Wczoraj miałem ,,misję". Zaznajomić ,,dzieciaczki" z Beskidem Śląskim. A że dzieciaczki małe, skwar niesamowity i dodatkowo w perspektywnie Tatry w wydaniu wczesno porannym - więc nie ,,mogliśmy się zmęczyć"
Zaczynamy klapkowo-stonkowy pobyt od ,,obczajenia" Magury z Klimczokiem.
To już fragment polany Hondraski z ,,pokładu" kolejki.
Chwila odpoczynku przy stacji pośredniej na Polanie Jaworzyna. Wszak kilkuminutowa jazda w krzesełku, toż nadludzkim wysiłkiem jest.
Zmordowani i o kresu sił ,,wtaczamy się" na podmurowaną platformę widokową.
Tutaj obniżenie Bramy Wilkowickiej, Kotlina Żywiecka i Beskid Mały.
Niebo - mocno ,,przymglone" a że jestem deczko upośledzony w materii focenia, to wyszło, co wyszło. Ale Jezioro Żywieckie widać.
Z prawej Babia Góra, będąca nowością dla ,,mych podopiecznych". Nowością, ale z tej perspektywy
Na północ widoczność dużo, dużo lepsza - m. in. Magura, Klimczok, Stołów i fragment pasma Błatniej.
Zdobywamy się na ostatni wysiłek tego dnia. Pot leje się hektolitrami, co chwila popas i serce w przełyku. W końcu na czworakach udaje się nam w końcu pokonać jakieś...10 metrów przewyższenia.
Jesteśmy na szczycie Skrzycznego !!!
co nie byłoby możliwe bez wsparcia producenta butów trekkingowych, z membraną rzecz jasna, na literę E....
Zielono Nam. Podobnie Czantorii, Stożkowi i Beskidowi Śląsko-Morawskiego (w głębi).
W schronisku zbieramy siły przed czekającym Nas, atakiem na polanę Stokłosica.
Wychodzimy na grzbiet główny....
Robaki i Lysa Hora.
Oraz, co szczególnie zaskakujące przy tej upalnej pogodzie - Velky Rozsutec i Stoh.
Z lewej Czantoria, tam będziemy ,,walczyć".
Beskid Węgierski czy coś takiego.
Uff, już na dole.
Niecałą godzinę później....
docieramy na piknik pod wiszącą Czantorią.
Jako część ,,parszywej stonki" i klapków pierwszego softu, integrujemy się z otoczeniem.
Widoki jak widoki....
lecz Tępy Dyszel cieszył japę najbardziej, sześciokrotnie zjeżdżając na sankach....
Lipowski Groń i ustroński ,,Mannhatan" z kanapy kolejki.
Prawie jak ptak.
Grzbiet Równicy i Orłowa.
Gdzie, niegdzie, trochę ,,luftu" pod nogami było....
To już jest koniec.
I tak oto dnia 03.08.2013, niejaki Tępy Dyszel został totalnie ,,upodlony". Góry w ,,baletkach" ,,sandałach" i tylko kolejkami. W sztruksach i polówce. Śmieciowe jedzenia, cola, frytki, szaszłyk z grilla, lody i inne ,,ustrojstwa”.
I co ciekawe, zostałem ,,niegodnym" turystą na swój własny wniosek. I bardzo dobrze sie w tym czuje.
Zaś powrót do roli mi ,,przypisanej" nastąpił mi bardzo, bardzo szybko. Plecak jeszcze nierozpakowany, buty nieumyte, mapa Tatr Bielskich wciąż ciepła od żaru dnia.....a raczej poranka.
Ps.
03.08.2013 Klapkowo-stonkowo-kolejkowo w Beskidzie Śląskim
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
03.08.2013 Klapkowo-stonkowo-kolejkowo w Beskidzie Śląskim
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 2 razy.
No i powinszować dzieciaczkom zdobycia kultowych szczytów B,Śląskiego.A byliście chacie pod Czantorią?Dodam że nie uważam za nic złego korzystanie z dobrodziejstw techniki,sam tak często robię gdy podejście jest strome lub nużące.
Ostatnio zmieniony 2013-08-04, 19:02 przez Mirek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
mirek pisze:No i powinszować dzieciaczkom zdobycia kultowych szczytów B,Śląskiego
Kolejką. Czantoria nie padła. Bo padliśmy w trawie na Stokłosicy. I wyżej nie poszliśmy. Nie bo nie
sokół pisze:Duzo ludzi na Stokłosicy?
Jak mrówków.
sokół pisze:Jest tam jakiś plac zabaw typu zjeżdżalnia?
Jest zjeżdzalnia. Cieszyłem japę dużo bardziej niż moi ,,podopieczni". Jest też sokolarnia. Byli też walczący ,,wikingowie".
http://www.ustron.pl/fotki/1963/pliki/D ... plakat.jpg
Ostatnio zmieniony 2013-08-04, 20:18 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
A propos sanek to jakieś 10 lat temu (kiedy jeździłem w góry nie po to, żeby chodzić, tylko pić browary), żeby zaoszczędzić na sanki porzuciliśmy pomysł wjazdu kolejką na rzecz wyjścia na nogach. Pamiętam jaki byłem wypierdzielony na górze
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Pięknie, przypomniały mi się czasy jak jeszcze 3 lata temu na wakacje jeździłem do Wisły czy Zakopanego i dokładnie dzień w dzień to przeżywałem, jak prawdziwy wczasowicz. Też bym musiał kiedyś nad czymś takim pomyśleć, chociaż teraz to mi ciężko sobie coś takiego wyobrazić po prostu... ale kto wie.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości