01/02.11.15 O tym jak uciekłam przed zachodem słońca...
01/02.11.15 O tym jak uciekłam przed zachodem słońca...
Plan na ubiegły weekend był zupełnie inny, ale świat strzelał do mnie z każdej strony piorunami w postaci zapalenia zatok, rotawirusa i terminu oddania pracy magisterskiej w piątek, więc plan musiał się zmienić. W sobotę jeszcze odsapnęłam po męczącym tygodniu i kuracji antybiotykowej, aby w niedzielę ruszyć w góry. W góry bliskie, bo czasu było niewiele.
01.11.2015 (NIEDZIELA)
W niedzielę déjà vu. Znów ląduję na rynku w Piwnicznej-Zdroju. Tyle z "taksamości". Tym razem skręcam w stronę przeciwną do zeszłego tygodnia i ruszam wolnym krokiem w kierunku Radziejowej.
Jeszcze jakieś ochłapki jesieni świat mi serwuje, chociaż jest coraz więcej łysych drzew!
Standardowo przyciągam świrów i dziadków, którzy uważają, że największą przyjemnością dla mnie jest rozmowa z nimi. "A to pani tak sama po górach?" "To ja bym z chęcią dołączył." "A panienka?" "A męża nie szuka?" "A bo u nas jest tylu kawalerów!" i hit - "Wszyscy bezrobotni. Robić im się nie chce."
Cholera! Biorę całe stado! Zawsze marzyłam o stadzie utrzymanków
No nic, po krótkiej pogawędce z panem przy kociarni, psiarni, "koguciarni" i "krowiarni" ruszam dalej w stronę celu.
Piękne, kolorowe korony powoli zamieniają się w żółto-brązowo-złote dywany. A ja po tych dywanach stąpam. W buciorach!
Na tej wycieczce towarzyszą mi mniej więcej takie kolory:
Na Polanie Wyżnej zatrzymuję się na dłużej. Tutaj wygrzewam się na słońcu i zjadam drugie śniadanie. Wcale mi się nie spieszy, bo przecież idę na zachód słońca na Radziejowej...
Stąd krótkim odcinkiem leśnym docieram na Niemcową, ale pod chatkę nie idę
Idę natomiast dalej w kierunku Wielkiego Rogacza, dokąd prowadzi monotonna droga przez las.
W końcu w pobliżu Wielkiego Rogacza pojawiają się pierwsze widoki.
Najpierw schodzę na chwilę niebieskim szlakiem w kierunku Obidzy i tutaj lokuję się w krzaczorach z widokiem na Tatry, znów się objadając (cholerka, wychodzi na to, że teraz co przystanek jadłam! ;P)
Później idę w kierunku Przełęczy Żłobki. Po drodze jest jeszcze ławeczka na Wielkim Rogaczu, więc korzystam z okazji i znów opalam się z widokiem na góry - niestety trochę zamglone
Po jakimś czasie ruszam dalej w kierunku Przełęczy Żłobki, co chwilę przystając i spoglądając na lewo.
Na moment się zagapiam i odbijam na przełęczy w stronę Przełęczy Długiej zamiast w kierunku Radziejowej. Na chwilę - na bite 15 minut w jedną stronę i kolejne 15 minut z powrotem
Wracam jednak na Żłobki i skręcam już na właściwy szlak.
Po drodze mam wątpliwą przyjemność mijać się z crossowcami, ale na szczęście jadą na tyle ostrożnie, że tę przeprawę kończę żywa. Słyszę jeszcze z ich strony krzyk "Niech się pani nie boi." Ha, ha.
W końcu docieram na Radziejową. Patrzę na tabliczkę, na której jest napisane, że do Przehyby 2 godziny. Hm... Co innego zapamiętałam, idąc tam już dwa razy, ale być może?
Wychodzę jednak na wieżę, żeby podziwiać widoki i czekać na zbliżający się zachód słońca.
Moje oczy uciekają we wszystkie strony, jednak głównym punktem, na które się kierują, są oczywiście Tatry Tatry, nad którymi jest słońce!
