Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 5934
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Sprockecie, dla mnie to był cukierek i tej wersji będę się trzymał.
Podobnie jak wybudziła się na kacu dusza towarzystwa i znów pójdzie w tango. Z lustrem, bo do tanga trzeba dwojga.
edit: to choroba, biorę bat i przepędzam ją ze złego.
Podobnie jak wybudziła się na kacu dusza towarzystwa i znów pójdzie w tango. Z lustrem, bo do tanga trzeba dwojga.
edit: to choroba, biorę bat i przepędzam ją ze złego.
Ostatnio zmieniony 2018-09-18, 17:10 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5934
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dobromił pisze:Czy macie wrażenie , że coper ma atak choroby ?
Ceper próbuje znowu być forumowym maczo... ale po tym jak na zlocie pokazał prawdziwą swą sympatyczną naturę, to już mu się nie uda
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5934
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Po raz trzeci we wrześniu wypadło odwiedzić Beskid Mały. Tym razem piękną niedzielę wykorzystaliśmy na eksplorację wschodniego brzegu zbiornika Świnna-Poręba
Jest tam całkiem sympatycznie jeżeli chodzi o okolice nad samą wodą.
Bobry budują tamę... chociaż nie, to przecież Tobi... mówił, że woda ciepła mimo przymrozków.
Wędrowanie wzdłuż brzegu nie należy do najłatwiejszych. Dojść do wody jest łatwo jakąś starą drogą, których jest tam sporo, ale nie powstały jeszcze drogi/ścieżki położone nad brzegiem. Miejscami brzeg jest stromy i bardzo zarośnięty, w innych miejscach płaski, podmokły, bagnisty, z głęboko wciętymi zatokami. Naprawdę wyzwaniem jest się tam poruszać.
Poziom wody chyba nieco wyższy niż zakładali projektanci.
Poza tym były kanie, których nie zbieraliśmy... niech sobie rosną.
Osy robiły coś dziwnego. Zwróciłem uwagę, że niektóre są dużo większe niż inne.
Co chwilę można się natknąć na pozostałości po gospodarstwach wysiedlonych wiele lat temu. Stare sady, z bardzo smacznymi słodko-kwaśnymi, twardymi jabłkami, jakich nie kupi się teraz w sklepie. Pozyskaliśmy tyle ile udało się unieść
Jest tam całkiem sympatycznie jeżeli chodzi o okolice nad samą wodą.
Bobry budują tamę... chociaż nie, to przecież Tobi... mówił, że woda ciepła mimo przymrozków.
Wędrowanie wzdłuż brzegu nie należy do najłatwiejszych. Dojść do wody jest łatwo jakąś starą drogą, których jest tam sporo, ale nie powstały jeszcze drogi/ścieżki położone nad brzegiem. Miejscami brzeg jest stromy i bardzo zarośnięty, w innych miejscach płaski, podmokły, bagnisty, z głęboko wciętymi zatokami. Naprawdę wyzwaniem jest się tam poruszać.
Poziom wody chyba nieco wyższy niż zakładali projektanci.
Poza tym były kanie, których nie zbieraliśmy... niech sobie rosną.
Osy robiły coś dziwnego. Zwróciłem uwagę, że niektóre są dużo większe niż inne.
Co chwilę można się natknąć na pozostałości po gospodarstwach wysiedlonych wiele lat temu. Stare sady, z bardzo smacznymi słodko-kwaśnymi, twardymi jabłkami, jakich nie kupi się teraz w sklepie. Pozyskaliśmy tyle ile udało się unieść
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5934
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Beskid Żywiecki - temat niby oklepany.
Przypadkowo mój wzrok spoczął na fragmencie mapy, gdzie mnie jeszcze nigdy nie było. Słabo to wyglądało: krótka i nudna trasa po byle jakich pagórkach... ale postanowiłem zmarnować dzień na taką marną wycieczkę.
Pojechaliśmy do Świnnej koło Żywca. Stamtąd wchodzimy żółtym szlakiem na Komarnik (560), spoglądając na Wolentarski Groń (606). Egzotyczne nazwy, nie?
Jedyne czego byłem pewny, to że na szlaku nie spotkamy żadnych turystów... a tu takie tłumy. Okazało się, że to jakiś ekorajd - śladem zapomnianych smaków. "Eko" bo dzieciaki zbierały śmieci. Całkiem ochoczo.
