W ciemno na Ciemniak
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
W ciemno na Ciemniak
Dawno, dawno temu, kiedy nie znałam jeszcze for górskich, a wiedzę na temat gór posiadałam z przewodników Józefa Nyki, wraz z koleżanką podczas tygodniowego pobytu w Zakopanem wystartowałyśmy wczesną porą do Doliny Kościeliskiej. Dzień wcześniej burza zawróciła nas z drogi na Wołowiec jeszcze przed Grzesiem, dlatego nie za bardzo wiedziałyśmy na co pogoda pozwoli owego dnia (a zapowiadano taki sam burzowy klimat).
O godzinie 8-mej wypiłyśmy herbatkę przy schronisku na Hali Ornak i co robić, przecież nie wrócimy do Zakopanego… Uznałyśmy, że wybierzemy się przynajmniej na Chudą Przełączkę przez Dolinę Tomanową. Byłyśmy bardzo zaskoczone jak piękny to szlak, a raczej niewiele osób nim się wybrało. Z początku wyglądało to tak:
Po drodze minęłyśmy miejsce, gdzie dawniej biegł szlak na Tomanową Przełęcz, nawet ktoś nim tuptał, a może to był niedźwiedź w ciuszkach termo aktywnych? Ja jeszcze takowych nie znałam
Nieopodal minęłyśmy miejsce osuwiska, o którym wspomniałam w relacji sokoła, było jeszcze mokro po wczorajszej burzy także kolanka nieco mi zadrżały Jednak im wyżej, tym piękniejsze widoki ukazywały się naszym oczom:
Zrobiło się też trochę chłodniej, że mi fruwały moje długie kolczyki, niezbędne w góry a stanowiące w pewnym momencie przyczynę mojego utrapienia.
W końcu dotarłyśmy do Chudej Przełączki (1850m n.p.m.), gdzie wiał dosyć silny wiatr, ale z tego miejsca było już zbyt blisko do Ciemniaka, z resztą zależało mi, by Ania zobaczyła Krzesanicę, która z Ciemniaka i Mułowej Przełęczy prezentuje się wspaniale. Na Ciemniaku miałyśmy zdecydować co dalej. Decyzja nie była prosta, bo jak już się zdobędzie wysokość, to reszta Czerwonych Wierchów to bułka z masłem. Na południu kłębiły się stalowe chmury:
A na północy widać było nawet słoneczko:
Niestety wykazałam się, jak zwykle, wspaniałym zmysłem matematycznym, policzyłam ile czasu zajmie nam dojście do Kopy Kondrackiej. Nie pamiętam już wtedy ile mi tego czasu wyszło, ale pomyliłam się mniej więcej o 2 godziny, co miało dosyć duże znaczenie
Pogoda jakby nawet zachęcała do wędrowania dalej:
Na Krzesanicy jednak uświadomiłam sobie, że może być „wesoło”:
i wtedy też moje kalkulacje uległy ponownemu przeliczeniu i trzeba było zarządzić bieg na czas Kopę Kondracką już sobie darowałyśmy i ścięłyśmy szlak skrótem wprost na Kondracką Przełęcz. Niebo już zaczęło sobie burczeć, wiedziałyśmy, że będzie powtórka z rozrywki z dnia poprzedniego, kiedy burza złapała nas w drodze na Grzesia i trwała tak do końca dnia (koczowałyśmy w schronisku na Polanie Chochołowskiej dobre 2-3 h, ale i tak musiałyśmy wrócić w strugach deszczu). Pytanie tylko było gdzie tym razem nas dorwie, a wiadomo, że lepiej jak najniżej. Rozpadało się przy schronisku na Hali Kondratowej. To była chyba pierwsza burza w górach, która tak mi się dała we znaki, chciałam uciec, gdzie pieprz rośnie, ale nie było ku temu sposobności Ania miała problem z kolanami, więc nie mogła iść zbyt szybko, ja niespodziewanie dostałam niezłego speeda i co jakiś czas musiałam się zatrzymywać i czekać na Anię, która powoli kuśtykała po śliskich kamieniach. Właściwie to nawet nie wierzyłam, że dotrzemy do Kuźnic, tylko czekałam aż po wielkim łomocie kolejna błyskawica trafi we mnie albo jakieś drzewo, które i tak trafi we mnie i zastanawiałam się czy nie przyczynią się ku temu moje wiszące kolczyki ściągające pioruny Miałam wrażenie, że trzęsie się cały świat, a dźwięk grzmotu trwa i trwa…
Na koniec okazało się, że może lepiej byśmy zrobiły przeczekując w schronisku, wtedy byśmy nie przemokły „do majtek”, bo burza jednak po jakiejś godzinie – dwóch się skończyła, a na niebie pokazała się piękna tęcza. Ten dzień zapamiętałam na długo, spowodował, że na serio zaczęłam się bać burzy (efekt tego pozytywny, bo przynajmniej wtedy zaczynam szybko chodzić ), chociaż już mi trochę minęło, bo nie raz mnie jeszcze taka burza w Tatrach i innych górach spotkała i już nie panikuję tak bardzo.