Zakładam wszystko, co możliwe - opaskę, czapkę, polar, kurtkę, komin, rękawiczki. Wieje jak cholera! Nagle doznaję olśnienia - co widać na moim czole (:P) - Ja nie chcę przez dwie godziny iść po ciemku sama przez las!!!
Czasem tak bywa, że jak sobie coś wkręcę do głowy, to nie ma uproś! Zobaczyłam na tabliczce informacyjnej te straszne niedźwiedzie!, zobaczyłam na tabliczce dwie godziny do Przehyby! (co z tego, że moja mapa i moja intuicja mówiły, co innego). Miejscowi, którzy wpadli na 10 minut na szczyt (na quadzie!!!) powiedzieli mi, że wprawdzie ta wieża wydaje się blisko, ale proszę się nastawić raczej na dwie godziny niż na jedną. To wszystko powoduje, że stwierdzam, iż do zachodu słońca nie zostaję. Ale przeciągam, ile mogę! Na tyle, na ile strach mi pozwala
Nawet robię sobie pamiątkowe selfie
...a później już tylko Tatry...
Ostatni raz zerkam w stronę Tatr...
...i uciekam! Po drodze jeszcze takie straszne rzeczy!
...i przez krzaki widzę, jaki wspaniały byłby zachód słońca, gdybym została te 20 minut dłużej.
Tymczasem i tak idę przez jakiś czas po ciemku. W oddali widać resztki światła, ale w lesie czarno
Na Przehybę docieram już po zmroku, ze śpiewem antyniedźwiadkowym na ustach Dostaję przypalone naleśniki. Brakuje mi kominka. Ale jest pusto, cicho i spokojnie ...
Ucieczka przez zachodem słońca
CDN.
01.11.2015 (NIEDZIELA)
W niedzielę déjà vu. Znów ląduję na rynku w Piwnicznej-Zdroju. Tyle z "taksamości". Tym razem skręcam w stronę przeciwną do zeszłego tygodnia i ruszam wolnym krokiem w kierunku Radziejowej.
Jeszcze jakieś ochłapki jesieni świat mi serwuje, chociaż jest coraz więcej łysych drzew!
Standardowo przyciągam świrów i dziadków, którzy uważają, że największą przyjemnością dla mnie jest rozmowa z nimi. "A to pani tak sama po górach?" "To ja bym z chęcią dołączył." "A panienka?" "A męża nie szuka?" "A bo u nas jest tylu kawalerów!" i hit - "Wszyscy bezrobotni. Robić im się nie chce."
Cholera! Biorę całe stado! Zawsze marzyłam o stadzie utrzymanków
No nic, po krótkiej pogawędce z panem przy kociarni, psiarni, "koguciarni" i "krowiarni" ruszam dalej w stronę celu.
Piękne, kolorowe korony powoli zamieniają się w żółto-brązowo-złote dywany. A ja po tych dywanach stąpam. W buciorach!
Na tej wycieczce towarzyszą mi mniej więcej takie kolory:
Na Polanie Wyżnej zatrzymuję się na dłużej. Tutaj wygrzewam się na słońcu i zjadam drugie śniadanie. Wcale mi się nie spieszy, bo przecież idę na zachód słońca na Radziejowej...
Stąd krótkim odcinkiem leśnym docieram na Niemcową, ale pod chatkę nie idę
Idę natomiast dalej w kierunku Wielkiego Rogacza, dokąd prowadzi monotonna droga przez las.
W końcu w pobliżu Wielkiego Rogacza pojawiają się pierwsze widoki.
Najpierw schodzę na chwilę niebieskim szlakiem w kierunku Obidzy i tutaj lokuję się w krzaczorach z widokiem na Tatry, znów się objadając (cholerka, wychodzi na to, że teraz co przystanek jadłam! ;P)
Później idę w kierunku Przełęczy Żłobki. Po drodze jest jeszcze ławeczka na Wielkim Rogaczu, więc korzystam z okazji i znów opalam się z widokiem na góry - niestety trochę zamglone
Po jakimś czasie ruszam dalej w kierunku Przełęczy Żłobki, co chwilę przystając i spoglądając na lewo.
Na moment się zagapiam i odbijam na przełęczy w stronę Przełęczy Długiej zamiast w kierunku Radziejowej. Na chwilę - na bite 15 minut w jedną stronę i kolejne 15 minut z powrotem
Wracam jednak na Żłobki i skręcam już na właściwy szlak.
Po drodze mam wątpliwą przyjemność mijać się z crossowcami, ale na szczęście jadą na tyle ostrożnie, że tę przeprawę kończę żywa. Słyszę jeszcze z ich strony krzyk "Niech się pani nie boi." Ha, ha.
W końcu docieram na Radziejową. Patrzę na tabliczkę, na której jest napisane, że do Przehyby 2 godziny. Hm... Co innego zapamiętałam, idąc tam już dwa razy, ale być może?
Wychodzę jednak na wieżę, żeby podziwiać widoki i czekać na zbliżający się zachód słońca.
Moje oczy uciekają we wszystkie strony, jednak głównym punktem, na które się kierują, są oczywiście Tatry Tatry, nad którymi jest słońce!
Zakładam wszystko, co możliwe - opaskę, czapkę, polar, kurtkę, komin, rękawiczki. Wieje jak cholera! Nagle doznaję olśnienia - co widać na moim czole (:P) - Ja nie chcę przez dwie godziny iść po ciemku sama przez las!!!
Czasem tak bywa, że jak sobie coś wkręcę do głowy, to nie ma uproś! Zobaczyłam na tabliczce informacyjnej te straszne niedźwiedzie!, zobaczyłam na tabliczce dwie godziny do Przehyby! (co z tego, że moja mapa i moja intuicja mówiły, co innego). Miejscowi, którzy wpadli na 10 minut na szczyt (na quadzie!!!) powiedzieli mi, że wprawdzie ta wieża wydaje się blisko, ale proszę się nastawić raczej na dwie godziny niż na jedną. To wszystko powoduje, że stwierdzam, iż do zachodu słońca nie zostaję. Ale przeciągam, ile mogę! Na tyle, na ile strach mi pozwala
Nawet robię sobie pamiątkowe selfie
...a później już tylko Tatry...
Ostatni raz zerkam w stronę Tatr...
...i uciekam! Po drodze jeszcze takie straszne rzeczy!
...i przez krzaki widzę, jaki wspaniały byłby zachód słońca, gdybym została te 20 minut dłużej.
Tymczasem i tak idę przez jakiś czas po ciemku. W oddali widać resztki światła, ale w lesie czarno
Na Przehybę docieram już po zmroku, ze śpiewem antyniedźwiadkowym na ustach Dostaję przypalone naleśniki. Brakuje mi kominka. Ale jest pusto, cicho i spokojnie ...
Ucieczka przez zachodem słońca
CDN.
Ostatnio zmieniony 2015-11-03, 18:52 przez nes_ska, łącznie zmieniany 5 razy.
Obecnie można przebierać w byczkach o śniadej lub ciemnej skórze...nes_ska pisze:Cholera! Biorę całe stado! Zawsze marzyłam o stadzie utrzymanków
Myślałem, że BS już nie ma tajemnic, a tu można zawsze liczyć na przygodęnes_ska pisze:Na moment się zagapiam i odbijam na przełęczy w stronę Przełęczy Długiej...
Nie ma się czego obawiać. Idąc solo zimą z Prehyby na Bereśnik też myślałem, że może pomogę jakiej zbłąkanej owieczce się odnaleźć w ciemnościach - nie za nic oczywiścienes_ska pisze:na ile strach mi pozwala
Miewam wrażenie, że idąc solo po ciemku trasę pokonuje się szybciej niż za dnia (może brak postojów na rozglądanie się przez drzewa jest tego główną przyczyną). Brawo za ładne fotki, które dodatkowo są w normalnym rozmiarze (co najmniej 2Mpx)
Ostatnio zmieniony 2015-11-03, 19:37 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Auto to zostawiam w garażu, zaś zdrowszy jest rower - lubię żyć kolorowo niż prozą życia
Na aparacie wybieram pokrętłem tylko dwa kółeczka i jadę z koksem
Niedawno odkryłem nawet opcję gotowego "śladu gwiazd" (RobertJ robi fajne ujęcia, ale musi je składać), więc tylko statyw i polować na gwieździste niebo + jakiś fajny obiekt...
