Wg legend przy jaskini (a może i w niej?) byłem dotychczas za harcerza, czyli przełom podstawówki/szkoły średniej, a później podczas studiów z miejscowym leśniczym.
Pierwszego w ogóle nie pamiętam, natomiast błąkanie z leśniczym jak przez mgłę.
Nadeszło więc trzecie podejście.
Pogoda akurat taka, że bez różnicy czy się jest nad czy pod ziemią.
Wkraczam w las, na krechę i tak jak mi się wydaje, że powinienem. Teren gruzowaty, nierówny toteż pewien jestem już dobrego kierunku
W końcu jest i jaskinia. Jednak jej nie pamiętałem, bo patrząc na otwór wejściowy pomyślałem - o kurwa, jaka wąska dziura
A może to jednak nie to?, szczelin w otoczeniu sporo, więc może to jedna z wielu a wejście jest gdzie indziej?
Nie pozostało nic innego jak wykonać telefon do specjalisty od dziur czyli TatyOjca, z czego wynikło, że to jednak ta dziura
Cóż, w środku jaskinia ma być spora, ludzie tu wchodzą, w razie czego wiadomo gdzie jestem-wchodzę.
Wejście faktycznie ciasne, jam jest szczupły więc się wślizgnąłem ale już ktoś z brzuszkiem miałby spory kłopot. A już napewno z wyjściem, bo o ile wejście jakoś poszło to już wysunąć się pod górę trudniej.
W środku ciekawie. Jest sporo miejsca, są boczne korytarze, jakieś salki i nawet nie tak mokro jak myślałem, że będzie.
Ogólnie jaskinia mała nie jest, bodajże druga co do wielkości w B.Żywieckim, 101 m.
A po wycioraniu się na świat jeszcze rzut oka na chatkę pobliską i spacerem w kierunku wsi.
