromiła) jakoś wylazłem na Pilsko, chociaż po drodze zjadłem bigos o smaku podeszwy i dostałem na ryju kolorów tęczy. Potem jednak uwolniłem ptaka z barwnym ogonem i odzyskałem wigor.
Ciężka wiosna 2009. Idę na Baranią Górę. Trójkącik.
Głupia sprawa.
Zaprosiłem taką laskę na weekend. A ona w ostatniej chwili wzięła ze sobą kolegę. I ten kolega coś bardzo samotny był. I wchodził między wódkę a zakąskę.
Długo się wstrzymywałem. W końcu na zejściu do Przysłopu dostał w zęby.
Drugiego dnia pojechałem z tą panną sam na Rycerzową, gość honorowo wyjechał na Równicę.
Ale potem usłyszałem (już po weekendzie) że jestem niezrównoważony emocjonalnie i takie tam...
Dwa tygodnie później były te Rysy, co pisałem wcześniej. Ale tam znów był kolega (tym razem inny) to żeby nie powielać błędów to nie dałem mu w zęby tylko próbowałem się do niego dobrać. Ale wyszło na jedno... No i dobrze.
Też się dziewczynie dziwię, byłem świeżo po urobieniu zimowych Granatów, słońce mnie spaliło, jako tako wyglądałem, tak mi się wydaje przynajmniej... jak porównam do tego, co będzie poniżej, pół roku później!
Grudzień 2009. Jakaś Niewdzięczna Kobieta porobiła mi głupkowate zdjęcia. Na Rysiance. Jednego byłem świadomy, drugie wyszło dopiero w domu, gdy zrzuciliśmy zdjęcia. Jako ciekawostkę mogę dodać, że po zrzuceniu i obejrzeniu zdjęć udaliśmy się - jak to Ceper mawia - do alkowy i w tym właśnie dniu poczęta została Julka. I jak patrzę na zdjęcia swoje z tego dnia... to nie wiem, czy walić komuś w pysk, jak mówi, że Julka do taty podobna...
No... wnioski? Opalenizna, okulary? Nie, to nie działa! Walnij głupią minę, pozezuj trochę, zetnij sobie włosy maszynką na krótko, żebyś wyglądał jak ciul - od razu kobiety inaczej na Ciebie patrzą!
Zapomniałem jeszcze o jednym, jak się na Pilsku zgubiliśmy kiedyś. Wyglądamy jak po zlocie, a naprawdę to z Wizem po jednym piwie wypiliśmy.
Po Tatrze. I miałem taki zwyczaj, że puszkę przypinałem karabinkiem do pasa biodrowego i wrzucałem tam pety, żeby nie śmiecić w górach. Normalnie, szok, że tak dbałem o las.
W 2005 był zlot pewnego forum w strażnicy w Międzybrodziu. Po ciężkim boju dnia poprzedniego
(z udziałem m.in. gospodarza zlotu - Dobromiła) jakoś wylazłem na Pilsko, chociaż po drodze zjadłem bigos o smaku podeszwy i dostałem na ryju kolorów tęczy. Potem jednak uwolniłem ptaka z barwnym ogonem i odzyskałem wigor.
Ciężka wiosna 2009. Idę na Baranią Górę. Trójkącik.
Głupia sprawa.
Zaprosiłem taką laskę na weekend. A ona w ostatniej chwili wzięła ze sobą kolegę. I ten kolega coś bardzo samotny był. I wchodził między wódkę a zakąskę.
Długo się wstrzymywałem. W końcu na zejściu do Przysłopu dostał w zęby.
Drugiego dnia pojechałem z tą panną sam na Rycerzową, gość honorowo wyjechał na Równicę.
Ale potem usłyszałem (już po weekendzie) że jestem niezrównoważony emocjonalnie i takie tam...
Dwa tygodnie później były te Rysy, co pisałem wcześniej. Ale tam znów był kolega (tym razem inny) to żeby nie powielać błędów to nie dałem mu w zęby tylko próbowałem się do niego dobrać. Ale wyszło na jedno... No i dobrze.
Też się dziewczynie dziwię, byłem świeżo po urobieniu zimowych Granatów, słońce mnie spaliło, jako tako wyglądałem, tak mi się wydaje przynajmniej... jak porównam do tego, co będzie poniżej, pół roku później!
Grudzień 2009. Jakaś Niewdzięczna Kobieta porobiła mi głupkowate zdjęcia. Na Rysiance. Jednego byłem świadomy, drugie wyszło dopiero w domu, gdy zrzuciliśmy zdjęcia. Jako ciekawostkę mogę dodać, że po zrzuceniu i obejrzeniu zdjęć udaliśmy się - jak to Ceper mawia - do alkowy i w tym właśnie dniu poczęta została Julka. I jak patrzę na zdjęcia swoje z tego dnia... to nie wiem, czy walić komuś w pysk, jak mówi, że Julka do taty podobna...
No... wnioski? Opalenizna, okulary? Nie, to nie działa! Walnij głupią minę, pozezuj trochę, zetnij sobie włosy maszynką na krótko, żebyś wyglądał jak ciul - od razu kobiety inaczej na Ciebie patrzą!
Zapomniałem jeszcze o jednym, jak się na Pilsku zgubiliśmy kiedyś. Wyglądamy jak po zlocie, a naprawdę to z Wizem po jednym piwie wypiliśmy.
Po Tatrze. I miałem taki zwyczaj, że puszkę przypinałem karabinkiem do pasa biodrowego i wrzucałem tam pety, żeby nie śmiecić w górach. Normalnie, szok, że tak dbałem o las.
Ostatnio zmieniony 2018-11-18, 22:58 przez sokół, łącznie zmieniany 3 razy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości