Wielki Rozsutec - moc fatrzańskich atrakcji
Wielki Rozsutec - moc fatrzańskich atrakcji
Nadszedł moment rozpoczęcia drugiego etapu trzytygodniowego urlopu we wrześniu. Po tygodniu spędzonym na Suwalszczyźnie rozpocząłem dwutygodniowy pobyt na Małej Fatrze. Plan wycieczek miałem bogaty, wraz z planem były nadzieje na jego realizację, co było uzależnione od warunków meteo i mojej aktualnej formy fizycznej. Choć planu nie udało się zrealizować w 100%, to z wakacji jestem bardzo zadowolony, choć na ostatniej wycieczce, niezbyt długiej, moje nogi odczuwały już zmęczenie. Pogoda, warunki i zdrowie w zasadzie dopisały, czegóż chcieć więcej.
Przyjazd na kwaterę w Terchowej miał miejsce w niedzielę w połowie września. Pomimo ciepłej i suchej wiosny i stosunkowo ciepłego lata nie było widać wiele oznak jesieni, lasy raczej były zielone. Miałem nadzieję na inne oznaki jesieni w postaci snujących się po dolinach porannych mgieł i tu się nie zawiodłem.
Na pierwszy ogień poszła wycieczka na Wielki Rozsutec. Jest to jedna z wyższych gór na Małej Fatrze, licząca 1610 metrów wysokości n.p.m., a przy tym mocno odznaczająca się w panoramie Małej Fatry. W zasadzie widok z większości szczytów tego pasma jest zdominowany przez ostry kształt tej góry, co na dłuższą metę może być nużące, hehe. Aby uniknąć kolejnych widoków Wielkiego Rozsutca, należy po prostu wyjść na Wielkiego Rozsutca Byłem tam tylko raz, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, to było tak dawno temu, że w zasadzie się nie liczy. Podczas kilku ostatnich wyjazdów na Małą Fatrę jakoś się nie zdobyłem na wyjście na ten szczyt, teraz gdy po kilku latach intensywnych wędrówek górskich i ćwiczeń na fitnessie kondycja lepsza i zakwasy mniejsze, to cel ten wydawał się naturalny.
Wyjście na Rozsutca było niesamowitą okazją na zobaczenie jakiegoś fajnego wschodu słońca, jako że na parking pod górą miałem samochodem 10 min z kwatery a nie 2 godziny z Krakowa. Skoro się rzekło „a", to trzeba powiedzieć „b" - wyjazd z Terchowej o 4, tak by zdążyć na przełęcz Medziholie na 6 rano (wschód słońca miał miejsce w tym dniu o 6.22).
Na parkingu w Stefanowej pod Rozsutcem mój samochód zaparkował jako pierwszy.
Atrakcja pierwsza: nocna wędrówka z gwiazdami, czołówką i jeleniami.
Niebo było czyste jak kryształ, widać było na nim mnóstwo gwiazd. Podejście lasem w nocnej scenerii, pod rozgwieżdżonym niebiem, poprzez żyjący i pełny odgłosów nocny las było momentami jak z horroru. Dodatkową frajdą były dochodzące gdzieś z lasów pod Stohem godowe porykiwania jeleni - dość głośne. Byłem ciekaw, czy spotkam jakąś zwierzynę na swojej drodze. Niestety nic się na trafiło.
Atrakcja druga: wschód słońca na Medziholiu
Na przełęcz Medziholie, oddzielającą Wielkiego Rozsutca od Stoha, położoną na wysokości 1185 m n.p.m., dotarłem ok. godziny szóstej. Do wschodu słońca pozostało jeszcze około 20 minut,niebo już jaśniało coraz mocniej czerwoną łuną. Na przełęczy poczułem tę euforię, jaka mi się udziela w momentach osiągnięcia celu w górach. Jupi, jupi! Piękne jest jesienne pogodne niebo przed wschodem słońca i piękne są jesienne mgły ścielące się w dolinach! Zrobiłem fotkę komórką do natychmiastowego wysłania znajomym, coby im gul rano z zazdrości skoczył (niektórych pewnie obudziłem), po czym chwyciłem za swojego Nikona. Zresztą zobaczcie sami:
przed wschodem słońca
od Wielkiego Rozsutca po Ośnicę
Wielki Rozsutec w promieniach wschodzącego słońca
poranne mgły
Krawiarskie i Baraniarki
Słońce wzeszło zgodnie z planem.
