Barrrdzo relaksowo w Pieninach
Wycieczka relaksacyjna i ciąg dalszy również podobny.
Po czterech dniach wracam do Szczawnicy, tym razem w mniejszym towarzystwie, bo tylko z własnym mężem. Mamy takie założenie, że będą góry, ale też sporo relaksu czyli można rzec typowe wczasy.
DZIEŃ PIERWSZY
Do Szczawnicy przyjeżdżamy przed południem. Po zakwaterowaniu w pięknym ośrodku w Parku Górnym idziemy rozejrzeć się za żarciem, a potem na Palenicę, Przełęcz pod Szafranówką i dalej żółtym w dół na słowacką stronę do Leśnicy. Pogoda ładna, ludzi mnóstwo, gra muzyka. Siedzimy dość długo. Drogą Pienińską wracamy do Szczawnicy, a potem na kwaterę, bo trzeba się wreszcie rozpakować.
Kilka fotek z tego dnia:
DZIEŃ DRUGI
Pogoda niestety nieco gorsza niż dnia poprzedniego. Zimno, wieje wiatr, brak słońca. Szkoda,bo szlak bardzo widokowy. Rano jedziemy na Przełęcz Osice i niebieskim szlakiem przez malownicze polany idziemy w kierunku Przełęczy Szopka.A tam wieje jeszcze bardziej, w dodatku tłumy ludzi, zwłaszcza kolonistów. Nie mamy zamiaru stać dwóch godzin w kolejce pod szczytem, który doskonale znamy.Schodzimy więc spokojnie w dół w stronę Krościenka, po drodze zatrzymując się na dłużej w miejscach z ławkami oraz na widokowej polance.
Plączemy się jeszcze trochę po Krościenku, potem łapiemy busa i wracamy do Szczawnicy. Idziemy do Halki na obiad, w zasadzie to obiadokolację i wracamy do ośrodka. Wieczorem relaksujemy się w parku. I tak całkiem przyjemnie mija nam drugi dzień pobytu.
Po czterech dniach wracam do Szczawnicy, tym razem w mniejszym towarzystwie, bo tylko z własnym mężem. Mamy takie założenie, że będą góry, ale też sporo relaksu czyli można rzec typowe wczasy.
DZIEŃ PIERWSZY
Do Szczawnicy przyjeżdżamy przed południem. Po zakwaterowaniu w pięknym ośrodku w Parku Górnym idziemy rozejrzeć się za żarciem, a potem na Palenicę, Przełęcz pod Szafranówką i dalej żółtym w dół na słowacką stronę do Leśnicy. Pogoda ładna, ludzi mnóstwo, gra muzyka. Siedzimy dość długo. Drogą Pienińską wracamy do Szczawnicy, a potem na kwaterę, bo trzeba się wreszcie rozpakować.
Kilka fotek z tego dnia:
DZIEŃ DRUGI
Pogoda niestety nieco gorsza niż dnia poprzedniego. Zimno, wieje wiatr, brak słońca. Szkoda,bo szlak bardzo widokowy. Rano jedziemy na Przełęcz Osice i niebieskim szlakiem przez malownicze polany idziemy w kierunku Przełęczy Szopka.A tam wieje jeszcze bardziej, w dodatku tłumy ludzi, zwłaszcza kolonistów. Nie mamy zamiaru stać dwóch godzin w kolejce pod szczytem, który doskonale znamy.Schodzimy więc spokojnie w dół w stronę Krościenka, po drodze zatrzymując się na dłużej w miejscach z ławkami oraz na widokowej polance.
Plączemy się jeszcze trochę po Krościenku, potem łapiemy busa i wracamy do Szczawnicy. Idziemy do Halki na obiad, w zasadzie to obiadokolację i wracamy do ośrodka. Wieczorem relaksujemy się w parku. I tak całkiem przyjemnie mija nam drugi dzień pobytu.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
DZIEŃ TRZECI
Rano około dziesiątej jedziemy do Czorsztyna zobaczyć ruiny zamku.Z tarasu ładne widoki, między innymi na Jezioro Czorsztyńskie, Gorce ,również i na Tatry, tego dnia niestety, podobnie jak i wczoraj zamglone, pomimo słonecznej pogody.
Schodzimy na przystań o nazwie Harnaś i płyniemy gondolą do Niedzicy. Koszt 6 zeta od osoby, czas przeprawy około 15 minut. Widoki niezapomniane, przede wszystkim na obydwa zamki.
Wysiadamy na przystani w Niedzicy i idziemy zobaczyć najpierw powozownię, a później zamek. Zwiedzanie zamku z przewodnikiem trwa około godziny. Tłumy ludzi przemieszczających się w różnych kierunkach mocno utrudniają zarówno zwiedzanie jak i robienie fotek.
Na koniec idziemy jeszcze na spacerek po zaporze skąd mamy widok na zamek oraz Tatry.
Po powrocie do Szczawnicy udajemy się do Halki na obiad, później na tradycyjne lody na wagę i wracamy do ośrodka. A potem jest burza i ulewa.Wypogadza się dopiero wieczorem, więc idziemy na dłuższy spacer, najpierw nad Grajcarek, później na Plac Dietla. Trochę się złoszczę, bo mam problem ze zdjęciami nocnymi. Albo nie za bardzo umiem je robić, albo...czas zainwestować w nowy aparat.
Próbuję nawet focić z telefonu, ale też z marnym skutkiem.
Do ośrodka wracamy po 23. I tak bardzo sympatycznie mija nam trzeci dzień.
Rano około dziesiątej jedziemy do Czorsztyna zobaczyć ruiny zamku.Z tarasu ładne widoki, między innymi na Jezioro Czorsztyńskie, Gorce ,również i na Tatry, tego dnia niestety, podobnie jak i wczoraj zamglone, pomimo słonecznej pogody.
Schodzimy na przystań o nazwie Harnaś i płyniemy gondolą do Niedzicy. Koszt 6 zeta od osoby, czas przeprawy około 15 minut. Widoki niezapomniane, przede wszystkim na obydwa zamki.
Wysiadamy na przystani w Niedzicy i idziemy zobaczyć najpierw powozownię, a później zamek. Zwiedzanie zamku z przewodnikiem trwa około godziny. Tłumy ludzi przemieszczających się w różnych kierunkach mocno utrudniają zarówno zwiedzanie jak i robienie fotek.
Na koniec idziemy jeszcze na spacerek po zaporze skąd mamy widok na zamek oraz Tatry.
Po powrocie do Szczawnicy udajemy się do Halki na obiad, później na tradycyjne lody na wagę i wracamy do ośrodka. A potem jest burza i ulewa.Wypogadza się dopiero wieczorem, więc idziemy na dłuższy spacer, najpierw nad Grajcarek, później na Plac Dietla. Trochę się złoszczę, bo mam problem ze zdjęciami nocnymi. Albo nie za bardzo umiem je robić, albo...czas zainwestować w nowy aparat.
Próbuję nawet focić z telefonu, ale też z marnym skutkiem.
Do ośrodka wracamy po 23. I tak bardzo sympatycznie mija nam trzeci dzień.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Rejs gondolą pomiędzy zamczyskami z pierwiastkiem romantyzmu i w ogóle super.
Wybrał bym jednak łódkę w wersji skromniejszej. Taką z dwuosobową kanapą.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... netian.jpg
Czy takowe są dostępne na tamtejszej przystani ?
Wybrał bym jednak łódkę w wersji skromniejszej. Taką z dwuosobową kanapą.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... netian.jpg
Czy takowe są dostępne na tamtejszej przystani ?
telefonie, takie to tylko w Wenecji. Pierwiastek romantyzmu gasi trochę cena około 100 EUR.
Zdjęcia nocne rzadko kiedy wychodzą dobrze. Wskazany statyw lub przynajmniej oparcie na barierce/ławce/.
Zdjęcia nocne rzadko kiedy wychodzą dobrze. Wskazany statyw lub przynajmniej oparcie na barierce/ławce/.
Ostatnio zmieniony 2017-07-10, 14:42 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
ceper pisze:telefonie, takie to tylko w Wenecji. Pierwiastek romantyzmu gasi trochę cena około 100 EUR.
Zdjęcia nocne rzadko kiedy wychodzą dobrze. Wskazany statyw lub przynajmniej oparcie na barierce/ławce/.
Nie ma rzeczy niemożliwych.
Wykupujesz cały rejs stateczkiem i jest nawet więcej miejsca niż na dwuosobowej kanapie.
Sądząc po wzmiankowanej cenie w relacji- zmieściłbym się w 100 EUR (czyli okazyjnie).
Zapytałem o jednostki mniejsze mając na uwadze zachowania prospołeczne( na zasadzie, że inni też chcą skorzystać).
Jeśli gondola jest wyposażona w światła pozycyjne (zielone,czerwone na ster i bakburcie) może pływać i w nocy.
DZIEŃ CZWARTY
Jedziemy busem do Szlachtowej, a stamtąd startujemy na Wysoki Wierch i Durbaszkę. Sporo błota na szlaku, ale bywało tu gorzej. Widoki marne, pogoda póki co nijaka.
