Czasem warto wydać dwie dychy....
Czasem warto wydać dwie dychy....
Budzik zadzwonił o 2,30. No ja pierdzielę, co to za pora, ledwo przydrzemałem niecałe trzy godziny. To nic. Zbieram Sebę, który jest prosto po pracy, więc nie mam wcale tak najgorzej.
Piździ jak w kieleckim, szyba nie zdążyła się odmrozić do końca, a termometry wskazywały piętnastkę na minusie.
No ale wyłazę w końcu o 4,30 z auta prosto na ten zajebisty mróz. W cieńkim polarze i softshellu. Zakładamy czołówki i idziemy atakować miraże, morza mgieł i takie tam rzeczy, co Robert często pokazuje.
Już na dzień dobry w lesie coś się koło nas rusza, no ale my - górnicy, odważni jesteśmy, pewnie to szczur wciąga czyjąś bułkę w ociosie. No nie, to nie szczur, tylko dziesięć metrów przed nami przebiega stado saren.
Ktoś jakiś bieg organizował, odblaski wiszą na drzewach, kiedy świecisz czołówką, one, smagane delikatnym wiatrem, ruszają się. One, czy też oczy dzikich zwierząt, czających się na nas?
Zgodnie stwierdzamy, że samemu tu iść to pewna kupa w spodniach.
Nieco wyżej, nagle - w przeciągu minuty - wchodzimy w ciepłe powietrze. Tu jest powyżej zera. No to można wyciągnąć aparaty, a schować rękawiczki.
Wychodzimy na grzbiet i ukazuje się nam Kotlina Dobromilna.
Przyspieszamy kroku, ścinamy tajnym skrótem część szlaku i przed siódmą meldujemy się na półeczce z widokiem, który uznajemy za satysfakcjonujący. Jesteśmy pięć minut od szczytu, ale tu nic nam nie zasłania widoków. No i jesteśmy sami. Tylko my i góry.
To mój debiut z nocno-wschodowymi zdjęciami - więc proszę się nie śmiać. Pijemy herbatę i delektujemy się ciszą. A przedstawienie zdaje się zaczynać.
Sam wschód mnie zaskoczył, bo byłem w trakcie zmiany obiektywu. Na szczęście już dość sprawnie je wymieniam i nie przegapiłem niczego, bo musiałbym wracać tu jutro i znów marznąć.
A właśnie - u góry było na plusie i bezwietrznie.
Piotrek może, mogę i ja.
No to tak staliśmy jak ciule i strzelaliśmy szczękami o ziemię z podziwu oraz przysłonami w aparatach. To był pierwszy wschód Seby, więc był pod wrażeniem.
W końcu zebraliśmy manatki i podeszliśmy na szczyt. Schronisko ominęliśmy. Spodziewałem się jakichś ludziów, ale była tylko obsługa kolejki.
Popatrzyliśmy więc na drugą stronę, ku Łysej Horze.
Ładnie wyglądała Czantoria.
Cały północny horyzont wypełniała szczelnie gruba, szara warstwa smogu. Tfuuu. Jedynie gdzieniegdzie przebijał się z niej pojedyńczy, dymiący komin z jakiejś elektrowni bądź huty.
Nad tym wszystkim, na horyzoncie, bieliła się czapa śniegu Hrubego Jesionika.
Wiadomo, że zaraz po wschodzie dobre jest światło. No to podświetlało ładnie, tu chyba Wyspowy.
Brakowało jeszcze Fatry, ale ona pokazała się dopiero za chwilę, gdy już sunęliśmy dalej.
No cóż, najlepsze mieliśmy za sobą. Potem już nic nie mogło nas zaskoczyć. Poszliśmy na Malinowską Skałę, spotykając tylko jedną osobę po drodze.
A nie, jechał jakiś czołg z zabudowaną przyczepą, w której siedzieli jacyś ludzie i robili zdjęcia.
Na Malinowskiej spotykamy jednego turystę i dwójkę narciarzy. Robimy postój. Nie ma się co spieszyć, czasu mamy aż nadto.
Żegnamy Babią i Kotlinę Żywiecką.
Schodzimy w kierunku Malinowa. Od razu widoki stają się inne. Zmienia się perspekrywa, nie ma już też tego błysku, tego czegoś. Ot, zwykły Beskid Śląski.
