Młodzi byli to i więcej czadu i spontaniczności było. Z Dickinsonem koncerty z tamtego okresu to też porządna jazda.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=CamAhPeYoC8[/youtube]
Marillion z okresu Fisha bardzo lubię, wszystkie 4 studyjne płyty są kapitalne. Ale uważam, iż dla zespołu dobrze się stało, że Fish poszedł w pizdu, bo oni by stanęli w miejscu. Może jeszcze 1-2 płyty i to by było progressywne AC/DC. I świetnym ruchem było znalezienie wokalisty zupełnie innego, bo gdyby się zdecydowali na kolejnego z katarem, to by wyszło banalnie-bo stylu Fisha i tak nikt nie przeskoczy.
Z Hoghartem nagrali sporo płyt, jedne lepsze, inne gorsze ale poszli do przodu, poszukują, mają specyficzny styl a muzycy w końcu wyszli na czoło i nie są w cieniu woklaisty . Ja to nazywam kosmicznym progressem

albo progresem XXI wieku. Nawet jak im prostsze płyty wyszły to miały smak.
Ale takie płyty jak Marbes, piękna Afraid of Sunlight, dziwna Anoraknofobia i wiele innych to muza najwyższych lotów. Przestrzenna, nie ograniczona, wspaniała.
Jak słucham Neverland, szczególnie tego co Hoghart robi w drugiej części utworu (od 4:30) to ciary przechodza
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tZh17m2IBbk[/youtube]