Z Durbaszki schodzimy do schroniska. Jest wczesna popołudniowa pora, załapujemy się więc na obiad i smaczną szarlotkę. W schronisku karmią dobrze, trzeba przyznać, że jedzenie smaczne.Siedzimy dobrą godzinę, a później schodzimy do Jaworek.Nareszcie chmury się podnoszą i wychodzi słońce.
W karczmie przy parkingu schodzi nam jakieś pół godziny na lody i gofry . Później idziemy do Homola, w którym ku mojej radości ludzi niewiele, a stamtąd dalej- na Bukowinki.
Z tarasu patrzymy w dół , ale również mamy widok na szczyty Pasma Radziejowej.
A z tyłu, za nami baca pasie stado baranków. Jak ja lubię takie widoki
Zjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym, w Jaworkach dobiegamy do odjeżdżającego busa i wieczorem zadowoleni z udanej wycieczki wracamy do Szczawnicy.
Jedziemy busem do Szlachtowej, a stamtąd startujemy na Wysoki Wierch i Durbaszkę. Sporo błota na szlaku, ale bywało tu gorzej. Widoki marne, pogoda póki co nijaka.
Z Durbaszki schodzimy do schroniska. Jest wczesna popołudniowa pora, załapujemy się więc na obiad i smaczną szarlotkę. W schronisku karmią dobrze, trzeba przyznać, że jedzenie smaczne.Siedzimy dobrą godzinę, a później schodzimy do Jaworek.Nareszcie chmury się podnoszą i wychodzi słońce.
W karczmie przy parkingu schodzi nam jakieś pół godziny na lody i gofry . Później idziemy do Homola, w którym ku mojej radości ludzi niewiele, a stamtąd dalej- na Bukowinki.
Z tarasu patrzymy w dół , ale również mamy widok na szczyty Pasma Radziejowej.
A z tyłu, za nami baca pasie stado baranków. Jak ja lubię takie widoki
Zjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym, w Jaworkach dobiegamy do odjeżdżającego busa i wieczorem zadowoleni z udanej wycieczki wracamy do Szczawnicy.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
laynn pisze: Hmm wtedy nie miałem ponurej pogody...fajne miejsce.
Na pogodę w sumie nie ma co narzekać.Nie było upałów, wręcz chłodno, dzięki czemu człowiek nie męczy się na szlaku. Słońce przeplatało się z chmurami, deszcz pokropił nas tylko piątego dnia, ale o tym później.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
DZIEŃ PIĄTY
Wyruszamy rano do Jaworek do Rezerwatu Biała Woda...ciuchcią z Placu Dietla. Przejazd trwa pół godziny i jest bardzo przyjemny.
Wysiadamy jakieś 500 m. od rezerwatu i idziemy żółtym szlakiem. Mijamy kapliczkę i wchodzimy do Białej Wody. I znów pogoda niepewna. Wszystkie prognozy straszą deszczem i burzami.
Bacówka niestety nieczynna, a w innych brak małych oscypków.
Podchodzimy do bacówki nad rezerwatem, tam też tylko duże oscypki. Siadamy na ławeczce, jemy kanapki.Ja głównie zajmuję się robieniem zdjęć.
Później schodzimy w dół i wracamy do początku rezerwatu. Podchodzimy jeszcze w górę jakieś pół godziny czerwonym szlakiem. Z uroczych polanek obserwujemy rezerwat, są też widoki na Pieniny.
Gdy schodzimy, zaczyna padać, najpierw kropi, a potem to już napiernicza zdrowo. Chowamy się pod wiatą przy wejściu do Białej Wody, a później gnamy,żeby nam ciuchcia nie odjechała.
W Szczawnicy udajemy się do Jakubówki na pyszne placki ziemniaczane. Wieczorem, gdy deszcz ustaje idziemy do kawiarni na mały deser i kawę. A później załapuję się na dyskotekę, która w sezonie jest na Placu Dietla w każdy piątek do godziny 22. Wywijam ile wlezie. W rozrywkowych nastrojach wracamy do mieszkania.
DZIEŃ SZÓSTY I OSTATNI
Rano pakujemy bagaże i sprzątamy mieszkanie. Postanawiamy udać się jeszcze na mały spacerek, bo jedno z moich ulubionych miejsc zostało dotąd nieodwiedzone. Tym razem będzie Beskid Sądecki. Żółty szlak z Placu Dietla i na początek Bryjarka.
Z Bryjarki bezszlakowo, tonąc w trawie po pas ruszamy przed siebie -do schroniska, którego nazwy na tym forum wymieniać nie należy.
Później wygodną ścieżką, która doprowadza nas do szlaku już w pobliżu schroniska.Okazuje się, że drogę mocno sobie skróciliśmy.
