Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Autor Wiadomość
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-06, 21:48   

VII - Góra Seklerska po raz drugi

Znowu zapowiadają burze. Znowu decydujemy się z tego powodu na lokalną wycieczkę. Chcemy wyjść na Seklerską Górę szlakiem od południa, który odpuściliśmy za pierwszym razem, gdyż był opisany jako trudny. Zaczynamy od spokojnej drogi dnem doliny, którą odkryliśmy drugiego dnia.



Idziemy wzdłuż Sekielskiej Góry jednak oświetlenie jest takie, że lepsze widoki są w stronę Ardaşchei.





Wypatrzyłem cmentarz w Rimetei.



Jakże spokojna jest ta droga. Bardzo nam się podoba.



Nadszedł czas na zwrot w stronę celu.



Szlak trudny rozczarowuje łatwością. Owszem jest stromo pod górę, może w deszczu, jakby było mokro to jeździłoby się na tych glinkach, ale określać go trudnym to przesada.



Dochodzimy na przełęcz. Tutaj jest możliwość odbicia na południowy wierzchołek, który pamietamy z pierwszego dnia. Pogoda wciąż wyśmienita, więc odbijamy.



Nie ma tu szlaku, ani ścieżki. Chodzi się jak po bałkańskich górach, po kamieniach, unikając ostrej roślinności.



Ukochana twierdzi, że warunki są trudne zarówno pod względem technicznym, jak i ekspozycyjnym.



Faktem jest, że czasami trzeba iść nad przepaścią.



Zdobywamy wierzchołek.



Powrót tą samą drogą.
Ukochana poradziła sobie świetnie, znowu mam powód, żeby być z niej dumny :)



Wracamy na szlak.



Przed nami łagodne, znane już partie szczytowe.



Oczywiście zawsze znajdzie się coś ciekawego dla oka.



Są i burze. Na razie w oddali, ale trochę straszą.



Schodzimy północnym szlakiem, którym jeszcze nie szliśmy do tej pory.



Szlak całkiem w lesie. Stromy.



Deszcz troszkę pokapuje, ale naprawdę niewiele.
Tutaj też jest ciekawie, pojawia się jakby inny rodzaj skał, takie brązowe.



Wracamy do domu. Przebieramy się i idziemy na langosza.
Pod wieczór wychodzimy jeszcze na spacer na cmentarz.



Jest umiejscowiony na zboczu góry. Wygląda zupełnie inaczej niż nasze nekropolie.



Lekko szokujące jest to, że obok grobów współczesnych, znajdują się takie 200-letnie.



Wygląda na to, że nie ma tu tradycji częstego odwiedzania grobów. Na zadnym nie ma świeżych kwiatów ani palących się zniczy. Obchodzimy cmentarz dość długo, nie spotykamy nikogo.



Fajny mają widok z tego cmentarza.



C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-07, 00:13   

VIII - Creasta de Cocoș

Do tej pory pogoda sprzyjała. Nawet te "brzydkie" dni były słoneczne i deszcz nas co najwyżej lekko pokropił. Nadszedł jednak dzień kiedy opady miały być ciągłe. Aby go zupełnie nie stracić z rana wyskoczyliśmy na "grzebyk". Najpierw celem miał być spory grzebyk niedaleko ruin zamku, ale kiedy wyszliśmy z domu i wyglądało, że zaraz zacznie padać, zmieniłem cel na mniejszy grzebyk nad Rimeteą.



To ten przed nami.



Małe chaszczowanko.



I szczytujemy.
O dziwo wyszło nawet słońce.



Rimetea.



Widzę, że ten właściwy grzebyk, który miał być pierwotnym celem też w słońcu. No to trzeba iść.



Kombinujemy żeby stracić jak najmniej wysokości.



Słonko jednak znika i nie wygląda, żeby miało się jeszcze pojawić.



Ale nie przeszkadza nam to. Jest fajnie, są mgiełki.





Zrobiło się naprawdę ciekawie.



Grzyb, chyba nawet jadalny.



Dochodzimy pod cel. Nawet od tyłu wygląda na konkretną skałkę.



Zdobywamy.



Widok na zamek, a za nim kolejny grzebyk. Jest ich tu sporo. Ten nasz jest największy z nich. Ma nawet swoją nazwę - Creasta de Cocoș i wysokość blisko 900 m.



Pogoda psuje się nagle. Zrywa się wiatr, chwilę później ostry krótki deszcz. Ewakuujemy się.



