Jeśli chcesz pomóc, wpłać na wsparcie poszkodowanych w wyniku powodzi. Linki poniżej:
SIEPOMAGA.PL - WSPARCIE POSZKODOWANYCH W WYNIKU POWODZI
ZRZUTKA.PL - POMOC POWODZIANOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO
Głosowanie na zdjęcie sierpnia - trzeba wejść do sekcji "Fotografia górska i nie tylko" - nie ma linka na głównej, mój błąd.
SIEPOMAGA.PL - WSPARCIE POSZKODOWANYCH W WYNIKU POWODZI
ZRZUTKA.PL - POMOC POWODZIANOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO
Głosowanie na zdjęcie sierpnia - trzeba wejść do sekcji "Fotografia górska i nie tylko" - nie ma linka na głównej, mój błąd.
15.10.2017 r. Jesienna Połonina Caryńska w chmurach i we mgl
15.10.2017 r. Jesienna Połonina Caryńska w chmurach i we mgl
Wprawdzie w Bieszczady pojechałam już w piątek, ale docelowo na Czartgranie, więc wystarczyło wejść do Zajazdu pod Caryńską tuż po przyjeździe, aby spotkać znajomych i zostać do 5 rano. W związku z tym w sobotę straciłam piękny pogodowo dzień na odsypianie, obiadek i dołączenie z powrotem do ekipy artystów-poetów-muzyków O 17 zaczęły się już koncerty, więc nie było czasu na spacery
W góry ruszyłam dopiero w niedzielę. Tym razem trzymałam dyscyplinę i fason, więc wstałam o 8, mając w zamiarze przejście dwóch połonin. Pogoda w niedzielę niestety nie rozpieszczała - w przeciwieństwie do zachodniej części polskich Beskidów, w których podobno było słonecznie. Spakowałam (prawie) wszystkie bagaże (oprócz ładowarki do telefonu) i ruszyłam w drogę ku pierwszej z Połonin - Caryńskiej.
Niestety nie wyglądało, jakby pogoda miała się poprawić, ale trudno. Ze znanym mi tekstem "Od rana mam dobry humor cały dzień" na melodię marsza żałobnego ruszyłam dalej. Postanowiłam pozytywnie się nastawić do tego "uroczego dnia".
W końcu kolory były, tylko nie wyglądały tak zachęcająco, jak mogłyby wyglądać w pełnym słońcu. I gór było widać mniej niż mogłoby być widać. Cóż
Pozostało brnąć w ten las.
Czasu miałam na tyle, że nie musiałam się bardzo spieszyć, więc po drodze jeszcze miałam okazję porozmawiać z paroma osobami
W końcu jednak wyszłam z mrocznego złoto-jesiennego lasu, by przeć ku połoninie.
Widoki w kierunku Tarnicy były mocno ograniczone przez chmury.
Każdy inny kierunek prezentował się podobnie - rudo, ale buro
Nastawienie nie było zbyt optymistyczne, ale liczyłam na to, że gdy już doczołgam się ku górze, to zobaczę chociaż Połoninę Wetlińską, jeśli już nic dalszego.
Pozostało więc iść i cieszyć się tym, co mam
Ludzi było trochę, choć nie bardzo dużo
Niestety najwyższy punkt Caryńskiej skrył się w mglistej czapie
Wyglądało zatem na to, że tuż przed nim będę miała ostatnie "okno na świat"
Brnęłam w tę mgłę.
I nawet mi się humor poprawił, zaczęło mnie to bawić, że nic nie zobaczę A było widać faktycznie tyle co nic!
Na szczycie tylko ubrałam się cieplej, schrupałam coś na szybko...
I ruszyłam w dół.
Powoli wychodziłam z mglistej czapy i znów zaczęły się przebijać widoki, ukryte poniżej niej.
A Caryńska dalej w czapce!
Niestety doszłam tylko do źródełka, skąd Sokołem dotarłam do Leska
Teraz mam chwilę oddechu od gór, więc więcej relacji na razie nie będzie ... Szkoda, bo jeszcze złota polska jesień się nie skończyła, choć ponoć już powoli ustępuje brązowej
Mgliste jesienne bieszczadowanie
W góry ruszyłam dopiero w niedzielę. Tym razem trzymałam dyscyplinę i fason, więc wstałam o 8, mając w zamiarze przejście dwóch połonin. Pogoda w niedzielę niestety nie rozpieszczała - w przeciwieństwie do zachodniej części polskich Beskidów, w których podobno było słonecznie. Spakowałam (prawie) wszystkie bagaże (oprócz ładowarki do telefonu) i ruszyłam w drogę ku pierwszej z Połonin - Caryńskiej.