Jeszcze z innego powodu to dla mnie dosyć sentymentalna wycieczka, wtedy jeszcze dosyć beztrosko traktowałam góry (choć już wtedy sporo czytałam na ich temat), wszystko bardzo mnie cieszyło, chyba nawet bardziej, nie porównywałam się do nikogo, pewnie dlatego, że nie czytałam tylu relacji, które powodują presję, że chce się tych gór więcej. To były po prostu inne czasy. I w ogóle byłam wtedy taaka młoda
To by było na tyle. Dziękuję za uwagę.
O godzinie 8-mej wypiłyśmy herbatkę przy schronisku na Hali Ornak i co robić, przecież nie wrócimy do Zakopanego… Uznałyśmy, że wybierzemy się przynajmniej na Chudą Przełączkę przez Dolinę Tomanową. Byłyśmy bardzo zaskoczone jak piękny to szlak, a raczej niewiele osób nim się wybrało. Z początku wyglądało to tak:
Po drodze minęłyśmy miejsce, gdzie dawniej biegł szlak na Tomanową Przełęcz, nawet ktoś nim tuptał, a może to był niedźwiedź w ciuszkach termo aktywnych? Ja jeszcze takowych nie znałam
Nieopodal minęłyśmy miejsce osuwiska, o którym wspomniałam w relacji sokoła, było jeszcze mokro po wczorajszej burzy także kolanka nieco mi zadrżały Jednak im wyżej, tym piękniejsze widoki ukazywały się naszym oczom:
Zrobiło się też trochę chłodniej, że mi fruwały moje długie kolczyki, niezbędne w góry a stanowiące w pewnym momencie przyczynę mojego utrapienia.
W końcu dotarłyśmy do Chudej Przełączki (1850m n.p.m.), gdzie wiał dosyć silny wiatr, ale z tego miejsca było już zbyt blisko do Ciemniaka, z resztą zależało mi, by Ania zobaczyła Krzesanicę, która z Ciemniaka i Mułowej Przełęczy prezentuje się wspaniale. Na Ciemniaku miałyśmy zdecydować co dalej. Decyzja nie była prosta, bo jak już się zdobędzie wysokość, to reszta Czerwonych Wierchów to bułka z masłem. Na południu kłębiły się stalowe chmury:
A na północy widać było nawet słoneczko:
Niestety wykazałam się, jak zwykle, wspaniałym zmysłem matematycznym, policzyłam ile czasu zajmie nam dojście do Kopy Kondrackiej. Nie pamiętam już wtedy ile mi tego czasu wyszło, ale pomyliłam się mniej więcej o 2 godziny, co miało dosyć duże znaczenie
Pogoda jakby nawet zachęcała do wędrowania dalej:
Na Krzesanicy jednak uświadomiłam sobie, że może być „wesoło”:
i wtedy też moje kalkulacje uległy ponownemu przeliczeniu i trzeba było zarządzić bieg na czas Kopę Kondracką już sobie darowałyśmy i ścięłyśmy szlak skrótem wprost na Kondracką Przełęcz. Niebo już zaczęło sobie burczeć, wiedziałyśmy, że będzie powtórka z rozrywki z dnia poprzedniego, kiedy burza złapała nas w drodze na Grzesia i trwała tak do końca dnia (koczowałyśmy w schronisku na Polanie Chochołowskiej dobre 2-3 h, ale i tak musiałyśmy wrócić w strugach deszczu). Pytanie tylko było gdzie tym razem nas dorwie, a wiadomo, że lepiej jak najniżej. Rozpadało się przy schronisku na Hali Kondratowej. To była chyba pierwsza burza w górach, która tak mi się dała we znaki, chciałam uciec, gdzie pieprz rośnie, ale nie było ku temu sposobności Ania miała problem z kolanami, więc nie mogła iść zbyt szybko, ja niespodziewanie dostałam niezłego speeda i co jakiś czas musiałam się zatrzymywać i czekać na Anię, która powoli kuśtykała po śliskich kamieniach. Właściwie to nawet nie wierzyłam, że dotrzemy do Kuźnic, tylko czekałam aż po wielkim łomocie kolejna błyskawica trafi we mnie albo jakieś drzewo, które i tak trafi we mnie i zastanawiałam się czy nie przyczynią się ku temu moje wiszące kolczyki ściągające pioruny Miałam wrażenie, że trzęsie się cały świat, a dźwięk grzmotu trwa i trwa…
Na koniec okazało się, że może lepiej byśmy zrobiły przeczekując w schronisku, wtedy byśmy nie przemokły „do majtek”, bo burza jednak po jakiejś godzinie – dwóch się skończyła, a na niebie pokazała się piękna tęcza. Ten dzień zapamiętałam na długo, spowodował, że na serio zaczęłam się bać burzy (efekt tego pozytywny, bo przynajmniej wtedy zaczynam szybko chodzić ), chociaż już mi trochę minęło, bo nie raz mnie jeszcze taka burza w Tatrach i innych górach spotkała i już nie panikuję tak bardzo.
Jeszcze z innego powodu to dla mnie dosyć sentymentalna wycieczka, wtedy jeszcze dosyć beztrosko traktowałam góry (choć już wtedy sporo czytałam na ich temat), wszystko bardzo mnie cieszyło, chyba nawet bardziej, nie porównywałam się do nikogo, pewnie dlatego, że nie czytałam tylu relacji, które powodują presję, że chce się tych gór więcej. To były po prostu inne czasy. I w ogóle byłam wtedy taaka młoda
To by było na tyle. Dziękuję za uwagę.
Malgo Klapković pisze:zastanawiałam się czy nie przyczynią się ku temu moje wiszące kolczyki ściągające pioruny
używanie w górach jakiejkolwiek biżuterii metalowej grozi utratą zdrowia lub życia
Malgo Klapković pisze:wtedy byśmy nie przemokły „do majtek”,
2 i 4 zdjęcie pokazuje mnogość i wielkość garderoby skazanej na przemoknięcie
in omnia paratus...
Ech.. zawsze dobrze być na Czerwonych albo chociaż pooglądać zdjęcia stamtąd
I widzę, że nie mnie jednego burza uwielbia zastawać na Kondratowej Już chyba 4 oberwania chmury tam zaliczyłem.
PS. Faktycznie byłaś młoda
I widzę, że nie mnie jednego burza uwielbia zastawać na Kondratowej Już chyba 4 oberwania chmury tam zaliczyłem.
PS. Faktycznie byłaś młoda
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
TNT'omek pisze:używanie w górach jakiejkolwiek biżuterii metalowej grozi utratą zdrowia lub życia
Jak na przykład? Oprócz walących piorunów? Kolczyki po tym wyjściu straciły się, miały kolorowe kamyki, które po ulewie miejscami wyblakły
TNT'omek pisze:2 i 4 zdjęcie pokazuje mnogość i wielkość garderoby skazanej na przemoknięcie
Wbrew pozorom posiadałyśmy kurtki i płaczczyki przeciwdeszczowe w plecaku Ale lało do tego stopnia, że nie dało się nie przemoknąć. Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała - nasza rozmowa przed wsiadaniem do busa "Jesteśmy takie mokre, że zamoczymy siedzenia", jakaż była niespodzianka, gdy okazało się, że wszystkie fotele i tak już były dawno mokre
bton1 pisze:Faktycznie byłaś młoda
To prawie cztery lata i radocha, że "koniec ze studiami", ależ się myliłam
Na Czerwonych Wierchach zawsze potwornie wieje (no czasem są wyjątki).
Kolczyki rzeczywiście miałaś bardzo długie takie bardziej imprezowe (ale ładne)
Pokaż zdjęcie w kolczykach.