Na Malinów nie chce nam się wchodzić, więc bierzemy go trawersem i oszczędzając nieco potu wychodzimy na Przełęcz Salmopolską, gdzie na jednym metrze kwadratowym stoi dziesięciu narciarzy.
Uciekamy stamtąd w popłochu i stajemy dopiero na Grabowej. Tam znów spokój i cicho jest.
Rzadkim lasem wznosimy się na Kotarz, rozbierając się stopniowo z ubrań i narzekając na ciepło. Odczuwalnie było kilkanaście stopni. Jak w kwietniu. Przed Kotarzem odbijam, nie odmówię sobie odwiedzenia TEGO miejsca....
Latem robiła większe wrażenie, ale może to dlatego, że ugryzłem ją tylko z brzegu? Bo nie po drodze byłoby odwiedzenie jej w całości?
Wracamy do grzbietu. Tym razem odkrywam nową drogę, prowadzącą prosto na szczyt Kotarza. Nie musimy więc wracać tym samym szlakiem, który latem wiedzie świetnym, pokrytym głazami stokiem, ale zimą traci wiele ze swego uroku.
Z Kotarza rzut beretem na Hyrcę, potem karkołomne zejście, podczas którego odkrywamy, że smog żywiecki wypuszcza swoje ciemne jęzory coraz to bliżej nas. Z góry było je widać wyraźnie.
W pewnym momencie odbijamy ze szlaku i zejściem, które kiedyś, dawno temu, odkryliśmy z Visionem, obniżamy się w dolinę.
W pewnym momencie powietrze wyraźnie się zmienia. Ma specyficzny zapach i gryzie w gardło. Widoczność klęka. Osiągamy granicę smogu. Wchodzimy w nią i wracamy do rzeczywistości.
Korek w Szczyrku sięga Buczkowic. Gdzie te auta się pchają, jak wszystko zapchane, igły nie wciśniesz na parkingach? No, ale my mamy pustą drogę.
W Bielsku smog jest tak potężny, że z obwodnicy w ogóle nie widać gór.
W każdym razie na skoki byłem już w domu. Wyszło nam za paliwo po dwie dychy i w tym jeszcze było po puszce piwa, którym delektowaliśmy się witając nowy dzień.
No co, warto było.
ps. a Sebę pewnie kojarzycie, choćby z tej relacji... tatry-z-zachodu-na-wschod-vt2995.htm
Piździ jak w kieleckim, szyba nie zdążyła się odmrozić do końca, a termometry wskazywały piętnastkę na minusie.
No ale wyłazę w końcu o 4,30 z auta prosto na ten zajebisty mróz. W cieńkim polarze i softshellu. Zakładamy czołówki i idziemy atakować miraże, morza mgieł i takie tam rzeczy, co Robert często pokazuje.
Już na dzień dobry w lesie coś się koło nas rusza, no ale my - górnicy, odważni jesteśmy, pewnie to szczur wciąga czyjąś bułkę w ociosie. No nie, to nie szczur, tylko dziesięć metrów przed nami przebiega stado saren.
Ktoś jakiś bieg organizował, odblaski wiszą na drzewach, kiedy świecisz czołówką, one, smagane delikatnym wiatrem, ruszają się. One, czy też oczy dzikich zwierząt, czających się na nas?
Zgodnie stwierdzamy, że samemu tu iść to pewna kupa w spodniach.
Nieco wyżej, nagle - w przeciągu minuty - wchodzimy w ciepłe powietrze. Tu jest powyżej zera. No to można wyciągnąć aparaty, a schować rękawiczki.
Wychodzimy na grzbiet i ukazuje się nam Kotlina Dobromilna.
Przyspieszamy kroku, ścinamy tajnym skrótem część szlaku i przed siódmą meldujemy się na półeczce z widokiem, który uznajemy za satysfakcjonujący. Jesteśmy pięć minut od szczytu, ale tu nic nam nie zasłania widoków. No i jesteśmy sami. Tylko my i góry.
To mój debiut z nocno-wschodowymi zdjęciami - więc proszę się nie śmiać. Pijemy herbatę i delektujemy się ciszą. A przedstawienie zdaje się zaczynać.
Sam wschód mnie zaskoczył, bo byłem w trakcie zmiany obiektywu. Na szczęście już dość sprawnie je wymieniam i nie przegapiłem niczego, bo musiałbym wracać tu jutro i znów marznąć.
A właśnie - u góry było na plusie i bezwietrznie.