Po obfotografowaniu widoczków i panoram pora na kilka detali wśród traw.
miękkie światło poranka
Spędziłem na Medziholiu ok. godziny, o 7 ruszyłem w dalszą trasę - czerwonym szlakiem na Wielkiego Rozsutca.
Atrakcja trzecia: droga na Rozsutec.
Podejście na Rozsutec z Medziholia tylko przez krótki odcinek wiedzie lasem, zdecydowana większość szlaku prowadzi otwartymi przestrzeniami, przez co z każdym zakrętem i każdym nabraniem wysokości przed oczami pojawiają się coraz to inne pejzaże. Stromizna szlaku jest w sam raz, w górnej jego części znajduje się kilka łańcuchów i klamer ułatwiających wspinaczkę po skałach, generalnie wędrówka zeszła mi szybko i bezproblemowo - można było skupić się na tym, co dookoła. A było na czym, po wschodniej stronie coraz to nowe widoki gór ponad poranną inwersją, po zachodniej wynurzające się z każdym podejściem widoki na grań Małej Fatry, przed sobą skałki podejścia na Wielki Rozsutec:
przełęcz Medziholie i Stoh
na horyzoncie Wielki Chocz
Inwersja w meteorologii to zjawisko atmosferyczne polegające na wzroście temperatury powietrza wraz z wysokością. Inwersja blokuje pionowe mieszanie się powietrza w atmosferze. W normalnych warunkach w najniższej części atmosfery, troposferze, powietrze bliżej powierzchni ziemi jest cieplejsze niż wyżej. Dzieje się tak dlatego, że powietrze ogrzewa się od nagrzanej powierzchni ziemi, a tak ogrzane powietrze, unosi się do góry w wyniku konwekcji. Unoszące się powietrze ochładza się w wyniku przemiany adiabatycznej (wyżej jest mniejsze ciśnienie). Czasami w wyniku zjawisk zachodzących w atmosferze dochodzi do odwrotnego układu temperatur niż zazwyczaj.
Zjawisko to może wywoływać inne efekty w atmosferze, które mogą być widoczne np. gromadzenie się mgły. Jesienią i zimą często występuje inwersja radiacyjna, która powstaje podczas bezwietrznych i bezchmurnych nocy następujących po ciepłym i słonecznym dniu. Po całym dniu podłoże i powietrze przy ziemi jest ogrzane, podłoże wypromieniowuje (stąd nazwa radiacyjne) swoje ciepło do atmosfery, szybko ochładzając się, tymczasem powietrze traci ciepło znacznie wolniej. W warstwie tuż przy powierzchni, powietrze staje się wtedy chłodniejsze niż znajdujące się ponad nim powietrze uprzednio ogrzane i często zalega w nim mgła. Aby zobaczyć to zjawisko, trzeba wstać wcześnie z łóżeczka, ale zdecydowanie warto. Dla mnie okres występowania inwersji w górach jest szczególnie pociągający, widoki zaobserwowane wtedy są naprawdę fascynujące, zarówno w szerokich planach, jak i na zbliżeniach.
Poranek był cudowny, pozostało mieć nadzieję, że cały dzień taki będzie. Przez całe podejście na Rozsutca widoki zapierały dech w piersiach. Cały czas samoloty były obecne na niebie.
Ośnica na pierwszym planie
mgły w Dolinie Zazrivki
Gdzieś w okolicy 1500m usłyszałem bzyczenie drona nad szczytem. Oho, ktoś tam jest! To będzie pierwszy spotkany człowiek tego dnia. Okazało się później, że na szczycie nocowało czterech młodych Słowaków (trzech chłopaków i dziewczyna) i to jeden z nich kręcił poranne filmy dronem. Szacun!
Wielki Chocz na horyzoncie
już prawie na szczycie
na szczycie Wielkiego Rozsutca - widok na grań małej Fatry
Atrakcja czwarta: widoki z Wielkiego Rozsutca.
