Wakacje patriotyczne. Bieszczady
Wakacje patriotyczne. Bieszczady
Tegoroczne wakacje były wyjątkowe pod kilkoma względami. Po raz pierwszy od wielu wielu lat spędziłam je w całości w Polsce. Po zagranicznych wojażach, zgodnie z hasłem, że cudze chwalicie, a swego nie znacie, postanowiliśmy skupić się tylko na naszym kraju. Wrócić tam, gdzie od lat nas nie było i odkryć nowe szlaki i ścieżki.
Drugą nowością były rowery. Towarzyszyły nam na każdym wyjeździe, nawet w górach. Dzieliliśmy więc czas między górskie szlaki a rowerowe doliny. Poznawaliśmy stare zakątki w inny niż dotychczas sposób.
Po trzecie - jeden długi wyjazd zamieniliśmy na kilka krótkich. Od sześciu do dziesięciu dni maksymalnie. Taki sposób spędzania wakacji był więc dla mnie zupełną nowością.
Co z tego wynikło, w tej relacji. Pewnie będzie się ciągnąć miesiącami, bo czasu na życie ostatnio brakuje, a na forum i jakieś zapiski to już w ogóle. Ale od czasu do czasu staram się coś skrobnąć, by ocalić od zapomnienia.
Na pierwszy rzut - Bieszczady. Pierwszy raz po jedenastu latach.
Dzień pierwszy:
http://www.kuzniapodrozy.pl/bieszczady- ... ec-swiata/
Drugą nowością były rowery. Towarzyszyły nam na każdym wyjeździe, nawet w górach. Dzieliliśmy więc czas między górskie szlaki a rowerowe doliny. Poznawaliśmy stare zakątki w inny niż dotychczas sposób.
Po trzecie - jeden długi wyjazd zamieniliśmy na kilka krótkich. Od sześciu do dziesięciu dni maksymalnie. Taki sposób spędzania wakacji był więc dla mnie zupełną nowością.
Co z tego wynikło, w tej relacji. Pewnie będzie się ciągnąć miesiącami, bo czasu na życie ostatnio brakuje, a na forum i jakieś zapiski to już w ogóle. Ale od czasu do czasu staram się coś skrobnąć, by ocalić od zapomnienia.
Na pierwszy rzut - Bieszczady. Pierwszy raz po jedenastu latach.
Dzień pierwszy:
http://www.kuzniapodrozy.pl/bieszczady- ... ec-swiata/
Ostatnio zmieniony 2018-11-02, 18:07 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
1997 rok. Pierwszy raz.
(kto słyszał wtedy o stelażu?
Tez pierwszy raz bylam w Bieszczadach w 97 roku. I mialam plecak ze stelazem! Takim zewnetrznym aluminiowym. Wydawalo mi sie ze wtedy wszyscy mieli takie.
jak siedzieliśmy nad mapą i nitką odmierzaliśmy odległości do przejścia.
Nadal tak robie! Nitke zwykle musze pomoczyc, zeby sie ladnie ukladala wzdluz kretej trasy. Lepszej metody poki co nie wymylilam...
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem wracaliśmy co roku.
Ja tez. Rok rocznie az do 2003 roku.
Ciekawe czy sie kiedys gdzies spotkalismy?
Ostatnio zmieniony 2018-10-14, 23:02 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Piotrek pisze:Średnio go wspominam, niewygodny był.
Tez spadal ze stalaza? Ja z moim mialam najwiekszy klopot ze przy przenoszeniu czy przechyleniu spadal material ze stelaza. A napakowany nie dawal sie ubrac spowrotem. Wiec zwykle kilka jak nie kilkanascie razy na wycieczce musialam go rozpakowac, nasadzic, zapakowac i isc dalej. Nie szło tego przykleic! Nie wiem czy wszystkie tak mialy czy moj byl popsuty.
A co do wygody - moj mial pas biodrowy, taki fajny, mieciutki, wypchany gąbką - a pamietam ze wiekszosc chyba nie miala, wiec musialy byc fest niewygodne, jak wisialy tylko na ramionach. Nie wiem czy zalezalo to od firmy czy pozniej zaczeli robic takie z pasami?
Ostatnio zmieniony 2018-10-15, 12:22 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Solidność lat 80-tych. Swój w kolorze czerwonym nabyłem w praskim supermarkecie Kotva (największy w Czechach) i służył mi przez lata. Dość wygodny (na plecach miał poduszki, pas biodrowy), do którego bez problemu dało radę napakować z 50kg - głównie cytrusy, słodycze i wędliny (czasem konserwy) z Czech kupowane za 1/3 ceny w ramach "studených večeří".
W Polsce nie widziałem podobnego w sklepie.
W Polsce nie widziałem podobnego w sklepie.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
buba pisze:Tez spadal ze stalaza? ...
Z tym nie miałem kłopotu, trzymał się kupy. Był jednak dziwnie niewygodny, uwierał w plecy.
W "rusztowaniu" były takie poprzeczne rurki jakby za bardzo na zewnątrz wygięte-na zewnątrz czyli na plecy. I to było meczące. Poza tym jak był naładowany na full i ciężki to z pasy wcinały się w końcu w ramiona. Zbyt miękka gąbka może? albo za mało sztywne.
buba pisze:1997 rok. Pierwszy raz.(kto słyszał wtedy o stelażu?
Tez pierwszy raz bylam w Bieszczadach w 97 roku. I mialam plecak ze stelazem! Takim zewnetrznym aluminiowym. Wydawalo mi sie ze wtedy wszyscy mieli takie.
To my dziady byliśmy. Nie wiem, czy ktoś w naszej ekipie taki miał. Raczej jakieś wygrzebane ze strychu plecaki po rodzicach i sprzęt, jaki udało się znaleźć w domu albo pożyczyć. Wielgachne śpiwory (kolega nawet wojskowy dźwigał) i namiot sześcioosobowy, bo lepszego nie mieliśmy. Nie dziwota, że po jednym dniu wędrówki z tym balastem osiedliśmy na stałe w Wołosatem
Chyba z 2 lata później koleżanka kupiła plecak z zewnętrznym stelażem. To szał był wtedy! Potem i ja się dorobiłam zielonego plecaka, śpiwora-mumii i pierwszej karimaty (tyrało się na truskawkach przy zbieraniu, to potem człowiek z dumą kupował swój pierwszy górski sprzęt).
buba pisze:Ciekawe czy sie kiedys gdzies spotkalismy?
Kto wie? Co prawda my krążyliśmy w okolicach połonin, choć i na Otryt do starej chatki udało się trafić.
Drugi bieszczadzki dzień. Najpierw rowerowo, potem górsko. W roli głównej Fereczata w tęczach i mgłach.
Drugi dzień:
http://www.kuzniapodrozy.pl/fereczata-przyslup-jaslo/
Drugi dzień:
http://www.kuzniapodrozy.pl/fereczata-przyslup-jaslo/
Ostatnio zmieniony 2018-11-02, 17:51 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:Tez spadal ze stalaza?
Ehh, wspomnienia.
Plecak z aluminiowym zewnętrznym stelażem kupili mi w 1987 roku, jak miałem jechać na obóz narciarski w 7 klasie podstawówki. Plecak wspominam koszmarnie - był wielki, ale mało pojemny, niewygodny, niepraktyczny zupełnie. Nie miał pasa biordowego, stelaż nie miał górnej rurki, więc nie dało się go chwycić jedną ręką. Nie było też dolnej rurki nad którą w lecie ładowało się namiot (słynną chińską dwójkę).
Jak byłem w 2 klasie LO, szczytem marzeń był plecak ATLAS. Udało mi się taki zdobyć. W pięknym czerwono-czarnym kolorze. To była kosmiczna technlogia. Rurki były wygięte (anatomiczny kształt), dużo kieszeni, sensowna klapa, miejsce na namiot, mieściło się do niego wszystko. W ostatnim tygodniu przejścia GSB stanowiłem z tym plecakiem jedność. Jedyna wada - materiał spadał ze stelaża Ale udało mi się to opanować. Obkleiłem stelaż podróbką taśmy scotcha i problem się już nigdy nie powtórzył.
Oczywiście w porównaniu ze współczesnymi plecakami to ATLAS wypada tak jak polonez przy np. focusie
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Miałem super plecak ze stelażem - duży, pojemny i dość wygodny (nazwy firmy nie pamiętam). Drugi (mniejszy) pożyczałem od mamy w przypadku krótszych wyjazdów. Musiałbym kiedyś sprawdzić do kiedy mi służył większy plecak, ale z tego co pamiętam to jeszcze na początku XXI wieku śmigałem z nim po Bieszczadach.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 79 gości