Szliśmy tak sobie mniej więcej razem do Przyłękowa, gdzie w przysiółku Wikarówka jest małe sanktuarium. Wygląda ładnie. W środku przy wejściu zeszyt, gdzie można wpisać prośbę do Matki Bożej. Wpisy są tego typu: "Proszę o uzdrowienie z choroby alkoholowej Leszka, Tadeusza i Zdzisława Czarneckich ze Świnnej. Podpisane: Teresa Czarnecka". Kurcze. Czy jakby nie podawać nazwisk, to Matka Boża nie wiedziałaby kogo uzdrowić? Czy to jest zgodne z RODO? Wielki gruby zeszyt, a w nim setki takich intencji. Oczywiście nie wszystkie aż tak szczegółowe.
Tuż obok sanktuarium nasz ekorajd przystąpił do realizacji hasła "śladami zapomnianych smaków". Oznaczało to miedzy innymi pieczenie jajek na ognisku w glinie. Już po drodze zaproszono nas na kiełbaski. Po pierwszym razie uznaliśmy, że to tak tylko niezobowiązująco. Po drugim zaproszeniu zapytałem Ukochanej, czy może jednak dołączymy, ale wybiła mi to z głowy. Główny organizator jednak nie dawał za wygraną i capnął nas jak opuszczaliśmy kościółek i przycisnął. Trzeba było przyjąć zaproszenie. Był chleb ze smalcem, oscypki, ziemniaki, jabłka, kiełbaski, wspomniane jajka - wszystko za free. Było nawet piwo, choć ono nie za darmo. Skrzynka leżała na stoliku i było powiedziane, że każdy kto bierze piwo, ma zostawić 3 zł obok skrzynki (w ekorajdzie brało udział kilkoro dorosłych). Tobi robił za gwiazdora wśród dzieciaków. Było bardzo miło. Do tej pory nie wiem, czym zasłużyliśmy sobie, że nas to spotkało.
Napełniwszy brzuchy podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy dalej. Szlak idzie w górę, ale omija szczyt Kiczora. Uznałem, że to błąd, bo Kiczora liczy sobie aż 761 metrów i jest najwyższym szczytem jaki mogliśmy zdobyć tego dnia. Okazało się, że do tego najfajniejszym. Pod szczytem jest polanka z widokami na Beskid Śląski (Skrzyczne, Klimczok). Na szczycie jest drewniany krzyż.
Jest tam jeszcze taka ambonka. Widzicie jak bardzo Tobi chce na nią wyjść?
I wychodzi.
Schodzimy z Kiczory, wracamy na szlak. Przed nami Groń (726) i jesienne kolory.
Jastrzębica (758) - najwyższa góra na szlaku, a z niej taki widok w stronę Beskidu Małego.
Zmieniamy szlak na niebieski i idziemy w stronę Pawlackiego Wierchu, którego wysokości nawet nie podano, ale widoki na Romankę są całkiem niezłe...
Niebieski szlak schodzi do Trzebini, pod koniec porzucamy go i bezszlakowo przebijamy się w kierunku Świnnej. Dużo się tu buduje nowych domów. Moda na krasnale ogrodowe ma się dobrze
Słońce nisko, pojawiają się złote kolory.
Spotykamy jeszcze małego jeża ma środku drogi asfaltowej. Ma miękkie igły i nie umie zwinąć się w kulkę. Przenoszę go na wykoszoną łąkę obok, a on wygląda jakby zasnął. Aż się zastanawiamy, czy zdrowy. Chyba tak, bo jak go zostawiliśmy w spokoju i odeszliśmy na parę metrów, to żywo poderwał się i podreptał w swoją stronę.
Do auta doszliśmy idealnie tuż po zachodzie.
Jednak dzień nie był zmarnowany. Warto czasem wybrać się w nieznane i nieatrakcyjne pagórki
Przypadkowo mój wzrok spoczął na fragmencie mapy, gdzie mnie jeszcze nigdy nie było. Słabo to wyglądało: krótka i nudna trasa po byle jakich pagórkach... ale postanowiłem zmarnować dzień na taką marną wycieczkę.
Pojechaliśmy do Świnnej koło Żywca. Stamtąd wchodzimy żółtym szlakiem na Komarnik (560), spoglądając na Wolentarski Groń (606). Egzotyczne nazwy, nie?
Jedyne czego byłem pewny, to że na szlaku nie spotkamy żadnych turystów... a tu takie tłumy. Okazało się, że to jakiś ekorajd - śladem zapomnianych smaków. "Eko" bo dzieciaki zbierały śmieci. Całkiem ochoczo.