Widoki z wierzchołka robią wrażenie, szczególnie w kierunku wschód-południe: skąpana w mgłach dolina Orawy , szczyty na Słowacji z kulminacją w postaci Wielkiego Chocza, oraz w kierunku południe - zachód: cała grań Małej Fatry z Doliną Vratną w dole. Na północ widać Małego Rozsutca i w oddali Babią Górę oraz szczyty Beskidu Żywieckiego, gdzie dawno temu ujrzałem z Wielkiej Raczy pierwszy raz grań Małej Fatry.
Byłem na szczycie o dziewiątej rano, po zejściu zeń Słowaków zostałem sam. Mgły się jeszcze mocno trzymały dolin na wschodzie, więc chwyciłem aparat w dłoń i zacząłem „cykać". Jedzenie poczeka. Słychać było w oddali głosy turystów, widać też było z wierzchołka spory tłumek (kilkanaście osób) na Medziholiu, zaraz pewnie zacznie przybywać zdobywców Rozsutca.
O dziewiątej rano było jeszcze stosunkowo chłodno, niebo było czyste i błękitne, przejrzystość powietrza całkiem dobra. Na Małą Fatrą przechodzą liczne korytarze powietrzne, bo co chwilę przelatywały wysoko na niebie samoloty pasażerskie zostawiając za sobą smugi kondensacyjne, które po jakimś czasie układały się w całkiem ciekawe wzorki.
Po ok. pół godziny mgły zaczęły rzednąć i koło dziesiątej zupełnie zniknęły. Kto rano wstaje, ten mgły dostaje
jeszcze raz Wielki Chocz, na dole po prawej stronie przełęcz Medziholie
inwersja jesienna
dumny zdobywca Rozsutca
pióropusz na niebie
widok na Medziholie, w oddali m.in. Wielka Fatra
Dolina Vratna
[video]grań Małej Fatry[/video]
wierzchołek Wielkiego Rozsutca
panorama Małej Fatry - od Stoha po Sokolie
Chwilowo bez większych atrakcji: zejście z Wielkiego Rozsutca.
Zejście z Wielkiego Rozsutca na przełęcz Medzirozsutce, oddzielającą go od Małego Rozsutca nie jest jakoś specjalnie interesujące. Po krótkim i w sumie ciekawym początkowym fragmencie zejścia szlak wiedzie lasem aż do przełęczy. Szlak z Medziholia jest zdecydowanie ciekawszy.
Przyjazd na kwaterę w Terchowej miał miejsce w niedzielę w połowie września. Pomimo ciepłej i suchej wiosny i stosunkowo ciepłego lata nie było widać wiele oznak jesieni, lasy raczej były zielone. Miałem nadzieję na inne oznaki jesieni w postaci snujących się po dolinach porannych mgieł i tu się nie zawiodłem.
Na pierwszy ogień poszła wycieczka na Wielki Rozsutec. Jest to jedna z wyższych gór na Małej Fatrze, licząca 1610 metrów wysokości n.p.m., a przy tym mocno odznaczająca się w panoramie Małej Fatry. W zasadzie widok z większości szczytów tego pasma jest zdominowany przez ostry kształt tej góry, co na dłuższą metę może być nużące, hehe. Aby uniknąć kolejnych widoków Wielkiego Rozsutca, należy po prostu wyjść na Wielkiego Rozsutca Byłem tam tylko raz, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, to było tak dawno temu, że w zasadzie się nie liczy. Podczas kilku ostatnich wyjazdów na Małą Fatrę jakoś się nie zdobyłem na wyjście na ten szczyt, teraz gdy po kilku latach intensywnych wędrówek górskich i ćwiczeń na fitnessie kondycja lepsza i zakwasy mniejsze, to cel ten wydawał się naturalny.
Wyjście na Rozsutca było niesamowitą okazją na zobaczenie jakiegoś fajnego wschodu słońca, jako że na parking pod górą miałem samochodem 10 min z kwatery a nie 2 godziny z Krakowa. Skoro się rzekło „a", to trzeba powiedzieć „b" - wyjazd z Terchowej o 4, tak by zdążyć na przełęcz Medziholie na 6 rano (wschód słońca miał miejsce w tym dniu o 6.22).
