
Padło na Beskid Sądecki, a mianowicie szlak z Łącka na Koziarz i dalej do schroniska pod Bereśnikiem. Do Łącka dojechałam o 11:30, więc w samą porę na wyjście w góry


Jako że Łącko słynie z sadownictwa, na każdym podwórku było przynajmniej jedno drzewko owocowe, a gdzieniegdzie było ich multum


Trawy zaczęły nabierać już wiosennego-zielonego koloru, niektóre drzewa też się zielenią. Iglaki są bardziej soczyście zielone, a nawet natknęłam się na kilka kwiatów.

Na Dzwonkówkę 4 godziny. Mnie się to trochę przeciągnęło zważywszy na to, że po drodze zrobiłam sobie kilka przerw. Od 11:30 miałam jednak mnóstwo czasu do zachodu słońca.

Pierwsze zaskoczenie czekało mnie już przy Dunajcu



Pomachałam łapką do pana, który był po drugiej stronie i po chwili płynęłam już przez rzekę, na szczęście nie wpław



Następnie ruszyłam przez las. Tutaj wprawdzie widoków nie było, ale pojawiły się pierwsze wiosenne kwiaty - pierwiosnki, zawilce i żywce.



Droga była okrutnie męcząca, bo był to chyba najbardziej stromy odcinek całej trasy, ale na szczęście po jakimś czasie wyszłam ku Wierchom, czyli pierwszym osiedlom. Najpierw, jeszcze w lesie, stała kapliczka, przy której ludzie urządzali sobie przerwy na posiłek


Później pojawiły się pierwsze domy, a co za tym idzie, odsłonięte tereny, na których były pierwsze widoki.


Wprawdzie słońce już grzało, ale nie prażyło niemiłosiernie, więc było to do uniesienia (teraz jednak jestem tak opalona, że nie mogę się dotknąć, bo piecze



Tuż za domami widać było również okoliczne "owieżowane" szczyty


...a pola były z widokiem na Tatry!


Pogoda była dosyć łaskawa, więc była przyzwoita widoczność. Chwilę jeszcze szłam osiedlami pomiędzy domami.

Po czym niestety musiałam "zejść na ziemię", a właściwie na asfalt w rejonie Cebulówki. Na szczęście tylko na chwilę.

Z perspektywy ulicy widziałam mnóstwo ludzi, którzy już zaczęli prace na swoich polach.

Ja na szczęście mogłam uskuteczniać swoje sobotnie lenistwo



W rejonie Okrąglicy Północnej nawet widziałam już swój pierwszy cel ;-)

Na moment jednak zniknął za drzewami, gdyż czekało mnie schodzenie i podchodzenie na Okrąglicę Pd., Wojakówkę i Suchy Groń.

Zawsze można było w międzyczasie przycupnąć na ławeczce, chociaż trawa w zasadzie też już była idealna do siedzenia/leżenia.

...a siedząc kontemplować widoki.


Po drodze mijałam polanę, na której znajdowało się mnóóstwo przebiśniegów. Tutaj usiadłam na chwilę (między kwiatami), aby coś schrupać


Większość z nich była w cieniu, więc nawet nie było widać, jakie są piękne. W dodatku wyrastają gdzieś pomiędzy liśćmi, suchymi trawami i gałęziami, więc są mało widoczne.

W lesie również się pojawiły.

Do Koziarza doszłam w miarę zgodnie z planem. Po drodze minęłam tylko jedną rodzinę, która pytała, dokąd ich ten szlak doprowadzi. Ciekawe, czy zdążyli na prom, czy musieli iść dookoła, bo w sumie poszli w tamtą stronę, a prom w sobotę działał tylko do 16:00.

Z Koziarza bardzo ładne widoki. W sumie fajnie, że powstała ta wieża, choć po drodze z jednej i z drugiej strony też jest kilka punktów widokowych, więc kiedy jej nie było, też było na pewno ładnie



Tatry akurat były delikatnie skąpane w słońcu.

