W krainie chrumkającego śniegu.
: 2022-01-24, 19:41
Dobry wieczór.
Wisiało to okienko, wisiało i się sprawdziło !
Aż żal że nie mogłem zrobić czegoś bardziej ambitnego i wyżej, ale czasami się nie da
W czerwcu zeszłego roku zrobiłem bardzo fajną pętlę, tu jest : w-krainie-szeleszczacych-lisci-vt5706.htm
W poszukiwaniu czegoś w miarę szybkiego, żeby zdążyć wrócić do Cieszyna około 15.00, wybrałem powtórkę czerwcowej pętli, tyle że dołożyłem Czupel
Za oknem wstaje nowy dzień, na tyle ładnie że idę z aparatem Zagaraże (Z resztą nie tylko ja tam dzisiaj poszedłem ) jeszcze przed wyjazdem, zaraz potem ruszam w kierunku Wilkowic.
Po drodze obserwuje poranne słońce, które wychodzi zza szczytów Beskidu Śląskiego i cieszę się na samą myśl tego co mnie czeka
Jakież było moje zaskoczenie kiedy dojechałem na parking w Wilkowicach i jedyne co zobaczyłem to mgła
Bez zbędnego kombinowania ruszyłem w nią, byłem pewien że mgła szybko się podniesie i Beskid Mały zmyje z siebie złe wrażenie którym mnie przywitał
Trasę znam, więc nie muszę się jakoś skupiać na tym gdzie mam iść, narzucam mocniejsze tępo i lecę …
Grzeje się mocno, co powoduje że obiektyw aparatu paruje co chwilę i ciężko robić mi zdjęcia, bo nic nie widzę
Chcę jak najszybciej wyjść na grzbiet, żeby mieć bardziej klarowną sytuację co do czasu jaki mi został … Wychodzę w końcu, nie jest źle, mogę lecieć na Czupel … Warto było
Teraz pędem do schroniska bo głodny jestem jak wilk, nie robiłem żadnej przerwy na posiłek i burczało mi już w brzuszku
Skała Czarownic kusi ciepłym światłem
Ale iskrzy.
Czasem trzeba pod słońce
Kto by chciał tu mieszkać, ręka w górę !
W dole mgły ...
Tatery
Czupel na horyzoncie
Zamarznięte kolosy
Dosyć szybko jestem na miejscu, na zewnątrz ludzi jak na lekarstwo, w środku też około 10 osób, jak to w poniedziałki bywa
Zamawiam gulaszową, frytki i Kofole, zrobiłem sobie małą ucztę napełniając brzuszek dobrociami, najlepiej smakowała jak zawsze zimna Kofola
Z okazji tego że wcześniej goniłem z wywieszonym językiem, w schronisku mogłem sobie posiedzieć troszkę dłużej
Najedzony, zadowolony i ze sporym zapasem czasu ruszyłem zielonym z powrotem do Wilkowic, miałem grzecznie nim zejść szlakiem do końca, ale było można skrócić sobie drogę, to skorzystałem
Wyszedłem przy zbiorniku retencyjnym, który akurat jest remontowany, zajrzałem też na kemping który w czerwcu dopiero budził się do życia, teraz spał zimowym snem.
Jeszcze raz Tatery
I taka to była wycieczka.
Wisiało to okienko, wisiało i się sprawdziło !
Aż żal że nie mogłem zrobić czegoś bardziej ambitnego i wyżej, ale czasami się nie da
W czerwcu zeszłego roku zrobiłem bardzo fajną pętlę, tu jest : w-krainie-szeleszczacych-lisci-vt5706.htm
W poszukiwaniu czegoś w miarę szybkiego, żeby zdążyć wrócić do Cieszyna około 15.00, wybrałem powtórkę czerwcowej pętli, tyle że dołożyłem Czupel
Za oknem wstaje nowy dzień, na tyle ładnie że idę z aparatem Zagaraże (Z resztą nie tylko ja tam dzisiaj poszedłem ) jeszcze przed wyjazdem, zaraz potem ruszam w kierunku Wilkowic.
Po drodze obserwuje poranne słońce, które wychodzi zza szczytów Beskidu Śląskiego i cieszę się na samą myśl tego co mnie czeka
Jakież było moje zaskoczenie kiedy dojechałem na parking w Wilkowicach i jedyne co zobaczyłem to mgła
Bez zbędnego kombinowania ruszyłem w nią, byłem pewien że mgła szybko się podniesie i Beskid Mały zmyje z siebie złe wrażenie którym mnie przywitał
Trasę znam, więc nie muszę się jakoś skupiać na tym gdzie mam iść, narzucam mocniejsze tępo i lecę …
Grzeje się mocno, co powoduje że obiektyw aparatu paruje co chwilę i ciężko robić mi zdjęcia, bo nic nie widzę
Chcę jak najszybciej wyjść na grzbiet, żeby mieć bardziej klarowną sytuację co do czasu jaki mi został … Wychodzę w końcu, nie jest źle, mogę lecieć na Czupel … Warto było
Teraz pędem do schroniska bo głodny jestem jak wilk, nie robiłem żadnej przerwy na posiłek i burczało mi już w brzuszku
Skała Czarownic kusi ciepłym światłem
Ale iskrzy.
Czasem trzeba pod słońce
Kto by chciał tu mieszkać, ręka w górę !
W dole mgły ...
Tatery
Czupel na horyzoncie
Zamarznięte kolosy
Dosyć szybko jestem na miejscu, na zewnątrz ludzi jak na lekarstwo, w środku też około 10 osób, jak to w poniedziałki bywa
Zamawiam gulaszową, frytki i Kofole, zrobiłem sobie małą ucztę napełniając brzuszek dobrociami, najlepiej smakowała jak zawsze zimna Kofola
Z okazji tego że wcześniej goniłem z wywieszonym językiem, w schronisku mogłem sobie posiedzieć troszkę dłużej
Najedzony, zadowolony i ze sporym zapasem czasu ruszyłem zielonym z powrotem do Wilkowic, miałem grzecznie nim zejść szlakiem do końca, ale było można skrócić sobie drogę, to skorzystałem
Wyszedłem przy zbiorniku retencyjnym, który akurat jest remontowany, zajrzałem też na kemping który w czerwcu dopiero budził się do życia, teraz spał zimowym snem.
Jeszcze raz Tatery
I taka to była wycieczka.