Niestety nie wyglądało, jakby pogoda miała się poprawić, ale trudno. Ze znanym mi tekstem "Od rana mam dobry humor cały dzień" na melodię marsza żałobnego ruszyłam dalej. Postanowiłam pozytywnie się nastawić do tego "uroczego dnia".
W końcu kolory były, tylko nie wyglądały tak zachęcająco, jak mogłyby wyglądać w pełnym słońcu. I gór było widać mniej niż mogłoby być widać. Cóż
Pozostało brnąć w ten las.
Czasu miałam na tyle, że nie musiałam się bardzo spieszyć, więc po drodze jeszcze miałam okazję porozmawiać z paroma osobami
W końcu jednak wyszłam z mrocznego złoto-jesiennego lasu, by przeć ku połoninie.
Widoki w kierunku Tarnicy były mocno ograniczone przez chmury.
Każdy inny kierunek prezentował się podobnie - rudo, ale buro
Nastawienie nie było zbyt optymistyczne, ale liczyłam na to, że gdy już doczołgam się ku górze, to zobaczę chociaż Połoninę Wetlińską, jeśli już nic dalszego.
Pozostało więc iść i cieszyć się tym, co mam
Ludzi było trochę, choć nie bardzo dużo
Niestety najwyższy punkt Caryńskiej skrył się w mglistej czapie
Wyglądało zatem na to, że tuż przed nim będę miała ostatnie "okno na świat"
Brnęłam w tę mgłę.
I nawet mi się humor poprawił, zaczęło mnie to bawić, że nic nie zobaczę A było widać faktycznie tyle co nic!
Na szczycie tylko ubrałam się cieplej, schrupałam coś na szybko...
I ruszyłam w dół.
Powoli wychodziłam z mglistej czapy i znów zaczęły się przebijać widoki, ukryte poniżej niej.
A Caryńska dalej w czapce!
Niestety doszłam tylko do źródełka, skąd Sokołem dotarłam do Leska
Teraz mam chwilę oddechu od gór, więc więcej relacji na razie nie będzie ... Szkoda, bo jeszcze złota polska jesień się nie skończyła, choć ponoć już powoli ustępuje brązowej
Mgliste jesienne bieszczadowanie
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Jak się imprezuje na Czartgraniu, to potem są problemy z grawitacją.
Jakby nie patrzeć, to niewielu forumowiczów leciało helikopterem, zwłaszcza sokołem. Mi nie było dane z nim przejść 10m lub zagadać, a Ty podbiłaś od razu przestworza. Gratuluję.
Jakby nie patrzeć, to niewielu forumowiczów leciało helikopterem, zwłaszcza sokołem. Mi nie było dane z nim przejść 10m lub zagadać, a Ty podbiłaś od razu przestworza. Gratuluję.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
ceper pisze:Jak się imprezuje na Czartgraniu, to potem są problemy z grawitacją.
Jakby nie patrzeć, to niewielu forumowiczów leciało helikopterem, zwłaszcza sokołem. Mi nie było dane z nim przejść 10m lub zagadać, a Ty podbiłaś od razu przestworza. Gratuluję.
Zwykły koślawy krok i awaria gotowa.
A Ty ceper podniecasz się tak jakby helikoptera zrobiła teściowa.
Rekonwalenstence życzę powrotu do zdrowia.
Jeszcze nie leciałem śmigłowcem - jeden z nielicznych środków transportu do dziś poza mym zasięgiem, więc mam powody do zazdrości. Chyba ruszę na Caryńską w ten weekend.
Może jakaś porada na sponiewieranie, bo sok grapefruitowy mnie zawodzi (jabłkowy i multiwitamina też). Nie chciałbym odejść z tego świata nie zaznając wielu przyjemności dostępnych dla ludzi.
nes_sko - będzie dobrze, trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia.
A złodziejskim instytucjom, zwłaszcza ubezpieczeniowym, nie daruj nawet marnego grosza..
Może jakaś porada na sponiewieranie, bo sok grapefruitowy mnie zawodzi (jabłkowy i multiwitamina też). Nie chciałbym odejść z tego świata nie zaznając wielu przyjemności dostępnych dla ludzi.
nes_sko - będzie dobrze, trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia.
A złodziejskim instytucjom, zwłaszcza ubezpieczeniowym, nie daruj nawet marnego grosza..
