Ja, Max i Lechu dotarliśmy do Andrychowa w sobotę około 9.30. Zaczęliśmy od zdjęcia pod mięsnym (tym od Bąka z Wieprza) - kiedyś to była tradycja, żadna (pod)Potrójna nie mogła się bez tego obyć
.
Mieliśmy 2 godziny wolnego, więc wykorzystaliśmy je na zakupy (ludzie kupowali jak na wojnę) oraz wizytę w knajpie obok pałacu (kultową Kapliczkę zamieniono na noclegownię dla Ukraińców). A potem busikiem do Rzyków-Jagódek. Tam też kiedyś był sklep, ale też doczekał się dobrej zmiany...
Pogodę zapowiadano nieciekawą, ale według mojej prognozy nie miało padać. Według Maxowej wręcz odwrotnie. I tak z 20 minut przeszliśmy sucho, potem zobaczyliśmy wielką czarną chmurę, po kilku minutach usłyszeliśmy głośny szum, a potem niebo otwarło się na głowy... Dawno nie szedłem w takiej ulewie, po krótkiej chwili byłem niemal całkowicie przemoczony, kurtka przeciwdeszczowa przepuszczała wszystko. Leszek stwierdził, że nawet fujarę ma mokrą, mnie się zdawało, że to była jedyna część ciała, która była w miarę sucha
.
Pognaliśmy z Lechem do przodu, bo Max bawił się w zakładanie stuptutów. Szlakiem płynęły potoki, masakra... Na szczęście na Leskowiec jest niecałe 3 kilometry, więc po pół godzinie kąpieli byliśmy na miejscu, a tam... zawalone! Zebrało się kilka wycieczek i nawet nie szło wejść do środka!
Wcisnęliśmy się pod jakąś budowaną werandę do grupy dzieciaków i urządziliśmy striptis, żeby chociaż koszulki przebrać i wykręcić. No i poszła pierwsza flaszka na rozgrzanie.
Potem udało w końcu dostać się do schroniska, coś zjeść i napić i na szczęście w miarę przestało padać. Podobno moja obecność przeszkodziła w romantycznej randce, bo facet, który siedział z nami przy stoliku, dwoił się i troił w opowieściach, a babka gapiła się na mnie (przynajmniej według opowieści Maxa
). To już wiem, czemu potem ten gość taki wkurzony wychodził
Na szczycie oczywiście znakomite widoki i wyciągnęliśmy drugą flaszkę na rozgrzanie.
Gdzieś w drodze na chwilę nawet wyszło słońce...
...więc Lechu szedł z gołą klatą, bo nie wziął koszulki na przebranie
Na szczęście nie zajrzeliśmy pod Potrójną, gdzie podobno ostro chlali, tylko wybraliśmy się do tej prawie abstynenckiej chatki NA. Dotarliśmy około 19.30. Ludków sporo. Ceprów też
Szok
W sumie wątku dokładnie nie śledziłem, więc nie wiedziałem, kto dokładnie dotrze
Ale nie byliśmy ostatni. Po nas przypatoczył się m.in. Robert z Opawskim. Robert już od progu zaczął grozić (więc Dareczek to chyba pożyczył od niego).
Potem groził nawet z piwem w łapie
Ognisko było bogate.
Tylko Vision nie ma szczęścia do zdjęć z kiełbaską - niemal identyczne miał 5 lat temu na Starych Wierchach
(jak ten czas leci!).
TnT pokazuje, jak chciał dusić cepra
Pełna kultura.
Darkowi coś cieknie z kieliszka, a na kanapie kolejna ofiara snu.
Dobromił wszystko widział w czarnych kolorach.
Rano nie bardzo mi się chciało wstawać, ale musiałem
A tam pożegnania i powitania.
Darek ćwiczył z flagą...
Przed wyjściem zdołaliśmy jeszcze osuszyć trochę barek, ale schodziło się sprawnie. Nawet spotkaliśmy BLE.
Było zacnie