Szliśmy tak sobie mniej więcej razem do Przyłękowa, gdzie w przysiółku Wikarówka jest małe sanktuarium. Wygląda ładnie. W środku przy wejściu zeszyt, gdzie można wpisać prośbę do Matki Bożej. Wpisy są tego typu: "Proszę o uzdrowienie z choroby alkoholowej Leszka, Tadeusza i Zdzisława Czarneckich ze Świnnej. Podpisane: Teresa Czarnecka". Kurcze. Czy jakby nie podawać nazwisk, to Matka Boża nie wiedziałaby kogo uzdrowić? Czy to jest zgodne z RODO? Wielki gruby zeszyt, a w nim setki takich intencji. Oczywiście nie wszystkie aż tak szczegółowe.
Tuż obok sanktuarium nasz ekorajd przystąpił do realizacji hasła "śladami zapomnianych smaków". Oznaczało to miedzy innymi pieczenie jajek na ognisku w glinie. Już po drodze zaproszono nas na kiełbaski. Po pierwszym razie uznaliśmy, że to tak tylko niezobowiązująco. Po drugim zaproszeniu zapytałem Ukochanej, czy może jednak dołączymy, ale wybiła mi to z głowy. Główny organizator jednak nie dawał za wygraną i capnął nas jak opuszczaliśmy kościółek i przycisnął. Trzeba było przyjąć zaproszenie. Był chleb ze smalcem, oscypki, ziemniaki, jabłka, kiełbaski, wspomniane jajka - wszystko za free. Było nawet piwo, choć ono nie za darmo. Skrzynka leżała na stoliku i było powiedziane, że każdy kto bierze piwo, ma zostawić 3 zł obok skrzynki (w ekorajdzie brało udział kilkoro dorosłych). Tobi robił za gwiazdora wśród dzieciaków. Było bardzo miło. Do tej pory nie wiem, czym zasłużyliśmy sobie, że nas to spotkało.
Napełniwszy brzuchy podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy dalej. Szlak idzie w górę, ale omija szczyt Kiczora. Uznałem, że to błąd, bo Kiczora liczy sobie aż 761 metrów i jest najwyższym szczytem jaki mogliśmy zdobyć tego dnia. Okazało się, że do tego najfajniejszym. Pod szczytem jest polanka z widokami na Beskid Śląski (Skrzyczne, Klimczok). Na szczycie jest drewniany krzyż.
Jest tam jeszcze taka ambonka. Widzicie jak bardzo Tobi chce na nią wyjść?
I wychodzi.
Schodzimy z Kiczory, wracamy na szlak. Przed nami Groń (726) i jesienne kolory.
Jastrzębica (758) - najwyższa góra na szlaku, a z niej taki widok w stronę Beskidu Małego.
Zmieniamy szlak na niebieski i idziemy w stronę Pawlackiego Wierchu, którego wysokości nawet nie podano, ale widoki na Romankę są całkiem niezłe...
Niebieski szlak schodzi do Trzebini, pod koniec porzucamy go i bezszlakowo przebijamy się w kierunku Świnnej. Dużo się tu buduje nowych domów. Moda na krasnale ogrodowe ma się dobrze
Słońce nisko, pojawiają się złote kolory.
Spotykamy jeszcze małego jeża ma środku drogi asfaltowej. Ma miękkie igły i nie umie zwinąć się w kulkę. Przenoszę go na wykoszoną łąkę obok, a on wygląda jakby zasnął. Aż się zastanawiamy, czy zdrowy. Chyba tak, bo jak go zostawiliśmy w spokoju i odeszliśmy na parę metrów, to żywo poderwał się i podreptał w swoją stronę.
Do auta doszliśmy idealnie tuż po zachodzie.
Jednak dzień nie był zmarnowany. Warto czasem wybrać się w nieznane i nieatrakcyjne pagórki
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
No proszę, a jednak znalazł się forumowicz, który odkrył dla siebie i docenił te malownicze miejsca Brawo Sprocket.
Ten rajd odbywa się dwa razy w roku: wiosną i jesienią, uczestniczą w nim szkoły podstawowe (a trasy są różne). Nawet miałem tam być ale termin wypadł, gdy już miałem zaplanowanego Sipa na Fatrze.
Ten rajd odbywa się dwa razy w roku: wiosną i jesienią, uczestniczą w nim szkoły podstawowe (a trasy są różne). Nawet miałem tam być ale termin wypadł, gdy już miałem zaplanowanego Sipa na Fatrze.
Szkoda. Wielka szkoda. Nie warto. Poza darmową wyżerką, ale Ty masz nosa do takich imprez jak w okolicy Wiśniowej.