W oddali widać wieżę na Lubaniu.

W pobliżu widać wszystkie moje piegi, które nabrały mocy od słońca


Tutaj w oddali chyba widać wieżę na Magórkach, a przed nimi Tylmanową i drogę na Ochotnicę (? ale ręki sobie uciąć nie dam ;P)


I przebijające się gdzieś daleko między górami Pilsko z ośnieżonym wierzchołkiem.

A to charakterystyczna Mogielica, którą często widzę, jadąc z Brzeska do Krakowa


Tatry jednak przyciągały mnie tego dnia najbardziej, bo w przeciwieństwie do zeszłego tygodnia było je widać bardzo dobrze.


Po jakimś czasie i pochłonięciu drugiej połowy bułki, ruszyłam dalej w kierunku Jaworzyny i rozwidlenia szlaków. Widoki po drodze były "szczelnie" ogrodzone ;-)


A na ścieżce prowadzącej do Koziarza - "Teren prywatny. Wstęp wzbroniony!"

I jeszcze jedna, i jedna z pierwszych oznaka wiosny, czyli bazie, które już powoli przekwitają


Na iglakach, które rozpoczęły okres wegetacji, pojawiły się szyszki



Tymczasem droga z Koziarza na Jaworzynę, to jedyna, która prowadzi przez błoto. Na szczęście nie było go bardzo dużo.

...a zaraz odsłaniają się kolejne widoki


I tutaj zaczął się rejon, którym już szłam jesienią, ponieważ właśnie minęłam rozwidlenie szlaków, kierujące do Tylmanowej.

Tutaj akurat najpierw Tatry tylko delikatnie się przebijały zza drzew.

...ale w niczym to nie przeszkadzało, bo i tak była bajka


Później pojawiły się i one w całej okazałości


Ja jednak szłam dalej ku następnym osiedlom, w kierunku Dzwonkówki.


Po drodze jeszcze wskoczyłam ze ścieżki delikatnie pod górę, żeby zerknąć, co stamtąd widać ;d

Soczysta zieleń iglaków jest zachwycająca


Przed osiedlami zrobiłam sobie jeszcze jedną krótką przerwę, a przez nie przemknęłam jak błyskawica, zostawiając za sobą szczekanie psów łańcuchowych



I straszne krasnale ogrodowe!


Od tego miejsca szłam już głównie przez las, choć jeszcze pojawiały się czasem prześwity.

Niewielka luka w stronę Koziarza

A raz nieduża polana, z której były trochę szersze widoki.


Dochodząc do Dzwonkówki znów darowałam sobie Himalaje, gdyż w poniedziałek trzeba było wrócić do pracy, więc poszłam do schroniska pod Bereśnikiem.

Tutaj widoków jest zdecydowanie mniej - w zasadzie głównie las.



Do tej pory zazwyczaj ten odcinek pokonywałam już po ciemku


Wprawdzie pod Bereśnikiem zachodu nie uświadczysz, ale Tatry w tle zmieniającego kolory nieba już tak

Zrzuciłam więc plecak, zamówiłam jedzenie i poszłam jeszcze na chwilę na zewnątrz.

Oczywiście ubrana letnio, więc robiło mi się coraz bardziej zimno. A panoramę sprzed schroniska miałam taką.

Miałam też towarzystwo.

Chwilę pobyłam przed budynkiem, oglądając niebo.




...po czym rzuciłam się na naleśniki


Następnego dnia nie zmobilizowałam się, aby wstać przed wschodem słońca. Zwlekłam się z łóżka przed 8:00. Pogoda dalej dopisywała.

O 8:15 ruszyłam w drogę.

Celem "sądeckim" było tylko zejście do Szczawnicy.


Zrobiłam zatem kilka zdjęć, a następnie ruszyłam w dół drogą rowerową, znów omijając Bryjarkę




Dalej już w Pieniny, więc to inna bajka...

Zdjęcia z Beskidu Sądeckiego