Piotrek może, mogę i ja.
No to tak staliśmy jak ciule i strzelaliśmy szczękami o ziemię z podziwu oraz przysłonami w aparatach. To był pierwszy wschód Seby, więc był pod wrażeniem.
W końcu zebraliśmy manatki i podeszliśmy na szczyt. Schronisko ominęliśmy. Spodziewałem się jakichś ludziów, ale była tylko obsługa kolejki.
Popatrzyliśmy więc na drugą stronę, ku Łysej Horze.
Ładnie wyglądała Czantoria.
Cały północny horyzont wypełniała szczelnie gruba, szara warstwa smogu. Tfuuu. Jedynie gdzieniegdzie przebijał się z niej pojedyńczy, dymiący komin z jakiejś elektrowni bądź huty.
Nad tym wszystkim, na horyzoncie, bieliła się czapa śniegu Hrubego Jesionika.
Wiadomo, że zaraz po wschodzie dobre jest światło. No to podświetlało ładnie, tu chyba Wyspowy.
Brakowało jeszcze Fatry, ale ona pokazała się dopiero za chwilę, gdy już sunęliśmy dalej.
No cóż, najlepsze mieliśmy za sobą. Potem już nic nie mogło nas zaskoczyć. Poszliśmy na Malinowską Skałę, spotykając tylko jedną osobę po drodze.
A nie, jechał jakiś czołg z zabudowaną przyczepą, w której siedzieli jacyś ludzie i robili zdjęcia.
Na Malinowskiej spotykamy jednego turystę i dwójkę narciarzy. Robimy postój. Nie ma się co spieszyć, czasu mamy aż nadto.
Żegnamy Babią i Kotlinę Żywiecką.
Schodzimy w kierunku Malinowa. Od razu widoki stają się inne. Zmienia się perspekrywa, nie ma już też tego błysku, tego czegoś. Ot, zwykły Beskid Śląski.
Na Malinów nie chce nam się wchodzić, więc bierzemy go trawersem i oszczędzając nieco potu wychodzimy na Przełęcz Salmopolską, gdzie na jednym metrze kwadratowym stoi dziesięciu narciarzy.
Uciekamy stamtąd w popłochu i stajemy dopiero na Grabowej. Tam znów spokój i cicho jest.
Rzadkim lasem wznosimy się na Kotarz, rozbierając się stopniowo z ubrań i narzekając na ciepło. Odczuwalnie było kilkanaście stopni. Jak w kwietniu. Przed Kotarzem odbijam, nie odmówię sobie odwiedzenia TEGO miejsca....
Latem robiła większe wrażenie, ale może to dlatego, że ugryzłem ją tylko z brzegu? Bo nie po drodze byłoby odwiedzenie jej w całości?
Wracamy do grzbietu. Tym razem odkrywam nową drogę, prowadzącą prosto na szczyt Kotarza. Nie musimy więc wracać tym samym szlakiem, który latem wiedzie świetnym, pokrytym głazami stokiem, ale zimą traci wiele ze swego uroku.
Z Kotarza rzut beretem na Hyrcę, potem karkołomne zejście, podczas którego odkrywamy, że smog żywiecki wypuszcza swoje ciemne jęzory coraz to bliżej nas. Z góry było je widać wyraźnie.
W pewnym momencie odbijamy ze szlaku i zejściem, które kiedyś, dawno temu, odkryliśmy z Visionem, obniżamy się w dolinę.
W pewnym momencie powietrze wyraźnie się zmienia. Ma specyficzny zapach i gryzie w gardło. Widoczność klęka. Osiągamy granicę smogu. Wchodzimy w nią i wracamy do rzeczywistości.
Korek w Szczyrku sięga Buczkowic. Gdzie te auta się pchają, jak wszystko zapchane, igły nie wciśniesz na parkingach? No, ale my mamy pustą drogę.
W Bielsku smog jest tak potężny, że z obwodnicy w ogóle nie widać gór.
W każdym razie na skoki byłem już w domu. Wyszło nam za paliwo po dwie dychy i w tym jeszcze było po puszce piwa, którym delektowaliśmy się witając nowy dzień.
No co, warto było.
ps. a Sebę pewnie kojarzycie, choćby z tej relacji... tatry-z-zachodu-na-wschod-vt2995.htm
Bo to jest tak, że na górze jest pięknie a na dole jest Mordor
Nie ma się z czego śmiać, piękne ujęcia sokole, to z termosem też . Warto tyłek odmrozić dla takich widoków.
