Wypływamy! Jak to dobrze, że przez Widawę na tym odcinku często są przerzucone mosty (naliczyłam ich chyba 9 sztuk!) Chyba specjalnie zbudowali je dla kajakarzy, aby za bardzo nie zmokli! Przeczekujemy więc - to tu, to tam. Pluszczą krople, szumi tatarak, a gdzieś wysoko nad głową, jakby w innym świecie, szumi uliczny ruch.
Rzeka postanowiła nam jednak w jakiś sposób wynagrodzić nie do końca sprzyjającą aurę, abyśmy mimo wszystko ją dobrze zapamiętali. Miła rzeka! Postanowiła nam ofiarować prezent. Tak właśnie - płyniemy, a tu nagle widzę, że w toni wodnej unosi się coś nietypowego. Nie jest to grążel, nie jest to kłoda drewna. Najbardziej przypomina spory śmieć, ale przy uderzeniu wiosłem wydaje dziwny dźwięk. Piwo! Czteropak!! Jak nic musiał kiedyś zgubić jakiś zapobiegliwy kajakarz czy wędkarz! Pływało tutaj już dość długo - mocno obrosło glonami i rzęsą.

A dokładniej w relacji:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... pyw-z.html