Ładny widok na Małe Pieniny z Wysoką i Jarmutą w roli głównej.
Kilka minut i jesteśmy na miejscu. W schronisku kilka osób. Krótka, jak zawsze miła rozmowa z gospodarzem, szarlotka i godzinka relaksu.
Wracamy do Szczawnicy już zgodnie ze szlakiem zatrzymując się dość często na fotki.
Idziemy jeszcze na małe zakupy, następnie do Halki na obiadek i około 16-tej opuszczamy Szczawnicę.
Pomimo zmiennej pogody pobyt uważamy za bardzo udany. Szkoda tylko,że taki krótki, ale ktoś musi pracować, żebym ja mogła wypoczywać.
Wyruszamy rano do Jaworek do Rezerwatu Biała Woda...ciuchcią z Placu Dietla. Przejazd trwa pół godziny i jest bardzo przyjemny.
Wysiadamy jakieś 500 m. od rezerwatu i idziemy żółtym szlakiem. Mijamy kapliczkę i wchodzimy do Białej Wody. I znów pogoda niepewna. Wszystkie prognozy straszą deszczem i burzami.
Bacówka niestety nieczynna, a w innych brak małych oscypków.
Podchodzimy do bacówki nad rezerwatem, tam też tylko duże oscypki. Siadamy na ławeczce, jemy kanapki.Ja głównie zajmuję się robieniem zdjęć.
Później schodzimy w dół i wracamy do początku rezerwatu. Podchodzimy jeszcze w górę jakieś pół godziny czerwonym szlakiem. Z uroczych polanek obserwujemy rezerwat, są też widoki na Pieniny.
Gdy schodzimy, zaczyna padać, najpierw kropi, a potem to już napiernicza zdrowo. Chowamy się pod wiatą przy wejściu do Białej Wody, a później gnamy,żeby nam ciuchcia nie odjechała.
W Szczawnicy udajemy się do Jakubówki na pyszne placki ziemniaczane. Wieczorem, gdy deszcz ustaje idziemy do kawiarni na mały deser i kawę. A później załapuję się na dyskotekę, która w sezonie jest na Placu Dietla w każdy piątek do godziny 22. Wywijam ile wlezie. W rozrywkowych nastrojach wracamy do mieszkania.
DZIEŃ SZÓSTY I OSTATNI
Rano pakujemy bagaże i sprzątamy mieszkanie. Postanawiamy udać się jeszcze na mały spacerek, bo jedno z moich ulubionych miejsc zostało dotąd nieodwiedzone. Tym razem będzie Beskid Sądecki. Żółty szlak z Placu Dietla i na początek Bryjarka.
Z Bryjarki bezszlakowo, tonąc w trawie po pas ruszamy przed siebie -do schroniska, którego nazwy na tym forum wymieniać nie należy.
Później wygodną ścieżką, która doprowadza nas do szlaku już w pobliżu schroniska.Okazuje się, że drogę mocno sobie skróciliśmy.
Ładny widok na Małe Pieniny z Wysoką i Jarmutą w roli głównej.
Kilka minut i jesteśmy na miejscu. W schronisku kilka osób. Krótka, jak zawsze miła rozmowa z gospodarzem, szarlotka i godzinka relaksu.
Wracamy do Szczawnicy już zgodnie ze szlakiem zatrzymując się dość często na fotki.
Idziemy jeszcze na małe zakupy, następnie do Halki na obiadek i około 16-tej opuszczamy Szczawnicę.
Pomimo zmiennej pogody pobyt uważamy za bardzo udany. Szkoda tylko,że taki krótki, ale ktoś musi pracować, żebym ja mogła wypoczywać.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Ktoś musi pracować. Brak mi tylko czasu i dobrej pogody. Jednocześnie. sokół lubi z kwatery oglądać Tatry.
Kiedyś przyjdzie mój czas i też wyjadę ... na weekend.
Bacówka pod Bereśnikiem (należy pisać wprost) przywołuje retrospekcje pysznych dań i miłego klimatu, więc musiałem udać się na chwilę do kuchni. W Białej Wodzie dawno nie byłem, z reguły była po drodze z Wysokiej na Radziejową (część drogi szedłem bezszlakowo, gdy kolekcjonowałem KGP).
Kiedyś przyjdzie mój czas i też wyjadę ... na weekend.
Bacówka pod Bereśnikiem (należy pisać wprost) przywołuje retrospekcje pysznych dań i miłego klimatu, więc musiałem udać się na chwilę do kuchni. W Białej Wodzie dawno nie byłem, z reguły była po drodze z Wysokiej na Radziejową (część drogi szedłem bezszlakowo, gdy kolekcjonowałem KGP).
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 72 gości