Malgo Klapković pisze:Zrobiło się też trochę chłodniej, że mi fruwały moje długie kolczyki
Kolczyki rzeczywiście miałaś bardzo długie takie bardziej imprezowe (ale ładne)
sokół pisze:Ale kolczyki przezornie zdjąłem.
Pokaż zdjęcie w kolczykach.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
sokół pisze:Cztery lata temu to dawno?
Dla mnie tak, zwłaszcza jak myślę co było w 2010, a co jest teraz
sokół pisze:ostatni raz byłem na Czerwonych w czerwcu 2009.
Ja we wrześniu 2011 i też było wyjątkowo, może kiedyś opiszę
chwastek pisze:Na Czerwonych Wierchach ponoć coś łapie i ciągnie ku przepaściom gdy aura wokół wygląda tak mniej więcej:
Wydaje mi się, że do przepaści może ciągnąć jak na siłę chce się zrobić skrót, choć znaleźć szlak w takiej mgle też pewnie nie jest łatwo. Mi zawsze trafiała się tam dobra pogoda, a przedstawiona w tej relacji była najgorsza ze wszystkich podejść
chwastek pisze:To te trolle które nie zdążyły ...
Biedne, może poszukam historii o nich w "Wołaniu w górach"...
Iva pisze:Kolczyki rzeczywiście miałaś bardzo długie takie bardziej imprezowe
Kiedyś w ogóle byłam bardziej imprezowa
Iva pisze:Pokaż zdjęcie w kolczykach.
I ja na to czekam
3-4 lata to nie długo Malgo. Tak myślę, że z czasem gdy kolejnych nowych miejsc przybywa które człowiek odwiedzi, to odległości czasowe robią się coraz większe, szczególnie względem miejsc już znanych.
Na czerwonych byłem kiedyś po trawce, to był jedyny raz kiedy zapaliłem to zielsko. Fajnie było nie powiem ale zdjęcia niebardzo wyszły. Wszystkie trzy z kliszy były jakieś bez widoków. Dopiero od kumpla później dostałem jedno, pamiątkowe.
Na czerwonych byłem kiedyś po trawce, to był jedyny raz kiedy zapaliłem to zielsko. Fajnie było nie powiem ale zdjęcia niebardzo wyszły. Wszystkie trzy z kliszy były jakieś bez widoków. Dopiero od kumpla później dostałem jedno, pamiątkowe.
Ostatnio zmieniony 2014-02-18, 19:46 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Kurczę przypomniałaś mi Malgo moją wyprawę na Czerwone z przed kilku lat kiedy też strasznie wiało i bieda się było utrzymać na nogach , był taki moment że miałem się wrócić bo ciężko było iść do przodu , ze wszystkich szczytów w Tatrach tam chyba najbardziej wieje , no i może jeszcze na Starorobiańskim też .
Generalnie fajna wycieczka .
Generalnie fajna wycieczka .
Skoro jesteśmy w temacie mgieł na Czerwonych.. oto 1 sierpnia 2009:
Też momentami własnych stóp nie widziałem.
Ale za to w tym roku mieliśmy lampę, co widać tu:
czerwone-wierchy-powrot-po-macierzynskim-07092013-vt381.htm
Też momentami własnych stóp nie widziałem.
Ale za to w tym roku mieliśmy lampę, co widać tu:
czerwone-wierchy-powrot-po-macierzynskim-07092013-vt381.htm
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Buu. Ja jeszcze nie chodziłam po Czerwonych we mgle Efektu dramatyzmu nie było zatem. Też miałam żyletę ..miałam za to mgielne widoki z Kościelca
Na początku widoki miałaś ładne Malgo. Później - nie dziwię się, że nabrałaś rozpędu
...a kolczyki zazwyczaj mam drewniane ..ale też dosyć długie ;p
Na początku widoki miałaś ładne Malgo. Później - nie dziwię się, że nabrałaś rozpędu
...a kolczyki zazwyczaj mam drewniane ..ale też dosyć długie ;p
Ostatnio zmieniony 2014-02-18, 22:10 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Mnie grad dopadł w zejściu z przełęczy miedzy szczytami Wysokiej. Osiwiałem.
A Czerwone to zawsze piękna trasa. Ja preferuję w połaczeniu z odcinkiem Kasprowy - Kopa.
A Czerwone to zawsze piękna trasa. Ja preferuję w połaczeniu z odcinkiem Kasprowy - Kopa.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 64 gości