Ukochana robi z kurtki wingsuit i w ekspresowym tempie wytraca wysokość.



Niestety chwilę później rozpoczyna się intensywna ulewa, aż muszę schować aparat. Kiedy go wyciągam, jesteśmy przemoczeni całkowicie, ale w całkiem dobrych humorach, bo udało się jakoś odnaleźć drogę do Rimetei.



Czas na mycie butów, później w ten sam sposób myłem podwozie Tobiego ;)



Wycieczka krótka, ale sukces osiągnięty :)
Wieczorem słuchamy informacji ze świata, bo jakieś dziwne rzeczy dzieją się w Rosji - bunt i marsz na Moskwę.
Następnego dnia ma być cudna pogoda i mam z związku z tym ambitne plany.

C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2023-07-07, 00:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9403
Wysłany: 2023-07-07, 05:38   

Cmentarz w fajnym miejscu i nawet widać jakąś świeżą dziurę, tylko jakiś dziwny jej wymiar, kwadrat ?
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-07, 07:50   

Oko fachowca od razu wyłapało niuanse ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-07, 15:36   

IX - Cascada Şipote

Miałem przeczucie, że tego dnia może być sporo chodzenia, więc już o 6:30 wyruszyliśmy na szlak. Podjechaliśmy ok 9 km do miejscowości Izvoarele i wyruszyliśmy w górę. Szlak przez chwilę szedł drogą, która skręciła na pobliskie pastwiska, a nam została tylko zarośnięta ścieżka.



Nie było jednak źle. Całkiem przyjemnie i łagodnie wyszliśmy na rozległe górne pastwiska, położone na wysokości ok 1200 m, które nazwałem roboczo pampasami. Robiły wrażenie.



W planach było zejść na drugą stronę. Tu pojawiły się trudności. Szlak prowadził przez łąki dorodnych pokrzyw i nie było żadnej ścieżki.



Próbowaliśmy obchodzić bokami, ale ostatecznie wychodziło, że nie było to lepsze wyjście.



Zarośniętych łąk było więcej i trochę nas wymęczyły.
W końcu dotarliśmy do lasu pełnego skał.



Była tu też jaskinia. Wejście zwyczajne, mała dziura, aby wejść trzeba było trochę przejść na czworakach.



Ale w środku ogromne długie i wysokie komnaty i korytarze. Szata naciekowa. Przyjemna niespodzianka.



Doszliśmy na skraj urwiska. Jest tu nawet punkt widokowy. Trochę spróchniały, ale utrzymał naszą trójkę.



Widok na Góry Apuseni obłędny. Nie wyobrażałem sobie że tak tu będzie. Jakoś domyślnie zakładałem, że góry są zbudowane bardziej symetrycznie.



Dalszy plan zakładał zejście tym urwiskiem w dół. Zejście szlakiem. Jednak nie należało do przyjemnych. Po deszczach było bardzo ślisko. Ostrego zejścia było 300 metrów w pionie. Cały czas trzeba było maksymalnie się skupiać gdzie postawić nogę i czego się złapać.



Celem tych wszystkich męczarni było dojście do Wodospadu Sipote. kiedy stanęliśmy nad nim, słyszeliśmy tylko huk wody. Nad głowami mieliśmy piękne skały urwiska, z którego własnie zeszliśmy.



Sam wodospad jest nietypowy. Zajmuje duży obszar i składa się z setek małych wodospadków. Tutaj tylko jego mały wycinek.



Można sobie po nim chodzić, po różnych poziomach.



Bawić się w stanie po drugiej stronie.



Przypomina trochę Jeziora Plitvickie w Chorwacji.



Są nawet groty za wodospadem.
Ogólnie mówiąc cudowne miejsce i spędziliśmy tam trochę czasu. Trochę mnie zdziwiło, że byliśmy cały czas całkowicie sami. Można tu dojść od dołu w prosty sposób, ale widać nikomu się nie chciało.



Potem chwila na suszenie na polanie powyżej wodospadu. Bo zwiedzając go tak dokładnie jak my, trochę człowiek zmoknie. Oglądamy skały nad nami. Pięknie jest.



W tym momencie atakuje nas stado dzikich psów i rzucają się na Tobiego. Oczywiście rzucają się, aby się pobawić, a nie w innych celach.



Droga przed nami jeszcze daleka, bardzo daleka więc ruszamy. Szlak jest nieco zarośnięty.