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Jakby nie patrzeć, to niewielu forumowiczów leciało helikopterem, zwłaszcza sokołem.
Mnie jedynie dziwi, ze na taki przypadek podrywa sie helikopter! Przeciez to chyba sa straszne koszty! Nie łatwiej/taniej byloby im np. przyjechac kładem albo autem terenowym? Myslalam ze helikoptery uzywa sie w ratownictwie w przypadkach zagrozenia zycia gdy liczą sie minuty kiedy delikwenta dostarczy sie do szpitala. Albo w tak trudnym terenie gdzie nigdzie w okolice nie podjedzie sie na kołach... Mają za duzo kasy? Albo helikopter nie moze stac bo sie zepsuje i czasem musi sie przeleciec?
A ja glupia w 2004 roku schodzilam z Babiej Gory ze skreconą nogą chyba 20 godzin, skaczac w oparciu o dwa kije, a toperz niósł dwa plecaki. W zyciu by mi do glowy nie przyszlo wtedy zadzwonic po podniebne taxi... Moze szkoda? Zawsze jakies nowe doswiadczenie. Moze by nas oboje zabrali
Pozwalali robic zdjecia z okna?
Zycze szybkiego powrotu do zdrowia, tez trzy razy w zyciu juz miałąm skrecona noge i wiem jakie to wkurzajace uczucie.. niby czlowiek jest w pelni zdrowy a na tyle uziemiony ze doniesienie kubka herbaty z kuchni do pokoju jest wyzwaniem...
Ostatnio zmieniony 2017-10-19, 11:13 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5748
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
W 2009 roku Ukochana zapragnęła zobaczyć polską złotą jesień w Bieszczadach. 14-go października na Caryńskiej było tak:
...i nie doszliśmy na szczyt.
Ale za to z tamtego wyjazdu przywieźliśmy Strzępka
Jak najszybszego powrotu do zdrowia życzę! Chociaż takie stawowe kontuzje długo się ciągną
...i nie doszliśmy na szczyt.
Ale za to z tamtego wyjazdu przywieźliśmy Strzępka
Jak najszybszego powrotu do zdrowia życzę! Chociaż takie stawowe kontuzje długo się ciągną
Ostatnio zmieniony 2017-10-19, 11:29 przez sprocket73, łącznie zmieniany 2 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
buba pisze:Mnie jedynie dziwi, ze na taki przypadek podrywa sie helikopter! Przeciez to chyba sa straszne koszty! Nie łatwiej/taniej byloby im np. przyjechac kładem albo autem terenowym?
Nie ja podejmowałam decyzje odnośnie do środka transportu, ale quadem ani samochodem terenowym w to miejsce nie dało się dojechać. Chłopaki zostawili auto na dole i przyszli, po czym wezwali śmigło. Które nawiasem mówiąc też nie miało gdzie wylądować, więc była to niemała gimnastyka.
buba pisze:A ja glupia w 2004 roku schodzilam z Babiej Gory ze skreconą nogą chyba 20 godzin, skaczac w oparciu o dwa kije, a toperz niósł dwa plecaki.
Jak wyrżnęłam drugi raz, to uznałam, że nie mam aż takich ambicji, żeby się po drodze połamać, zwłaszcza że ten szlak niżej też jest bardzo stromy. Chociaż przez chwilę faktycznie się wahałam, więc zanim zadzwoniłam do GOPR, dzwoniłam do mojego braciszka na konsultacje
buba pisze: Pozwalali robic zdjecia z okna?
Nawet nie pytałam. :O Choć ekipa była tak sympatyczna, że pewnie by pozwolili...
sprocket73 pisze:W 2009 roku Ukochana zapragnęła zobaczyć polską złotą jesień w Bieszczadach. 14-go października na Caryńskiej było tak:
Faaaaaaaaajnie! W zeszłym roku w tym terminie było już po opadach śniegu, ale pozostałości takie po kolana były tylko w rejonie Halicza. W pozostałych miejscach było tylko przyprószone.
Dzięki
Ostatnio zmieniony 2017-10-19, 12:59 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Wziąłbym swe 4x4, popędził 200 koników (same zresztą by popędziły) na połoninę, ale nie zadzwoniłaś (swoją drogą byłem na Pogórzy Rożnowskim).nes_ska pisze:quadem ani samochodem terenowym w to miejsce nie dało się dojechać
Coś łaskotało mnie po brzuszku przed południem w niedzielę, ale podejrzewałem pierwszą ekipę przy Zielonym Kopcu.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 45 gości