Edit: chciałem prosty kompakt, to mi wcisnęli...
Na aparacie wybieram pokrętłem tylko dwa kółeczka i jadę z koksem
Niedawno odkryłem nawet opcję gotowego "śladu gwiazd" (RobertJ robi fajne ujęcia, ale musi je składać), więc tylko statyw i polować na gwieździste niebo + jakiś fajny obiekt...
Edit: chciałem prosty kompakt, to mi wcisnęli...
Ostatnio zmieniony 2015-11-04, 14:46 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Dobra! Wprawdzie robię właśnie gazetkę harcerską, ale co mi tam!
Ciąg dalszy to już niedziela, mroczną noc pozostawię dla siebie. W schronisku spokój i cisza. Tylko ja i jeszcze jeden nocujący - zjawa - nie spotkaliśmy się podczas pobytu.
02.11.2015 (PONIEDZIAŁEK)
Trasę, którą obrałam na niedzielę, polecała mi kiedyś Wiolcia - szlak z Tylmanowej do Dzwonkówki - ja robię go w odwrotnym kierunku, aby się bardzo nie zasapać, choć okazuje się, że te 500 m podejścia, które muszę zrobić tego dnia, też mnie chwilami męczy (to dlatego, że nastawiłam się wyłącznie na schodzenie )
Wstaję o 7:00 wyspana, więc postanawiam dłużej już nie leżeć w łóżku (planuję zdążyć do mojej szkoły przed zamknięciem, żeby odebrać zadania domowe dzieci do sprawdzenia).
Poranek wita mnie bardzo sympatycznie. Wynagradza mi fakt, że nie zostałam na zachodzie słońca. Tatry są dobrze widoczne, więc kręcę się w okolicach schroniska, robiąc zdjęcia z różnych miejsc
W końcu jednak nadchodzi pora by opuścić to miejsce i udać się dalej.
Odcinek prowadzący z Przehyby aż do odbicia niebieskiego szlaku do Obidzy jest mało ciekawy. Prowadzi głównie przez las - bardzo rzadko - przebijają się Tatry, ale żeby je zobaczyć w pełnej krasie, muszę zejść ze szlaku i wejść w borowinę, trochę pod górę. Czego się nie robi....
Las też nie wygląda najgorzej, chociaż tutaj przeważają iglaki, a drzewa liściaste najczęściej są już łyse
Pierwszy punkt widokowy pojawia się przy odbiciu na Obidzę, jednak jest to tylko przedsmak późniejszych widoków
Kolejnym widokowym miejscem jest Przełęcz Przysłop tuż przed Dzwonkówką.
I tutejsze psy nie chcą mnie gryźć po nogach, co też jest dużą zaletą tego miejsca
Podchodząc pod górę mam widok na stronę, z której przyszłam, czyli na Przehybę.
Widok Dzwonkówki jednak bardzo cieszy po tym podejściu
Z oddali widzę wieżę na Suchym Groniu.
...i śnieżne Tatry otulone jesienną kołderką
Czasem jednak zazdroszczę ludziom, którzy mieszkają w tych przysiółkach! (Choć mam świadomość, że na dłuższą metę nie wytrzymałabym w takim miejscu, jak to)
Pomarzyć i podumać jednak zawsze można...
Po drodze widzę jeszcze to! To wcale nie jest chmura!
To samolot!
Nie bardzo orientuję się, przez jakie osiedla teraz idę, ale jest pięknie!
Regularnie po drodze wyłaniają się Tatry! (w których w tym roku nie postawiłam stopy! Cóż te Beskidy ze mną zrobiły )
Kroczę jednak dalej, bo Domowniczki czekają w szkole!