Nie ma to jak byczenie się na agro, leżakowanie (prawie wiosenny wiaterek) i poza trójkątem jeszcze 3 koty i 3 psiaki.
Nie ma to jak byczenie się na agro, leżakowanie (prawie wiosenny wiaterek) i poza trójkątem jeszcze 3 koty i 3 psiaki.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5934
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Niektóre plany realizują się długo. 12 lat temu zidentyfikowałem górę Czyrniec w Beskidzie Żywieckim. Nie jest to byle jaka góra - różnie można liczyć, ale Czyrniec łapie się na pierwszą dziesiątkę najwyższych szczytów w Beskidach (1328m). Z pośród tych najwyższych szczytów jest z pewnością najmniej znany i najrzadziej odwiedzany.
Zaczęliśmy w Suchej Górze koło Zawoi. Całą drogę jechaliśmy we mgle, a na miejscu przyświeciło słońce i złapaliśmy końcówkę jesieni.
Szliśmy niebieskim szlakiem nabierając wysokości i podziwiając gęste mgiełki w dole.
Koskowa góra z Hali Kucałowej.
Okrąglica.
Widok na Tatry. Mocno pod słońce, ale i tak fajny. Gołym okiem lepiej to wyglądało niż na zdjęciu.
Bacówka na Hali Krupowej, gdzie kiedyś spałem. Ma nowy dach i jest w dużo lepszym stanie niż 15 lat temu.
Kapliczka i cmentarz symboliczny na Okrąglicy.
Wracamu na Halę Kucałową i idziemy na Policę.
A to już nasz cel główny - Czyrniec.
Wg mapy szlak omija sam szczyt, ale warto podejść gdyż znajduje się tam punkt widokowy. 12 lat temu pamiętam, że Czyrniec był w połowie łysy. Teraz porasta gęstym młodnikiem. Nie udało nam się znaleźć żadnych widoków, a staraliśmy się trochę.
Jedynie w stronę Policy coś widać. Jednym słowem Czyrniec jest umiarkowaną atrakcją i nie jest aż tak przyjazny turyście jak można byłoby sobie tego życzyć.
Wracamy z powrotem na Policę i rozsiadamy się w widokowym miejscu na trawce. Słońce świeci już pod takim kątem, że Tatry nabrały nieco barw.
Gerlach.
W stronę Chocza.
Można by tak długo siedzieć, ale dzień krótki. Jeszcze rzut oka na Babią i wracamy.
Zaczęliśmy w Suchej Górze koło Zawoi. Całą drogę jechaliśmy we mgle, a na miejscu przyświeciło słońce i złapaliśmy końcówkę jesieni.
Szliśmy niebieskim szlakiem nabierając wysokości i podziwiając gęste mgiełki w dole.
Koskowa góra z Hali Kucałowej.
Okrąglica.
Widok na Tatry. Mocno pod słońce, ale i tak fajny. Gołym okiem lepiej to wyglądało niż na zdjęciu.
Bacówka na Hali Krupowej, gdzie kiedyś spałem. Ma nowy dach i jest w dużo lepszym stanie niż 15 lat temu.
Kapliczka i cmentarz symboliczny na Okrąglicy.
Wracamu na Halę Kucałową i idziemy na Policę.
A to już nasz cel główny - Czyrniec.
Wg mapy szlak omija sam szczyt, ale warto podejść gdyż znajduje się tam punkt widokowy. 12 lat temu pamiętam, że Czyrniec był w połowie łysy. Teraz porasta gęstym młodnikiem. Nie udało nam się znaleźć żadnych widoków, a staraliśmy się trochę.
Jedynie w stronę Policy coś widać. Jednym słowem Czyrniec jest umiarkowaną atrakcją i nie jest aż tak przyjazny turyście jak można byłoby sobie tego życzyć.
Wracamy z powrotem na Policę i rozsiadamy się w widokowym miejscu na trawce. Słońce świeci już pod takim kątem, że Tatry nabrały nieco barw.
Gerlach.
W stronę Chocza.
Można by tak długo siedzieć, ale dzień krótki. Jeszcze rzut oka na Babią i wracamy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze: górę Czyrniec w Beskidzie Żywieckim.
Szczerze, to od razu w mapę zerknąłem, gdzież to.
Z Policy wygląda fajnie, a już szczególnie ścieżka, mało uczęszczana.
Co do młodnika, to ostatnio właśnie zastanawiam się, czy są jakieś aktualniejsze mapy, bo compasa np to często gdzie powinien być widok, gdzie polana jest właśnie las. Widokowo szkoda, ale widać jak przyroda się odradza, a to dobrze.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości