Zimowy klasyk w Małej Fatrze
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Zimowy klasyk w Małej Fatrze
Tak się jakoś złożyło, że zimowe wycieczki zwykle bywały krajowe. Wiadomo, dzień krótki, na Słowację dojazd długi, a śnieg wszędzie taki sam - biały. Kiedy zobaczyłem korzystne prognozy i wziąłem dzień urlopu miałem zagwozdkę, gdzie pojechać. Jakoś nic krajowego mi nie podchodziło, a Rozsutca już parę lat nie widziałem z bliska.
Wstałem o 3:00, podjechałem do Stefanowej, ruszyłem na szlak. Na dole zaskoczyła mnie mała ilość śniegu, szedłem z buta. Wyżej założyłem rakiety. Pod Chatą na Grúni byłem w odpowiednim momencie, żeby załapać się na taki zachęcający widok.
Potem czekało mnie straszne podejście na Poludňový grúň. Każdy kto tędy szedł na pewno zapamiętał - długa przytłaczająca stromizna i podchodzenie stokiem narciarskim.
Żeby o tym za dużo nie myśleć podziwiałem las bukowy na stokach Krawiarskiego.
Im wyżej tym lepiej - Veľký Rozsutec. Widać też małego, a pomiędzy nimi Babia, całkiem dobrze widoczna. Czyżby nie było powodów do narzekania na przejrzystość?
Na grani trochę wieje, ale jest dobrze.
Tobiemu podoba się widok. Jeszcze nigdy nie był w tych stronach.
Najwyższy szczyt Małej Fatry - Veľký Kriváň - 1709 m.
Jednak my idziemy w stromę przeciwną.
Tym odcinkiem głównego grzbietu Małej Fatry jeszcze nigdy nie szedłem, a dwa razy był w planie maksimum. Jest bardzo ładny, przyjemny i widokowy. Z prawej trawiasty stożkowaty Stoh (1607) a z lewej skalisty Rozsutec o 3 metry wyższy.
Widok wstecz, z lewej Steny (1535), z prawej Poludňový grúň (1460).
Jak widać od tej strony Stoch nie jest idealnym stożkiem. Ciekawi mnie też co to za trawiasta łatka w zagłębieniu. Zeszła tedy lawina, jej równy ślad widać w żlebie.
Idealnie równy. Jakby ktoś przejechał wielkim ratrakiem.
No nic, przerwa w górskich uniesieniach, trzeba wyjść na Stoha. W dole jest paskudnie. Śniegu ze 2 metry, zmrożony, ale bardzo nierówny. Gałęzie wyrośniętego młodnika trochę przeszkadzają. Stromo. Marzę, żeby już być powyżej drzew.
Wyszedłem z lasu, jest pięknie, ale wiatr przewraca, a im wyżej tym mocniejszy. Jest to paskudny zimny wiatr, bardzo porywisty, niosący spore lodowe odłamki. Tobi troszkę panikuje, ale mu tłumaczę, że przecież lubimy chodzić po górach. Sam też to sobie powtarzam jak mantrę.
Nie ma warunków na podziwianie widoków ze szczytu, a są przewspaniałe. Pstrykam coś na szybko w kierunku Krywania i schodzimy w dół.
A zejście jest początkowo łagodne, a przez to długie, widać jak wieje?
Trochę niżej wiatr słabnie i mogę się delektować widokiem Tatr.
Zresztą nie tylko Tatr, bo widać wszystko. Na środku Chocz, z zaraz na prawo od niego Kráľova hoľa na skraju Niżnych Tatr - 85 km w linii prostej, a widać wyraźnie maszt na szczycie. Miodzio!
Na przełęczy Medziholie zastanawiam się, czy nie zejść w dół. Jest trochę późno, a zejście ze Stoha po nierównym zmrożonym śniegu dało mi mocno popalić. Nie ma za bardzo czasu i nie ma za bardzo chęci. Znalazłem wyeksponowane do słońca miejsce, gdzie nie wiało. Zrobiłem przerwę, zjadłem, poczułem się lepiej. Zmieniłem rakiety na raki i do boju!
Powoli nabierałem wysokości. Trzeba było podziwiać widoki, walczyć z wiatrem, z własną słabością fizyczną. Sztuczne ułatwienia, drabinki, łańcuchy zasypane. Trzeba było trochę szukać drogi na własną rękę, choć starałem się trzymać śladów.
Stromizna przeogromna. Tu widać jak powoli odrywa się lawina. Lekkie ocieplenie i poleci.
Końcowy odcinek. Jedyne miejsce gdzie łańcuch był odsłonięty.
Na całym podejściu Tobi śmigał aż przyjemnie było patrzeć. Prezentował znacznie lepszą formę niż moja.
Widok na północ, w stronę Polski.
Szczytujemy!
Na podejściu zastanawiałem się jak bardzo wieje na górze. Ścierały się we mnie dwie teorie. Ta realistyczna mówiła, że wiatr zwieje nas w przepaść, bo w ciągu dnia cały czas jego siła narastała. Natomiast druga optymistyczna teoria mówiła, że wiatr pod koniec dnia się uspokoi.
Optymizm się opłacił. Można było na spokojnie delektować się widokami.
Rozpoczynamy zejście w stronę przełeczy Medzirozsutce. Początkowo idzie się kawałek grzbietem. Po tej stronie śniegu jest dużo. Szlak miejscami zupełnie zawiany. Trochę niespodziewanie pojawiają się trudności, zarówno nawigacyjne, jak i techniczne. Tobi troszkę mi marudzi i nie chce schodzić tam, gdzie uznaje, że jest dla niego za stromo.
Na przełęczy meldujemy się ok 17:00. Dzień się kończy a do auta daleko - klasyka.
Zielony szlak omijający Diery jest nieprzetarty. Idziemy niebieskim.
Kolejne atrakcje, jakby mało ich było tego dnia
Do auta doszedłem naprawdę bardzo zmęczony, ale jakże szczęśliwy
Wstałem o 3:00, podjechałem do Stefanowej, ruszyłem na szlak. Na dole zaskoczyła mnie mała ilość śniegu, szedłem z buta. Wyżej założyłem rakiety. Pod Chatą na Grúni byłem w odpowiednim momencie, żeby załapać się na taki zachęcający widok.
Potem czekało mnie straszne podejście na Poludňový grúň. Każdy kto tędy szedł na pewno zapamiętał - długa przytłaczająca stromizna i podchodzenie stokiem narciarskim.
Żeby o tym za dużo nie myśleć podziwiałem las bukowy na stokach Krawiarskiego.
Im wyżej tym lepiej - Veľký Rozsutec. Widać też małego, a pomiędzy nimi Babia, całkiem dobrze widoczna. Czyżby nie było powodów do narzekania na przejrzystość?
Na grani trochę wieje, ale jest dobrze.
Tobiemu podoba się widok. Jeszcze nigdy nie był w tych stronach.
Najwyższy szczyt Małej Fatry - Veľký Kriváň - 1709 m.
Jednak my idziemy w stromę przeciwną.
Tym odcinkiem głównego grzbietu Małej Fatry jeszcze nigdy nie szedłem, a dwa razy był w planie maksimum. Jest bardzo ładny, przyjemny i widokowy. Z prawej trawiasty stożkowaty Stoh (1607) a z lewej skalisty Rozsutec o 3 metry wyższy.
Widok wstecz, z lewej Steny (1535), z prawej Poludňový grúň (1460).
Jak widać od tej strony Stoch nie jest idealnym stożkiem. Ciekawi mnie też co to za trawiasta łatka w zagłębieniu. Zeszła tedy lawina, jej równy ślad widać w żlebie.
Idealnie równy. Jakby ktoś przejechał wielkim ratrakiem.
No nic, przerwa w górskich uniesieniach, trzeba wyjść na Stoha. W dole jest paskudnie. Śniegu ze 2 metry, zmrożony, ale bardzo nierówny. Gałęzie wyrośniętego młodnika trochę przeszkadzają. Stromo. Marzę, żeby już być powyżej drzew.
Wyszedłem z lasu, jest pięknie, ale wiatr przewraca, a im wyżej tym mocniejszy. Jest to paskudny zimny wiatr, bardzo porywisty, niosący spore lodowe odłamki. Tobi troszkę panikuje, ale mu tłumaczę, że przecież lubimy chodzić po górach. Sam też to sobie powtarzam jak mantrę.
Nie ma warunków na podziwianie widoków ze szczytu, a są przewspaniałe. Pstrykam coś na szybko w kierunku Krywania i schodzimy w dół.
A zejście jest początkowo łagodne, a przez to długie, widać jak wieje?
Trochę niżej wiatr słabnie i mogę się delektować widokiem Tatr.
Zresztą nie tylko Tatr, bo widać wszystko. Na środku Chocz, z zaraz na prawo od niego Kráľova hoľa na skraju Niżnych Tatr - 85 km w linii prostej, a widać wyraźnie maszt na szczycie. Miodzio!
Na przełęczy Medziholie zastanawiam się, czy nie zejść w dół. Jest trochę późno, a zejście ze Stoha po nierównym zmrożonym śniegu dało mi mocno popalić. Nie ma za bardzo czasu i nie ma za bardzo chęci. Znalazłem wyeksponowane do słońca miejsce, gdzie nie wiało. Zrobiłem przerwę, zjadłem, poczułem się lepiej. Zmieniłem rakiety na raki i do boju!
Powoli nabierałem wysokości. Trzeba było podziwiać widoki, walczyć z wiatrem, z własną słabością fizyczną. Sztuczne ułatwienia, drabinki, łańcuchy zasypane. Trzeba było trochę szukać drogi na własną rękę, choć starałem się trzymać śladów.
Stromizna przeogromna. Tu widać jak powoli odrywa się lawina. Lekkie ocieplenie i poleci.
Końcowy odcinek. Jedyne miejsce gdzie łańcuch był odsłonięty.
Na całym podejściu Tobi śmigał aż przyjemnie było patrzeć. Prezentował znacznie lepszą formę niż moja.
Widok na północ, w stronę Polski.
Szczytujemy!
Na podejściu zastanawiałem się jak bardzo wieje na górze. Ścierały się we mnie dwie teorie. Ta realistyczna mówiła, że wiatr zwieje nas w przepaść, bo w ciągu dnia cały czas jego siła narastała. Natomiast druga optymistyczna teoria mówiła, że wiatr pod koniec dnia się uspokoi.
Optymizm się opłacił. Można było na spokojnie delektować się widokami.
Rozpoczynamy zejście w stronę przełeczy Medzirozsutce. Początkowo idzie się kawałek grzbietem. Po tej stronie śniegu jest dużo. Szlak miejscami zupełnie zawiany. Trochę niespodziewanie pojawiają się trudności, zarówno nawigacyjne, jak i techniczne. Tobi troszkę mi marudzi i nie chce schodzić tam, gdzie uznaje, że jest dla niego za stromo.
Na przełęczy meldujemy się ok 17:00. Dzień się kończy a do auta daleko - klasyka.
Zielony szlak omijający Diery jest nieprzetarty. Idziemy niebieskim.
Kolejne atrakcje, jakby mało ich było tego dnia
Do auta doszedłem naprawdę bardzo zmęczony, ale jakże szczęśliwy
Ostatnio zmieniony 2019-02-09, 12:31 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Ładne zdjęcia, ale realizacja mówiąc delikatnie do dupy.
Cała trasa około 16 km, czyli z podejściami mniej niż dwukrotne zdobycie Babiej z Krowiarek = nic moc.
Też wstałbym o godz. 3, znaczy się o 15 po przespanej dniówce, coby koledzy nie zamknęli mnie w kanciapie na noc. By być szczęśliwym podczas jazdy w MF, to jeszcze przed wyjściem z pracy zerknąłbym tu i ówdzie, jak pracodawca grabi swych klientów - Janosik (może widziałeś go w Terchowej) przy nim wydaje się być dobrodziejem (wiem, bo tydzień temu przelałem kilku pogan za "prowadzenie IKE"=nicnierobienie; dyszel pewnie by obracał "miedziakami" jeszcze przez 10 dni dorabiając się fortuny). Po dojeździe do Starego Dworu wrzuciłbym drobne dociążenie w Kolibie i wjechałbym gondolą w górę w rakietach (w rakach byłoby to ryzykowne) na nocleg w Chacie na Grúni (možnosť ubytovania so psom) - oczywiście za 26 eurasków na bogato, czyli z kolacją i śniadaniem. Pewnie nie jadłbyś kolacji - oszczędzając 6 EUR (primo: już byłoby po godzinie 18, secundo: w Kolibie przecież napełniony by został bęben).
Wiem, wiem... Znam takich, którzy by za złotówkę gonili krowę do stolicy...
Fajna wycieczka. Dlaczego nie zabrałeś Ukochanej? Oszczędności na paliwie nie okazały się zbyt cenne.
Cała trasa około 16 km, czyli z podejściami mniej niż dwukrotne zdobycie Babiej z Krowiarek = nic moc.
Też wstałbym o godz. 3, znaczy się o 15 po przespanej dniówce, coby koledzy nie zamknęli mnie w kanciapie na noc. By być szczęśliwym podczas jazdy w MF, to jeszcze przed wyjściem z pracy zerknąłbym tu i ówdzie, jak pracodawca grabi swych klientów - Janosik (może widziałeś go w Terchowej) przy nim wydaje się być dobrodziejem (wiem, bo tydzień temu przelałem kilku pogan za "prowadzenie IKE"=nicnierobienie; dyszel pewnie by obracał "miedziakami" jeszcze przez 10 dni dorabiając się fortuny). Po dojeździe do Starego Dworu wrzuciłbym drobne dociążenie w Kolibie i wjechałbym gondolą w górę w rakietach (w rakach byłoby to ryzykowne) na nocleg w Chacie na Grúni (možnosť ubytovania so psom) - oczywiście za 26 eurasków na bogato, czyli z kolacją i śniadaniem. Pewnie nie jadłbyś kolacji - oszczędzając 6 EUR (primo: już byłoby po godzinie 18, secundo: w Kolibie przecież napełniony by został bęben).
Wiem, wiem... Znam takich, którzy by za złotówkę gonili krowę do stolicy...
Fajna wycieczka. Dlaczego nie zabrałeś Ukochanej? Oszczędności na paliwie nie okazały się zbyt cenne.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Tak jak przewidywalem uciekles w gory. Ale nie sądziłem, ze zaatakujesz tak mocno. Zimowa fatra przy takiej widoczności to naprawdę genialna wycieczka.
Ceper a Ty to nie patrz tylko na kilometry. Na małej fatrze są takie podejścia ze grawitacja nie pozwoliłaby Ci wejść na takiego stoha. Kulalbys się w dół jak w kreskowkach
Ceper a Ty to nie patrz tylko na kilometry. Na małej fatrze są takie podejścia ze grawitacja nie pozwoliłaby Ci wejść na takiego stoha. Kulalbys się w dół jak w kreskowkach
Ostatnio zmieniony 2019-02-09, 09:56 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dzięki Ceper za uwagi organizacyjne. Jak to miło, że jest taki ktoś jak Ty, co doradzi bezinteresownie i zwróci uwagę na szczegóły. Tak, nie zabrałem Ukochanej, bo jest za ciężka i auto by spaliło za dużo.