Wieża na Suchym Groniu jest coraz bliżej, ale decyduję się na nią nie iść. Trochę z lenistwa, trochę w związku z planami na popołudnie... Może bardziej z lenistwa
Ale po co iść na wieżę, skoro niedaleko od niej są takie widoki?!
Zamiast na wieżę, odbijam na zielony szlak w kierunku Tylmanowej.
Ten również karmi mnie Tatrami
Jest przy nim też taka przyjemna, malutka chatka z huśtawką przed nią!
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Przede mną już tylko Gorce, na które dzisiaj na pewno nie wystarczy czasu.
Aby tradycji stało się zadość pod sam koniec wycieczki gubię szlak, ale jest to o tyle nieszkodliwe, że i tak jestem w Tylmanowej, tylko drepczę asfaltem do głównej drogi, mijając okoliczne gospodarstwa.
W końcu docieram na przystanek...
...ale do pracy tego dnia i tak nie zdążam, gdyż w Nowym Sączu jest szturm studentów na Kraków. Wszyscy wracają. Kupuję bilet w kasie i spokojnie czekam na swoją kolej. Wracam na tyle późno do domu, że moja szkoła jest już zamknięta... W związku z tym włączam pełen luz i odpoczywam.
Z Tatrami w tle do Tylmanowej
Ciąg dalszy to już niedziela, mroczną noc pozostawię dla siebie. W schronisku spokój i cisza. Tylko ja i jeszcze jeden nocujący - zjawa - nie spotkaliśmy się podczas pobytu.
02.11.2015 (PONIEDZIAŁEK)
Trasę, którą obrałam na niedzielę, polecała mi kiedyś Wiolcia - szlak z Tylmanowej do Dzwonkówki - ja robię go w odwrotnym kierunku, aby się bardzo nie zasapać, choć okazuje się, że te 500 m podejścia, które muszę zrobić tego dnia, też mnie chwilami męczy (to dlatego, że nastawiłam się wyłącznie na schodzenie )
Wstaję o 7:00 wyspana, więc postanawiam dłużej już nie leżeć w łóżku (planuję zdążyć do mojej szkoły przed zamknięciem, żeby odebrać zadania domowe dzieci do sprawdzenia).
Poranek wita mnie bardzo sympatycznie. Wynagradza mi fakt, że nie zostałam na zachodzie słońca. Tatry są dobrze widoczne, więc kręcę się w okolicach schroniska, robiąc zdjęcia z różnych miejsc
W końcu jednak nadchodzi pora by opuścić to miejsce i udać się dalej.
Odcinek prowadzący z Przehyby aż do odbicia niebieskiego szlaku do Obidzy jest mało ciekawy. Prowadzi głównie przez las - bardzo rzadko - przebijają się Tatry, ale żeby je zobaczyć w pełnej krasie, muszę zejść ze szlaku i wejść w borowinę, trochę pod górę. Czego się nie robi....
Las też nie wygląda najgorzej, chociaż tutaj przeważają iglaki, a drzewa liściaste najczęściej są już łyse
Pierwszy punkt widokowy pojawia się przy odbiciu na Obidzę, jednak jest to tylko przedsmak późniejszych widoków
Kolejnym widokowym miejscem jest Przełęcz Przysłop tuż przed Dzwonkówką.
I tutejsze psy nie chcą mnie gryźć po nogach, co też jest dużą zaletą tego miejsca
Podchodząc pod górę mam widok na stronę, z której przyszłam, czyli na Przehybę.
Widok Dzwonkówki jednak bardzo cieszy po tym podejściu
Z oddali widzę wieżę na Suchym Groniu.
...i śnieżne Tatry otulone jesienną kołderką
Czasem jednak zazdroszczę ludziom, którzy mieszkają w tych przysiółkach! (Choć mam świadomość, że na dłuższą metę nie wytrzymałabym w takim miejscu, jak to)
Pomarzyć i podumać jednak zawsze można...
Po drodze widzę jeszcze to! To wcale nie jest chmura!
To samolot!
Nie bardzo orientuję się, przez jakie osiedla teraz idę, ale jest pięknie!
