buba pisze:Acz napewno jest obecnie latwiej babkom ktore nie chca wychodzic za maz, miec dzieci, chca zyc same. Albo samotnym matkom, ktorym sie gdzies dzieciak trafil przypadkiem. To bez dwoch zdan ze takie osoby maja teraz latwiejsze zycie bo dawniej to mialy przechlapane.
Nie tylko, sama znam dwie kobiety w wieku 40+ (każda z innego kręgu towarzyskiego), które mając każda
czwórkę dzieci, zdecydowały się z różnych powodów odejść od męża i prowadzić życie samodzielne. Każda ma własną firmę, radzi sobie w życiu, wszystkie dzieci wykształciła i jeszcze ma czas na przyjemności.
Dawniej raczej niewyobrażalne, no chyba że mąż umarł i była konieczność samodzielnego prowadzenia interesu.
No ale to raczej trudno nazwać "wyborem" - to był przymus ekonomiczny.
buba pisze:Basia Z. pisze:a może żyć na kocią łapę i nikt jej złego słowa nie powie (a jeszcze 30 lat temu było inaczej)
Serio 30 lat temu byly jakies problemy z zyciem na kocia lape? (no oprocz presji i obgadywania ze strony sasiadow, rodziny itp). Jakies problemy natury formalnej?
Formalnej to nie, ale presja rodzinna nie jest przyjemna, o czym wiem z własnego doświadczenia.
Trochę to ekshibicjonizm ale trudno, napiszę o sobie.
Mój mąż jest "z odzysku" to znaczy kiedy go poznałam na kursie przewodnickim, był rozwiedziony. Mimo tego zdecydowaliśmy się być ze sobą. Co ja się nasłuchałam ze strony całej swojej rodziny. Moja mama płakała, ojciec chciał mnie z domu wyrzucić. Ale ja postawiłam na swoim.
Po kilku lat wzięliśmy ślub - tylko cywilny.
Właściwie to moja mama się pogodziła z zięciem dopiero kiedy się urodził Michał a ojciec nie pogodził się nigdy, ciągle były konflikty.
W tym samym czasie, dosłownie pół roku później ożenił się mój brat i moi rodzice byli synową zachwyceni, taka ładna, taka młoda, taka niewinna.
Mamy z bratem dzieci w podobnym wieku.
Teraz po 30 latach był ślub mojej bratanicy - i mój brat był na nim ze swoją obecną partnerką, jego była żona (mama panny młodej) ze swoim obecnym partnerem (żyją z bratem nadal w przyjaźni, rozeszli się bez kłótni), zaś moja bratanica wyszła za maż też za faceta "z odzysku", który na weselu był ze swoją 10-letnią córką.
Tylko ja z tym samym mężem od 30 lat
Bawiliśmy się razem świetnie, nikt nie ma do nikogo pretensji i tyle się od tych 30 lat zmieniło.