Moja Pierwsza Wyprawa w Tatry
: 2020-07-20, 22:06
Cześć
Po długim planowaniu wyjazdu w końcu wyruszyłem na szlak wprost z centrum Wielkopolski.
1 dzień trasa: Gronik - Dolina Miętusia - Małołączniak - Ciemniak - Wyższa Kira Miętusia - Jaskinia Mroźna - Kiry
W 1 dzień wycieczki wstałem i w drodze na autobus już zdążyłem zmoknąć i trochę przemoczyć buty. Z autobusami miałem tylko chwilowy problem, szybko doszedłem do wniosku, że wystarczy przyjść na dworzec, a zawsze się coś trafi w określonym kierunku
Pierwsze kilkadziesiąt minut na szlaku puściutko, przestało padać, zrobiło się naprawdę fajnie.
Pierwsza trudność spotkała mnie przy łańcuchach, gdzie było strasznie ślisko, woda spływała po kamieniach, ale nie miałem problemów z podejściem.
Na Małołączniaku widoczność wynosiła ze 30 metrów i temperatura myślę, była w okolicach 3-5 stopni. Do tego strasznie wiało. Natura podziękowała mi za wytrwałość w postaci spotkania stadka kozic.
Przy zejściu, zacząłem dopiero spotykać grupki ludzi i poznawać tatrzańską towarzyskość
Naprawdę sporo ludzi się pytało o warunki na górze. Na końcu jeszcze zahaczyłem o jaskinie Mroźną.
2 dzień trasa - Dolina Strążyska - Przełęcz w Grzybowcu - Giewont - Kopa Kondracka - Kasprowy Wierch - Kuźnice
W kolejnym dniu pogoda dopisywała, pobudka 5:30 i ruszałem na trasę. Droga na Giewont szybko minęła, najgorsze pierwsze kilometry, żeby rozruszać wczorajsze bóle
Pod Giewontem mała kolejka, najbardziej dzieci tamowały ruch. Wejście po łańcuchach dostarczyło fajnych wrażeń, choć nie sprawiło problemu.
W pierwotnych planach miałem już schodzić w dół. Robiąc sobie przerwę na obiad i patrząc, że czasowo jest super zdecydowałem o pójście na Kasprowy przez Kopę Kondracką. (Trasy miałem rozplanowane czasowo biorąc pod uwagę oficjalne oznaczenia. Moje tempo okazało się dość szybkie i codziennie sporo nadrabiałem czasu, który mogłem inaczej spożytkować. Na Wrota Chałubińskiego w 2 strony przewidują około 2 godzin, ja zrobiłem tę trasę w około 1 godzinę i 25 minut. )
Ten pomysł okazał się strzałem w 10. Bardzo mi się podobał szlak. Uwielbiam, gdy można chodzić granią
3 dzień trasa: Palenica Białczańska - Dolina 5 Stawów Pol. - Szpiglas - Morskie Oko (po drodze na Wrota Chałubińskiego) - Palenica Biał.
Następnego dnia obawiałem się tylko długości trasy jednak okazało się, że nie było źle po skończeniu. Trasę rozpocząłem kierując się na Dolinę 5 Stawów, która jak dla mnie jest najpiękniejsza w Polskich Tatrach. Wokół schroniska było niewiele ludzi. Można było sobie spokojnie usiąść przy stawie i odpocząć.
Ruszyłem na Szpiglastowy Wierch najwyższą górę mojej wycieczki. Łańcuchy były już fajnym wyzwaniem, poczułem dreszczyk. Robiły się małe zatory, więc wejście po łańcuchach było dość wolne.
Szczyt był piękny i po przejściu tego byłem zdziwiony, bo przez prawie całą wycieczkę nie pojawił się lęk wysokości. Jednak się z tego wyrasta
Zejście było moim ulubionym z całej wyprawy. Po takim dużych kamieniach się nieźle szusowało.
Myślałem czy iść, czy nie iść na Wrota Chałubińskiego, dobrze, że poszedłem. Fajne strome, kręte podejście. Parę osób tylko na tym szlaku.
Morskie Oko od ogromu ludzi i tego asfaltu nie przypadło mi do gustu. To taka trasa do omijania raczej xD
4 dzień: Kuźnice - Murowaniec - Dwoiśniak - Przełęcz Karb - Kościelec - Czarny Staw Gąsienicowy - Kuźnice
Nadeszła pora na cel wycieczki czyli Kościelec Widoki dopisywały.