Są przeszkody, które trudno pokonać.



W trudnym terenie cały czas eskortują nas 3 duże rumuńskie psy. Zakładam, że to tacy tutejsi GOPR-owcy.



Potem robi się ładnie. Idziemy do wioski Sub Piatră widocznej w dole.



Robi się coraz ładniej.



Przepięknie jest, ale niestety gubimy szlak. W zasadzie to nie my go gubimy, tylko on nas. Mamy obejść kępę drzew. Ukochana idzie górą, ja środkiem, a szlak dołem. Idziemy jednak dalej, ale pojawiają się krzaki, idziemy dalej przez krzaki, pojawia się gąszcz nie do przejścia. Trzeba się wrócić i odkryć, że szlak poszedł dołem. Wszystko w upale, przy ostrej roślinności i chmarach gryzących owadów.



Dochodzimy do wioski. Po drodze straciliśmy dwa psy z konwoju, tylko największy przetrwał.



Nie wiem czy wspominałem, ale jest ten tego... przepięknie.



Monastyr w Sub Piatră.



Ostatni towarzyszący nam pies zdecydował się do niego wstąpić, bo to chyba monastyr żeński.



Idziemy dalej. Z tej groty/jaskini wypływa całkiem spora rzeka.



Przechodzimy ją wiszącym mostem.



Jesteśmy w najdalszym punkcie wycieczki, ale nie mówię o tym Ukochanej. Rozpoczynamy powrót. Zaczynają się podejścia, ostre.



Rzut oka wstecz. Typowałbym, że to najpiękniejszy widok z całego wyjazdu.



Monastyr z góry.



Widoki na drugą stronę.
Tak sobie myślę, że wszystko zależy od tego, jaki dalej będzie szlak. Początkowo jest niezbyt przyjemny.



Potem jest znacznie lepiej, coś nawet jakby droga.



Droga donikąd. Znowu trzeba się przedzierać przez chaszcze.



Kiedy wychodzimy na pampasy znowu jest przepięknie.



Słońce coraz niżej, a łąki ciągną się w nieskończoność.



Zachodzi, a my mamy wciąż daleko do auta.



Wtedy zdarza się cud. Pojawia się droga, która prowadzi nas prosto do celu.



Schodzimy do Izvoarele, można powiedzieć jeszcze przy świetle dziennym.



Wycieczka trwała 14 godzin. Z pewnością trochę dłużej niż zakładałem wcześniej. Poznaliśmy takie prawdziwe dzikie rumuńskie góry. Zobaczyliśmy piękne rzeczy: pampasy, jaskinię i wodospad. Ukochana nic nie marudziła, ani słowem, potem wyznała, że pod koniec nie miała siły się odzywać. Ja byłem tak zmęczony, że nie miałem siły zasnąć w łóżku. What a lovely day!!!

p.s.
Dam teraz wszystkim trochę czasu na jakiś komentarz, bo są głosy, że za szybko wrzucam kolejne relacje ;)

C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2023-07-07, 16:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
marekw 

Wiek: 55
Dołączył: 18 Cze 2014
Posty: 3732
Skąd: Sucha Beskidzka
Wysłany: 2023-07-07, 16:40   


Świetna miejscówka.Dla mnie najlepsza ze wszystkich wycieczek.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-07, 16:57   

Ze względu na żeński klasztor, Marku? ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
marekw 

Wiek: 55
Dołączył: 18 Cze 2014
Posty: 3732
Skąd: Sucha Beskidzka
Wysłany: 2023-07-07, 17:14   

sprocket73 napisał/a:
Ze względu na żeński klasztor

Nie :D .
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5858
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-07-07, 17:28   

Powoli przestaję nadążać za kolejnymi odcinkami.

Część V i VI są już bardziej etnograficzno-kulturowo-architektoniczne, jest stary młyn, jest langosz, jest Kluż-Napoka, całkiem, całkiem - a miały byś same góry :brawo1
Kluż-Napoka faktycznie podobne do Krakowa, za to zupełnie niepodobne do Jaworzna

Część VII - Góra Seklerska bezszlakowo trochę jak Paklenica ;) Czy Tobi mógłby zachować powagę choć na cmentarzu?



Część VIII - trąci już ciutkę nieświeżością, znowu podobne skałki, łąki, grzebyki itp. atrakcje.

Część IX - najbardziej mi się podoba masaż z pokrzyw i końcowe zdjęcia, ale znowu jakby podobnie do poprzednich części

Ale i tak okolica mi się bardzo podoba, koniecznie muszę tam jechać jesienią!
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-10, 12:35   

X - Wąwóz Turda (Cheile Turzii)

Po ciężkiej wycieczce pora na coś lżejszego i krótszego. Wybieramy się do najbardziej znanej atrakcji okolicy - do Wąwozu Turda. Z drogi wygląda tak.



Mam na niego nieco inny plan niż większość. Parkujemy w pewnej odległości z boku i najpierw postanawiamy zaskoczyć go od góry.



Ze sporym zaciekawieniem obserwuje nas sowa.



Przed nami łagodne podejścia bezszlakowo-pastwiskowe.



Podchodzimy na skraj wąwozu. Jest spory.



Podziwiamy go dłuższą chwilę.



Próbuję zajrzeć do środka, ale dna nie widzę.



Schodzimy do doliny, ale jakby od tyłu.



Nie wziąłem Tobiemu tego dnia wody, a upał był konkretny, więc zażywał szalonej kąpieli. Większość tamtejszych rzek ma taki mętny brązowy kolor.



Wchodzimy do wąwozu. Początek jest taki sobie, leśny, bez widoków.



Dołem płynie dość spora rzeka.



Zaczyna coś być widać. Wygląda to nieźle, ale i tak do tej pory nie mieliśmy jeszcze wyobrażenia o tym co nas czeka dalej.



Szerokość coraz mniejsza, a wysokość ścian wciąż rośnie.



W końcu mieści się tylko rzeka i wąska skalista ścieżka.



Ścieżka jest zabezpieczona liną. Nie jest ona konieczna, ale na pewno dodaje pewności osobom, które czują się niepewnie.



Boczne ściany są pionowe.





Bezdyskusyjnie bardzo urokliwe i ciekawe miejsce. Jak widać również nie ma tu tłumów. Owszem, spotykaliśmy ludzi, ale jakby to porównać z tym co jest u nas, to można uznać, że pustki.



Pojawiają się wiszące mostki. Małe przy dolinkach bocznych. Ten był bardzo chybotliwy.



Widzicie Tobiego? ;)



Większy most prowadzący na drugą stronę



Następnie wąwóz się rozszerza. Po szerokości drogi można wywnioskować, że tylko niewielki procent zwiedzających dochodzi do samego końca, a na górę dociera zaledwie promil.



Na początku wąwozu jest schronisko, a w nim restauracja. Wspomnę o niej, bo tam podobało mi się najbardziej ze wszystkich kulinarnych miejsc odwiedzonych w Rumunii. Było bardzo smacznie, dużo i tanio, a do tego bardzo miła obsługa.
Na zdjęciu deser Papanasi. Podawane na ciepło pączki serowe, ze śmietaną i dżemem z czarnej porzeczki - obłędnie smaczna bomba kaloryczna :)



Pozostało już tylko wrócić do auta, szlakiem, na który nie wchodzi już praktycznie nikt, co widać po stopniu ugniecenia trawy.



C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9403
Wysłany: 2023-07-10, 13:06   

Woda nie wygląda zachęcająco, ale reszta jak najbardziej :)
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-10, 18:52   

XI - Góra Seklerska po raz trzeci

Przyszło jednodniowe pogorszenie pogody. Najbrzydszy dzień z całego wyjazdu. Jak go spożytkować? Wymyśliłem wyzwanie - wyjść na Seklerską Górę bezszlakowo. Na mapie była jakaś dzika ścieżka, w terenie również można było ją zobaczyć, przynajmniej w paśmie łąk. Przebieg przez skały nieoczywisty, ale liczyłem, że kierując się w górę w końcu się dojdzie. Trochę zaskoczyło mnie, że Ukochana wyraziła chęć wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, ale było to zaskoczenie wyłącznie pozytywne. Miałem przeczucie, że może być ciekawie. Poszliśmy, a droga, która wyszliśmy widoczna jest tutaj dokładnie na wprost. 600 metrów podejścia w górę.



Mieliśmy jeszcze jednego towarzysza tego dnia. Szedł w rumuńskim stylu, czyli czasem na długo traciliśmy go z oczu i już myśleliśmy, że się odłączył, a potem pojawiał się znikąd i chwilę szedł z nami i tak w kółko. Ponieważ razem wyszliśmy z wioski, razem szczytowaliśmy i razem wróciliśmy, można uznać, ze był członkiem ekipy.