Jeżeli chodzi o korki to faktycznie są teraz ogromne-jest śnieg, są narciarze, do tego ferie więc mieściny zapchane codziennie. Czasem jak muszę jechać w rejon Szczyrku czy Wisły to ocipieć idzie.
To mój debiut z nocno-wschodowymi zdjęciami - więc proszę się nie śmiać
Nie ma się z czego śmiać, piękne ujęcia sokole, to z termosem też . Warto tyłek odmrozić dla takich widoków.
Jeżeli chodzi o korki to faktycznie są teraz ogromne-jest śnieg, są narciarze, do tego ferie więc mieściny zapchane codziennie. Czasem jak muszę jechać w rejon Szczyrku czy Wisły to ocipieć idzie.
Pięknie Ale w ciągu dnia widoczność już siadała... spod Wielkiej Raczy to nawet Fatra robiła wrażenie lekko przymglonej. Śląsko-Morawski z Lysą w miarę ostry, ale część tak zasłonięta, że wydawało się iż tam pali się chyba kilka wiosek. Ogólnie w dolinach białawo cały czas.
A odnośnie tłoku - bracik stał dziś w Istebnej godzinę aby wypożyczyć sprzęt narciarski. Do tego korki giganty. Z kolei w Oscadnicy kolejka pod wyciąg na maksymalnie 5-7 minut... Chyba sporo osób zrobiło "dobrą zmianę" i wybrało polsko-beskidzkie ośrodki: co z tego, że zmodernizowane, skoro kolejki przypominają czasem te z wczesnego kapitalizmu a dojechać nie dojedziesz normalnie? Mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, ale zawsze dziwi, zwłaszcza, że biorąc pod uwagę cena+jakość+długość tras to wychodzi na to samo, albo nawet na Słowacji taniej (mimo drogiego euro).
A odnośnie tłoku - bracik stał dziś w Istebnej godzinę aby wypożyczyć sprzęt narciarski. Do tego korki giganty. Z kolei w Oscadnicy kolejka pod wyciąg na maksymalnie 5-7 minut... Chyba sporo osób zrobiło "dobrą zmianę" i wybrało polsko-beskidzkie ośrodki: co z tego, że zmodernizowane, skoro kolejki przypominają czasem te z wczesnego kapitalizmu a dojechać nie dojedziesz normalnie? Mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, ale zawsze dziwi, zwłaszcza, że biorąc pod uwagę cena+jakość+długość tras to wychodzi na to samo, albo nawet na Słowacji taniej (mimo drogiego euro).
Ostatnio zmieniony 2017-01-28, 21:28 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Miałem kalesony. W sumie to po wyjściu z auta zawsze mi zimno. Nieważne ile i co bym ubrał. Tyle, ze szybko się nagrzewam. I potem od wewnątrz jestem mokry. To wolę od razu na cienko iść.
A ogniskowej mi nie brakuje. Starczy mi to co mam.
W ogóle najbardziej to mi się podobał cień rzucany przez Skrzyczne tuż po wschodzie. Wyglądało prawie jak widmo brockenu. Tyle ze akurat niezbyt umiałem to oddać na zdjęciu dlatego tego nie ma. Ale było kapitalne. W pierwszej chwili w ogóle myślałem że to widmo.
A ogniskowej mi nie brakuje. Starczy mi to co mam.
W ogóle najbardziej to mi się podobał cień rzucany przez Skrzyczne tuż po wschodzie. Wyglądało prawie jak widmo brockenu. Tyle ze akurat niezbyt umiałem to oddać na zdjęciu dlatego tego nie ma. Ale było kapitalne. W pierwszej chwili w ogóle myślałem że to widmo.
Ostatnio zmieniony 2017-01-29, 08:29 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Brawo Panowie - życzę Wam kolejnych mrozów, wschodów, termosów i tras eleganckich.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Cudne te wszystkie mgly, ale zeby wstac o 2:30???? Od kiedy nie chodze do pracy czyms strasznym wydaje mi sie wstawanie przed 8! brrrr.. druga trzydziesci...
Milo ze mozna poogladac na forum takie widoczki bez marzniecia i wstawania w srodku nocy!
Milo ze mozna poogladac na forum takie widoczki bez marzniecia i wstawania w srodku nocy!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 52 gości