Na parkingu w Stefanowej pod Rozsutcem mój samochód zaparkował jako pierwszy.
Atrakcja pierwsza: nocna wędrówka z gwiazdami, czołówką i jeleniami.
Niebo było czyste jak kryształ, widać było na nim mnóstwo gwiazd. Podejście lasem w nocnej scenerii, pod rozgwieżdżonym niebiem, poprzez żyjący i pełny odgłosów nocny las było momentami jak z horroru. Dodatkową frajdą były dochodzące gdzieś z lasów pod Stohem godowe porykiwania jeleni - dość głośne. Byłem ciekaw, czy spotkam jakąś zwierzynę na swojej drodze. Niestety nic się na trafiło.
Atrakcja druga: wschód słońca na Medziholiu
Na przełęcz Medziholie, oddzielającą Wielkiego Rozsutca od Stoha, położoną na wysokości 1185 m n.p.m., dotarłem ok. godziny szóstej. Do wschodu słońca pozostało jeszcze około 20 minut,niebo już jaśniało coraz mocniej czerwoną łuną. Na przełęczy poczułem tę euforię, jaka mi się udziela w momentach osiągnięcia celu w górach. Jupi, jupi! Piękne jest jesienne pogodne niebo przed wschodem słońca i piękne są jesienne mgły ścielące się w dolinach! Zrobiłem fotkę komórką do natychmiastowego wysłania znajomym, coby im gul rano z zazdrości skoczył (niektórych pewnie obudziłem), po czym chwyciłem za swojego Nikona. Zresztą zobaczcie sami:
przed wschodem słońca
od Wielkiego Rozsutca po Ośnicę
Wielki Rozsutec w promieniach wschodzącego słońca
poranne mgły
Krawiarskie i Baraniarki
Słońce wzeszło zgodnie z planem.
Po obfotografowaniu widoczków i panoram pora na kilka detali wśród traw.
miękkie światło poranka
Spędziłem na Medziholiu ok. godziny, o 7 ruszyłem w dalszą trasę - czerwonym szlakiem na Wielkiego Rozsutca.
Atrakcja trzecia: droga na Rozsutec.
Podejście na Rozsutec z Medziholia tylko przez krótki odcinek wiedzie lasem, zdecydowana większość szlaku prowadzi otwartymi przestrzeniami, przez co z każdym zakrętem i każdym nabraniem wysokości przed oczami pojawiają się coraz to inne pejzaże. Stromizna szlaku jest w sam raz, w górnej jego części znajduje się kilka łańcuchów i klamer ułatwiających wspinaczkę po skałach, generalnie wędrówka zeszła mi szybko i bezproblemowo - można było skupić się na tym, co dookoła. A było na czym, po wschodniej stronie coraz to nowe widoki gór ponad poranną inwersją, po zachodniej wynurzające się z każdym podejściem widoki na grań Małej Fatry, przed sobą skałki podejścia na Wielki Rozsutec:
przełęcz Medziholie i Stoh
na horyzoncie Wielki Chocz
Inwersja w meteorologii to zjawisko atmosferyczne polegające na wzroście temperatury powietrza wraz z wysokością. Inwersja blokuje pionowe mieszanie się powietrza w atmosferze. W normalnych warunkach w najniższej części atmosfery, troposferze, powietrze bliżej powierzchni ziemi jest cieplejsze niż wyżej. Dzieje się tak dlatego, że powietrze ogrzewa się od nagrzanej powierzchni ziemi, a tak ogrzane powietrze, unosi się do góry w wyniku konwekcji. Unoszące się powietrze ochładza się w wyniku przemiany adiabatycznej (wyżej jest mniejsze ciśnienie). Czasami w wyniku zjawisk zachodzących w atmosferze dochodzi do odwrotnego układu temperatur niż zazwyczaj.