Po wstępnym etapie łączek weszliśmy na piargi. Dróg było wiele, prawdopodobnie prowadziły wspinaczy pod różne ściany (w wielu miejscach widać było żelazo w skale), albo jaskinie. Robiło się stopniowo coraz stromiej.



Nie wygląda to źle, ale szło się strasznie. Mały żwirek był niezwiązany z podłożem i po zrobieniu kroku człowiek czasem tracił więcej wysokości niż zyskiwał.



Przenieśliśmy się na większe kamienie. Te były lepiej związane i szybciej się szło. Jednak trzeba było uważać, bo czasem kamienie zaczynały jechać pod stopami, razem z większą lub mniejszą ilością sąsiadów i można było łatwo stracić równowagę, albo zostać takim ruchomym kamieniem przywalonym.



Próbując różnych technik posuwaliśmy się wciąż w górę, a stromizna wciąż narastała. Ukochana zaczynała nawet wyrażać już chęć rezygnacji z powodu tego, że jest niefajnie, ale udawało mi się skutecznie ją motywować. W tym miejscu mówiłem "patrz, jeszcze tylko 50 metrów i koniec kamieni".



Nie kłamałem. Doszliśmy na koniec piargów (albo początek, zależy jak patrzeć). Napotkaliśmy tam ku lekkiemu zdziwieniu znak, którego sensu nie umieliśmy zinterpretować. Ale że co: "uwaga na spadających ludzi"? Przecież tu nikogo poza nami nie ma. Teraz już wiem co jest tu napisane - to ostrzeżenie o stromym terenie. Oczywista oczywistość. Czyli, że do tej pory stromo nie było, a teraz dopiero się zacznie ;)



Piargów już nie było. Luźny kamień nie miał szansy się utrzymać. Były progi skalne. Wyglądało, że najtrudniejsze przed nami, powyżej jakby już mniej skały, a więcej trawy. Jednak jak się tam dostać? Tobi sobie poradził, a my próbowaliśmy znaleźć jakieś łatwiejsze miejsce. Lekko padający deszczyk nie ułatwiał sprawy, wszystko było mokre. Ukochana oznajmiła, że nie widzi się ani w dalszej wspinaczce w górę, ani w zejściu w dół. Niestety, z najciekawszych momentów nie ma zdjęć. Trzeba było coś wymyślić. Uzgodniliśmy, że ja spróbuję zobaczyć co jest wyżej. Udało mi się pokonać jakoś kilkanaście metrów w górę. Tam uznałem, że są perspektywy na kontynuację. Zostawiłem plecak i aparat i zszedłem po Ukochaną. Wspomagałem ją pomocną dłonią, a czasem pomocną nogą, w takim sensie, że chwytałem się oburącz skały, opuszczałem nogę, ona łapała się za buta i wyłaziła po mnie. Tobi widząc, że pańcie maja trudne chwile cały czas pomagał szczekając najlepiej tuż nad głową do ucha.



Kiedy już zrobiło się łatwiej sytuacja wyglądała tak, że nabieraliśmy stopniowo wysokości walcząc z trawiastym i częściowo zarośniętym zboczem.



Można powiedzieć, że wypełzywaliśmy na górę :) Im wyżej tym większy stres, że jest to droga bez powrotu, ale z drugiej strony coraz bliżej celu.



Ponieważ skały przeplatały się z trawkami, w pewnych miejscach trzeba było podejmować decyzje co do dalszej drogi. Wyglądało to tak, że ja patrzyłem co jest w przodzie i na tej podstawie wybieraliśmy kierunek natarcia. Czasem aby wychodzić dalej, trzeba było nieco zejść.



Czasem wracały na chwilę kamienie. Staraliśmy się nie zrzucać ich sobie na głowy, ani na towarzyszące nam pieski. Tobi potrafi odsunąć się przed spadającym kamieniem. Rumuński pies również miał ten odruch.



Byliśmy coraz wyżej, ale końca wciąż nie było widać.



Jednak w dłuższej perspektywie widać było, że się wypłaszcza.



W końcu pojawiły się szczytowe łąki.



Plan wyjścia bezszlakowo na górę się powiódł :)



Ponieważ zanosiło się na większy deszcz pomachaliśmy górom i rozpczęliśmy zejście. Początkowo nawet bezszlakowo, ale był to tylko taki skrót do szlaku, którym wychodziliśmy pierwszego dnia.