Biorąc pod uwagę zimowe trudne warunki i aż 3 zabójcze podejścia małofatrzańskie, to nie ma się co wstydzić takiej trasy. Kilometrów nawet nie sprawdzałem. Na oko wydawało się to małym kółeczkiem
Jeżeli o pieniądzach mowa, choć szczęścia nie dają, to udało się zaoszczędzić 2 euro na parkingu. Nie wiem czy w tygodniu w zimie jest pobierana opłata, ale rano nikogo nie było i wieczorem również. Biorąc pod uwagę tą nadwyżkę finansową, w drodze powrotnej zdobyłem się jeszcze na nadludzki wysiłek i zatrzymałem się koło supermarketu aby kupić Tatrzańską Herbatkę. Tym razem padło na wersję klasyczną - czarna butelka 52%. Po degustacji stwierdzam, ze być może to najlepszy alkohol jaki kiedykolwiek miałem w ustach. Dzisiaj degustację będę powtarzał. Dzięki Dobromile za poznanie mnie z Tatrzańską Herbatką!
Biorąc pod uwagę zimowe trudne warunki i aż 3 zabójcze podejścia małofatrzańskie, to nie ma się co wstydzić takiej trasy. Kilometrów nawet nie sprawdzałem. Na oko wydawało się to małym kółeczkiem
Jeżeli o pieniądzach mowa, choć szczęścia nie dają, to udało się zaoszczędzić 2 euro na parkingu. Nie wiem czy w tygodniu w zimie jest pobierana opłata, ale rano nikogo nie było i wieczorem również. Biorąc pod uwagę tą nadwyżkę finansową, w drodze powrotnej zdobyłem się jeszcze na nadludzki wysiłek i zatrzymałem się koło supermarketu aby kupić Tatrzańską Herbatkę. Tym razem padło na wersję klasyczną - czarna butelka 52%. Po degustacji stwierdzam, ze być może to najlepszy alkohol jaki kiedykolwiek miałem w ustach. Dzisiaj degustację będę powtarzał. Dzięki Dobromile za poznanie mnie z Tatrzańską Herbatką!
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Wolontariat to jest to, czego mi brak. Chętnie doradzę i pomogę innym bezpłatnie, bo poganie mi już obrzydli...
Poczynione oszczędności mogłeś przeznaczyć na zlotowe dobra luksusowe (to już za miesiąc) w ilości skrzyneczki lub dwóch. Jak kupuję trwałą karmę (np. suchą karmę dla psa, a te potrafią żreć nie mniej niż ich właściciel), to od razu biorę kwintal, dzięki czemu oszczędzam na transporcie. Grosik do grosika...
Herbatce tatrzańskiej wprawdzie daleko do kanaryjskiego rumu (kwestia gustu), ale nie odmówię jej degustacji.
Alkoholu nie piję, chyba że mnie ktoś poczęstuje. Jak pisałem - grosik do grosika i ma się pogana.
Poczynione oszczędności mogłeś przeznaczyć na zlotowe dobra luksusowe (to już za miesiąc) w ilości skrzyneczki lub dwóch. Jak kupuję trwałą karmę (np. suchą karmę dla psa, a te potrafią żreć nie mniej niż ich właściciel), to od razu biorę kwintal, dzięki czemu oszczędzam na transporcie. Grosik do grosika...
Herbatce tatrzańskiej wprawdzie daleko do kanaryjskiego rumu (kwestia gustu), ale nie odmówię jej degustacji.
Alkoholu nie piję, chyba że mnie ktoś poczęstuje. Jak pisałem - grosik do grosika i ma się pogana.
Ostatnio zmieniony 2019-02-09, 12:34 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
ceper pisze:Chętnie doradzę i pomogę innym bezpłatnie, bo poganie mi już obrzydli.