Regularnie po drodze wyłaniają się Tatry! (w których w tym roku nie postawiłam stopy! Cóż te Beskidy ze mną zrobiły )
Kroczę jednak dalej, bo Domowniczki czekają w szkole!
Wieża na Suchym Groniu jest coraz bliżej, ale decyduję się na nią nie iść. Trochę z lenistwa, trochę w związku z planami na popołudnie... Może bardziej z lenistwa
Ale po co iść na wieżę, skoro niedaleko od niej są takie widoki?!
Zamiast na wieżę, odbijam na zielony szlak w kierunku Tylmanowej.
Ten również karmi mnie Tatrami
Jest przy nim też taka przyjemna, malutka chatka z huśtawką przed nią!
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Przede mną już tylko Gorce, na które dzisiaj na pewno nie wystarczy czasu.
Aby tradycji stało się zadość pod sam koniec wycieczki gubię szlak, ale jest to o tyle nieszkodliwe, że i tak jestem w Tylmanowej, tylko drepczę asfaltem do głównej drogi, mijając okoliczne gospodarstwa.
W końcu docieram na przystanek...
...ale do pracy tego dnia i tak nie zdążam, gdyż w Nowym Sączu jest szturm studentów na Kraków. Wszyscy wracają. Kupuję bilet w kasie i spokojnie czekam na swoją kolej. Wracam na tyle późno do domu, że moja szkoła jest już zamknięta... W związku z tym włączam pełen luz i odpoczywam.
Z Tatrami w tle do Tylmanowej
Ostatnio zmieniony 2015-11-04, 22:10 przez nes_ska, łącznie zmieniany 2 razy.
Jednak Neska nie jeździj w Sudety!
Obiecuję, że na razie nie będę! Daleko są, cholery, a pogodę serwują mi średnią
Piotrek pisze:A ciągu dalszego jak nie było tak nie ma...
Poczułam się wywołana do tablicy. Relację napisałam szybko. Jutro będę czytać i zastanawiać się, czy nie powinnam jej poprawić
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kolory przepiękne. Aż dziw, że nie startujesz w konkursie na banner forumowy. Co najmniej dziesięć zdjęc sie na ten cel świetnie nadaje. Z samej tej relacji, a co dopiero z innych,,,
W ogóle ban, dożywotni,za wkur***nie ludzi. Takie coś pokazywać publicznie, gdy trzeba iść do dziury kopać wungiel...
W ogóle ban, dożywotni,za wkur***nie ludzi. Takie coś pokazywać publicznie, gdy trzeba iść do dziury kopać wungiel...
sokół pisze: gdy trzeba iść do dziury kopać wungiel...
Ooo.....to Ty nie zmieniłeś branży jednak? Byłam przekonana, że coś było na rzeczy.
BesKid pisze:Piękny kawałek szlaku po moim ulubionym paśmie.
Ba! Ja tę część Beskidów traktuję jako "moją" część, bo mam do niej mniej niż 2 godziny drogi ;D.
Dobromił pisze:Dziękuje Ci Nesko za Twe chojne dary.
Ależ proszę
ziaro pisze:Aż pozazdrościć tych widoków.
Wybierać się, wybierać!! Zastanawiam się teraz, które góry wybrać na jesień późno-listopadową i wczesno-grudniową
Żeby o zadaniach domowych dzieci myśleć w tak pięknych okolicznościach przyrody, to nie rozumiem.
Standard. W dodatku najczęściej w weekendy śni mi się praca. Ostatnio koleżanki się śmiały, jak przyszłam i oglądałam "Zeszyt uwag", bo najwyraźniej przyśniło mi się, że źle w nim wpisałam imię jednego ucznia. Okazało się, że wszystko jest dobrze wpisane
Majka pisze:Odważną kobietą jesteś. Po zmroku sama jednak bałabym się łazić lasem.
Ja właśnie zazwyczaj się nie boję, chyba że sobie coś wkręcę w głowę, to wtedy idę niespokojna Ale... przy moim śpiewie antyniedźwiadkowym, żaden stwór nie odważyłby się do mnie podejść
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 68 gości