Na szlaku było strasznie ślisko. Błotko, wyślizgane kamienie, deszczu coraz więcej. Przytrafiło się nawet małe oberwanie chmury, ale niewiele nam ono przeszkadzało.



Dotarliśmy na dół i byliśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni z siebie.



Kto by pomyślał, że takie rzeczy będę kiedyś robił wspólnie z Ukochaną. Pamiętam jak podczas naszej pierwszej wycieczki na Ciemniak czerwonym szlakiem z Dol. Kościeliskiej, powyżej Pieca, oznajmiła, że nie da rady wyżej, bo szlak jest zbyt trudny (stromy) i obawia się upadku. Wiele się od tamtego czasu zmieniło ;)

A oto skromny komentarz Ukochanej do wydarzeń opisanych powyżej:
Cytat:
Mój udział w tej imprezie jednoznacznie dowodzi, że człowiek nie uczy się na błędach i nie wyciąga wniosków z uprzednich, tragicznych doświadczeń.


C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Izabela 
Cieszynioki


Dołączyła: 26 Lip 2019
Posty: 784
Wysłany: 2023-07-10, 20:37   

O Panie, u nas by był rozwód ;)
Wielkie brawa dla Gosi, że Cię jeszcze jeszcze nie sprzątnęła, ma dziewczyna złote nerwy :)

To zdjęcie wymiata

 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2023-07-10, 22:33   

sprocket73 napisał/a:
oto skromny komentarz Ukochanej do wydarzeń opisanych powyżej

:D

całkiem skromny. Ale wygląda to na zdjęciach dość...ostro :)
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5540
Wysłany: 2023-07-11, 18:31   

XII - Vârful Ugerului

Kolejnego dnia już od rana przyświeca radośnie słoneczko. Wychodzimy z Rimetei na nogach.



To cudowne, że wystarczy parę minut i już się jest poza cywilizacją. Grzebyk nad Tobim był zdobyty kilka dni temu podczas gorszej pogody.



Tym razem idziemy szlakiem w głąb gór. Idzie się przyjemnie i szybko, bez chaszczowania.



Dochodzimy na przełęcz, gdzie Tobi może zaliczyć rumuńską ambonkę - to pierwsza jaką spotykamy.



Następnie dalej szlakiem na najwyższą górę całego urlopu Vârful Ugerului 1285 m. Z tym, że szlak się gdzieś zgubił, pewnie poszedł inaczej od przełęczy, ale bez problemu szliśmy lasem.



Do czasu aż pojawiły się lekkie problemy. Znowu stromizny, ale co to dla nas.



Im wyżej tym gorzej stromiej. A miała być przyjemna wycieczka ;)



Szczytujemy, sam wierzchołek bardzo płaski.



Ozdobiony czaszką krowy.



Z fajnymi widokami.



Siedzimy chwilę w słonku, a potem ruszamy na bezszlakowy trawiasty grzbiet. Takie autorskie przejście wymyśliłem.



Niestety słonko coś się popsuło. Trudno. Miała być tu jakaś ścieżka, ale nie było.



Łąkowy grzbiet zamienia się w pewnym momencie na zalesiony. Tego się spodziewałem, ale nie spodziewałem się, że będzie to taka nagła zmiana. Dalej mieliśmy iść tym co widać po lewej.



Tu też miała być ścieżka. Liczyłem, że jakoś się wyklaruje w lesie, ale nie za bardzo.



Liczyłem też, że będzie się szło po płaskim. A tu co chwila góra-dół-góra-dół.



Wychodnie skalne coraz bardziej strome.



To wszystko jeszcze przed nami.



Trudności narastają. Nie zawsze można trzymać się grzbietu, obejścia bokami są strome i ciężkie do przejścia.



Uff, wyszliśmy na łąki po drugiej stronie.



Schodzimy szlakiem, dość mocno zarośniętym pokrzywami. Ukochana wymyśla fajny patent.



Dochodzimy do znanego nam już zamku. Pogoda poprawia się.



Pozostał nam już tylko powrót ulubioną drogą wzdłuż Seklerskiej Góry.



W oddali grzebyk schodzący do samej Rimetei. Od pierwszego dnia zwraca moją uwagę. Fajnie byłoby sobie na niego wyjść, ale chyba nie będzie już okazji.



Pogoda coraz lepsza. Idealne oświetlenie.



Na ileż sposobów można próbować wyjść na górę.


Grota.



Jakże tu pięknie!





C.D.N.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2023-07-11, 18:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group