Zjawisko to może wywoływać inne efekty w atmosferze, które mogą być widoczne np. gromadzenie się mgły. Jesienią i zimą często występuje inwersja radiacyjna, która powstaje podczas bezwietrznych i bezchmurnych nocy następujących po ciepłym i słonecznym dniu. Po całym dniu podłoże i powietrze przy ziemi jest ogrzane, podłoże wypromieniowuje (stąd nazwa radiacyjne) swoje ciepło do atmosfery, szybko ochładzając się, tymczasem powietrze traci ciepło znacznie wolniej. W warstwie tuż przy powierzchni, powietrze staje się wtedy chłodniejsze niż znajdujące się ponad nim powietrze uprzednio ogrzane i często zalega w nim mgła. Aby zobaczyć to zjawisko, trzeba wstać wcześnie z łóżeczka, ale zdecydowanie warto. Dla mnie okres występowania inwersji w górach jest szczególnie pociągający, widoki zaobserwowane wtedy są naprawdę fascynujące, zarówno w szerokich planach, jak i na zbliżeniach.
Poranek był cudowny, pozostało mieć nadzieję, że cały dzień taki będzie. Przez całe podejście na Rozsutca widoki zapierały dech w piersiach. Cały czas samoloty były obecne na niebie.
Ośnica na pierwszym planie
mgły w Dolinie Zazrivki
Gdzieś w okolicy 1500m usłyszałem bzyczenie drona nad szczytem. Oho, ktoś tam jest! To będzie pierwszy spotkany człowiek tego dnia. Okazało się później, że na szczycie nocowało czterech młodych Słowaków (trzech chłopaków i dziewczyna) i to jeden z nich kręcił poranne filmy dronem. Szacun!
Wielki Chocz na horyzoncie
już prawie na szczycie
na szczycie Wielkiego Rozsutca - widok na grań małej Fatry
Atrakcja czwarta: widoki z Wielkiego Rozsutca.
Widoki z wierzchołka robią wrażenie, szczególnie w kierunku wschód-południe: skąpana w mgłach dolina Orawy , szczyty na Słowacji z kulminacją w postaci Wielkiego Chocza, oraz w kierunku południe - zachód: cała grań Małej Fatry z Doliną Vratną w dole. Na północ widać Małego Rozsutca i w oddali Babią Górę oraz szczyty Beskidu Żywieckiego, gdzie dawno temu ujrzałem z Wielkiej Raczy pierwszy raz grań Małej Fatry.
Byłem na szczycie o dziewiątej rano, po zejściu zeń Słowaków zostałem sam. Mgły się jeszcze mocno trzymały dolin na wschodzie, więc chwyciłem aparat w dłoń i zacząłem „cykać". Jedzenie poczeka. Słychać było w oddali głosy turystów, widać też było z wierzchołka spory tłumek (kilkanaście osób) na Medziholiu, zaraz pewnie zacznie przybywać zdobywców Rozsutca.
O dziewiątej rano było jeszcze stosunkowo chłodno, niebo było czyste i błękitne, przejrzystość powietrza całkiem dobra. Na Małą Fatrą przechodzą liczne korytarze powietrzne, bo co chwilę przelatywały wysoko na niebie samoloty pasażerskie zostawiając za sobą smugi kondensacyjne, które po jakimś czasie układały się w całkiem ciekawe wzorki.
Po ok. pół godziny mgły zaczęły rzednąć i koło dziesiątej zupełnie zniknęły. Kto rano wstaje, ten mgły dostaje
jeszcze raz Wielki Chocz, na dole po prawej stronie przełęcz Medziholie
inwersja jesienna
dumny zdobywca Rozsutca
pióropusz na niebie
widok na Medziholie, w oddali m.in. Wielka Fatra
Dolina Vratna
[video]grań Małej Fatry[/video]
wierzchołek Wielkiego Rozsutca
panorama Małej Fatry - od Stoha po Sokolie
Chwilowo bez większych atrakcji: zejście z Wielkiego Rozsutca.
Zejście z Wielkiego Rozsutca na przełęcz Medzirozsutce, oddzielającą go od Małego Rozsutca nie jest jakoś specjalnie interesujące. Po krótkim i w sumie ciekawym początkowym fragmencie zejścia szlak wiedzie lasem aż do przełęczy. Szlak z Medziholia jest zdecydowanie ciekawszy.
Ostatnio zmieniony 2018-10-28, 11:29 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
Atrakcja piąta: widoki z przełęczy Medzirozsutce i z Polany Pod Tanecnicou.
