Postautor: lucyna » 2013-08-07, 09:37
Wreszcie instrukcja bez przekłamań. Jeszcze kilka lat temu pełno było bzdur w internecie o tzw. wysysaniu jadu przy pomocy specjalnych strzykawek do wyciągania kleszczy. marketingowy zrobili ludziom niezłe pranie mózg. Takie urządzenie jest zupełnie nieprzydatne, także do wysysanie ze skóry kleszczy, a kosztuje ponad 30 zł.
Jestem bez mała specjalistą od żmij, m.in. dzięki braniu udziału w awanturach w internecie. Dostałam niezły zastrzyk wiedzy i dużo publikacji.
Przede wszystkim liczy się profilaktyka. Nie jestem już zafascynowana sprzętem, w tym dobrymi butami ale muszę przyznać, że dobre, górskie są idealne na teren żmijowy. Zakładam je, gdy prowadzę warsztaty przyrodnicze w terenie żmijowym. Na warsztatach obserwuję ludzi i przerażenie mnie ogarnia. Działają na zasadzie: rzucaj grochem o ścianę. Przygotowuję turystów do warsztatów już w autokarze mówiąc jak się mają zachować i do wielu nic nie dociera. Przede wszystkim nie wiem po kiego licha część osób chce brać żmiję do ręki. Następna kwestia. Nie wolno, ale to w żadnym wypadku nie wolno odcinać zwierzakom drogę ucieczki. Nie ważne, czy to pies, czy żmija. Zaniepokojone, przerażone będzie atakować. Ludzie lubią otoczyć żmiję ze wszystkich stron ciasnym okręgiem, a ta biedna broniąc się może dziabnąć.
Co należy robić? przede wszystkim poznać bechawioryzm żmij, czyli czegoś się o nich dowiedzieć. Unikać włażenia w tzw. żmijowe miejsce jak to opisane powyżej przeze mnie. Tam na Caryńskiej żmije użarły kilku moich kolegów, w tym przewodnika, który miał wysokie skórzane buty górskie. Była wyżej niż sięgała skóra but, dziabnęła w łydkę. Nie wierzcie w te bzdury spisane przez pismaków, żmije nie skaczą, nie biegają za ludźmi. One się nas diablo boją, starają się uciekać. Mogę podnieść się do 1/3 długości swego ciała. Żmija syczy, podnosi się, ona nas straszy i ostrzega. Nie chodzimy boso po trawie, jak nie dziabnie źmija to może to zrobić np. pszczoła. Sprawdzamy, gdzie siadamy, gdzie chcemy zrobić siusiu. Sama byłam świadkiem przy schronisku jak kobieta usiadła sobie na żmiji, ta użarła ją w pupę. Mnie to potwornie rozśmieszyło, dostałam za to zj... od ratownika GOPR.
Wchodząc na teren żmijowy czy schodząc ze szlaku mocno tupiemy, one nas nie słyszą, ale wyłapują drgania powierzchni.
I jeszcze kwestia antytoksyny. Podawać surowicę, czy też nie. Tak naprawdę to zależy od naszego organizmu, od jego tolerancji na jad. Na dzień dzisiejszy tylko i wyłącznie lekarz lub ratownik medyczny jeżeli chodzi o GOPR może podać surowicę. Jest to bardzo niebezpieczne, często bardziej niebezpieczne niż samo dziabnięcie przez żmiję. W większości szpitali nie ma surowic, jest sprowadzana w określonym wypadku. Należy pamiętać, że ok. 50 % ugryzień jest tzw. suchych czyli żmija nie wstrzyknęła jadu. Znam kilkanaście osób, które zostały dziabnięte, a nawet nie były u lekarza. Osobnicza reakcja na jad jest bardzo różna. Jednego Kolegę żmije gryzły nie raz, czuje się potem jak na kacu. Kilka osób było hospitalizowanych, tego co wiem ani jedna nie dostała surowicy. Przeważnie lekarze podają leki uspokajające, przeciwwstrząsowe, przeciwtężceowe itd.