Do Kościelca nabrałem dużego szacunku i lekkiego strachu, nie wiedziałem się do końca czego spodziewać. Tak się nastawiłem na to, że będzie trudno. Tym bliżej tym podejście wyglądało coraz bardziej okazale.
Samo wejście było emocjonalne i z adrenaliną. (choć jestem dość cichym człowiekiem, to adrenalinę bardzo lubię) Pojawił się lekki lęk przed ekspozycją. W trakcie wchodzenia kominkami, nie rozglądałem się na boki Oprócz wewnętrznych przeżyć, jakiś problemów z wspinaczką nie miałem. Teorię dobrze znałem, przez te 3 dni nabrałem trochę wprawy i pewności siebie. Dość dobrze udawało się łapać punkty podparcia. Długie nogi pomagały
Zdobycie szczytu było bardzo satysfakcjonujące. Na górze zebrała się pewna grupka i tak nikt się nie brał do tego żeby schodzić pierwszy. 3 starszych panów, którzy gawędzili o Orlej Perci i swoich doświadczaniach ruszyło, ja się w między nich wmieszałem. Znacznie lepiej się tak schodziło. Zresztą potem, po zrobieniu fotek wyszło tak, że ja prowadziłem tych trójkę zaprawionych w boju weteranów. Oni mnie uspokajali, żebym przez nich nie przyspieszał i szedł swoim tempem. Udało się szczęśliwie zejść i miło porozmawiać. Po takim przeżyciu od razu nabrałem chęci na dalsze przygody.
5 dzień: Kiry - Jaskinia Raptawicka - Jaskinia Mylna - Smocza Jama - Kiry
W ostatni dzień padało od samego rana. Ruszyłem na trasę gdy trochę przestało. Zdziwiłem się, bo po drodze do jaskiń spotkałem trochę łańcuchów, ale to miły akcent. Jaskinia Raptawicka była takim przedsmakiem, podobało mi się najbardziej wejście po drabinie
Jaskinia Mylna była tym za czym czekałem. Od samego początku dostarczała wrażeń, gdyż musiałem się przeczołgać, a szczerze nie spodziewałem się takich szczelin. Szlak i jego oficjalne odnogi były ciekawe, śmieszyło mnie, że strzałki prowadziły często w te najmniejsze dziury.
Zbaczałem sobie co jakiś czas trochę, ze szlaku do momentu kolejnych rozwidleń. Można się tam łatwo zgubić. Wyłączając latarkę, kucając w szczelinie, w ciszy dało się poczuć adrenalinę. Jak już powiedziałem, był to deszczowy dzień i w jaskini było też sporo wody. Buta raz zanurzyłem, a spodnie miałem całe w błocie. Spodziewałem się tego
Do Jaskini Mylnej z pewnością jeszcze wrócę. Do Smoczej Jamy wróciłem po latach z ciekawości, za nastolatka, miałem tam wielką frajdę. Teraz też było spoko, ale tak jakby za dużo ułatwień Miałem jeszcze plany na ten dzień, ale przy takim deszczu musiałem wracać do domu.
Podsumowanie:
Wyprawa się bardzo udała, przeżyłem wspaniałe chwilę na szlakach, dostarczając sobie wielu pozytywnych emocji. Nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Zamieszczam mapkę z szlakami, które przeszedłem, przez te 5 dni.
Według aplikacji na szlakach wyszło 93km i 6160m przewyższeń (Plus dojścia do na przystanek i do pola namiotowego)
Uwagi:
W przyszłym roku wolałbym sobie dojechać na miejsce własnym samochodem, albo zaopatrzyć się w większy namiot. Kwestia wygody, możliwości zabrania większej ilości rzeczy i większej przestrzeni do odpoczynku.
Byłem przeciwnikiem kijków, uważałem, że to przeszkadza, że to tak dziwnie. Teraz mi się to odwróciło o 180 stopni i na następny wyjazd planuje się w nie zaopatrzyć. Patrząc po ludziach można zauważyć, że naprawdę one pomagają (jeśli się je potrafi używać).
Zdjęcia są jakie są (ogólnie mam ich prawie 600), następnym razem będę miał raczej lepszy telefon i aparat.
Wstępne plany na przyszły rok:
1 dzień: Tatry Zachodnie - Wołowiec
2 dzień: Rysy
3 dzień: Od Zawratu na Świnicę i na Kasprowy
Jeszcze coś wymyśle
Dziękuje Wam za wszelką pomoc w realizacji tych wakacji.
Pozdrawiam
Po długim planowaniu wyjazdu w końcu wyruszyłem na szlak wprost z centrum Wielkopolski.
1 dzień trasa: Gronik - Dolina Miętusia - Małołączniak - Ciemniak - Wyższa Kira Miętusia - Jaskinia Mroźna - Kiry
W 1 dzień wycieczki wstałem i w drodze na autobus już zdążyłem zmoknąć i trochę przemoczyć buty. Z autobusami miałem tylko chwilowy problem, szybko doszedłem do wniosku, że wystarczy przyjść na dworzec, a zawsze się coś trafi w określonym kierunku
Pierwsze kilkadziesiąt minut na szlaku puściutko, przestało padać, zrobiło się naprawdę fajnie.
Pierwsza trudność spotkała mnie przy łańcuchach, gdzie było strasznie ślisko, woda spływała po kamieniach, ale nie miałem problemów z podejściem.
Na Małołączniaku widoczność wynosiła ze 30 metrów i temperatura myślę, była w okolicach 3-5 stopni. Do tego strasznie wiało. Natura podziękowała mi za wytrwałość w postaci spotkania stadka kozic.
Przy zejściu, zacząłem dopiero spotykać grupki ludzi i poznawać tatrzańską towarzyskość
Naprawdę sporo ludzi się pytało o warunki na górze. Na końcu jeszcze zahaczyłem o jaskinie Mroźną.
2 dzień trasa - Dolina Strążyska - Przełęcz w Grzybowcu - Giewont - Kopa Kondracka - Kasprowy Wierch - Kuźnice
W kolejnym dniu pogoda dopisywała, pobudka 5:30 i ruszałem na trasę. Droga na Giewont szybko minęła, najgorsze pierwsze kilometry, żeby rozruszać wczorajsze bóle
Pod Giewontem mała kolejka, najbardziej dzieci tamowały ruch. Wejście po łańcuchach dostarczyło fajnych wrażeń, choć nie sprawiło problemu.
W pierwotnych planach miałem już schodzić w dół. Robiąc sobie przerwę na obiad i patrząc, że czasowo jest super zdecydowałem o pójście na Kasprowy przez Kopę Kondracką. (Trasy miałem rozplanowane czasowo biorąc pod uwagę oficjalne oznaczenia. Moje tempo okazało się dość szybkie i codziennie sporo nadrabiałem czasu, który mogłem inaczej spożytkować. Na Wrota Chałubińskiego w 2 strony przewidują około 2 godzin, ja zrobiłem tę trasę w około 1 godzinę i 25 minut. )
Ten pomysł okazał się strzałem w 10. Bardzo mi się podobał szlak. Uwielbiam, gdy można chodzić granią
3 dzień trasa: Palenica Białczańska - Dolina 5 Stawów Pol. - Szpiglas - Morskie Oko (po drodze na Wrota Chałubińskiego) - Palenica Biał.
Następnego dnia obawiałem się tylko długości trasy jednak okazało się, że nie było źle po skończeniu. Trasę rozpocząłem kierując się na Dolinę 5 Stawów, która jak dla mnie jest najpiękniejsza w Polskich Tatrach. Wokół schroniska było niewiele ludzi. Można było sobie spokojnie usiąść przy stawie i odpocząć.
Ruszyłem na Szpiglastowy Wierch najwyższą górę mojej wycieczki. Łańcuchy były już fajnym wyzwaniem, poczułem dreszczyk. Robiły się małe zatory, więc wejście po łańcuchach było dość wolne.
Szczyt był piękny i po przejściu tego byłem zdziwiony, bo przez prawie całą wycieczkę nie pojawił się lęk wysokości. Jednak się z tego wyrasta
Zejście było moim ulubionym z całej wyprawy. Po takim dużych kamieniach się nieźle szusowało.
Myślałem czy iść, czy nie iść na Wrota Chałubińskiego, dobrze, że poszedłem. Fajne strome, kręte podejście. Parę osób tylko na tym szlaku.
Morskie Oko od ogromu ludzi i tego asfaltu nie przypadło mi do gustu. To taka trasa do omijania raczej xD
4 dzień: Kuźnice - Murowaniec - Dwoiśniak - Przełęcz Karb - Kościelec - Czarny Staw Gąsienicowy - Kuźnice
Nadeszła pora na cel wycieczki czyli Kościelec Widoki dopisywały.
Do Kościelca nabrałem dużego szacunku i lekkiego strachu, nie wiedziałem się do końca czego spodziewać. Tak się nastawiłem na to, że będzie trudno. Tym bliżej tym podejście wyglądało coraz bardziej okazale.
Samo wejście było emocjonalne i z adrenaliną. (choć jestem dość cichym człowiekiem, to adrenalinę bardzo lubię) Pojawił się lekki lęk przed ekspozycją. W trakcie wchodzenia kominkami, nie rozglądałem się na boki Oprócz wewnętrznych przeżyć, jakiś problemów z wspinaczką nie miałem. Teorię dobrze znałem, przez te 3 dni nabrałem trochę wprawy i pewności siebie. Dość dobrze udawało się łapać punkty podparcia. Długie nogi pomagały
Zdobycie szczytu było bardzo satysfakcjonujące. Na górze zebrała się pewna grupka i tak nikt się nie brał do tego żeby schodzić pierwszy. 3 starszych panów, którzy gawędzili o Orlej Perci i swoich doświadczaniach ruszyło, ja się w między nich wmieszałem. Znacznie lepiej się tak schodziło. Zresztą potem, po zrobieniu fotek wyszło tak, że ja prowadziłem tych trójkę zaprawionych w boju weteranów. Oni mnie uspokajali, żebym przez nich nie przyspieszał i szedł swoim tempem. Udało się szczęśliwie zejść i miło porozmawiać. Po takim przeżyciu od razu nabrałem chęci na dalsze przygody.
5 dzień: Kiry - Jaskinia Raptawicka - Jaskinia Mylna - Smocza Jama - Kiry
W ostatni dzień padało od samego rana. Ruszyłem na trasę gdy trochę przestało. Zdziwiłem się, bo po drodze do jaskiń spotkałem trochę łańcuchów, ale to miły akcent. Jaskinia Raptawicka była takim przedsmakiem, podobało mi się najbardziej wejście po drabinie
Jaskinia Mylna była tym za czym czekałem. Od samego początku dostarczała wrażeń, gdyż musiałem się przeczołgać, a szczerze nie spodziewałem się takich szczelin. Szlak i jego oficjalne odnogi były ciekawe, śmieszyło mnie, że strzałki prowadziły często w te najmniejsze dziury.
Zbaczałem sobie co jakiś czas trochę, ze szlaku do momentu kolejnych rozwidleń. Można się tam łatwo zgubić. Wyłączając latarkę, kucając w szczelinie, w ciszy dało się poczuć adrenalinę. Jak już powiedziałem, był to deszczowy dzień i w jaskini było też sporo wody. Buta raz zanurzyłem, a spodnie miałem całe w błocie. Spodziewałem się tego
Do Jaskini Mylnej z pewnością jeszcze wrócę. Do Smoczej Jamy wróciłem po latach z ciekawości, za nastolatka, miałem tam wielką frajdę. Teraz też było spoko, ale tak jakby za dużo ułatwień Miałem jeszcze plany na ten dzień, ale przy takim deszczu musiałem wracać do domu.
Podsumowanie:
Wyprawa się bardzo udała, przeżyłem wspaniałe chwilę na szlakach, dostarczając sobie wielu pozytywnych emocji. Nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Zamieszczam mapkę z szlakami, które przeszedłem, przez te 5 dni.
Według aplikacji na szlakach wyszło 93km i 6160m przewyższeń (Plus dojścia do na przystanek i do pola namiotowego)
Uwagi:
W przyszłym roku wolałbym sobie dojechać na miejsce własnym samochodem, albo zaopatrzyć się w większy namiot. Kwestia wygody, możliwości zabrania większej ilości rzeczy i większej przestrzeni do odpoczynku.
Byłem przeciwnikiem kijków, uważałem, że to przeszkadza, że to tak dziwnie. Teraz mi się to odwróciło o 180 stopni i na następny wyjazd planuje się w nie zaopatrzyć. Patrząc po ludziach można zauważyć, że naprawdę one pomagają (jeśli się je potrafi używać).
Zdjęcia są jakie są (ogólnie mam ich prawie 600), następnym razem będę miał raczej lepszy telefon i aparat.
Wstępne plany na przyszły rok:
1 dzień: Tatry Zachodnie - Wołowiec
2 dzień: Rysy
3 dzień: Od Zawratu na Świnicę i na Kasprowy
Jeszcze coś wymyśle
Dziękuje Wam za wszelką pomoc w realizacji tych wakacji.
Pozdrawiam