Schodząc w dół z Rozsutca minąłem mnóstwo ludzi ciągnących pod górę. Dla mnie normalka . Wielki Rozsutec jest atrakcyjnym i popularnym celem wycieczek na Małej Fatrze, na równi z Wielkim Krywaniem, z tym że tam sprawę upraszcza kolejka gondolowa pozwalająca zaoszczędzić 800m podejścia, a tu takich ułatwień nie ma. Sporo ludzi też chodzi na Małego Rozsutca, więc tego pięknego i słonecznego dnia było sporo turystów odpoczywających na przełęczy Medzirozsutce (oddzielającej Wielkiego od Małego Rozsutca) przed dalszą wędrówką. Dwa miejsca stanowiące atrakcję piątą szczególnie mi się kojarzą z krajobrazami charakterystycznymi dla Pienin, w ogóle cała Mała Fatra to dla mnie takie trzy razy większe i wyższe Pieniny.
przełęcz Medzirozsutce i Mały Rozsutec
Mały Rozsutec
[i]odpoczynek na przełęczy
skalny wierzchołek Małego Rozsutca
Polana Pod Tanecnicou
Atrakcja szósta: zejście Tesną Riżną i Górnymi Dierami.
Za Polaną Pod Tanecnicou szlak zejściowy do Stefanowej zagłębia się w dwa głęboko wcięte wąwozy: Tesną Riżną położoną wyżej i Górne Diery położone niżej. Wąwozy te zostały wyrzeźbione głęboko w skale przez płynący z góry potok, który następnie skręca na północ tworząc pod drodze kolejny skalny wąwóz noszący nazwę Dolne Diery, od którego w górę jeszcze odbijają Nowe Diery.
Wszystkie trzy Diery plus Tesna Riżna stanowią interesujący cel wycieczek, zejście lub wejście skalnymi wąwozami, podziwiane form skalnych i wodospadów znajdujących się w nich jest bardzo ciekawe. Szlaki wiodące tymi wąwozami są wyposażone w liczne drabinki i pomosty ułatwiające wędrówkę, jak również łańcuchy i klamry ubezpieczające skałkowe miejsca. Te ostatnie stanowią ułatwienie nie ze względu na trudności techniczne, ale panującą w wąwozie wilgoć - skałki są wiecznie śliskie. Istnieje możliwość obejścia ścieżką prowadzącą przez las zarówno Tesnej Riżnej jak i Górnych Dierów, jeśli ktoś czuje się niepewnie na śliskich skałkach i drabinkach.
Tesna Rizna
huba
Górne Diery
Po przejściu Górnych Dier szlak kieruje się na przełęcz Vrchpodżar i dalej łąkami schodzi do Stefanowej.
na przełęczy Vrchpodżar
Atrakcja siódma: Stefanowa.
Stefanowa jest niewielką miejscowością położoną pośród gór Małej Fatry i u stóp Rozsutców, odległą od Terchowej o 4 km. Stefanowa jest zabudowana pięknymi, w większości odnowionymi domami jednorodzinnymi, przeznaczonymi w dużej części na kwatery prywatne i pensjonaty. Położona na uboczu szlaków komunikacyjnych zapewnia turystom ciszę i spokój. Pewnym mankamentem jest brak sklepu spożywczego we wsi (po zakupy trzeba jeździć do Terchowej), ale jest to jedyny minus, który niweluje piękno otaczającego krajobrazu.
kto by nie chciał mieć w wakacje takich widoków z okna
Stefanowa
Atrakcja ósma: Kofola.
Po dotarciu na parking w Stefanowej zasiadłem w znajdującym się obok przystanku autobusowego bufecie i zamówiłem duży kufel lanej (po słowacku „czapowanej") Kofoli. Kofola to jest lokalny napój, produkowany tylko na Słowacji, w smaku podobny do coca-coli, ale zdecydowanie mniej słodki i o lekkim ziołowym posmaku. Oprócz zwykłej Kofoli można kupić ten napój w odmianach smakowych: cytrynowej, ziołowej,cynamonej, wiśniowej, waniliowej i czekoladowej. Kofola świetnie gazi pragnienie i orzeźwia, a unoszące się w niej bąbelki mile łachocą podniebienie. Słowacką specyfiką jest też fakt, że w restauracjach i bufetach można kupić Kofolę beczkową, serwowaną podobnie jako piwo: nalewaną do kufla lub szklanki z dystrybutora. Na zdrowie!
Są wycieczki fajne i bardzo fajne, zdarzają się też eskapady nieudane lub średnio udane (na szczęście u mnie w mniejszości). Są też wycieczki, podczas których ogrom wrażeń zapada głęboko w pamięci i trzyma się tam bardzo długo. Jedną z takich wycieczek odbyłem rok temu w listopadzie, spędzając cały dzień od świtu do zmierzchu na Wdżarze i Lubaniu, relacja jest na tym forum, był to wspaniały dzień rozpoczęty mgłą i szronem, a zakończony miękkim światłem zachodzącego słońca, myślę, że ta wrześniowa trasa na Wielki Rozsutec, a w szczególności jej pierwszy etap, zdecydowanie wyróżnia się in plus pośród moich eskapad turystyczno-fotograficznych.
Schodząc w dół z Rozsutca minąłem mnóstwo ludzi ciągnących pod górę. Dla mnie normalka . Wielki Rozsutec jest atrakcyjnym i popularnym celem wycieczek na Małej Fatrze, na równi z Wielkim Krywaniem, z tym że tam sprawę upraszcza kolejka gondolowa pozwalająca zaoszczędzić 800m podejścia, a tu takich ułatwień nie ma. Sporo ludzi też chodzi na Małego Rozsutca, więc tego pięknego i słonecznego dnia było sporo turystów odpoczywających na przełęczy Medzirozsutce (oddzielającej Wielkiego od Małego Rozsutca) przed dalszą wędrówką. Dwa miejsca stanowiące atrakcję piątą szczególnie mi się kojarzą z krajobrazami charakterystycznymi dla Pienin, w ogóle cała Mała Fatra to dla mnie takie trzy razy większe i wyższe Pieniny.
przełęcz Medzirozsutce i Mały Rozsutec
Mały Rozsutec
[i]odpoczynek na przełęczy
skalny wierzchołek Małego Rozsutca
Polana Pod Tanecnicou
Atrakcja szósta: zejście Tesną Riżną i Górnymi Dierami.
Za Polaną Pod Tanecnicou szlak zejściowy do Stefanowej zagłębia się w dwa głęboko wcięte wąwozy: Tesną Riżną położoną wyżej i Górne Diery położone niżej. Wąwozy te zostały wyrzeźbione głęboko w skale przez płynący z góry potok, który następnie skręca na północ tworząc pod drodze kolejny skalny wąwóz noszący nazwę Dolne Diery, od którego w górę jeszcze odbijają Nowe Diery.
Wszystkie trzy Diery plus Tesna Riżna stanowią interesujący cel wycieczek, zejście lub wejście skalnymi wąwozami, podziwiane form skalnych i wodospadów znajdujących się w nich jest bardzo ciekawe. Szlaki wiodące tymi wąwozami są wyposażone w liczne drabinki i pomosty ułatwiające wędrówkę, jak również łańcuchy i klamry ubezpieczające skałkowe miejsca. Te ostatnie stanowią ułatwienie nie ze względu na trudności techniczne, ale panującą w wąwozie wilgoć - skałki są wiecznie śliskie. Istnieje możliwość obejścia ścieżką prowadzącą przez las zarówno Tesnej Riżnej jak i Górnych Dierów, jeśli ktoś czuje się niepewnie na śliskich skałkach i drabinkach.
Tesna Rizna
huba
Górne Diery
Po przejściu Górnych Dier szlak kieruje się na przełęcz Vrchpodżar i dalej łąkami schodzi do Stefanowej.
na przełęczy Vrchpodżar
Atrakcja siódma: Stefanowa.
Stefanowa jest niewielką miejscowością położoną pośród gór Małej Fatry i u stóp Rozsutców, odległą od Terchowej o 4 km. Stefanowa jest zabudowana pięknymi, w większości odnowionymi domami jednorodzinnymi, przeznaczonymi w dużej części na kwatery prywatne i pensjonaty. Położona na uboczu szlaków komunikacyjnych zapewnia turystom ciszę i spokój. Pewnym mankamentem jest brak sklepu spożywczego we wsi (po zakupy trzeba jeździć do Terchowej), ale jest to jedyny minus, który niweluje piękno otaczającego krajobrazu.
kto by nie chciał mieć w wakacje takich widoków z okna
Stefanowa
Atrakcja ósma: Kofola.
Po dotarciu na parking w Stefanowej zasiadłem w znajdującym się obok przystanku autobusowego bufecie i zamówiłem duży kufel lanej (po słowacku „czapowanej") Kofoli. Kofola to jest lokalny napój, produkowany tylko na Słowacji, w smaku podobny do coca-coli, ale zdecydowanie mniej słodki i o lekkim ziołowym posmaku. Oprócz zwykłej Kofoli można kupić ten napój w odmianach smakowych: cytrynowej, ziołowej,cynamonej, wiśniowej, waniliowej i czekoladowej. Kofola świetnie gazi pragnienie i orzeźwia, a unoszące się w niej bąbelki mile łachocą podniebienie. Słowacką specyfiką jest też fakt, że w restauracjach i bufetach można kupić Kofolę beczkową, serwowaną podobnie jako piwo: nalewaną do kufla lub szklanki z dystrybutora. Na zdrowie!
Są wycieczki fajne i bardzo fajne, zdarzają się też eskapady nieudane lub średnio udane (na szczęście u mnie w mniejszości). Są też wycieczki, podczas których ogrom wrażeń zapada głęboko w pamięci i trzyma się tam bardzo długo. Jedną z takich wycieczek odbyłem rok temu w listopadzie, spędzając cały dzień od świtu do zmierzchu na Wdżarze i Lubaniu, relacja jest na tym forum, był to wspaniały dzień rozpoczęty mgłą i szronem, a zakończony miękkim światłem zachodzącego słońca, myślę, że ta wrześniowa trasa na Wielki Rozsutec, a w szczególności jej pierwszy etap, zdecydowanie wyróżnia się in plus pośród moich eskapad turystyczno-fotograficznych.
sokół pisze:Bajeczna wycieczka. Miazga z mglami. I zaraz mi się przypomniało, jak mnie burza złapała na szczycie i skakalem w kosodzewine z dzieckiem pod pachą jak przy bombardowaniu. Widać na takie warunki jak Twoje trzeba sobie zasłużyć.
Udaje mi się trafiać z warunkami i cieszę się, że mogę to przenieść na zdjęcia i podzielić się z innymi.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Zdjęcia Sebastiana Słoty uderzają pięknem z mocą ciosów Gołoty.
Najbardziej te....
Nie wiem jak Tobie, ale mi małofatrzańskie podejścia i zejścia dały bardziej w kość niż szlaki tatrzańskie. Najbardziej ,,poetycko" było na odcinku od Chaty na Groniu w kierunku Południowego Gronia.
Polecam w ramach...debiutu w tym paśmie
Najbardziej te....
Nie wiem jak Tobie, ale mi małofatrzańskie podejścia i zejścia dały bardziej w kość niż szlaki tatrzańskie. Najbardziej ,,poetycko" było na odcinku od Chaty na Groniu w kierunku Południowego Gronia.
Polecam w ramach...debiutu w tym paśmie
Tępy dyszel pisze:Polecam w ramach...debiutu w tym paśmie
Zgadzam się z Tobą. Trup będzie słał się gęsto i często.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Tępy dyszel pisze:Nie wiem jak Tobie, ale mi małofatrzańskie podejścia i zejścia dały bardziej w kość niż szlaki tatrzańskie. Najbardziej ,,poetycko" było na odcinku od Chaty na Groniu w kierunku Południowego Gronia.
To fakt, dają w kość stromizny małofatrzańskie. Schodziłem w tym roku z Południowego Grunia, a że było po opadach, to było ślisko, a błotko było przepyszne. Parę innych takich stromizn można znaleźć na Fatrze, a przewyższenia są podobne jak tatrzańskie
Dzięki za "Gołotę", zwaliło mnie z nóg
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 33 gości