To ja mam propozycję. Zrób coś spektakularnego. Kup na zlot po 1 butelce Tatrzańskiej Herbatki, z tego co wiem jest 12 smaków, każdy w innej mocy od 17% do 72%
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
ceper pisze:Chętnie doradzę i pomogę innym
Gdy inni popijają tatrzańską herbatkę, to ceper zasuwa na jakieś tam 500+ i inne patologie (np. posłałem elektronicznie JPK_VAT i VAT-7 za 1/2019). Ale słowo się rzekło, a słowo cepra ważniejsze pieniędzy. Jest przy tym jednak drobny problem, a dokładniej aż trzy.sprocket73 pisze:Zrób coś spektakularnego. Kup na zlot po 1 butelce Tatrzańskiej Herbatki, z tego co wiem jest 12 smaków, każdy w innej mocy od 17% do 72%
Primo: logistyczny, bo zamierzam przybyć na zlot w wersji minimalistycznej (plecak 10l), więc z trudem umieszczę bieliznę i 12 butelek herbatki po 0.7l (pierwsze nie powinno zaszkodzić drugiemu, tym bardziej drugie pierwszemu). Pamiętacie, ile problemu było z kurierem i podczas drugiego podejścia z zebraniem grupy na misję czajnik na Potrójną? Pozostałe koszty były ponad 10x wyższe niż koszt czajników, ale ceper zawsze daję radę.
Secundo: ilościowo-ekonomiczny, bo łatwiej 20 osobom dostarczyć ceprowi do degustacji po 10ml herbatki niż jednemu ceprowi nawet po 3 butelki (tyle powinno wystarczyć) dla 20 osób. Ostatnio mam drobne wydatki i muszę oszczędzać (dokładnie na podatki - kwota X tytułem styczniowego VAT ma wiele wad).
Nie takie rzeczy się robiło, więc ja nie dam rady?
Tertio: sprzeczność z moimi ideami, bo nie zamierzam rozpijać młodzieży (nie idźcie tą drogą).
Darmowy alkohol to zawsze pokusa dla jeszcze niezdeprawowanych osób, chociaż według powiedzenia dobrego karczma nie zepsuje, zaś złego kościół nie naprawi. Nie chciałbym smażyć się w piekle, więc inicjatywa powinna wyjść od zainteresowanych i za herbatkę chciałbym wziąć chociaż marny grosik, aby ktoś nie miał wyrzutów sumienia, że dostał coś za darmo. Mógłbym zainteresowanym dostarczyć nawet po 3 butelki herbatki tatrzańskiej (do wyboru smak, pojemność i zawartość %) za drobne kwoty, czyli jak w reklamie:
- pierwsza butelka za 1% kwoty X,
- druga butelka za połówkę (0.5% kwoty X),
- trzecia butelka za złotówkę (słownie: jeden złoty).
Pamiętajcie, że alkohol szkodzi zdrowiu. I finansom rodzinnym. I czy Was na to stać?
Kolego sprockecie, chyba jednak taniej Ci wyjdzie kupić herbatkę samemu, bo jednak Twój bank aż tak mnie nie łupi jak instytucja Twego kolegi, który zwiódł Cię na manowce z herbatką tatrzańską.
Ostatnio zmieniony 2019-02-09, 17:04 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
ceper pisze:Gdy inni popijają tatrzańską herbatkę, to ceper zasuwa na jakieś tam 500+ i inne patologie
OK, Ceper, nie denerwuj się, nie było tematu
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
I Ty w to uwierzyłeś? O rety, ludzie jeszcze traktują poważnie moje wpisy. Mamy przecież weekend.sprocket73 pisze:ceper napisał/a:
Gdy inni popijają tatrzańską herbatkę, to ceper zasuwa na jakieś tam 500+ i inne patologie
OK, Ceper, nie denerwuj się, nie było tematu
Ostatnio zmieniony 2019-02-10, 03:06 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Same klasyki robisz.
Mała Fatra i Rozsutec - to jest klasyk.
Mała Fatra i Duta skala - to jest coś dziwnego.
Nie cofam się przed niczym
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości